Monte Serla (Sarlkofel) 2378 m - Dolomity, pierwsza wycieczka

Dolomity to znane pasmo w Alpach Wschodnich, we włoskim Tyrolu Południowym. Szczególnie odkąd w 2009 roku Dolomity wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO, nie mogą one narzekać na brak rozpoznawalności i zainteresowania ze strony turystów. Słyną z malowniczych tras turystycznych, rowerowych, narciarski, i oczywiście z żelaznych dróg - via ferrat. Dolomity zajmują bardzo rozległy obszar, podczas urlopu udało nam się zobaczyć raczej niewielką część tego pasma górskiego. Nie mieliśmy też z góry ustalonego planu - codzienne cele ustalaliśmy na bieżąco i to podejście u nas się całkiem nieźle sprawdziło.

Dojazd w Dolomity realizujemy w mało popularny sposób, bo koleją. Tak, to jest możliwe :D Wyjeżdżamy z Wrocławia nocnym pociągiem do Wiednia, tam mamy przesiadkę na pośpieszny do Insbrucku. Tutaj niestety z powodu remontu i ruchu jednotorowego spóźniamy się 5 minut na regionalny i musimy godzinę poczekać na kolejny. Jedziemy do Brenner-Brennero, gdzie po kilku minutach mamy już włoski regionalny, którym dojeżdżamy do Fortezza-Franzensfeste. Tu dosłownie 5 minut i ruszamy lokalnym regionalnym do Toblach-Dobbiaco. W tym ostatnim mamy mały problem z zakupem biletów, bo trzeba to zrobić w biletomacie na stacji. Niestety, przy próbie zakupu biletów nie dało się zapłacić banknotem 50€... No nic, po wejściu idę do konduktora i mówię, że chcę kupić bilet. Jednak nie da się tego zrobić u konduktora, więc rozmienia mi pieniądze i radzi zakupić bilety w automacie na kolejnej stacji. Udało się. Tym oto sposobem na miejscu, w Dobbiaco, jesteśmy po 16 godzinach od wyjazdu z Wrocławia.

Jako, że jesteśmy we Włoszech, to pierwszy obiad musi być prawdziwie włoski. Serwujemy sobie pizzę :)

Na Camping Toblacher See idziemy około 50 minut. Rozkładamy namiot i postanawiamy jeszcze przejść się po okolicy szlakiem dookoła Lago di Dobbiaco.
Skalne ściany nad doliną.


Najbardziej przyciąga wzrok skalisty szczyt Croda dei Baranci (Birkenkofel) 2922 m. Wygląda na mocno niedostępny...


Łagodne góry na północ od Dobbiaco.


Siedzimy dłuższą chwilę nad jeziorem, jednak słońce zachodzi i robi się zimno. Czas chować się do namiotu.


Wtorek, 9 lipca 2019

Lago di Dobbiaco, 14, 33, 33A, Monte Lungo, 33A, 33, 16, Dobbiaco, Lago di Dobbiaco

Na dzisiejszy dzień zapowiadają chmury i burze około godziny 15stej, więc trzeba zaplanować coś krótszego i odpowiedniego na rozruszanie się na początek wyjazdu. Po obejrzeniu mapy, pada na szczyt położony tuż nad kempingiem, roboczo przezwany przez nas Kartoflem.

Pakujemy plecaki i początkowo idziemy wzdłuż zachodniego brzegu jeziora, by minąć je i skręcić w prawo szlakiem odbijającym w górę. Od odbicia generalnie idzie się szeroką drogą, która cały czas dosyć stromo się wznosi. Łagodnieje dopiero w okolicy Sarlhütte.


Chatka wygląda na zamkniętą, gdy przechodzimy obok. Powoli wychodzimy ponad górną granicę lasu i pojawiają się jakieś widoki. Początkowo są trochę ograniczone przez chmury, ale stopniowo się rozpogadza. Zachmurzona skalna ściana...


Widać i nasz cel. Łagodne, trawiaste zbocze, szeroki grzbiet, pasące się krowy. Taki alpejski klimat.


Masyw Picco di Vallandro.


Krowy i czerwone skały w tle. Tamta góra przyciągała uwagę podczas wycieczki swoim odcieniem.


Szlak wiedzie przez pastwiska i wielokrotnie trzeba przejść przez "elektrycznego pastucha". Nie zawsze jest to łatwe, ale też nie zawsze jest pod napięciem ;)


Dochodzimy do odbicia w stronę Monte Lungo (Lungkofel) 2282 m. Oczywiście idziemy na szczyt (nazwa robocza: Mały Kartofel), bo szkoda nie skorzystać z okazji.


Picco di Vallandro


Na szczycie jest krzyż, chwilę siedzimy i schodzimy, by wejść na jego wyższego sąsiada.
Widoki na okolicę.


Czerwone osuwiska rzucają się w oczy.


Chociaż bliski masyw Picco di Vallandro, który już niemal całkowicie wyszedł z chmur, również przyciąga wzrok.


Monte Lungo - z krzyżem na szczycie.


Spod szczytu Monte Serla.


Masyw Picco di Vallandro już cały widoczny.


Na szczycie Monte Serla (Sarlkofel) 2378 m.


Pod szczytem siedzimy chwilę i zaczynamy zejście w stronę Dobbiaco. Od tej strony szczyt wygląda na niedostępny i mocno skalisty. Od drugiej strony jednak jego charakter jest zupełnie inny.


Im jesteśmy coraz niżej, tym zapowiadana burza jest coraz bliżej. Nawet spadło kilka kropel deszczu, ale na szczęście udało nam się zejść do miasta na zakupy nie moknąc. Po drodze był bardzo ładny widok na Lago di Dobbiaco i górujące nad nim Croda dei Baranci.


Tak oto minęła nam pierwsza dolomicka wycieczka. Szczyt może mało charakterystyczny jak na Dolomity, jednak widokowo bardzo ładny. Nie jest to bardzo długa wycieczka, ale warto się wybrać jeżeli ktoś szuka jakiegoś łatwego celu w okolicy Dobbiaco. Na rozruch na początek w sam raz :)

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/647W8BdwiAUiuqyk6

Komentarze

  1. No to debiut w sam raz - czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Mógłbyś napisać ile kosztowała was podróż pociągami na miejsce? Chodzi oczywiście o koszt na jedną osobę całej podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mógłbym zrobić, ale byłoby mocno nieprzydatne dla większości ;) Bo nasza podróż odbywała się na specjalnych biletach międzynarodowych, niedostępnych w normalnej sprzedaży.

      Co do normalnych cen, to można je sprawdzić na stronach - wyszukiwarkach - przewoźników. Szukając z wyprzedzeniem, nawet całkiem znośne oferty promocyjne można znaleźć. Np. podróż w pierwszej klasie w cenie niższej niż klasa druga - tak, to możliwe w Austrii.

      Tylko uwaga, trzeba szukać na stronach przewoźników zagranicznych - ČD, ÖBB , FS Trenitalia. Bo w tym względzie polski przewoźnik za wiele nie oferuje.

      Usuń
  3. Przepiękne zdjęcia , bajkowa górska sceneria. Góry są cudowne i to uczucie , gdy zdobędzie się szczyt . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocza impreza. Red, wracaj tam, myślałem, że to wstęp, a tu masz.. koniec.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam niecierpliwie na relację z dolomitowymi akcentami pierwszowojennymi :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałem u Ciebie wzmiankę o Turynie, więc jeśli już tak podróżujesz, to miałeś inne możliwości, aby zobaczyć i zwiedzić Turyn? Ja akurat tak, więc przyznaję, że dla mnie to rewelacja. Wybrałem się w wakacje, a teraz planuję jeszcze pojechać zimą. Wyjechałem z dużą pomocą strony https://turyn.pl/ , ponieważ poznałem top 10 hoteli, zwiedziłem ciekawe miejsca i jeszcze byłem w miejscu, które jest uważane za iście instagramowe i zdjęcia wyglądają tam przecudnie! Turyn również nocą jest piękny, więc jedź i korzystaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Turyn miałem kiedyś okazję już zwiedzić, więc się zgodzę, że wart zobaczenia.

      Usuń

Prześlij komentarz