Próg Grzędy Kościelcowej - Lewy Kochańczyk (4)

Dwa zimowe, krótkie wypady na tatrzańskie wspinanie w Dolinie Gąsienicowej. Wraz z Kasią wybraliśmy się na Drogę Czecha (3) na Buli pod Kotłem Kościelcowym oraz Lewego Kochańczyka (4) na Progu Grzędy Kościelcowej. Ten pierwszy to wypad Sylwestrowy, więc czas na "Sylwester Marzeń" na Równi Krupowej też się znalazł ;)

Niedziela, 31 grudnia 2023

Bula pod Kotłem Kościelcowym - Droga Czecha (3)

Na ostatni wypad wspinaczkowy w tym roku jadę z Kasią w Tatry, do Doliny Gąsienicowej. Czarny Staw Gąsienicowy już zamarzł, da się nim iść, ale zdecydowaliśmy się na to dopiero na powrocie. Na podejściu pod ścianę grzecznie obchodzimy jego większą część, a dopiero na końcówce przechodzimy po lodzie.

Pod dolną częścią ściany, pod początkiem Drogi Kochańczyka, ubieramy sprzęt i podchodzimy pod start Drogi Czecha.
Pierwszy wyciąg startuje skałami w górę, trochę trawek, trochę szczelin. Asekuracja dobra, jednak trawy nie trzymają. Trudności na pierwszym odcinku bym ocenił na 3, ale teren jest raczej z kategorii wielowariantowych.
Z górnej części pierwszego wyciągu fajnie widać Próg Grzędy Kościelcowej.
Stanowisko zakładam na dużym głazie.
Drugi wyciąg to łatwe przejście między kosówkami. Do asekuracji warto mieć kilka pętli do założenia na gałęziach.
Łatwy śnieg między kosówkami. Wcześniej jest fragment z luźnymi kamieniami, trzeba uważać.
Stan zakładam na kosówce, w miejscu gdzie Droga Czecha łączy się z Drogą Kochańczyka. Powyżej drugi wyciąg Drogi Kochańczyka, którą już przechodziłem. Dzisiaj jednak warunki na niej są dużo gorsze, nietrzymające trawy i mało śniegu.
Czarny Staw na zejściu. Lód jednak jest na tyle gruby, że spokojnie wróciliśmy jego środkiem.
W Zakopanem mamy czas na odwiedzenie "Sylwestra Marzeń", był nawet Sławomir z jego zakopiańskim hitem ;) Niestety do północy nie mogliśmy zostać, bo kolejnego dnia czeka mnie praca od ósmej rano, ale Sylwester spędzony aktywnie.

Czy jest to droga warta odwiedzenia? Można na nią pójść, acz sąsiedni Kochańczyk jest dużo ładniejszy. Co prawda łączą się w połowie, ale ta połowa Kochańczyka również jest ładna, czego za bardzo nie można powiedzieć o Drodze Czecha. Moja opinia o niej jest bardzo podobna jak o sąsiedniej Drodze Pokszana. W sumie obie są wariantami Drogi Kochańczyka, ale gdyby ktoś zastanawiał się, na którą z nich iść, to ta ostatnia nie bez przyczyny uchodzi za kursowy klasyk.

<------------------------------>

Wtorek, 20 lutego 2024

Próg Grzędy Kościelcowej - Lewy Kochańczyk (4)

Kolejny wspólny z Kasią wypad wspinaczkowy mamy w lutym. Ja mam wtedy krótki urlop, pogoda nawet nie była taka zła, więc cztery dni udało mi się poświęcić na wspinaczkę.

Mając na uwadze panujące warunki, wybieramy się na Lewego Kochańczyka na Progu Grzędy Kościelcowej. Nazwa nawiązuje do znanej Drogi Kochańczyka na Buli pod Kotłem Kościelcowym, gdyż ponoć była przechodzona podczas poszukiwań właśnie tamtej drogi. Cóż, przy gorszej widoczności i słabej znajomości terenu, można się pewnie pomylić ;)

Pierwszy wyciąg (2+) wiedzie polem śnieżnym, które stopniowo robi się coraz bardziej strome. Następnie przechodzi na skały po jego lewej stronie. Początkowo idziemy bez asekuracji i stanowisko zakładamy dopiero w jego górnej części.
Drugi wyciąg (3) wyprowadza przez stromy teren na szeroką śnieżną półkę, którą trawersujemy ścianę w lewo. Na początku jest trochę lodu, kamieni, a trawers to już typowe przejście przez śnieg.

Trzeci wyciąg (4) jest kluczowy na tej drodze. Krótka ścianka, z blokami tworzącymi coś w kształcie stopni. Asekuracja bardzo dobra, wyciąg krótki i wyprowadza na pole śnieżne na wypłaszczeniu.
Ścianka od góry.
Trawers w kierunku żlebu obok Buli pod Kotłem Kościelcowym. Spokojnie można tędy iść bez asekuracji, ale jako że my nie znamy jeszcze tego terenu, postanawiamy iść z liną do żlebu.
Zejście żlebem. Na dole pakujemy szpej i wracamy do Murowańca.
Droga jest... dziwna ;) Jeżeli ktoś szuka czegoś na początek zimowej wspinaczki, to można na to iść. Asekuracja jest dobra, w kluczowym miejscu bardzo dobra. Droga jest przez większą część bardzo łatwa, a kluczowe trudności krótkie, ale ładne. Za to jeśli szuka się ciekawszej drogi, która będzie większym wyzwaniem, to lepiej poszukać czegoś innego.

Podczas tego dnia zgubiliśmy frienda. Niebieski DMM Dragonfly postanowił gdzieś tu zostać pod ścianą. Pogodziłem się już z jego stratą, gdy dwa tygodnie później zobaczyłem informację na FB o jego znalezieniu. Najlepsze, że przez gościa również z Wrocławia, więc odbiór był łatwy ;) Zasada raz coś znajdę i oddam, potem ja coś zgubię i ktoś znajdzie, jak widać działa :)

Komentarze