Bula pod Kotłem Kościelcowym - Droga Kochańczyka (3), Droga Niemca (4+)


W kalendarzu już wiosna, temperatura coraz wyższa, jednak w Tatrach nadal leży dużo śniegu, dzięki czemu można liczyć na wspinanie w warunkach zimowych. Mając nadzieję, że ocieplenie nie zawitało jeszcze na dobre na Halę Gąsienicową, jedziemy poznać nowe miejsce po wschodniej stronie Kościelca.

Wtorek, 29 marca 2022

Z Wrocławia jadę wraz z Krystianem, z którym próbowaliśmy się zgadać na wspin już od kilku miesięcy. W końcu udało się znaleźć dwa wolne dni. Spece od pogody zapowiadają, że skończy się długi okres bezchmurnej pogody, a nawet będzie padać śnieg, my jednak pełni optymizmu rezerwujemy nocleg w Murowańcu i kupujemy bilety na FlixBusa.

W nocnym autobusie łapiemy kilka godzin snu i w miarę wyspani zaczynamy wędrówkę z Kuźnic przez Boczań na Halę Gąsienicową. Raki zakładamy na kilkudziesięciometrowym odcinku, bo płynący po szlaku strumień zamarzł tworząc lodową skorupę. Później już bez problemów dochodzimy do schroniska.
Tam dłuższa przerwa. Śniadanie, przebranie się, przepakowanie plecaków i jesteśmy gotowi na wspinaczkę. Zbędne rzeczy zostawiamy w schroniskowej przechowalni, odbierzemy je podczas zameldowania do pokoju.

Za cel wyjazdu obieramy Bulę pod Kotłem Kościelcowym, która oferuje parę krótkich dróg o charakterze typowo zimowym. Obecnie jest to jeden z popularniejszych zimowych rejonów na Hali, bo drogi krótkie, z możliwością działania w gorszych warunkach oraz z szybka opcją powrotu.

Na dzisiaj wybieramy Drogę Kochańczyka (3), poprowadzoną po raz pierwszy przez zespół Kochańczyk-Laskowski w 1996 roku.

Jest stosunkowo ciepło, śnieg robi się powoli mokry wraz z upływem dnia. My musimy przejść przez na drugą stronę stawu, by znaleźć się pod początkiem naszej drogi.

Ściana Buli pod Kotłem Kościelcowym, Kochańczyk startuje widocznym z lewej strony ściany żlebem.

Szpeimy się na dole i ruszamy do góry. Początek żlebu idziemy bez asekuracji, do kosówek w jego górnej części, na których zakładamy stanowisko.

Selfie na start ;)
Prowadzenie zaczyna Krystian. Najpierw jest jeszcze kilkanaście metrów łatwego, coraz bardziej pionującego się żlebu, który płynnie przechodzi w trójkowy kominek.
Gdy Krystian prowadzi, nad doliną pojawia się Sokół. Robi krótką rundkę i szybko odlatuje. Później jeszcze wciągają kogoś z moreny Czarnego Stawu i więcej śmigło nam już nie przeszkadza.

W kominku.
Po przejściu trudności pojawia się trawiasto-śnieżne pole, które prowadzi do stanowiska z dwóch spitów po pierwszym wyciągu.
My jednak mamy jeszcze dużo liny, a z informacji znalezionych w Internecie wiem, że drogę można przejść na dwa wyciągi, o ile pierwszy stan założy się w żlebie pod trudnościami. Dlatego też Krystian mija to miejsce i przez łatwiejsze skalne prożki idzie dalej.



Stan zakłada na kosówce, gdy kończy się lina.

Drugi wyciąg zaczynam podobnym terenem jak ten, którym wiodła końcówka pierwszego. Nie ma tam wielkich trudności. Trudniej robi się na wyjściu na końcowe wypłaszczenie, gdzie muszę przejść przez skalną ściankę, trochę wypychającą. Nie jest długa i po chwili jestem już na łatwym polu śnieżnym, którym dochodzę do stanowiska zjazdowego.


Robimy jeden, ok. 50 metrowy zjazd do żlebu, którym schodzimy do podstawy ściany.
Pakujemy sprzęt i schodzimy do Murowańca, gdzie meldujemy się w pokoju, jemy obiad, a wieczorem robimy dłuższą integrację w jadalni.

Droga jest krótka, trudności przeplatane są dłuższymi łatwymi odcinkami, a asekuracja bardzo dobra. Myślę, że to sprawia, że droga jest jedną z popularniejszych w tym rejonie. Prowadzi bardzo logicznie, więc nie ma problemu ze zlokalizowaniem jej przebiegu. Jako, że jej duża część jest wspólna z dwoma innymi łatwymi drogami, myślę że jeszcze jej górną część odwiedzę przy okazji przechodzenia innej drogi.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/eknyN1sTNjepicEt9


Środa, 30 marca 2022

Drugiego dnia naszego pobytu na Hali Gąsienicowej planujemy ponownie podejść w rejon naszej wczorajszej działalności, ale tym razem zrobić drogę Niemca (4+). Ta droga również została poprowadzona przez instruktora z kursantami podczas szkolenia, jednak jest mniej popularna niż Kochańczyk, którego przeszliśmy wczoraj.


Droga Niemca startuje z prawej strony Buli pod Kotłem Kościelcowym. Po założeniu stanowiska zaczynam prowadzić.
Początkowo idę trawkami w górę, by po chwili mocno odbić w lewo wyraźną zaśnieżoną rampą. Po pewnym czasie mocno skręcam w prawo i przez śnieżną półkę idę do kosówek.


W ich okolicy powinienem założyć stanowisko, ja jednak dostrzegam kilka metrów wyżej stan z dwóch haków i repów i do niego postanawiam dojść. Dokładam od siebie frienda i rozgaszczam się na półce. Jest bardzo wygodna, osłonięta przez lekko przewieszoną skałę, więc zachęca do skorzystania z tego stanu.
Stan jest jednak tak umiejscowiony, że oryginalne zacięcie Drogi Niemca jest centralnie nad nami, a by wejść w jego początek trzeba by przewinąć się przez skalny załom. Tak ze stanowiska wygląda to podwójne zacięcie, którym wiedzie droga.

Nas jednak bardziej kusi pionowe zacięcie, które znajduje się tuż obok, na lewo od naszego stanu, za pobliskim załomem skalnym. Tak też idzie Krystian, który przejmuje prowadzenie.
Widok stronę zacięcia za załomem ze stanowiska.
Samo zacięcie wygląda na dosyć trudne. Myślę, że ma więcej niż te 4+, którym charakteryzuje się oryginalny przebieg drogi. Jego przejście kosztuje Krystiana trochę czasu, a ja również spędzam tam dłuższą chwilę wybijając haki.
Później jest już łatwiej, jednak śnieżno-trawiasty teren jest dosyć stromy.

Drugi wyciąg kończymy mniej więcej na wysokości oryginalnego drugiego stanu. Trzeci wyciąg, już po łatwym terenie prowadzę ja. Kończę go na krzaku kosówki w środku łatwego śnieżnego pola.

Fajny widok na Kocioł Kościelcowy i ściany Zadniego Kościelca.

Na trzecim, trawiastym wyciągu.

Później mamy jeszcze do przejścia ostatni odcinek, już bez żadnych trudności, po śniegu do stanowiska zjazdowego. Jest ono wspólne dla wszystkich dróg na Buli pod Kotłem Kościelcowym, więc po zjeździe lądujemy w tym samym żlebie co wczoraj.


Jest też opcja zjechania na dół z przesiadką na stanowisku pośrednim. Myślę, że to przydatna opcja przy pojedynczej linie lub przy złych warunkach lawinowych, by ominąć schodzenie niepewnym żlebem.

Dzisiaj szczyty toną już w chmurach, a nam przez część wspinaczki towarzyszył całkiem obfity opad śniegu. Jednak jest dosyć ciepło, więc śnieg się topił, a po skale miejscami płynęła woda. Na szczęście deszcz złapał nas dopiero na zejściu z Murowańca do Kuźnic. O ile przy opadzie śniegu to można się jeszcze wspinać, ale stać na stanowisku w trakcie zlewy, to już nic przyjemnego.

Na koniec jeszcze zaznaczony nasz wariant na topo - czerwone kropki:
źródło: drytooling.com

Trudno mi się wypowiadać o tej drodze, gdyż jej główne trudności ominęliśmy innym wariantem (aczkolwiek na pewno nie łatwiejszym). Mogę powiedzieć, że na pewno jest warta rozważenia ze względu na krótkie podejście i niewielką długość. W naszej wersji mi się podobała, a to pionowe zacięcie było wymagające.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/aiDNRLbabtthxPTFA

Komentarze