Krušné hory



Sam pomysł na wyjazd w te rejony, o których wcześniej nic nie wiedziałem, narodził się bardzo spontanicznie. Niecałe dwa tygodnie przed samym wyjazdem, wujek powiedział, że jedzie służbowo do Monachium i czy nie chcę się z nim zabrać. Po szybkim przeglądnięciu mapy i rozkładów jazdy pociągów stwierdziłem że jadę, ale tylko kawałek. Tym oto sposobem miałem mniej więcej tydzień na skompletowanie map i znalezienie jakichś przydatnych informacji o tym rejonie w Internecie, co wcale nie było łatwe, bo jest mało informacji o tym rejonie (przynajmniej o części, od której zaczynałem wędrówkę).


Piątek, 20 lipca 2012

Ostatecznie się udało i dwudziestego lipca wysiadłem z samochodu na niemieckiej stacji kolejowej w Ebersbrunn, skąd miałem pociąg do czeskich Kraslic. Z pociągu wysiadam koło 17, nakładam ciężki, ważący 21kg plecak i ruszam w drogę. Już pierwsza góra za miastem, Šibeničny vrch (659 m n.p.m.), jest ciekawa, gdyż wierzchołek to wystająca ponad okolicę kamienna „platforma” otoczona z każdej strony dużym gołoborzem.


Kawałek dalej, doświadczam tego, z czym będę się zmagał jeszcze wielokrotnie przez najbliższe dni, a mianowicie trochę inny sposób znakowania szlaków niż jestem przyzwyczajony z Sudetów. Tutaj skrzyżowania najczęściej nie są specjalnie oznaczane poprzez zaznaczenie, że szlak skręca, więc brak strzałki wcale nie oznacza, że powinno się iść prosto. Poprawna droga potrafi bez ostrzeżenia skręcić, o czym dowiadujemy się dopiero idąc kilkadziesiąt metrów dalej po ujrzeniu lub nie jakiegoś oznaczenia na drzewie. Tym sposobem schodzę ze szlaku i kawałek idę leśnymi droga. Niestety zaczęło padać, więc schodzę ze szlaku i rozbijam namiot w lesie przed szczytem Bukový vrch, bo nie chcę zmoknąć już pierwszego dnia a i tak jest około godziny 19.

Sobota, 21 lipca 2012

Budzę się koło 8, robię śniadanie i… wracam do namiotu, bo ponownie zaczyna padać. Ostatecznie ruszam koło godziny 10.30, ale już kawałek dalej zatrzymuję się w wiacie na Jižné Špičaku by przeczekać ulewę. W tym miejscu jest też bardzo wydajne źródło.


Idąc w stronę Nejdeka mijam Strmý vrch, na które go zboczach znajduje się dużo kamieni, a na jeden z nich da się nawet wejść z pomocą drewnianej drabinki, jednakże nie zapewnia to widoków, bo całość jest otoczona lasem.


Kawałek dalej znów zaczyna padać, więc chowam się przed deszczem pod drzewem i robię sobie w tym czasie obiad. Gdy przestaje padać ruszam dalej szlakiem, który wiedzie przeważnie lasem.


Jednak zdarzają się również widokowe polany


W międzyczasie ponownie zaczęło padać, jednak tym razem już idę dalej, bo i tak mam mokre buty od chodzenia w trawie. W okolicach szczytu Trousnice gubię na rozwidleniu szlak, po dłuższej chwili udaje mi się odnaleźć żółte znaki, które po pewnym czasie wyprowadzają mnie na polanę, na której stwierdzam, że jakoś znajomo wygląda to miejsce… Okazało się, że obeszłam cały szczyt dookoła i znalazłem się w tym samym miejscu, co 50 minut wcześniej. Pocieszam się faktem, że niedaleko stąd, na Vlčinec – mysl., jest zaznaczona na mapie wiata, w okolicach której planuję zanocować. W rzeczywistości nic tam nie ma, więc ruszam dalej. Na sam wierzchołek Vlčinec nie wchodzę, bo i tak jest już 20, a na mapie jest tam tylko las. Niebieski szlak miał inny przebieg niż na mapie, a dodatkowo kolejna wiata również nie istniała w terenie. W tym miejscu jest problem z rozbiciem namiotu, bo jest to strome zbocze, jednak udaje mi się znaleźć odpowiednią półkę w zboczu, na której rozbijam namiot koło godz. 21.


Niedziela, 22 lipca 2012

Ruszam o 9.45 i po zejściu w dolinę wchodzę na Plešivec (1028 m n.p.m.), na którym jest hotel z wieżą widokową, na którą oczywiście wchodzę po wypiciu kofoli.


Następnie na szlaku utworzona jest „Stezka krušnohorských pověsti”, przy której znajdują się figury różnych postaci wraz z opisem. Niektóre z nich są naprawdę ładne i warto się chwilę przy nich zatrzymać by się im przyjrzeć. Następnie schodzę do Jáchymova, mijając po drodze Hrad Freudenštejn Jáchymov, który jest basztą z muzeum. Same miasto przypomina mi Wałbrzych, gdyż też jest to podupadłe miasto z zamkniętymi kopalniami, jednak widać, że trwają prace mające na celu przywrócenie temu miejscu jako takiego wyglądu, jednak ilość straszących ruin jest bardzo duża. Następnie rozpoczynam długie podejście na Klinovec (1244 m n.p.m.), który jest najwyższym szczytem zarówno Krušných hor jak i całej Krušnohorské subprovincie. Niestety przed szczytem trwają prace związane z jakąś inwestycją narciarską, a na szczycie hotel z wieżą widokową okazał się zamknięty i otoczony płotem. Na sam szczyt można wjechać zarówno autem po asfalcie jak i wyciągiem, który działał nawet po 17.


Z samego szczytu widoki są ograniczone przez drzewa, jednak dzięki stokom narciarskim widać trochę okolicy, szczególnie rzucające się w oczy elektrownie węglowe położone w tym rejonie.


Po zejściu z góry widać kilka szczytów położonych na północy, które wyróżniają się trochę z okolicy.


Dodatkowo szybko udaje mi się złapać stopa, dzięki czemu zaoszczędzam ok. 9km marszu asfaltem i już koło 18 jestem w miejscowości Měděnec, gdzie znajduję nocleg w pensjonacie za 200kč. Działa nawet ogrzewanie, z czego korzystam robiąc pranie i susząc mokre buty, jednak wcześniej wychodzę „na miasto” i podczas spaceru mam ładny widok na szczyt o takiej samej nazwie jak sama miejscowość, oraz Doupovské hory, które są pozostałością wulkanu, z którego powstała kaldera, dlatego tworzą okrąg, co dobrze widać na mapie.


Poniedziałek, 23 lipca 2012

O 9 jestem już na trasie i ruszam w stronę Klášterec nad Ohří, dokąd szlak wiedzie doliną potoku, przez który wielokrotnie trzeba przechodzić, czasami z pomocą kładek i mostków. Na dworzec kolejowy dochodzę 12 minut przed odjazdem pociągu, więc spokojnie kupuje bilet i jadę do Jirkova, dzięki czemu oszczędzam sobie wielokilometrowego marszu asfaltem bądź płaskim lasem bez jakichkolwiek widoków. Na podejściu powyżej miasta, pierwszy raz dobrze widzę České středohoří


Po wyjściu na grzbiet zobaczyłem trochę uschniętych drzew, które przywołały na myśl sudeckie lasy zniszczone przez kwaśne deszcze. Ciekawe, czy tutaj przyczyna była podobna


Idąc szlakiem równolegle do granicy mija się kilka wiat, w tym jedną naprawdę porządną, niestety bez drzwi i dobrego źródła wody w okolicy (zaznaczone na mapie potoki, to w rzeczywistości kanały, ze stojącą wodą).


Kolejny odcinek szlaku na szczyt Jeřabina (785 m n.p.m.) z kamienną wieżą widokową w większości prowadzi asfaltem, jednak warto się pomęczyć dla widoków ze szczytu.


Chwilę po mnie na szczyt przyszło dwóch chłopaków niosąc… gitarę i bęben. Rozłożyli się na wieży i zaczęli grać. Dzięki temu mogłem coś zjeść przy muzyce ;-) Ponieważ powoli robiło się już późno, a ja miałem jeszcze ładny kawałek do wypatrzonego miejsca noclegowego, więc musiałem przyśpieszyć kroku. Po drodze minąłem zaporę na rzece, za którą przechodzi się przez chroniony obszar będący źródłem wody, której w tym miejscu jest mnóstwo i płynie dosłownie zewsząd. Później przechodząc przez Kliny mogę oglądać szczyty Średniogórza Czeskiego: Kletečná i Milešovka w poświacie zachodzącego słońca.


Na noc rozbijam się namiotem koło wiaty w Šumný dúl, gdzie jak się okazało, również jest obszar chroniony I stopnia ze względu na źródła wody. Przynajmniej wody jest pod dostatkiem ;-) Tym oto sposobem wędrówkę kończę około godz. 22


Wtorek, 24 lipca 2012

Wstaję po godz. 7 i trochę po 8 zwijam namiot, co okazało się dobrym pomysłem, bo kilkanaście minut później koło wiaty przejeżdża kilka samochodów. Koło 9 ruszam w dalszą drogę. Powyżej Meziboři, kawałek za Nad Mezihořim znajduję wiatę, koło której jest wydajne źródło oraz dużo malin, z czego korzystam zbierając ich cały kubek. Później wchodzę na Loučna (955 m n.p.m.), skąd roztacza się panorama na całą okolicę. Następnie idąc szlakiem z innym przebiegiem niż na mapie mapy wchodzę na Vlči hore (890 m n.p.m.), na której jest wieża widokowa z bardzo podobnym widokiem jak na Loučnej.


Później miało być szybkie zejście do Osek, ale niestety gubię szlak i drogą robię długi, okrężny trawers Špičáka, a następnie asfaltem idę do Oseka. Tracę przez to trochę czasu i robię kilka dodatkowych kilometrów, przez co na stację wchodzę dosłownie minutę przed przyjazdem pociągu do Teplic. Zwiedzam miasto, zbieram trochę materiałów reklamowych w punkcie IT, robię zakupy nabywając m.in. kofolę i coś do jedzenia i ruszam dalej opuszczając tym samym Krušné hory


Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/KrusneHory2024072012?noredirect=1

Komentarze