Kościelec, Zadni Kościelec - Droga Patrzykonta (V), Stanisławski (V-)

Masyw Kościelców ma do zaoferowania sporo ciekawych dróg, o różnym stopniu trudności. Znajdzie się tam i coś trudniejszego, jak i zupełnie łatwe propozycje. Tym razem padło na dwie popularne drogi: Patrzykonta (V) oraz Stanisławskiego (V-). Obie są tzw. drogami kursowymi, ale z tych trudniejszych, więc asekuracja na nich jest dobra, skała lita, przebieg w miarę łatwy do odczytania, a satysfakcji z przejścia nie zabraknie.

Piątek, 20 sierpnia 2021

Na wycieczkę umawiam się z Bartkiem, z którym nie miałem jeszcze okazji się wspinać, a jedynie popisać na FB. On chciałby porobić coś poważniejszego, jednak na początek znajomości proponuję coś "klasycznego" ;) Bartek już od paru dni siedzi w Zakopanem, ja pojawiam się tam z samego rana i mamy spotkać się w busie jadącym do Kuźnic. Ostatecznie, z pewną obsuwą czasową, spotykamy się już w Kuźnicach i zaczynamy podejście na Halę Gąsienicową. Jemy śniadanie w Murowańcu i ruszamy na Karb szlakiem przy Czarnym Stawie Gąsienicowym. Wariant ciut bardziej męczący niż przez Zieloną Dolinę Gąsienicową, ale szybszy.

Na Karbie nie zatrzymujemy się, tylko odbijamy w ścieżkę prowadzącą pod zachodnią ścianą w stronę Mylnej Przełęczy. Na tym pierwszym etapie mam nieprzyjemną sytuację z aparatem. Tradycyjnie na wspinanie wziąłem mały kompakt, jednak tym razem inny niż zawsze. Baterię niby ładowałem, ale po zrobieniu dwóch zdjęć aparat się wyłączył i przez resztę dnia musiałem do fotografowania używać telefonu, do czego nie jestem przyzwyczajony.
Stawek u podstawy ściany Kościelca.

W końcu dotarliśmy pod start naszej drogi. Zanim jednak zaczniemy się szykować do drogi, idę kawałek w lewo, by zerknąć na start Załupy H (II). Patrzykont (V) biegnie na prawo od niej, startując najbliższym "zacięciem" do góry.

Robimy stanowisko startowe i Bartek rusza do góry. Będziemy prowadzić na zmianę, więc każdemu przypadnie trochę atrakcji na drodze ;)
Startujemy do góry dwójkowym terenem, później lekko w lewo i dalej do góry na trawiasta półkę. Tam pojawia się stająca dęba płyta, która już nie wygląda tak banalnie i oferuje większe trudności (V). Przez płytę idziemy mniej więcej ukosem do góry, a powyżej mamy stanowisko.
Drugi wyciąg prowadzę terenem ciut łatwiejszym. Generalnie nasza droga cały czas wiedzie do góry i w prawo, gdyż jest ograniczana przez charakterystyczny kształt Załupy H powyżej. Jednak nie mamy większych trudności ze znalezieniem poprawnej wersji, gdyż przebieg wygląda w miarę logicznie.

Na trzecie stanowisko natrafiam w załupie i jest ono zrobione z ringa, dwóch haków i starej liny. Do ringa montuję jeszcze własną pętlę jako backup, ale lina wygląda raczej porządnie.
Z tego miejsca mamy ładny widok na stawy w Zielonej Dolinie Gąsienicowej.
Trzeci wyciąg wyprowadza z załupy i idzie skosem w prawo po płycie do żeberka, przez które trzeba przejść. Przejście jest czujne (IV+), ale wystarczy uwierzyć w tarcie i da się to zrobić. Po przewinięciu droga wiedzie do góry wzdłuż wyraźnej rysy. I tu Bartek popełnia błąd, mimo że go o tym ostrzegałem przed startem tego wyciągu. Lina weszła w rysę i zaczęła bardzo mocno trzeć, ale na szczęście nie zablokowała się całkowicie.
Po jakimś czasie walki z mocno trącą liną, Bartek doszedł do małej półeczki ze stanowiskiem.
Czwarty wyciąg zaczyna się od krótkiego wyjścia na półkę. Później mam do przejścia małą ściankę i dłuższe zacięcie z trudnościami w dolnej części (IV+). Końcowe stanowisko Drogi Patrzykonta znajduje się na wygodnej półce już w łatwym terenie, skąd bez problemu można podejść do żlebu opadającego z Kościelcowej Przełęczy, albo wejść łatwo na Zadni Kościelec.

My jednak wybieramy jeszcze inne rozwiązanie, a mianowicie wejście na Kościelec Drogą Stanisławskiego (V-). Wydłużymy sobie tym samym dzień wspinania. Do startu drogi idziemy bez asekuracji. Zanim jednak zaczniemy zdobywać metry przewyższenia, robimy przerwę na jedzenie i odpoczynek po poprzedniej drodze.

Droga startuje rysą, która z każdą chwilą coraz bardziej skręca na lewo, by ostatecznie przejść w poziomy trawers. Na lewo od niej widać charakterystyczną formację Komina Świerza, której nazwa wzięła się od Mieczysława Świerza, który zginął spadając właśnie tym kominem podczas próby przejścia Drogi Stanisławskiego w 1929 roku.
Zakładamy stanowisko pod startem drogi z zastanego haka i pętli. Pierwszy rusza Bartek i powoli zaczyna zdobywać wysokość. Czym wyżej, tym trudności rosną.


W końcowej części trawersu, przed przewinięciem, jest stanowisko ze spita i haków. Tu też Bartek ściąga mnie do siebie i dalej idę ja. Górna część pierwszego wyciągu wyceniana jest na IV+/V-, zależnie od topo. Analogicznie jest z drugim wyciągiem, którego wycena jest taka sama, czyli zależnie od źródła IV+/V-. Dla mnie trudniej było na starcie w komin niż na pierwszym wyciągu. Możliwe, że to kwestia osobistego odczucia.
Na pewno pierwszy wyciąg jest bardzo ładny.

Ruszam dalej i po kilku metrach mam przewinięcie w prawo, idąc nad Kominem Świerza. Stąd jeszcze dosłownie rzut kamieniem i jestem na platformie u podstawy komina. Tu idę od razu do góry, chociaż myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie stanowiska na tę platformę (jest tam stan po lewej stronie). Mimo pominięcia tego stanowiska, przesztywnienie liny nie było dla mnie problemem na tym wyciągu. Jedynie minusem byłby ewentualny upadek na półkę, gdybym poślizgnął się na początkowym odcinku komina.
Najtrudniej dla mnie było właśnie na początku tego komina ;) Później już idę do góry wyraźnym kominem, w którym znaleźć można parę stałych punktów asekuracyjnych. Wydaje mi się, że tutaj trudności trzymają przez większość wyciągu.
Przy wyjściu z komina znajduję stanowisko i prowadzenie przejmuje Bartek.
Droga skręca lekko w prawo i wiedzie już łatwiejszym terenem. Najpierw płytą (III), a później zacięciem (II). Mam jednak wrażenie, że czym wyżej, tym trudności coraz bardziej zanikają. Bartek chce maksymalnie podejść do góry, więc mija gotowe stanowisko i później mocno męczy się, by założyć coś wytrzymałego wyżej. Więc lepiej nie pomijać tego gotowego, bo zysku czasowego to nie przyniesie ;)
Idę jeszcze niedługi odcinek na Kościelec, gdzie wpinam się do stanowiska na wielkim głazie. Stąd łatwe podejście na wierzchołek i możemy zacząć porządkować sprzęt.

Fotka szczytowa po zrobieniu dwóch dróg i zdobyciu jednego szczytu ;)

Widok na Giewont i Beskid Żywiecki w tle.

Czeka nas jeszcze dłużące się zejście na Karb i dalej przez Murowaniec do Kuźnic. Rano szło się jakoś szybciej ;)

Tak oto minął cały wspinaczkowy dzień na Hali Gąsienicowej. Udało się przejść dwie całkiem ładne drogi. Jeżeli ktoś by się zastanawiał, czy warto poświęcić na nie czas, to w pełni się zgodzę, jednak raczej nie na sam początek przygody z tatrzańskim wspinaniem.

Niestety przez przygodę z aparatem z początku dnia, brakuje mi zdjęć ze wspinania. Po prostu telefonu nie mogę wyciągnąć w trakcie wspinaczki, a aparat owszem. Dlatego też muszą wystarczyć zdjęcia ze stanowisk.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/PAti7jk9v44Z6ryx7

Komentarze