Dawno już nie wędrowałem razem z Michunem z Moja ścieżka w góry, więc postanawiamy to zmienić na koniec roku. Udaje nam się zgrać w okresie między świętami a Nowym Rokiem, a Michun proponuje trasę przez Zábřežską vrchovinę.
Czwartek, 28 grudnia 2023
Hoštejn, , Lázek, , Cotkytle, , Buková hora, Fredova studánka
Trasa jest mi w większości znana, gdyż kiedyś już wchodziłem na Lázek przy okazji kompletowania Korony Sudetów. Było to jednak już dawno, więc warto zobaczyć co się tam zmieniło.
Z Michunem spotykam się już w Poznaniu, w nocnym pociągu, którym jedziemy do Wrocławia. Tam mamy chwilę czasu na przepakowanie się, zakup biletu i zjedzenie lekkiego śniadania, przed wejściem do KD, którym dojedziemy do Lichkova. Stamtąd jedziemy przez Ústí nad Orlicí, Česká Třebová do Hoštejnu, skąd rozpoczynamy wędrówkę.
We Wrocławiu dołączyła do nas jeszcze Marta, która z Poznania przyjechała dzień wcześniej, gdyż docenia dobry sen przed wędrówką, inaczej niż my ;)
Wysiadamy z pociągu w Hoštejnie i po fotce ruszamy na szlak. Po drodze zachodzimy jeszcze do sklepu, by uzupełnić brakujące kalorie w plecakach.
Pierwszy charakterystyczny punkt na naszej trasie to Cukrová bouda, czyli zamknięta chata, ale z ogólnodostępnym zadaszonym tarasem. Klimat taki wczesnowiosenny, po niedawnym śniegu nie ma już śladu na wysokości ok. 500 m n.p.m.
Dalej ruszamy szeroką drogą, która nosi nazwę Kostelní cesta. Na rower byłaby idealna ;)
Schodzimy do Strážná, skąd świetnie widać już najwyższy szczyt Zábřežskiej vrchoviny, czyli Lázek. To to niepozorne wzniesienie z widoczną wieżą.
Widok spod szczytu Lázek wgłąb Czech. Z tej perspektywy te wzniesienia robią wrażenie, ale w rzeczywistości mają maksymalnie po 500 metrów wysokości.
Lázek (715 m n.p.m.) to dobre miejsce na dłuższy postój, chociaż wszystko jest zamknięte. Są za to ławki i stoły, więc można usiąść i coś tam w spokoju zjeść.
Zaczynamy zejście, a tutaj chmury się obniżyły i ukazały nam się chyba szczyty Jeseników ponad chmurami.
Niedaleko leży miejscowość Cotkytle, której nazwa kojarzy nam się z szkockimi nazwami. Chociaż w rzeczywistości jest ona pochodzenia niemieckiego.
Oaza na szlaku ;)
Schodzimy do Horní Heřmanice, gdzie na dłuższą chwilę znikamy w kawiarni. Gdy wychodzimy, musimy po chwili odpalić czołówki, bo jakoś szybko robi się ciemno, a do końca trasy mamy jeszcze parę kilometrów.
Wchodzimy pod Bukovą horę, a potem Michun prowadzi nas przez jakieś dziwne ścieżki do Fredovej studánki, chociaż cały czas twierdzi, że wie gdzie jesteśmy i wcale się nie zgubiliśmy ;) Po dłuższym czasie znajdujemy wiatę, rozkładamy rzeczy. Zaczynamy wieczorne gotowanie i rozmowy nad rozgrzewającymi napojami (Michun dalej wierny jest studenckiemu stylowi życia - spirytus jest najbardziej ekonomiczny w noszeniu :P ).
Piątek, 29 grudnia 2023
Fredova studánka, Červenovodské sedlo, , Hvězda, , Mladkov
Kiedyś jednak trzeba się wyspać (poprzedni dzień skończyłem pracę o 5, a jutro idę na 3), więc wstajemy jak się wyśpimy, budzika nikt nie nastawiał. Marta przeżyła swój pierwszy zimowy wiating i chyba nawet jej się podobało :)
Udało się jednak jakoś zebrać jeszcze przed południem i nieśpiesznie ruszyć przed siebie. Ekipa w komplecie.
Jesteśmy już w Górach Orlickich, wysokość ponad 800 m n.p.m. i pojawiło się trochę śniegu.
Daleko nie zachodzimy, bo po przejściu chyba 1,5 km trafiamy na Červenovodské sedlo, gdzie zachodzimy na drugie śniadanie do knajpki.
Po zupie i kofoli ruszamy dalej, przechodzimy przez Suchý vrch, na szczycie którego znajduje się sporo słupów telekomunikacyjnych i trafiamy do restauracji Kramářova chata. Minęło już 2,8 km od poprzedniej knajpy, więc najwyższy czas zajść na kolejną porcję ciepłego jedzenia ;)
Teraz już jednak przyśpieszymy, bo kolejnych chat na trasie nie będzie, będą za to rzopiki (řopík). Lekkie schrony, które Czechosłowacja budowała w latach 30tych XX wieku.
Pojawiło się słońce oświetlając okolicę.
Nad Mladkovem mijamy Pramen knížete Rostislava. Ładne miejsce, gdzie oprócz obudowanego źródła, są ławki i trochę drewnianych figurek.
Powoli zbliżamy się do końca wspólnej wędrówki. Michun z Martą chcą jeszcze przejść się kawałek do Międzylesia, ja jednak preferuję szybszy powrót do domu, bo kolejnego dnia na 3. muszę być w pracy. Dlatego w Mladkovie się rozdzielamy. Oni idą dalej na północ, ja odbijam na wschód do Lichkova, skąd mam pociąg do Wrocławia. Po drodze mijam jeszcze Mariánską skálę.
Dzięki za wspólną wędrówkę, mam nadzieję, że kolejna okazja na spotkanie nadarzy się szybciej niż ostatnio. Może i Marta skusi się na kolejne wiatowanie, bo chyba źle nie było, jak na debiut ;) Dzięki również, za przypomnienie, że na południe od Międzylesia też są góry, w które da się łatwo dojechać, bo dawno nie byłem już w tych rejonach. Może wiosną wybiorę się tu na rower?
Lubię wiedzieć, że moje wpisy są przydatne, albo chociaż miło się je czytało ;) Dlatego każdy komentarz cieszy (nawet krótki).
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Czwartek, 28 grudnia 2023
Hoštejn, , Lázek, , Cotkytle, , Buková hora, Fredova studánka
Trasa jest mi w większości znana, gdyż kiedyś już wchodziłem na Lázek przy okazji kompletowania Korony Sudetów. Było to jednak już dawno, więc warto zobaczyć co się tam zmieniło.
Z Michunem spotykam się już w Poznaniu, w nocnym pociągu, którym jedziemy do Wrocławia. Tam mamy chwilę czasu na przepakowanie się, zakup biletu i zjedzenie lekkiego śniadania, przed wejściem do KD, którym dojedziemy do Lichkova. Stamtąd jedziemy przez Ústí nad Orlicí, Česká Třebová do Hoštejnu, skąd rozpoczynamy wędrówkę.
We Wrocławiu dołączyła do nas jeszcze Marta, która z Poznania przyjechała dzień wcześniej, gdyż docenia dobry sen przed wędrówką, inaczej niż my ;)
Wysiadamy z pociągu w Hoštejnie i po fotce ruszamy na szlak. Po drodze zachodzimy jeszcze do sklepu, by uzupełnić brakujące kalorie w plecakach.
Pierwszy charakterystyczny punkt na naszej trasie to Cukrová bouda, czyli zamknięta chata, ale z ogólnodostępnym zadaszonym tarasem. Klimat taki wczesnowiosenny, po niedawnym śniegu nie ma już śladu na wysokości ok. 500 m n.p.m.
Dalej ruszamy szeroką drogą, która nosi nazwę Kostelní cesta. Na rower byłaby idealna ;)
Schodzimy do Strážná, skąd świetnie widać już najwyższy szczyt Zábřežskiej vrchoviny, czyli Lázek. To to niepozorne wzniesienie z widoczną wieżą.
Widok spod szczytu Lázek wgłąb Czech. Z tej perspektywy te wzniesienia robią wrażenie, ale w rzeczywistości mają maksymalnie po 500 metrów wysokości.
Lázek (715 m n.p.m.) to dobre miejsce na dłuższy postój, chociaż wszystko jest zamknięte. Są za to ławki i stoły, więc można usiąść i coś tam w spokoju zjeść.
Zaczynamy zejście, a tutaj chmury się obniżyły i ukazały nam się chyba szczyty Jeseników ponad chmurami.
Niedaleko leży miejscowość Cotkytle, której nazwa kojarzy nam się z szkockimi nazwami. Chociaż w rzeczywistości jest ona pochodzenia niemieckiego.
Oaza na szlaku ;)
Schodzimy do Horní Heřmanice, gdzie na dłuższą chwilę znikamy w kawiarni. Gdy wychodzimy, musimy po chwili odpalić czołówki, bo jakoś szybko robi się ciemno, a do końca trasy mamy jeszcze parę kilometrów.
Wchodzimy pod Bukovą horę, a potem Michun prowadzi nas przez jakieś dziwne ścieżki do Fredovej studánki, chociaż cały czas twierdzi, że wie gdzie jesteśmy i wcale się nie zgubiliśmy ;) Po dłuższym czasie znajdujemy wiatę, rozkładamy rzeczy. Zaczynamy wieczorne gotowanie i rozmowy nad rozgrzewającymi napojami (Michun dalej wierny jest studenckiemu stylowi życia - spirytus jest najbardziej ekonomiczny w noszeniu :P ).
Piątek, 29 grudnia 2023
Fredova studánka, Červenovodské sedlo, , Hvězda, , Mladkov
Kiedyś jednak trzeba się wyspać (poprzedni dzień skończyłem pracę o 5, a jutro idę na 3), więc wstajemy jak się wyśpimy, budzika nikt nie nastawiał. Marta przeżyła swój pierwszy zimowy wiating i chyba nawet jej się podobało :)
Udało się jednak jakoś zebrać jeszcze przed południem i nieśpiesznie ruszyć przed siebie. Ekipa w komplecie.
Jesteśmy już w Górach Orlickich, wysokość ponad 800 m n.p.m. i pojawiło się trochę śniegu.
Daleko nie zachodzimy, bo po przejściu chyba 1,5 km trafiamy na Červenovodské sedlo, gdzie zachodzimy na drugie śniadanie do knajpki.
Po zupie i kofoli ruszamy dalej, przechodzimy przez Suchý vrch, na szczycie którego znajduje się sporo słupów telekomunikacyjnych i trafiamy do restauracji Kramářova chata. Minęło już 2,8 km od poprzedniej knajpy, więc najwyższy czas zajść na kolejną porcję ciepłego jedzenia ;)
Teraz już jednak przyśpieszymy, bo kolejnych chat na trasie nie będzie, będą za to rzopiki (řopík). Lekkie schrony, które Czechosłowacja budowała w latach 30tych XX wieku.
Pojawiło się słońce oświetlając okolicę.
Nad Mladkovem mijamy Pramen knížete Rostislava. Ładne miejsce, gdzie oprócz obudowanego źródła, są ławki i trochę drewnianych figurek.
Powoli zbliżamy się do końca wspólnej wędrówki. Michun z Martą chcą jeszcze przejść się kawałek do Międzylesia, ja jednak preferuję szybszy powrót do domu, bo kolejnego dnia na 3. muszę być w pracy. Dlatego w Mladkovie się rozdzielamy. Oni idą dalej na północ, ja odbijam na wschód do Lichkova, skąd mam pociąg do Wrocławia. Po drodze mijam jeszcze Mariánską skálę.
Dzięki za wspólną wędrówkę, mam nadzieję, że kolejna okazja na spotkanie nadarzy się szybciej niż ostatnio. Może i Marta skusi się na kolejne wiatowanie, bo chyba źle nie było, jak na debiut ;) Dzięki również, za przypomnienie, że na południe od Międzylesia też są góry, w które da się łatwo dojechać, bo dawno nie byłem już w tych rejonach. Może wiosną wybiorę się tu na rower?
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Jaki ładny eufemizm o "docenianiu snu przed wędrówką". Mam tak samo, trudno mi się zerwać rano, ale jak już wstanę, to zawsze jest super. A co do wycieczki, tereny takie spacerowe się wydają, idealne na wędrówkę w słońcu i zieleni :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego opublikowało jako "Anonimowy", choć byłam zalogowana, ale tu się podpisuję, że to ja :)
UsuńMoże tylko się wydawało, że byłaś zalogowana ;)
UsuńDla mnie teren wydaje się idealny na rower, ale w dobrym towarzystwie można też powędrować ;)
Red, a zdroju z "oazy" golnęliście ? :)))
OdpowiedzUsuńFajna trasa mimo średnich waruneczków, ale co tam, kto bogatemu zabroni ? ;)
Jeżeli masz na myśli to ostatnie źródełko, to nie było potrzeby, pragnienia nie było ;)
UsuńTrzeba wykorzystywać każdy wolny skrawek czasu ;)
Exxtra, pięknie opisane z Twojego punktu widzenia; oby więcej takich wspólnych wypadów, zawsze wnoszą coś nowego do mojego życia.
OdpowiedzUsuńOby częściej trafiały się takie okazje :) Dzięki za wspólną wędrówkę.
UsuńFajna trasa - szkoda, że ta zima to jakaś kpina totalna w tym roku. Pozdrawiam wszystkich uczestników i komentujących :-)
OdpowiedzUsuńCoraz cieplejsze te zimy ostatnimi laty jakoś.
Usuń