Zielony Szlak Graniczny Złoty Stok - Niemojów



Zielony szlak graniczny Złoty Stok – Niemojów chodził mi po głowie już od pewnego czasu. Jego przejście planowałem oczywiście po całości, bo szkoda rozkładać tę 86km trasę na kilka podejść. A i satysfakcja większa ze zrobienia takiego szlaku od kropki do kropki przy jednym podejściu, Jego długość nie pozwala przejść go spokojnym tempem w trakcie zwykłego weekendu, więc trzeba było poczekać na coś dłuższego ;)

Czwartek, 30 kwietnia 2015

Złoty Stok, , Przełęcz Jawornicka, Jawornik Wielki, Przełęcz Jawornicka, , Borówkowa

Długi łikend majowy rozpoczynamy już w kwietniu ;) Korzystając z wolnego czwartku, jadę wraz z Kasią do Kłodzka pociągiem o 12:48, gdzie mamy 40 minut na przesiadkę na autobus do Złotego Stoku. W tym czasie zachodzimy do baru na skrzyżowaniu przy dworcu na szybki obiad - decydujemy się na gołąbki na wynos. Potem o 15:20 wsiadamy do autobusu i jedziemy do Złotego Stoku.
Tam wysiadamy na jakimś parkingu i chwilę nam zajmuje zorientowanie się gdzie trzeba iść. Ale się udaje i po niedługim czasie robimy pamiątkową fotkę przy kropce oznaczającej początek naszego szlaku.


Kiedyś ten szlak biegł trochę inaczej, bo stąd można było dojść na Przełęcz Jaworową i dalej do Trzebieszowic. A zielony graniczny szedł z Orłowca i dopiero na Przełęczy Różaniec pojawiał się na granicy.
Teraz jednak dochodzi się do Leśnego Parku Przygody, gdzie odbija się w lewo by zakręcić o 180 stopni i leśną drogą dojść w pobliże granicy. Wbrew nazwie, nie jest to szlak idący ściśle wzdłuż słupków oddzielających Polskę od Czech. Odbicia od granicy są nawet dość spore, a pewne odcinki wręcz omijane.

Na początku las jest głównie bukowy, niezbyt stary. Ale bardzo klimatyczny. Wg mnie to najładniejszy rodzaj lasu, jaki możemy spotkać w naszych górach.


Na Przełęczy Jawornickie zostawiamy plecaki i na lekko wchodzimy na Jawornik Wielki. A na szczycie rozczarowanie. Wieża co prawda stoi dalej, ale widoków z niej już praktycznie brak. Widok z niej jest już tylko w stronę Złotego Stoku i nizin za nim. A widoku w stronę gór już brak – drzewa urosły i zasłoniły wszystko. Gdy tu byłem w 2012 przy okazji przejścia z Wrocławia na Śnieżnik to okoliczne choinki były jednak niższe, ale już wtedy można było przypuszczać, że niedługo przesłonią panoramę. Zastanawiam się po co budować wieże, które są niższe niż drzewa dookoła nich…


Rozległa panorama z wieży ;)


Po pewnym czasie schodzimy z wieży i ruszamy w stronę Borówkowej. Na początek czeka nas 290m dość stromego zejścia, a chwilę później 320m podejścia. O ile zejście jest dość krótkie, o tyle podejście już bardziej rozłożone w czasie, więc nie tak męczące. Po drodze wchodzi się na Krowią Górę Wielką, więc jest gdzie odpocząć jeśli ktoś się zmęczy ;) Co prawda ten wierzchołek nie jest zbyt wybitny, bo po lekkim obniżeniu ponownie idzie się w górę.
Gdzieś po drodze mijaliśmy ciekawie wyglądające skałki.


Na szczyt zachodzimy niedługo przed zachodem słońca, zostawiam więc plecak w dużej wiacie i z aparatem wchodzę na wieżę. Po chwili to samo robi Kasia i razem oglądamy zachodzące nad górami słońce.


Po zachodzie wracamy na dół i zbieramy drewno korzystając z resztek jasności. Zawsze to łatwiej, niż błądzić po lesie nocą w poszukiwaniu drewna. Z drewnem nie ma wielkich problemów, da się je znaleźć gdy wejdzie się trochę w las.


Siedzimy, pieczemy kiełbaski, rozmawiamy i dopiero koło 23:30 zawijamy się do śpiworów.

Piątek, 1 maja 2015

Borówkowa, , Czartowiec

Rano wstajemy przed wschodem i wchodzimy na wieżę zobaczyć wschodzące słońce. Jest to trochę utrudnione, bo na niebie jest trochę chmur. Swoją drogą, Borówkowa jest słabym miejscem na wschody słońca, bo pojawia się ono nad równiną, więc w sposób mało ciekawy.


Na górze długo nie siedzimy. Po pierwsze wschód mało ciekawy, po drugie mocno wieje. Wchodzę ponownie do śpiwora i zaczynam podgrzewać śniadanie.

Po śniadaniu jeszcze chwilę siedzimy i przed 9. zaczynamy schodzenie w stronę Przełęczy Lądeckiej. Po drodze mijamy sporo ludzi idących w górę i zastanawiamy się dlaczego tyle ludzi idzie na ten szczyt. Wszystko staje się jasne, gdy jeden z mijanych przez nas turystów spytał się z wielkim zdziwieniem w głosie, czy już się skończyło. Miała być dzisiaj jakaś pierwszomajowa impreza na górze.
Na Przełęczy Lądeckiej wchodzimy na asfalt, którym idziemy ok. 10 minut, by odbić w leśno-polną drogę.

Idąc lasem w pewnym momencie natrafiamy na stojący na polance kościół. Jest to Leśny kościółek pw. Matki Bożej od Zagubionych w Karpnie. Wsi, w której obecnie znajduje się tylko jeden budynek – leśniczówka.

Wejście jest zakratowane, ale bez problemu można spojrzeć co znajduje się w środku.


Po obejrzeniu kościółka ruszamy w stronę Rozdroża Zamkowego, a wtedy zaczyna kropić. Na rozdrożu chowamy się do wiaty i przeczekujemy większy deszcz.


Jemy też tutaj drugie śniadanie i ruszamy. Zanim dochodzimy do ruin zamku, zaczyna lać. Z tego też powodu nie fotografuję kamiennej ławki znajdującej się na górze i od razu schodzimy na dół. Dość szybko jednak przestaje padać i możemy ściągnąć peleryny przeciwdeszczowe. Pojawiają się nawet jakieś widoki na przecinkach.

Po drodze mijamy tabliczki, towarzyszące nam już od Borówkowej, które są związane z projektem Szlak Kurierów Solidarności w Górach Złotych. Przypominają one o działalności na tych terenach opozycji antykomunistycznej, polskiej i czechosłowackiej w latach 80. Oprócz tablic, szlak nie ma specjalnych oznaczeń w terenie, ale można na niektórych szczytach, przełęczach, czy skrzyżowaniach szlaków poczytać o akcjach opozycji oraz ludziach w nie zaangażowanych.
Szlak Kurierów Solidarności wiedzie także przez Przełęcz Gierałtowską, gdzie robimy chwilę przerwy. Można tam znaleźć również zadaszoną ławkę oraz taką oto nowoczesną sztukę.


Stąd jest spore podejście, w trakcie którego chmurzy się coraz bardziej. Gdy dochodzimy do większego wypłaszczenia z dużą ilością drewna dookoła, stajemy i robimy ognisko. Trzeba zjeść obiad, póki nie pada.


Chwilę później przechodzi tędy inny turysta plecakowy i po powitaniu i zapytaniu o plany informuje nas, żebyśmy uważali, bo on kiedyś dostał mandat za palenie ogniska. Zastanawiam się, czy nie było to w jakimś parku narodowym i jak się później okazało, nie pomyliłem się. Mandat dostał za palenie ogniska w Gorczańskim Parku Narodowym. Nie ma co się dziwić, park narodowy to jednak nie jest miejsce, gdzie pali się ogniska.

Po zjedzeniu kiełbasek, ruszamy przed siebie w pierwszych kroplach deszczu. Gdy weszliśmy na Czartowiec już porządnie leje.


Znajduję kawałek płaskiego, trawiastego miejsca i rozkładamy namiot. Jest dopiero 16, ale nie ma sensu dalej iść w deszczu i moknąć. Zamiast tego można się porządnie wyspać i trochę przesuszyć ;)
Po pewnym czasie przestaje padać, a w dolinach pojawiają się ładne mgły. Szkoda, że drzewa zasłaniają trochę widoki.


Nie wiem, o której ostatecznie zasnęliśmy, ale było wcześnie. Bo co tam robić w namiocie ;)


Sobota, 2 maja 2015

Czartowiec, , Jasień

Rano wstajemy niezbyt wcześnie, wschodu stąd i tak nie będzie. Jemy śniadanie, zwijamy namiot i ruszamy przed siebie. Najpierw w dół, a potem przez różne szczyty i wzniesienia porośnięte jagodami na Kowadło. Jagód co prawda jeszcze nie było, ale latem musi być ich tutaj bardzo dużo.


Na Kowadle dłuższa przerwa, pamiątkowa fota i zaczynamy zejście do Bielic. Szczyt ten jest często odwiedzany, gdyż zalicza się do Korony Gór Polski. Widoków z niego nie ma, ale idąc kawałek dalej można natrafić na wychodnię skalną, z której już widać okoliczne górki.

A wspomniane wcześniej zejście do Bielic jest bardzo konkretne. Jest stromo i wysokość traci się na małym dystansie. Za to w dolinie Białej Lądeckiej jest płasko i można odpocząć.


Jest to również dobre miejsce na nabranie wody, bo w dalszej części trasy może być z tym problem.
Wchodząc szlakiem na grzbiet dochodzimy do Rezerwatu Puszczy Śnieżnej Białki. Tu skręcamy w lewo w leśną drogę i zachodzimy na obiad do wiaty.


Nazwa rezerwatu zobowiązuje, więc jest i śnieg ;) Dzięki czemu temperatura w tej okolicy jest niższa niż wcześniej w dolinie czy na podejściu. Sama Puszcza Śnieżnej Białki, to las, w którym spotkać można buczynę górską z domieszką jaworu i świerka pospolitego. Teraz jest dosyć podmokły, trudno mi powiedzieć czy jest tak zawsze, czy tylko w trakcie topienia śniegu, którego tutaj jeszcze trochę leży.


W każdym razie trzeba uważać, by nie utopić butów w błocie. Na grzbiecie już jest sucho i po chwili robimy już pamiątkowe zdjęcie na Rudawcu (1112 m n.p.m.). Jest to co prawda szczyt nie najwyższy w Górach Bialskich, ale zaliczany do Korony Gór Polski.


Kolejny etap, aż do okolic Przełęczy Głęboka Jama strasznie mi się dłuży i zlewa w jedno. Atrakcji na tym etapie brak, ciągle las i długi odcinek do przejścia. Tylko na Przełęczy Płoszczyna przechodzimy przez asfaltową drogę, koło której stoi jakiś zajazd, ale nie zachodzimy, nie mamy potrzeby.

Czym bliżej Śnieżnika, tym śniegu więcej. W wielu miejscach nie mamy szans na przejście szlakiem inaczej niż po śniegu, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na suchość niskich butów.


Ale za to widoki coraz ładniejsze.


Sam Śnieżnik, to kolejny szczyt zaliczany do Korony Gór Polski, a także Korony Sudetów.


Pamiątkowy krzyż na szczycie Śnieżnika


A potem szybkie zejście na kolację do schroniska. Siedzi się miło, ale kawałek do przejścia jeszcze mamy, więc się zwijamy. Zachód słońca oglądamy z okolic Goworka. Nie ma tam polany, ale zachód i tak wychodzi ładny.





Na Przełęczy Puchacza zakładamy czołówki i bez wchodzenia na górę, mijamy wieżę na Trójmorskim Wiechu. Potem zejście na przełęcz i w rejonie Jasienia rozbijamy namiot na wygodnym wypłaszczeniu.

Niedziela, 3 maja 2015

Jasień, , Niemojów, , Lesica, Międzylesie

Rano wstajemy wcześnie, jemy szybkie śniadanie i ruszamy na szlak, bo spory kawałek trasy na dzisiaj mamy zaplanowany.


Po wyjściu z lasu ukazuje nam się ładny widok na Góry Orlickie.


Jak widać już z mapy, większość dzisiejszego odcinka wiedzie płaskimi, bezleśnymi polami. Nie znaczy to jednak, że idzie się łatwo. Niektóre odcinki między Opaczem a Przełęczą Międzyleską są bardzo bagniste i trzeba uważać, by nie wejść w wodę lub podmokłe trawy.




Widzimy też jakąś kaplicę/kościół górujący nad okoliczną wsią. Nie jestem pewien czy nie są to przypadkiem Pisary.


Na Przełęczy Międzyleskiej przechodzimy przez DK33, a chwilę później przechodzimy przez tory kolejowe. Widać, że biegnie tędy granica i jesteśmy w Unii Europejskiej. Z drugiej strony jest analogiczny obrazek, ale z naszą flagą.


Teraz zaczynamy podejście na wzgórze, ze zboczu którego otwiera się widok na kościół św. Anny w Boboszowie na tle Masywu Śnieżnika.


Idziemy dalej, a na niebie pojawia się coraz więcej chmur. Nie wiemy czy dzisiaj ma padać czy nie, więc robimy przerwę na obiad. Zawsze to lepiej zjeść przed deszczem niż w momencie, gdy już będzie padać ;-) A towarzyszą nam takie oto widoki na czeską stronę.


Przechodząc przez drogę Międzylesie-Mladkov natrafiamy na stary, kamienny krzyż.

Zresztą nie jest to jedyna pozostałość po dawnych czasach, na którą natrafiamy podczas naszej wycieczki. Kawałek dalej wchodzimy na teren nieistniejącej już wsi Czerwony Strumień. A zobaczyć można tam m.in.:
Ruiny barokowej kaplicy


Ruiny barokowego domu sudeckiego


Stanowiska wielkich wiązów górskich, które mają status pomników przyrody.

Po wyjściu z lasu, wchodzimy na teren wsi Lesica, gdzie znajduje się kościół św. Marcina z XVII-XVIII w.


Odtąd, aż do końca zielonego szlaku granicznego idziemy już asfaltem, sporą część wzdłuż Dzikiej Orlicy.
Na końcu szlaku w Niemojowie znajduje się duże miejsce odpoczynkowe, z wiatą i ławkami. Jest nawet grill.

Tak oto zakończyliśmy wędrówkę zielonym szlakiem granicznym Złoty Stok-Niemojów, ale nie jest to jednak koniec naszej dzisiejszej trasy. W końcu musimy jakoś wrócić. Z Niemojowa bezpośrednio się nie da, więc musimy dojść do Międzylesia. Wracamy tak jak przyszliśmy do Lesicy, skąd idziemy dalej drogą. Powyżej żółtego szlaku, który przecina ulicę, udaje nam się złapać stopa, dzięki któremu szybko pojawiamy się na dworcu PKP. Stąd już bezpośredni pociąg do Wro.

Jak widać jest to szlak bardzo urozmaicony. Są i góry i polne odcinki. Po drodze można znaleźć także pozostałości starej wsi. Ja na ten szlak już pewnie nie wrócę po całości, ale na pewno jeszcze nie raz odwiedzę jego część między Opaczem, a Złotym Stokiem. Po prostu góry bardziej mnie interesują niż płaskie odcinki.




Lubię wiedzieć, że moje wpisy są przydatne, albo chociaż miło się je czytało ;) Dlatego każdy komentarz cieszy (nawet krótki).

Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Komentarze

  1. Świetny opis wycieczki. Można wykorzystać jako przewodnik. Pokazałeś ciekawe tereny do wędrowania. Sam planuję jakiś weekend w Górach Bialskich, wiec może fragmenty wykorzystam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpis się podobał :) Bialskie to ciekawe tereny, może widoków z nich dużo nie ma, ale tłumów też nie. Za to można w spokoju pochodzić, czy to na jakieś jednodniówki, czy też z namiotem pod pachą :)
      Powodzenia :)

      Usuń
  2. Ładny teren, pewnie jeszcze lepiej prezentuje się inną porą roku.

    ... i ognisko Wam się przynajmniej normalnie pali:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimą, to są świetne tereny na rakiety śnieżne czy narty. Zwłaszcza jakiś spacer z namiotem i rakietami po Bialskich może być całkiem przyjemny, chociaz męczący, bo pewnie przetarte nie będzie.

      Paliło, nie było problemów ;)

      Usuń
  3. Wspaniała wędrówka, choć z deszczem chwilami. Ale jak widać i z nim można się pogodzić ;) Miłego dalszego wędrowania! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile nie pada za długo, to można jakoś z nim żyć. Gdy zaczyna lać cały czas, to już jest gorzej ;)

      Usuń
  4. Puszcza Śnieżnej Białki! Mam ogromny sentyment do tego miejsca :) Taka beztroska szwędaczka też jest czasem fajna. Nawdychać się lasu, posłuchać dźwięków łąk i pól.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładny kawał lasu tam jest, że tak powiem :P
      Lubię czasem sobie pochodzić tak na spokojnie, zwłaszcza po Górach Kamiennych, które jakoś tak najbardziej darzę sentymentem.

      Usuń
  5. Klasa opis jak zwykle. Co do ogniska w lesie to chyba nie tylko w parku można "beknąć", ale na szczęście mało kiedy takimi szczegółami utrudnia nam się życie ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Tak, w "zwykłym" lesie też nie można palić ognisk poza miejscami wyznaczonymi, ale tutaj szansa na spotkanie z panem strażnikiem są jednak minimalne. No i pozostaje jeszcze kwestia, że jednak park, to park, i jednak można w nim przeżyć bez ogniska. ;)

      Usuń
  6. Niepozorne acz, jak się okazuje, całkiem ciekawe tereny.
    Miłe szlajanko, oby takich jak najwięcej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tej trasie każdy znajdzie coś dla siebie. Jedni uznają góry za najciekawsze, a dla innych głównym punktem programu będą opuszczone wsie i okoliczne tereny :)

      Usuń
  7. Teraz zostaje Wam do przejścia drugi sudecki szlak graniczny: Tłumaczów-Okraj ;)

    "Bo co tam robić w namiocie"
    No, pewnie niektórzy nie przepuściliby takiej okazji i... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten drugi odcinek też mam na oku. Kiedyś na pewno się z nim zmierzę. Chociaż w głowie mam dwie opcje na niego - albo szybkie przejście letnie, albo zimowe na rakietach i z namiotem.

      Usuń
  8. a ja z innej beczki ;) Ile waży Twój plecak z namiotem i maszynką? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, teraz nie mogę znaleźć gdzie miałem zapisaną wagę plecaka przy weekendowym wyjeździe, ale gdy będę teraz jechał, to zważę i napiszę. O ile nie będzie to wyjazd wspinaczkowy, bo wtedy waży dużo więcej, co pewnie wiesz. W końcu sama lina to jest już ponad 4kg na plecach, a gdzie tu jeszcze reszta tego.

      Usuń
    2. No i zgodnie z obietnicą piszę o plecaku, na weekendowy wyjazd, cieplejszą porą (późna wiosna, lato, wczesna jesień). Wyjazd dwudniowy, z noclegiem pod namiotem i jedzeniem niesionym w całości na plecach.
      Dla uściślenia powiem, że podana poniżej waga obejmuje plecak ze wszystkim, więc w trakcie wędrówki waga niesionego plecaka spada. Bo np. kijki lądują w rękach, a aparat na ramieniu. Fakt, nadal trzeba to przecież nieść, ale jednak jest już to inaczej odbierane. Jednym słowem, waga obejmuje wszystko, prócz tego, co cały czas mam na sobie (buty, spodnie, koszulka).

      Plecak z rzeczami: 9053 g (w tym: aparat 1419 g, kijki 531 g)
      Jedzenie: 1849 g
      Woda: 1500 g

      Razem: 12402 g = 12,4 kg

      Jak coś Cię jeszcze interesuje, pytaj, chętnie odpowiem :)

      Usuń
  9. Witaj, właśnie się tam wybieram po raz kolejny bo sympatyczne górki. Czy pamiętasz może aby z Przełęczy Głeboka Jama szła ścieżka na czeską stronę do ich czerwonego/niebieskiego szlaku czy trzeba krzalować w dół do szlaku?
    pozdr
    Bedi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie jestem w stanie nic powiedzieć na temat tego, czy jest tam ścieżka. Ale jeżeli byłeś, to możesz napisać jak tam jest.

      Niestety byłem w górach już gdy napisałeś pytanie, więc nie mogłem odpowiedzieć wcześniej. Chociaż zbyt pomocny w tym temacie i tak nie mógłbym być.

      Usuń
  10. Superos Red. Nie sądzisz, że trzeba powtórzyć imprezę, bowiem jest już nowa wersja tego szlaku, czyli Bardo Śl. - Niemojów. Podejmiesz rękawicę, czy się może boisz? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się ;) Ale może odwiedzę ten "nowy" kawałek, bo całość, to raczej już odpuszczę. Trzeba szukać nowych pomysłów.

      Usuń

Prześlij komentarz