10. Liga Tradowa WKW 2025 zakończyła się i, mimo słabej pogody w tym sezonie, zapewniła dużo dobrej zabawy, miło spędzonego czasu w skałach, ale wymagała także ode mnie dużo wysiłku i wytrwałości. Bo trzeba było wstrzelić się w okna pogodowe, albo wspinać się po mokrej skale lub po prostu w deszczu ;)
Liga Tradowa to konkurs organizowany przez Wrocławski Klub Wysokogórski, który polega na wspinaniu się po drogach tradowych (generalnie bez ringów, wymagających osadzania własnej asekuracji, takiej jak kości czy friendy) w Sudetach Zachodnich. Lista dróg biorących udział w zabawie była spora (ponad 300) o zróżnicowanym poziomie trudności i powagi. Część z nich można polecić każdemu, ale niektóre mają wymagającą asekurację, albo wręcz jej nie ma... Trzeba też wspomnieć, że były na liście drogi, których stopień zarośnięcia pokazywał, że poprzednie przejście robił chyba ich autor ;)
Tegoroczna edycja trwała od 13 kwietnia do 12 października, a w tym czasie udało mi się przejść 128 dróg w trudnościach od III+ do VI.1+ (tradowa życiówka). Część z nich wymagała ode mnie kilku wizyt, efektownych lotów i szukania patentów :) Pozostało kilka otwartych projektów (Francuskie Warianty (VI) Wojtonia cały czas czekają, a jak je przejdę, to będą chyba moją nieoficjalną życiówką...), ale są też fajne drogi, na które po prostu zabrakło czasu - a raczej pogody.
W skałach w ramach Ligi spędziłem 30 dni - mogło być więcej, ale jeszcze trzeba jeździć w Tatry (co przełożyło się na 12 dni wspinaczkowych w tym sezonie letnim ;) ). W tym roku w konkursie brały udział 104 osoby, z czego 5 przekroczyło liczbę 100 zrobionych dróg. Wielkie gratulacje dla nich! Ale gratulacje należą się także pozostałym uczestnikom, bo przecież nic "samo się nie przeszło" :)
Ja na podium w głównych kategoriach nie stanąłem, ale załapałem się na pierwsze miejsce w kategorii Debiut Sezonu, wraz z Martą Skubisz :)
Podczas Ligi zrobiłem drogi na 49 skałach w 4 rejonach (Sokoliki, Rudawy Janowickie, Witosza, Bobrowe Skały). Było dużo wspinania, ale też różnorodne wyzwania i przeciwności losu, nie tylko pogody. Nawet popsute w Strzegomiu auto nie sprawiło, że ze wspinu trzeba było zrezygnować ;)
Duże podziękowania kieruję do wszystkich osób, z którymi dane było mi związać się liną w tym sezonie. Chociaż największe oczywiście dla Kasi, bo kto inny dałby się namówić na całonocne wspinanie? Pracę kończyłem o godz. 15 w sobotę, a w niedzielę od rana miało padać. Ale udało się wykorzystać okno pogodowe i dodać kilka dróg działając od godz. 18 do 4 :)
Po zrobieniu takiej liczby dróg widzę duży progres w swoim tradowym wspinaniu. Na pewno poprawiła się moja technika w rysach, ale też ogólna pewność wspinania na własnej asekuracji. Najbardziej widzę to po tym, że niektóre drogi, które robiłem już wcześniej i wydawały mi się dziwne pod względem asekuracji, teraz przechodziłem i nie czułem tej niepewności. Przykładowo taka Fiku Miku i Po Krzyku (V) na Kuli - droga wiedzie w górnej części krawędzią płyty bez asekuracji. Kiedyś bym się w to nie wbił, a w tym roku nie było to wielkim problemem.
Zdarzyły się też dwie niebezpieczne sytuacje, kiedy zrzuciłem dwa duże kamienie. Jeden poleciał na Witoszy na drodze Szczęka Witosza (V), a drugi z Tajemniczej Rysy (V+) na Małej Grani. Pierwszym z nich Kasia dostała w nogę, ale na szczęście skończyło się tylko na dużym siniaku i sporym otarciu.
Jednak tych przyjemnych i zabawnych momentów było zdecydowanie więcej, więc wrócę do nich.
Fajnym dodatkiem do ligi był konkurs Droga Jubileuszowa WKW x Wild Country, który polegał na tym, że na kilku(nastu?) drogach porozwieszane były karteczki, po odnalezieniu których odpowiadało się na pytanie konkursowe związane ze sponsorem imprezy, marką Wild Country, a nagrodami były ekspresy i klubowe gadżety. Miałem to szczęście, że odnalazłem dwie takie karteczki :)
Kroczek (IV) - Sokolik Mały
Pod Okapami (V) - Sukiennice
Niektóre drogi wymagały lekkiego oczyszczenia z mchu i małej roślinności, a próba założenia pętli na drzewku skończyła się jego spadnięciem...
NRD (V+) - Chatka
Gdzieś tu muszą być chwyty pod tym mchem...
Ginkobiloba (IV+) - Zipserowa Czuba
Były też urodziny pod skałą, a zamiast świeczek dobrze sprawdziły się kości.
Chociaż kości mają też inne zastosowanie. Mogą posłużyć za łyżkę, jeśli weźmie się ze sobą śniadanie, ale zapomni sztućców.
Kotek wprosił się do namiotu na Taborze pod Krzywą.
A kawa pod skałą to podstawa przy całym dniu wspinania.
Niejeden raz wracając do domu miałem ze sobą obiad, bo część skał jest tak rzadko odwiedzana, że nawet grzybiarze tam nie zachodzą ;)
Jeśli ktoś myśli, że wspinanie w rysach to sama przyjemność, znaczy mało jeszcze widział ;)
Sebastian (Skubi) męczy się na Mrocznej Rysie (VI+/1) na Bukowych Skałach.
Krew na palcach to codzienność...
Zakończenie Ligi Tradowej odbyło się w sobotę 18 października w Stodole Czarodziejska Góra w Mniszkowie. Impreza była fajna, a organizacja bardzo dobra - za co należą się podziękowania dla koordynatorki wydarzenia, czyli Natalii Michalskiej.
Sama miejscówka jest bardzo klimatyczna, byłem tam pierwszy raz, ale zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.
Niedziela powitała nas pięknym słońcem, chociaż temperatura była już typowo jesienna, gdyż trawy rano pokryte były szronem. Nie powstrzymało nas to jednak przed aktywnym spędzeniem dnia i w małej grupie poszedłem na Warsztaty "Mental we wspinaniu" prowadzone przez Łukasza Gruszczyńskiego.
Mimo że przygoda w Lidze Tradowej była niezła, to cieszę się, że jest ona już za mną i mogę odpocząć ;) A w przyszłym roku powspinać się już po jakichś ciekawych sportach :D
Lubię wiedzieć, że moje wpisy są przydatne, albo chociaż miło się je czytało ;) Dlatego każdy komentarz cieszy (nawet krótki).
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Liga Tradowa to konkurs organizowany przez Wrocławski Klub Wysokogórski, który polega na wspinaniu się po drogach tradowych (generalnie bez ringów, wymagających osadzania własnej asekuracji, takiej jak kości czy friendy) w Sudetach Zachodnich. Lista dróg biorących udział w zabawie była spora (ponad 300) o zróżnicowanym poziomie trudności i powagi. Część z nich można polecić każdemu, ale niektóre mają wymagającą asekurację, albo wręcz jej nie ma... Trzeba też wspomnieć, że były na liście drogi, których stopień zarośnięcia pokazywał, że poprzednie przejście robił chyba ich autor ;)
Tegoroczna edycja trwała od 13 kwietnia do 12 października, a w tym czasie udało mi się przejść 128 dróg w trudnościach od III+ do VI.1+ (tradowa życiówka). Część z nich wymagała ode mnie kilku wizyt, efektownych lotów i szukania patentów :) Pozostało kilka otwartych projektów (Francuskie Warianty (VI) Wojtonia cały czas czekają, a jak je przejdę, to będą chyba moją nieoficjalną życiówką...), ale są też fajne drogi, na które po prostu zabrakło czasu - a raczej pogody.
W skałach w ramach Ligi spędziłem 30 dni - mogło być więcej, ale jeszcze trzeba jeździć w Tatry (co przełożyło się na 12 dni wspinaczkowych w tym sezonie letnim ;) ). W tym roku w konkursie brały udział 104 osoby, z czego 5 przekroczyło liczbę 100 zrobionych dróg. Wielkie gratulacje dla nich! Ale gratulacje należą się także pozostałym uczestnikom, bo przecież nic "samo się nie przeszło" :)
Ja na podium w głównych kategoriach nie stanąłem, ale załapałem się na pierwsze miejsce w kategorii Debiut Sezonu, wraz z Martą Skubisz :)
Podczas Ligi zrobiłem drogi na 49 skałach w 4 rejonach (Sokoliki, Rudawy Janowickie, Witosza, Bobrowe Skały). Było dużo wspinania, ale też różnorodne wyzwania i przeciwności losu, nie tylko pogody. Nawet popsute w Strzegomiu auto nie sprawiło, że ze wspinu trzeba było zrezygnować ;)
Duże podziękowania kieruję do wszystkich osób, z którymi dane było mi związać się liną w tym sezonie. Chociaż największe oczywiście dla Kasi, bo kto inny dałby się namówić na całonocne wspinanie? Pracę kończyłem o godz. 15 w sobotę, a w niedzielę od rana miało padać. Ale udało się wykorzystać okno pogodowe i dodać kilka dróg działając od godz. 18 do 4 :)
Po zrobieniu takiej liczby dróg widzę duży progres w swoim tradowym wspinaniu. Na pewno poprawiła się moja technika w rysach, ale też ogólna pewność wspinania na własnej asekuracji. Najbardziej widzę to po tym, że niektóre drogi, które robiłem już wcześniej i wydawały mi się dziwne pod względem asekuracji, teraz przechodziłem i nie czułem tej niepewności. Przykładowo taka Fiku Miku i Po Krzyku (V) na Kuli - droga wiedzie w górnej części krawędzią płyty bez asekuracji. Kiedyś bym się w to nie wbił, a w tym roku nie było to wielkim problemem.
Zdarzyły się też dwie niebezpieczne sytuacje, kiedy zrzuciłem dwa duże kamienie. Jeden poleciał na Witoszy na drodze Szczęka Witosza (V), a drugi z Tajemniczej Rysy (V+) na Małej Grani. Pierwszym z nich Kasia dostała w nogę, ale na szczęście skończyło się tylko na dużym siniaku i sporym otarciu.
Jednak tych przyjemnych i zabawnych momentów było zdecydowanie więcej, więc wrócę do nich.
Fajnym dodatkiem do ligi był konkurs Droga Jubileuszowa WKW x Wild Country, który polegał na tym, że na kilku(nastu?) drogach porozwieszane były karteczki, po odnalezieniu których odpowiadało się na pytanie konkursowe związane ze sponsorem imprezy, marką Wild Country, a nagrodami były ekspresy i klubowe gadżety. Miałem to szczęście, że odnalazłem dwie takie karteczki :)
Kroczek (IV) - Sokolik Mały
Pod Okapami (V) - Sukiennice
Niektóre drogi wymagały lekkiego oczyszczenia z mchu i małej roślinności, a próba założenia pętli na drzewku skończyła się jego spadnięciem...
NRD (V+) - Chatka
Gdzieś tu muszą być chwyty pod tym mchem...
Ginkobiloba (IV+) - Zipserowa Czuba
Były też urodziny pod skałą, a zamiast świeczek dobrze sprawdziły się kości.
Chociaż kości mają też inne zastosowanie. Mogą posłużyć za łyżkę, jeśli weźmie się ze sobą śniadanie, ale zapomni sztućców.
Kotek wprosił się do namiotu na Taborze pod Krzywą.
A kawa pod skałą to podstawa przy całym dniu wspinania.
Niejeden raz wracając do domu miałem ze sobą obiad, bo część skał jest tak rzadko odwiedzana, że nawet grzybiarze tam nie zachodzą ;)
Jeśli ktoś myśli, że wspinanie w rysach to sama przyjemność, znaczy mało jeszcze widział ;)
Sebastian (Skubi) męczy się na Mrocznej Rysie (VI+/1) na Bukowych Skałach.
Krew na palcach to codzienność...
Zakończenie Ligi Tradowej odbyło się w sobotę 18 października w Stodole Czarodziejska Góra w Mniszkowie. Impreza była fajna, a organizacja bardzo dobra - za co należą się podziękowania dla koordynatorki wydarzenia, czyli Natalii Michalskiej.
Sama miejscówka jest bardzo klimatyczna, byłem tam pierwszy raz, ale zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.
Niedziela powitała nas pięknym słońcem, chociaż temperatura była już typowo jesienna, gdyż trawy rano pokryte były szronem. Nie powstrzymało nas to jednak przed aktywnym spędzeniem dnia i w małej grupie poszedłem na Warsztaty "Mental we wspinaniu" prowadzone przez Łukasza Gruszczyńskiego.
Mimo że przygoda w Lidze Tradowej była niezła, to cieszę się, że jest ona już za mną i mogę odpocząć ;) A w przyszłym roku powspinać się już po jakichś ciekawych sportach :D
Zawsze możesz też postawic kawkę :)






















Komentarze
Prześlij komentarz