Łomnica 2634 m - Hokejka (VII-)


fot. Piotrek

Zachodnia ściana Łomnicy w okresie międzywojennym określana była mianem "Szklanej Góry". Wszystko przez jej wygląd: jest to pionowa i lita ściana o wysokości 250-400 metrów, bez łatwego sposobu jej przejścia. Swego czasu obrosła w mit niedostępności, a obecnie jest uznawana za jedną z ładniejszych ścian tatrzańskich

Czwartek, 24 sierpnia 2023

Z Piotrkiem umawiam się na tatrzańskie wspinanie, a on na etapie wyboru celu proponuje Hokejkę. Propozycja bardzo kusząca, bo to droga klasyk, więc długo się nie zastanawiam i w czwartek po godz. 7 jesteśmy na parkingu w Tatrzańskiej Łomnicy. Jest czas na przepakowanie plecaków, zjedzenie czegoś i rozpoznanie okolicy ;)

Pod drogę chcemy dostać się z wykorzystaniem kolejki na Łomnicką Przełęcz, następnie podejść jakieś 150 metrów w górę w stronę szczytu, do szczerbinki w grani, z której zjazdem dostaniemy się do dolnej części łańcuchów w "ferracie Tatarki", którą to jeszcze kawałek zejścia jest do Kuluaru Teryho. Nim już w górę pod drogę. Pierwsza kolejka rusza o 8:30, w dwie strony kosztuje 32€, ale warto, by oszczędzić sobie tego podejścia ;)
Wysiadamy na Łomnickiej Przełęczy i po krótkim podejściu możemy popatrzeć na Sławkowski Szczyt i Pośrednią Grań.
Zjeżdżamy na "ferratę Tatarki", widok na zachodnią ścianę Łomnicy i Kuluar Teryho.
Końcowe zejście przez płytowe półki do żlebu pod ścianą.
W międzyczasie chmury zaczynają napływać, zasłaniając widoki.
Widok na górną część żlebu wyprowadzającą do grani. Start Hokejki jest mniej więcej w tym miejscu.
Przed nami w ścianie jest jeden zespół, wygląda na to, że wystartowali sporo przed nami.
To będzie moja pierwsza droga w Tatrach o tych trudnościach, więc stwierdzam, że poprowadzę początek, a później pójdę na drugiego.

Pierwszy i drugi wyciąg łączę. Zaczynam zacięciem, potem omijam po lewej zaklinowany blok i dalej idę do góry. W pewnym momencie odbijam w prawo i wychodzę z zacięcia na wygodną półkę, na której robię stanowisko.

fot. Piotrek

Piotrek na stanowisku. Wszystkie stanowiska na Hokejce są z ringów, a na samej drodze można spotkać dużo haków i kilka ringów. Sprawia to, że asekuracja na drodze jest bardzo dobra. Do dołożenia warto mieć ze sobą też mniejsze friendy.
Trzeci wyciąg to trawers w prawo półką pod kominek (V). Kominek jest trochę kruchy, więc trzeba uważać, ale to jedyne takie miejsce na drodze.
Z dołu robi wrażenie, ale idąc nim nie odczuwam aż tak trudności.
Czwarty wyciąg to słynny "Trawers przez Krzyż". Zależnie od topo miejsce to widnieje z wyceną od IV+ (to żart chyba ;) ) po VI. Ja skłaniam się do tej wyższej wartości, bo trawers jest wymagający. Idzie się po małych, stopniach i po jeszcze mniejszych chwytach, które dodatkowo jakby zanikają.

Wydaje mi się, że są tam dwa sposoby przejścia, jeden wyżej, drugi niżej. Najpierw przymierzam się do górnej linii, jednak gdy chwyty mi zniknęły i mam do dyspozycji jedynie małe stopnie, cofam się i idę dolnym wariantem. Jest ciut łatwiej, ale nadal wymaga uwagi. Druga część wyciągu jest już dużo łatwiejsza. Stanowisko jest na końcu trawersu, w miejscu gdzie droga odbija w górę.
Ekspozycję czuć cały czas. Żleb w dole jest doskonale widoczny, chociaż chmury coraz bardziej chcą ograniczyć nam widoki.
Stan po trawersie. Dogoniliśmy widziany wcześniej słowacki zespół.
Piąty wyciąg to wspinaczka pod wielkim okapem zwanym Hokejem. Właśnie od niego wzięła się nazwa drogi.
Idziemy w górę, a potem trawersując w lewo po płytach. Trudności IV-V, ale trzymają na całym odcinku. Na pewno łatwiej niż trawers na poprzednim wyciągu, ale banalnie nie jest. Nawet prowadzący Słowak odpadł na końcówce przed stanem, który jest na płycie pod lewym skrajem okapu.
Szósty wyciąg to dojście do nyży i przejście przez przewieszone zacięcie (VI). Dla mnie to był pierwszy raz w takim przewieszonym zacięciu i było dosyć wytężająco.
Tak prezentuje się ten fragment z daleka.

Siódmy wyciąg to dojście od lewej do płyty, którą trzeba czujnie pokonać, by dojść do zacięcia po prawej. Ten trawers zapadł mi w pamięć na równi z przejściem przez Krzyż, chociaż tu jest technicznie łatwiej ;)
Na końcówce siódmego wyciągu.

fot. Piotrek

Ósmy wyciąg jest kluczowy na całej drodze.
Startuje się od razu ciekawym kominkiem, który jest trochę skośny. Często opisywany jest jako problematyczny, jednak mi nie sprawił problemów i szybko go przeszedłem. Mimo wszystko na pewno jest ciekawy.
Później idzie się rysą, która stopniowo się przewiesza. Kluczowy fragment (VII-) nie jest długi, ale wytężający. Zapamiętałem go jako siłowy, a przy pokonaniu przewieszki mocno odchylałem się od rysy. Później jest już zdecydowanie łatwiej i można odpocząć podczas dojścia do stanowiska.
Dziewiąty wyciąg to kominek (V+). Nie jest banalny, ale sprawia dużo radości podczas wspinania. Można go przejść kilkoma sposobami, co sam sprawdziłem idąc częściowo inaczej niż prowadzący Piotrek.
Końcowe stanowisko jest na wielkiej półce, z której widzimy już taras na szczycie Łomnicy. Dzieli nas od niego już jedynie niedługi odcinek łatwego terenu, który idziemy na lotnej.

Na szczycie chmury zasłaniają większość widoków, ale co jakiś czas coś nam się ukazuje.
Spory tutaj ruch, a my na dłuższą chwilę zasiadamy, by coś zjeść i wypić kofolę z knajpki. Smakuje bardzo dobrze ;)

Początek Grani Wideł.
Nadszedł czas by schodzić. Zejście po łańcuchach w stronę Łomnickiej Przełęczy jest szybkie i bezproblemowe.
Na dole pokazuje nam się również widmo brockenu. Dochodzimy do kolejki i szybki zjazd na dół. Opcja z dojazdem i zjazdem super wygodna, w ogóle nie czuć zmęczenia po dniu w górach, gdy nie trzeba dużo chodzić ;)
Droga jest najtrudniejszą technicznie, na której wspinałem się w Tatrach. Mimo wszystko wspinaczka odbywała się w komfortowych warunkach, bo stanowiska są gotowe, a asekuracja na całej drodze bardzo dobra. Całość jest też lita, a wszystkie wyciągi krótkie. Dodatkowo nie ma na tej drodze fragmentów bez trudności, które służą jedynie jako połączenie trudniejszych miejsc - tutaj wspinaczka trwa od początku do końca, co na pewno można zaznaczyć jako duży plus. Nie dziwię się, że jest to droga klasyk, bo na pewno warto się z nią zmierzyć. Jedynie należy jej unikać po deszczu, bo kluczowa ryska na pewno będzie mokra, a i wcześniejszych trawersów nie wyobrażam sobie przy mokrej skale.

Na koniec spojrzenie na ścianę z dalszej perspektywy, na której łatwo można rozpoznać Krzyż i Hokeja.

Komentarze

  1. Gratulacje z okazji zrobienia historycznej drogi na historycznej ścianie :-) Miło sobie obejrzeć zdjęcia i poczytać relację o zmierzeniu się z "Hokejką", znaną mi tylko z dziejów taternictwa. Czy było czuć powiew historii? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, droga bardzo fajna i warta odwiedzenia :)

      Historii na niej za bardzo nie czuć, bo stanowiska są stałe, a nawet haki po drodze nowe i bez obaw można ich używać ;)

      Usuń

Prześlij komentarz