Izersko-Karkonoski klasyk w śniegu


Grudzień to pora, gdy w górach można poczuć powiew zbliżającej się zimy. Często pojawia się już pierwszy śnieg, a temperatura potrafi spaść do wartości, które kojarzą się z zimą. Niestety nie jest to regułą, więc gdy tylko spadnie więcej śniegu pozwalającego wyciągnąć rakiety z szafy, nie ma co się zastanawiać, tylko ruszyć w teren.

Czwartek, 15 grudnia 2022

Jakuszyce, , Rozdroże pod Działem Izerskim, , Orle, , Hala Izerska, , Drwale , Łącznik, , Smrk

Tradycyjnie pomysłów było kilka, jednak ostatecznie padło na coroczne zimowe Karkonosze, tym razem z wizytą w Górach Izerskich. W kolejności odwrotnej, a to dlatego że na sobotę i niedzielę do wyjazdu ma dołączyć Kasia i menel Z szafą na plecach.

Ja mam wolne już od czwartku, więc grzechem byłoby siedzenie w domu przy takich warunkach.
Wysiadam z pociągu KD w Jakuszycach o 10:45 i ruszam wyratrakowanym szlakiem do Orla, przez Rozdroże pod Działem Izerskim. Czuć, że jest mróz, jednak w słońcu idzie się przyjemnie. Idzie się szybko, bo śnieg jest ubity, a i narciarzy mało. Głównie spotykam uczestników zajęć szkolnych i trenujących zawodników.

Wchodzę do Orla z zamiarem zjedzenia jakiejś zupy, jednak gdy porównuję ceny zupy i bigosu, mój wybór pada na to drugie. Porcja duża, gorąca, jedynie na górze miski trafiam na trochę przypaloną kapustę - pewnie przypadła mi w udziale porcja z dołu garnka ;) Mimo wszystko nie żałuję zakupu.
Dalsza trasa nie jest już tak wygodna, bo ratrak się kończy, a zostaje tylko przedeptany przez narciarzy i turystów szlak.

Początkowo idę z buta, jednak jeszcze przed Halą Izerską zakładam rakiety, bo idzie się w nich wygodniej.

A przede mną zimowy klimat w pełni.



Wygląda mało górsko, ale to Hala Izerska. Do Chatki Górzystów nie zachodzę, nie mam potrzeby.

Pełnia zimy.







Od Chatki Górzystów szlak ponownie robi się ubity, tym razem przez jakieś pojazdy, więc ściągam rakiety. Dopiero na Polanie Izerskiej ślady zostały zawiane i wędrówka robi się bardziej męcząca, jednak jest to krótki odcinek, bo czerwony szlak prowadzący na Łącznik również jest ubity, a dodatkowo przejeżdżony przez psi zaprzęg (psy "ciągnące" quada). Myślę, że to jakiś sposób treningowy, jednak wyglądało ciekawie.



Na Łączniku (1066 m n.p.m.) siadam na chwilę w wiacie by zjeść batona i przy powoli zachodzącym słońcu idę na szczyt Smrka do wieży widokowej.


Gdy wchodzę na wieżę, słońce już zaszło, ale niebo nadal jest pomarańczowe.

Czeskie Góry Izerskie także są dosyć płaskie.

Ośnieżone Karkonosze są doskonale widoczne nad izerskimi lasami.



Schodzę z wieży i zaczynam rozgaszczać się w pokoiku na dole. Słońce nagrzewające w dzień pomieszczenie oraz moje późniejsze gotowanie sprawiają, że gdy idę spać, w środku mam kilka stopni powyżej zera. Na dworze w tym czasie czyste niebo i -8°C. Wychodzę jeszcze na dwór by pooglądać gwiazdy, bo jestem na terenie Izerskiego Parku Ciemnego Nieba. Został on utworzony w 2009 roku, w celu zachowania nocnego nieba wolnego od nadmiaru światła oraz zwrócenia uwagi na problem „zanieczyszczania” nocnego nieba sztucznym światłem.

Piątek, 16 grudnia 2022

Smrk, , Łacznik, , Kopalnia Stanisław, , Pod Zwaliskiem

Nad ranem, około godziny 5, budzi mnie wiatr, który uderzył w wieżę. Sprawdziły się prognozy pogody i warunki zupełnie się zmieniły w porównaniu z wczorajszymi. Wieje, sypie śnieg, a do tego niskie chmury całkowicie zasłaniają widoki. Nie mam po co śpieszyć się z pobudką, więc ogarniam się powoli. Przez noc temperatura w pomieszczeniu spadła i niemal wyrównała się z tą zewnętrzną. Za to na dworze temperatura utrzymała się na wartości z wieczora, bo dzięki chmurom nie ochłodziło się bardziej.

Początkowo idę przy silnym wietrze, jednak w okolicach Łącznika, gdzie jest więcej drzew, wiatr słabnie i mogę ściągnąć kurtkę. Mija mnie gość na quadzie, który przyjechał żółtym szlakiem z dołu, ciągnąc za sobą ubijającą śnieg kratkę. Coraz mniej fajnych do rakietowania terenów w Górach Izerskich zostaje.

Schodzę na Polanę Izerską, tak samo jak wczoraj szedłem. Jednak przez noc pojawiło się trochę świeżego śniegu, część śladów zasypało, a do tego dzisiaj jeszcze nikogo nie spotkałem (prócz jednego quada).

Jednak prawdziwie przyjemny odcinek zaczyna się po odbiciu czerwonego szlaku w stronę Wysokiej Kopy. Szlak zasypany śniegiem, miejscami jedynie widać stary ślad narciarza, więc w końcu mogę poczuć przyjemność rakietowania. Automatycznie prędkość spada, jednak jest dużo fajniej.

Zmienia się to trochę przy oznaczeniu Wysokiej Kopy (1126 m n.p.m.), która jest najwyższym szczytem Gór Izerskich. Od pewnego czasu tabliczka znajduje się przy szlaku i nie trzeba wchodzić na wierzchołek, by móc zrobić sobie zdjęcie przy tabliczce szczytowej ;) Spowodowane jest to ochroną cietrzewi.

Teraz szlak jest już porządnie przedeptany, więc szybko dochodzę do wiaty, gdzie zasiadam na dłuższa chwilę na herbatę i batona.

Ruszam dalej, jednak nie idę szlakiem, tylko odbijam na drogę przez Izerskie Garby (1084 m n.p.m.) i kopalnię Stanisław. Tutaj już brak wcześniejszych śladów, więc rakiety pokazują swoje zalety. Minusem jest w dalszym ciągu brak widoków, jednak teren znam, więc nie mam problemów z przejściem do szlaku po drugiej stronie.
Schodzę niżej i zaszywam się na nocleg w wiacie pod Zwaliskiem. Jest to wiata typu skandynawskiego, podobna do tej pod Wysoką Kopą, jednak ma pewną zaletę, mianowicie tu jeszcze nie spałem ;) Różni się jednak trochę od tamtej, bo jest złożona jakby z dwóch, niezależnych połówek, dzięki czemu lepiej chroni przed zawiewającym wiatrem.
Jako że dzisiejsza trasa była krótka, mam jeszcze ponad godzinę światła, więc zanim zacznę szykować sobie nocleg, topię śnieg i jem obiad. Dopiero po zachodzie pompuję materac i szykuję miejsce do spania.


Sobota, 17 grudnia 2022

Pod Zwaliskiem, , Szklarska Poręba, , Czarna Przełęcz

Dzisiaj mam się spotkać z Kasią i menelem na dworcu w Szklarskiej Porębie o 9:20. Z wiaty nie mam daleko, ale początkowo śnieg jest nieprzetarty, więc idę w rakietach, które ściągam dopiero po jakimś czasie, gdy robi się mniej śniegu. Końcową część szlaku idę ulicą, która jest odśnieżona, więc zupełnie wygodnie. W międzyczasie dzwoni do mnie menel, że nie wyrobił się na pociąg i jedzie następnym oraz ma prośbę, byśmy na niego poczekali w schronisku na Hali Szrenickiej. Zanim jednak ruszymy, idziemy z Kasią na smażony ser z frytkami do dworcowego bistro. Jadłem już tu kilkukrotnie, więc wiem, że jest smacznie.
Po posiłku schodzimy do miasta, po czym ruszamy w górę czerwonym szlakiem. Przy Kamieńczyku mamy przymusowy postój na zakup biletu do Parku Narodowego za 8 zł. Obawiałem się czy nie będzie ślisko na podejściu, jednak nie ma problemu i raczków nie zakładamy.
Na Hali Szrenickiej zasiadamy na dłużej, bo tutaj czekamy na menela. Po pewnym czasie się pojawia i oznajmia nam o swoim problemie. Chce coś zjeść na ciepło, jednak nie wziął gotówki, a tu nie można płacić kartą. Ratujemy go w tej sytuacji i po pewnym czasie ruszamy dalej.

Kasia i menel gotowi do dalszej wędrówki.

Warunki pogodowe są słabe, bo wiszą niskie chmury, wieje wiatr, a niska temperatura nie ułatwia wędrówki. Plusem jest jednak przedeptany aż do Stacji Przekaźnikowej na Śnieżnych Kotłach szlak.

Typowe karkonoskie widoki na 5 tyczek.

Nad Śnieżnymi Kotłami chowamy się przed wiatrem, by zjeść parę żelek i napić się herbaty przed dalsza wędrówką.

Czeka nas teraz trawers Wielkiego Szyszaka zimowym wariantem, na który już zakładamy rakiety. Tu często są przydatne.
fot. menel / Z szafą na plecach


Czym bliżej jesteśmy Czarnej Przełęczy, tym bardziej okolica się nam przejaśnia. Początkowo troszkę nieśmiało, jednak ostatecznie niebo robi się zupełnie czyste.

W międzyczasie możemy oglądać grę mgieł na zboczu Czeskich Kamieni.

Zachodzimy do wiaty i tu nastaje moje zdziwienie, że jesteśmy sami. Nie ma innych chętnych na nocleg w środku. Jest jednak jeszcze wcześnie, więc może się to zmieni...

W międzyczasie słońce chyli się ku zachodowi ładnie oświetlając całą okolicę. To jest niestety jedyny minus tego miejsca - nie nadaje się na podziwianie wschodu i zachodu słońca.





Już po zachodzie słońca przychodzi na nocleg jeden Czech, więcej chętnych nie było. To mnie bardzo zdziwiło, bo byłem przygotowany na sytuację, gdy będzie tyle chętnych, że lepiej będzie spać gdzieś na zewnątrz. Teraz nie ma problemów z miejscem, więc ja z Kasią idziemy na stryszek.

Trochę siedzimy, gadamy i pora spać.

Niedziela, 18 grudnia 2022

Czarna Przełęcz, , Sowia Przełęcz, , Karpacz

Nad ranem w wiacie było -10°C, na zewnątrz -15°C. Zima chyba się rozgościła zupełnie.

Robi się jasno, ruszamy dalej głównym grzbietem Karkonoszy.

Gdy wychodzimy wyżej, otwierają nam się widoki na Kotlinę Jeleniogórską. Co prawda samej kotliny nie widzimy, ale otaczające ją góry wystają z niskich chmur.

Góry Kaczawskie

Czechy także skrywają się pod chmurami.

Zimowy klimat wędrówki grzbietem.

Wielki Szyszak

Rudawy Janowickie



Góry Kaczawskie

Schodzimy na Przełęcz Karkonoską i podchodzimy do Odrodzenia na krótką przerwę. Później ruszamy dalej w stronę Śnieżki.

Mgły z Kotliny Jeleniogórskiej zniknęły, jednak po drugiej stronie grzbietu Rudaw Janowickich w dalszym ciągu się utrzymują.

Klasyczne spojrzenie na Dom Śląski i Śnieżkę. W Domu Śląskim zasiadamy na obiad. Leci po schabowym w zestawie. Po takim posiłku można wędrować dalej na najwyższy szczyt Sudetów ;)

Podejście mija nam szybko, jednak od razu zakładamy raczki, bo zakosy tradycyjnie są śliskie. Ściągniemy je już dopiero na koniec wycieczki w Karpaczu.

Talerze

Na szczycie zakupuję na poczcie butelkę kofoli, jednak istnieje też możliwość zajścia do stacji kolejki do baru.

Widoki mamy generalnie ładne, tylko ostre słońce sprawia, że zdjęcia słabo wychodzą. Dopiero później, na przejściu Czarnego Grzbietu, warunki się poprawiają.



Widoczność jest dobra i można oglądać sudeckie pasma aż po Masyw Śnieżnika i Hrubý Jeseník.

Góry Wałbrzyskie, Kamienne i Sowie.

Czym słońce jest niżej, tym robi się lepsza widoczność.







Z grzbietu schodzimy na Sowią Przełęcz, a następnie do Karpacza przez Sowią Dolinę. Po drodze mamy okazję sprawdzić w jakim stanie są tamtejsze wiaty, może kiedyś ta wiedza się przyda ;)
W Karpaczu mamy parę minut do autobusu do Jeleniej Góry, a tam trochę dłuższy czas oczekiwania na pociąg do Wrocławia. W ten sposób kończymy nasze tegoroczne, zimowe spotkanie z Głównym Grzbietem Karkonoszy. Udało mi się trafić w prawdziwie zimowe warunki, które chociaż krótkotrwałe, dały klimat zimy. Były rakiety, parę mroźnych noclegów, a do tego nie zabrakło słońca i wędrówki ponad chmurami. Do tego spotkanie na szlaku z menelem, z którym już dłuższy czas nie miałem okazji się spotkać.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/4mqfJ8vAVgU3MzpVA

Komentarze

  1. Red, małe sprostowanko :). W schronisku na Hali Szrenickiej można płacić tylko gotówką. Kartę zzzzawsze mam przy sobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione. Napisałem, że nie miałeś gotówki, tylko druga część zdania się zakręciła :P

      Usuń
  2. Oglądałem i czytałem u menela, podziwiam również u Ciebie piękną zimę. Oby jeszcze wróciła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, nie miałbym nic przeciwko jeszcze co najmniej jenej takiej rakietowej akcji tej zimy :)

      Usuń
  3. Kawał porządnej wycieczki z widokami! Prawdziwa zima ze śniegiem, mrozem i słońcem to jest coś! :) Najbardziej podobał mi się Twój początek w Izerach i potem końcówka w Karkonoszach z widokami ze Śnieżki. Szacun też za noclegi w takich temperaturach, miejscówka na Smrku wygląda całkiem fajnie, sam chętnie bym się tam wybrał, tym bardziej, że dawnoo mnie nie widzieli w Izerach.
    No i czekam na zimę, bo chciałbym gdzieś się powłóczyć po zimowych górach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dni z widokami zawsze najlepsze :P Ale zimą po niższych górach fajnie się chodzi nawet gdy jest totalne mleko, bo śnieg jakoś polepsza odczucia.

      To może jakiś plan na wiosnę w Izerach z noclegiem na Smrku? Ta miejscówka to pierwsza klasa, jedynie wodę trzeba ze sobą przynieść.

      Może jeszcze zima przyjdzie w tym sezonie...

      Usuń
    2. Wiosna w Izerach z noclegiem na Smrku to jest dobry plan! ;)

      Usuń
  4. Fajnie, zimowo. Ja się rozmijam z zimą coraz bardziej, tylko jeden wypadzik jak dotąd był w waruneczku zimowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zima się coraz bardziej rozmija z rzeczywistością. Coraz częściej to tylko jakiś krótki epizod i to, czy uda się w niego trafić, zależne jest od dostępności wolnego. Mi się udało, bo akurat miałem możliwość wzięcia jednego dnia wolnego by mieć 4 dni do wykorzystania. Gdyby nie to, to też miałbym sezon bez zimy w tym roku chyba.

      Usuń

Prześlij komentarz