Hochschwab (2277 m)

Szukając celu na moją majówkę, przyglądałem się alpejskim szczytom, jednak bardziej tym niższym i mniej skalistym, by mieć możliwość bezpiecznej wędrówki z jak najmniejszą ilością śniegu. W ten sposób wpadł mi w oko austriacki masyw Hochschwab.

Piątek, 27 maja 2022

Seeberg Passhöhe, 855, Staritzen Ostgipfel

Jadę najpierw pociągiem Katowice - Wiedeń - Kapfenberg, skąd autobusem dostaję się na przełęcz Seeberg Passhöhe. Stąd już mogę od razu ruszyć na szlak.
Wspomnę kilka faktów o terenie, w który się wybrałem. Pasmo Hochschwab (niem. Hochschwabgruppe) leży w Alpach Styryjsko-Dolnoaustriackich, będących częścią Północnych Alp Wapiennych. Jak można się domyślić, zbudowane są z wapieni. O ile część ścian jest stroma, to nie brakuje też łagodnych, trawiastych zboczy i grzbietów.

Z autobusu wysiadam późnym popołudniem i ruszam szlakiem w górę. Zdobywam wysokość idąc łatwą ścieżką. W pewnym momencie towarzyszy mi małe stadko koziorożców alpejskich.
Po lewej mam widoki na głęboką dolinę między główną granią Hochschwabgruppe, a szczytem Feistringturm.
Jeszcze trochę śniegu leży, jednak tam podążę jutro. Dzisiaj odbijam ze znakowanego szlaku i ścieżką wchodzę na Staritzen Ostgipfel (1810 m n.p.m.). Jest to łagodny wierzchołek, bez wyraźnie zaznaczonego najwyższego punktu.

Chmurzy się coraz bardziej, więc zaczynam szukać miejsca na nocleg, bo obawiam się deszczu. Na mapie znalazłem obiekt zaznaczony jako wiata, jednak w rzeczywistości okazała się starą pasterską szopą, której już niewiele brakuje, by się rozpaść. Mimo wszystko fajna opcja, by wygodnie zjeść na ławce. Na noc chowam się pod tarpem.

Sobota, 28 maja 2022

Staritzen Ostgipfel, 853, 852, Rotgangboden, 801, Fleischer-Biwak

Jak się okazało, w nocy nie padało, a jedynie wiało i momentami przewiewało chmury. Poranek niestety w dalszym ciągu jest mocno ponury, a chmury zasłaniają moją dalszą trasę.
Jeszcze poniżej podstawy chmur, ale wiatr cały czas przeszkadza. Do tego jest zimno, więc idzie się mało przyjemnie.
Idę przez łagodny trawiasty grzbiet.
Na chwile pojawiły się widoki na głęboką dolinę w dole.
Jedna strona grani jest łagodna, a druga skalista i urwista.
Szlak wiedzie szerokim grzbietem, a czasem nawet jakby rowem między dwoma wyższymi grzbietami.
W zagłębieniach zaczyna pojawiać się więcej śniegu, jednak na razie można go bezpiecznie przejść bez wyciągania raków i czekana.
Szeroko. Wiedziałem, że szlak będzie łagodny, jednak nie spodziewałem się, że aż tak ;)
Pojawiają się i strome ściany przede mną.
Grań ciągnącą się od Feistringstein po drugiej stronie doliny.
Zagłębienia terenu całkowicie wypełnione są starym śniegiem.

Rotlacken, czyli zagłębienie między grzbietami.
Chmury na szczęście się trochę podniosły i nie przeszkadzają w oglądaniu bliższych widoków.
Powoli zbliżam się do schroniska, więc niższa część grani za mną.
Schiestlhaus, to schronisko leżące na wysokości 2153 m n.p.m. u stóp Hochschwab, najwyższego szczytu tego pasma. Zachodzę do środka, by schronić się przed zimnym wiatrem i zjeść jakąś zupę. Fajnie się siedziało, jednak ruszam do góry zobaczyć, jak wygląda świat wyżej.
Szlak oznaczony jest tyczkami.
Zimno... Już wiem dlaczego było mi tak zimno podczas wędrówki. Temperatura jest lekko na minusie, a wilgoć z chmur osadzała się na trawie i zamarzała. Nastawiałem się na ciut cieplejszy wyjazd majowy.
Sam szczyt jest łatwy. Nie ma trudności podczas podejścia od schroniska, a jedynie łagodne kamieniste zbocze.
Tam byłem.
A w tę stronę będę szedł.
Hochschwab (2277 m n.p.m.).
Na szczycie nie spędzam dużo czasu, bo zimny wiatr w dalszym ciągu przeszkadza, więc po krótszej chwili ruszam w dół.
Zejście także jest łatwe.

Dzisiejszy etap kończę na przełęczy przed G'hacktkogel. Jest tu bezobsługowy schron turystyczny, więc miejsce idealne na nocleg przy niepewnej pogodzie i silnym wietrze.
Schron nie jest duży, ale daje schronienie przed wiatrem.
Na wyposażeniu jest parę koców i śpiworów, więc jest opcja przetrwać noc nawet, jeśli ktoś nie będzie do tego wcześniej przygotowany. W środku jest też skrzynka, do której można wrzucić dobrowolną opłatę za skorzystanie z noclegu.
Jest jeszcze dosyć wcześnie, bo nie ma jeszcze godziny 16ej, jednak nie mam ochoty na dalszą wędrówkę przy tym wietrze. Dosyć konkretnie wymarzłem, więc w pełni doceniam zalety tego schronu. Mogę w spokoju ugotować coś ciepłego do jedzenia, wypić herbatę i posiedzieć oglądając widoki.
Fajnie jest umiejscowiony.
Przed zachodem słońca trochę się przejaśnia i część okolicy jest ładnie oświetlona.

Kładę się spać, a w nocy temperatura w środku schronu spadła do -5°C.

Niedziela, 29 maja 2022

Fleischer-Biwak, 801, Häuslalm Hütte, 801, Sackwiesenalm, 801, Sonnschienhütte, 801, Fobisbach, 801, Sonnschienhütte

Prognoza na dzisiaj jest zła, jednak poranek zaskakuje i wita mnie czyste niebo. Korzystam z tego faktu i robię parę zdjęć o wschodzie i później o poranku.
Jest ładnie.
Szkoda, że już 15 minut później przyszły chmury, które mocno ograniczyły widoki. Plusem na pewno jest to, że nie pada. Jeszcze...
Planem na dzisiaj jest zejście do doliny przez znakowaną część grzbietu Hochschwabgruppe, by później już niższym kolejnym grzbietem udać się na zachód. Jednak pogoda sprawia, że pomysł będę modyfikować na bieżąco, więc ostatecznie padnie na coś, czego wcześniej nawet nie rozważałem ;)
Widok na drugą część Hochschwabgruppe.
Na szlaku pusto, parę osób spotkałem dopiero w rejonie Häuslalm, a oprócz nich towarzyszyły mi jedynie kozice.
Okoliczne szczyty Hochschwabgruppe.
Schodzę do Häuslalm Hütte. Zejście momentami jest dosyć strome i wąskie, przez co w tym rejonie zalega jeszcze sporo śniegu. Na szczęście raki musiałem zakładać tylko na krótką chwilę.

Häuslalm Hütte

Sackwiesenalm nad wyschniętym jeziorem. Widać nieckę zbiornika wodnego, jednak nawet na mapie zaznaczony jest jedynie jako teren podmokły.
Kawałek dalej mijam już prawdziwe górskie jezioro Sackwiesensee. Szlak wiedzie jego lewą stroną, ja jednak idę ścieżką od prawej strony, by nad brzegiem zrobić przerwę na drugie śniadanie.
Gdy po śniadaniu ruszam dalej, zaczyna padać deszcz. Z różną intensywnością, jednak przez większość czasu jest słabszy. Po wyjściu z terenu leśnego mijam jakieś zabudowania, koło których spotykam grzecznie moknącego na deszczu kota. Chyba czeka na słońce, bo leżak już zajął ;)
Gdy trafiam na schronisko Sonnschienhütte należące do Alpenverein, zachodzę do środka i od razu pytam czy mają jakieś wolne miejsca. Bez problemu znajduje się dla mnie wolny materac w lagerze, więc zostawiam rzeczy i zastanawiam się co robić z dalszą częścią dnia.
Na dworze pada, chmury wiszą nisko, więc od razu odrzucam opcje wchodzenia gdzieś na szczyty. Na mapie dostrzegam źródło strumienia Fobisbach. Szlak prowadzi wzdłuż podnóża gór, a jest szansa, że źródło będzie ładne, więc zaryzykuję. Ruszam w deszczu, który z czasem przechodzi w deszcz ze śniegiem, potem w sam śnieg i ponownie w deszcz.
Mimo pogody wycieczka mi się podoba. Szlak wiedzie przez dolinki i wapienne wąwozy.
Krajobraz przypomina bardziej jakąś wyżynę niż góry.
Mijam dużo form krasowych. Niektóre z otworów mają nawet kilka metrów średnicy, więc trzeba uważać.
Skalne ściany, u podnóża których prowadzi szlak.
Samo źródło było mało ciekawe. Niczym nie przyciągało wzroku. Jednak wcześniejsze przejście szlakiem, przez tereny pełne form krasowych, było warte nawet wędrówki w deszczu. Na szczęście po powrocie do schroniska mogę rozwiesić mokre rzeczy, by trochę przeschły, a po przebraniu się w suche ubrania, zjeść ciepły obiad.

Poniedziałek, 30 maja 2022

Sonnschienhütte, 805, Hirscheggsattel, 873, Lamingsattel, 873, Hochturm, 873, Hiaslegg, 835, Pichl-Großdorf

Kolejny dzień alpejskich wędrówek zapowiada się chłodno. Niebo stopniowo ma się przejaśniać, ale popołudniu mają być mocne burze. To trochę determinuje moje zamiary, ale myślę, że nawet z ograniczeniami czasowymi jestem w stanie wymyślić coś ciekawego.

Po śniadaniu ruszam początkowo tym samym szlakiem co wczoraj, jednak już na pierwszym rozdrożu Stoanbrunn skręcam na południe. Będę szedł szlakiem o fajnej nazwie "Dr. Kotek Steig" ;)

Jest mglisto, ale w tej mgle mogę dostrzec przypatrujące się mi kozice.
Ta choinka ma rozmach ;) Wygląda mocno surrealistycznie.
Frauenmauer bardzo poważnie prezentuje się od tej strony.
Ośnieżone wyższe partie Griesmauer. Te szczyty będę trawersować u podnóża na przełęcz Hirscheggsattel, która na razie kryje się w chmurach. Sama przełęcz Hirscheggsattel (1699 m n.p.m.) jest łagodna, trawiasta i dosyć rozległa. Jednak mało estetyczna z powodu biegnącej przez nią linii wysokiego napięcia.
Wapienne formy skalne.
Lamingsattel (1677 m n.p.m.) jest już inna. Wąska i z ładnymi widokami. Sprawia wrażenie wysokogórskiej mimo, że nie znajdziemy tam skał.
Widok na ładną dolinę po drugiej stronie.
Kawałek dalej ponownie spotykam kozice.
Ja tymczasem zaczynam wychodzić ponad pułap chmur.
Trochę dalej rozwiało się i mogę oglądać alpejskie widoki.
Szlak na razie trawersuje zbocze Lamingegg (1959 m n.p.m.), by odbić dopiero pod szczytem Hochturm.
Ja schodzę ze szlaku ciut wcześniej, by ścieżką wejść na wierzchołek w bardziej łagodny sposób.
Hochturm (2081 m n.p.m.) wydaje się płaski i łagodny. Jednak tylko z południowej strony, bo od północy urywa się pionowymi ścianami. To odwrotnie niż szczyty w rejonie Hochschwabu, które od północy są łagodne, a urwiste od południa/południowego-wschodu.

Na szczycie siedzę dłuższą chwilę, zanim zaczynam schodzić.
Zejście w doliny wiedzie łagodnymi halami.
Tam byłem dwa dni wcześniej.
Patrząc po tych widokach z niższych rejonów Alp myślę, że nawet bez wybierania się w ich najwyższe partie można zrobić całkiem przyjemną wycieczkę.
W dole widzę już Pichl-Großdorf z jeziorem Zenzsee, do którego zmierzam. Nad jego brzegiem leży pole namiotowe, na którym chcę się zatrzymać. Jest to najbardziej męcząca część dzisiejszego dnia, bo od szczytu Hochturm nad jezioro mam ponad 1400 metrów zejścia.
Ładnie ulokowane wioska.
Kemping zadbany, jak wszystko chyba. Trochę zaskoczyłem obsługę, że przyszedłem i chcę się rozbić z "namiotem". Jakaś Niemka zmartwiła się, że nie mam nawet namiotu, a w nocy jest zimno i podsunęła mi propozycję przenocowania w kampingowej świetlicy ;) Z samego noclegu w świetlicy nie skorzystałem, jednak popołudniową burzę w niej przeczekałem. A rzeczywiście była bardzo mocna. Cieszyłem się, że udało mi się przed nią zejść w dolinę i rozłożyć tarpa. Chociaż pro tip na przyszłość, może komuś się przyda: Gdy nadchodzi burza, to śpiwór lepiej schować pod płachtę, bo jak leży na zewnątrz, to moknie ;) Przypomniałem sobie o nim, gdy jedząc obiad siedziałem w świetlicy i podziwiałem jaka ładna ściana deszczu nadeszła dosłownie w jednej chwili.

Wtorek, 31 maja 2022

Pichl-Großdorf, Bruck an der Mur, Wiedeń, Wrocław

Wracam już do Polski. Niestety wolne się kończy. Najpierw autobusem do Bruck an der Mur. W autobusie jestem jedynym pasażerem, a mimo to, jeżdżą regularnie. Zresztą jak na terenie większej części Austrii. Tam rozumieją, co to znaczy sprawna komunikacja publiczna. Pani kierująca była chyba zdziwiona, że ktoś jechać z nią tym porannym kursem ;)

Wyjazd bardzo udany, chociaż z początkowego planu udało się zrealizować jedynie przejście do Sonnschienhütte. Co prawda nie tam chciałem spać i pójść w trochę inną stronę, ale pogoda narzuciła zmianę planów. Jednak mając mapę papierową i Internet w telefonie nie jest to problemem, bo zawsze można znaleźć nawet alternatywne opcje powrotu.
Udało się wejść na najwyższy szczyt pasma, przenocować w terenie i w ładnym bezobsługowym schronie. Zabrakło niestety ładnego wschodu i zachodu słońca, jednak widoków nie brakowało podczas wędrówki.
Pakując się na wyjazd nie wiedziałem, jak na szlaku wygląda sprawa ze śniegiem, więc zabrałem raki i czekan. Zawsze to dodatkowy ciężar na plecach, ale może się okazać, że niezbędny. Używałem ich dosłownie na kilkudziesięciu metrach, jednak lepiej je mieć, niż nie i mieć problem...

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/Rn5vSDhdDzWN56QT8

Komentarze

  1. Dziko, pusto, pięknie a widoki zapierające dech. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to zalety wędrowania po mniej popularnych rejonach poza sezonem. Tłumów się nie spotka.

      Usuń
  2. Rejony z cyklu "zawsze tu nie byłem" , ale jak mnie się zdaje Dr. Kotek Steig widokowo pozamiatał :)) Te wysokości bardzo mnie pasują, tereny zacne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem gdzie dokładnie zaczyna/kończy się rzeczony szlak, ale wydaje mi się, że on wiedzie terenem niższym, poniżej granicy lasu. Mimo wszystko, przejście nim do nudnych nie należało.

      Pasmo ma sporo łatwych i prostych szlaków do zaoferowania. Może skusisz się kiedyś na wędrówkę z alpejskim klimatem?

      Usuń
    2. Z dziką przyjemnością :)

      Usuń
  3. Podczas oglądania zdjęć, pierwsza moja myśl: jakiś taki blady ten masyw Hochschwaba bez tego słońca i mało urzekający, a przecież wiem jakie te góry mają potencjał. Wciąż w moim rankingu plasują się wysoko, po tym co przeżyłam i zobaczyłam w trakcie swojego wypadu.

    https://www.skadinagrani.pl/2020/07/hochschwab-100-gorskiej-satysfakcji.html

    Z resztą do dzisiaj mam w planach powrót i przejście np " "Hochschwab hüttenrunde". Chyba ten okres przejściowy zrobił swoje i po prostu zastana na miejscu pogoda. Ten camping ostatniego dnia wydaje się być bardzo przyjemny.

    Rozważasz powrót w ten masyw? Np o innej porze roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce zawsze mocno podnosi atrakcyjność. Ja cieszę się, że z noclegu na Fleischer-Biwak miałam ładne widoki. Krótkie, ale atrakcyjne. Nie może się to jednak równać z Twoim warunem, na jaki trafiłaś. On był z tych najlepszych.

      Camping bardzo przyjemny. Ładnie położony, a do tego jeszcze ma jeziorko. Podobało mi się na nim bardzo.

      Jakieś plany powrotu są, ale nie na ich najwyższą część. Raczej nie planuję przechodzić tego jeszcze raz. Bardziej jedynie zahaczyć o ich krawędź w drodze w inne miejsce ;) I to jest opcja, która jest najbardziej prawdopodobna.

      Usuń

Prześlij komentarz