Wilder Kaiser na urodziny


Już podczas lipcowej wędrówki fragmentem szlaku Adlerweg przez pasmo Wilder Kaiser wiedziałem, że muszę tutaj wrócić. Tamten szlak wiedzie południowym podnóżem Kaisergebirge, bez wchodzenia na wyższe szczyty, czy też przechodzenia przez przełęcze w jego głównej części. Do tego całkowicie pominąłem północne pasmo Zahmer Kaiser, które jedynie widziałem z daleka.

Piątek, 24 września 2021

Kufstein, Walchsee Durchholzen, 91, Pyramidenspitze, 835, alpy 811, Großmoosen (Hochalm), Feldalm, 74, Schneebichl

Dlatego też wycieczkę planuję zacząć od nieznanego mi pasma Zahmer Kaiser. Leży w północnej części Kaisergebirge. Dopiero następnego dnia chcę przejść do bardziej znanego Wilder Kaiser.

Z pociągu wysiadam w Kufsteinie, jednak chcąc dostać się w północną część pasma, autobusem podmiejskim numer 4030 jadę do Walchsee Durchholzen. Tam korzystam z wyciągu, dzięki któremu zaoszczędzam 400 metrów podejścia.

Ukazują mi się wapienne szczyty Zahmer Kaiser, jednak zdają się odległe, a szlak na górę prowadzi mocno dookoła.



Jezioro Walchsee i leżące nad nim niższe pasma Alp Bawarskich.

Ja tymczasem nadal trochę wysokości musiałem zdobyć, idąc stromo w górę, by później zacząć schodzić. W dół idę jakieś 150 metrów, jednak szlak jest łagodny i wygodny. Łączy się ze szlakiem, który wiedzie doliną od dolnej stacji kolejki.
Duże wrażenie robi pionowa ściana, która ogranicza dolinę od północy i zachodu.

Szlak wiedzie na zachód, w miejsce gdzie mur skalny jest niższy i mniej stromy, ale nadal ciężko z daleka powiedzieć, którędy szlak będzie prowadzić.

Trawersuję Jovenspitze (1892 m).

Rzut oka na ciekawe grupy górskie na wschodzie. Od prawej Leoganger Steinberge z Birnhorn (2634 m n.p.m.), Steinernes Meer, Watzmann.

Teren robi się trochę bardziej stromy, pojawiają się pierwsze drabinki i stalowa lina. Z góry idzie grupka w pełnym zestawie ferratowym, więc również ubieram sprzęt, jednak z niego nie korzystam. Wiedzie tutaj ferrata o trudności A, więc przy dobrych warunkach lonża tylko przeszkadza i niepotrzebnie wydłuża czas przejścia.
Po wyjścia na wierzchołek Pyramidenspitze (1997 m n.p.m.) dostrzegam grań głównej grupy Wilder Kaiser. Już stąd doskonale widać, że południowe zbocza Zahmer Kaiser są trawiaste i łagodne, a północne pionowe i skaliste.

Pamiątkowa fota na szczycie Pyramidenspitze (1997 m n.p.m.).

Czas na drugie śniadanie, podczas którego mam dużo czasu na podziwianie widoków.Na zachód wzdłuż doliny Innu.

Na tej dalszej grani będę jutro.

Tymczasem schodzę łagodną ścieżką na szeroką przełęcz Großmoosen (Hochalm). Powoli orientuję się, że kiepsko stoję z wodą, a biorąc pod uwagę moje plany noclegowe, warto by mieć jej trochę przy sobie. Tutaj w górach jest z nią słabo, bo szczyty są wapienne, a niżej, gdzie pojawia się woda, wypasają się krowy.

Płaska grań Hackenkopf.

Pięknie położone Großmoosen (Hochalm) (1400 m n.p.m.).

Bufet na przełęczy jest otwarty, więc siadam w cieniu z butelką napoju jabłkowego. Nie wspominałem jeszcze, że jest gorąco. Nie spodziewałem się aż tak wysokich temperatur na tym wrześniowym wyjeździe.



Korzystając z cienia zaczynam wybierać wariant na resztę dnia. Ostatecznie postanawiam wejść jeszcze na Stripsenkopf, którego masyw również zaliczany jest do grupy Zahmer Kaiser, ale od Wilder Kaiser oddziela go przełęcz Stripsenjoch (1577 m n.p.m.). Muszę trochę przejść doliną Kohlalmbach, by później podejść na Schneebichl (1470 m n.p.m.).

Jest godzina 19, słońce zachodzi, a ja znalazłem kawałek płaskiego terenu. Miejsce wydaje się dobre na nocleg, więc rozkładam tarpa, jem kolację i idę spać.


Sobota, 25 września 2021

Schneebichl, 82, Stripsenkopf, 82, Stripsenjoch, 96, Hans-Berger-Haus, 813, 820, Ellmauer Halt

Rano, po śniadaniu, mogę kontynuować wędrówkę.

Widok na zachód.

W dolinach jeszcze pozostałości mgieł.

Ale największe wrażenie robią północne urwiska Wilder Kaiser.



Pyramidenspitze w centrum.

Grań, którą teraz idę, wiedzie wśród kosodrzewiny.

Ściany robią wrażenie.

Dolina Kaiserbachtal.

Wiatka na szczycie Stripsenkopf (1807 m n.p.m.).
Szczyt, za szczytem i jeszcze kolejny. I tak aż po horyzont.

Schodzę do schroniska Stripsenjochhaus, na coś do picia. Korzystając z okazji rezerwuję sobie tutaj nocleg na kolejny dzień, chociaż było tyle wolnego miejsca, że nie byłoby to konieczne. A na dzisiaj plan mam inny i wg mnie dużo ciekawszy niż spanie w schronisku, więc ruszam dalej. Teraz jestem na przełęczy Stripsenjoch (1577 m n.p.m.) i muszę trochę zejść. Dokładniej to 630 metrów, w rejon schroniska Hans-Berger-Haus, gdzie odbija szlak na Ellmauer Halt. Jestem na wysokości ok. 950 m n.p.m. i zaczynam podejście na najwyższy szczyt pasma. Przede mną dzisiaj jeszcze jakieś 1400 m podejścia.
Pod schroniskiem uzupełniam butelki wodą do pełna i ruszam.





Podejście jest nużące, miejscami strome i męczące, wśród drzew i kosodrzewiny, dodatkowo trzykrotnie trzeba przejść przez koryto wyschniętego obecnie potoku. Po przejściu chyba dwóch progów wychodzę w górnej części doliny Oberer Scharlinger Boden. Jest to kocioł lodowcowy, którego dno pokrywają duże głazy. Idę nim kawałek i natrafiam na odbicie na ferratę Kaiserschützensteig (C/I) - topo.



Ferrata startuje stromą ścianką, następnie trawersuje przez strome płyty, częściowo bez ubezpieczeń.

Co jakiś czas pojawiają się odcinki bez trudności.



Dochodzę do żlebu Grüne Rinne, który wygląda odstraszająco ilością kamieni w nim leżących, jednak tylko przez niego przechodzę, a do góry idzie się trawkami poprzetykanymi skałami.

W górnej, bardziej litej części żlebu przechodzę na jego drugą stronę i piargiem trawersuję do stromego zacięcia, które wyprowadza na kolejny łatwy trawers.

Na końcowym fragmencie zacięcia stalowa lina jest zerwana przez kamienną lawinę. Brakuje kilkunastu metrów zabezpieczenia, jednak wyraźnie widać, gdzie trzeba iść, więc nie ma problemu.

Powoli dochodzę do przełęczy rozdzielającej Gamshalt od Ellmauer Halt. Tu się zastanawiam, czy chcę wchodzić jeszcze na ten niższy szczyt, jednak odpuszczam. Trochę przewyższenia już dzisiaj zrobiłem, a przede mną jeszcze grań. W tle pojawił się widok na ośnieżone Wysokie Taury.

Poniżej grani spotykam rogate towarzystwo. Kilka sztuk kozic widziałem też na początku podejścia do doliny Oberer Scharlinger Boden, ale tamte stały w cieniu.

Przede mną grań prowadząca na Ellmauer Halt. Wg topo powinien być to w dużej części ubezpieczony odcinek o trudnościach A/B, jednak w rzeczywistości przez większość czasu nic nie było.



Widok na końcową część Kopftörlgrat.

Wschodnia część masywu Wilder Kaiser ze szczytu Ellmauer Halt.
Harschbichl z "antenką" oraz Wysokie Taury w tle.



Gdy wyszedłem na szczyt, spotkałem tam trzy osoby, które również planują zostać tutaj na noc. Początkowo jedna z nich chciała spać na wierzchołku, a dwie w chatce zlokalizowanej kilkanaście metrów poniżej szczytu. Ostatecznie wszyscy zostali na górze, a ja miałem schron tylko dla siebie. Pod gwiazdami mogę spać wszędzie, a w tej chacie, to pewnie już nie będę miał okazji.

Chata Babenstuberhütte.

Wyposażenie jest oszczędne, bo jest jedynie stół, ławy z piankami i parę świeczek. Najważniejsze jest jednak to, że w trakcie załamania pogody może zapewnić ochronę przed wiatrem i deszczem.
Rozgaszczam się w środku, ale nie szykuję się jeszcze do snu, bo czeka mnie zachód słońca ze szczytu. Schron znajduje się kilkanaście metrów poniżej najwyższego miejsca, prowadzi do niego łatwe zejście ubezpieczone stalową liną, jednak jest to bardzo łatwy fragment.

Wysokie Taury.









Zachodzące słońce nad doliną Innu.

Gdy już słońce całkowicie zniknęło, życzę wszystkim dobrej nocy, a sam schodzę na dół. Po kolacji czas spać.

Niedziela, 26 września 2021

Ellmauer Halt, 820, 813, Gruttenhütte, 823, 812, 86, Hintere Goinger Halt, 86, 812, 801, Stripsenjochhaus

Rano wchodzę na szczyt przywitać wschodzące słońce. Widoki takie same jak wieczorem, ale w innym świetle ;)







Ellmauer Halt (2344 m n.p.m.).
Można powiedzieć, że prezent urodzinowy w formie warunków na najwyższym szczycie Kaisergebirge się udał ;)

Wracam do chatki na śniadanie i zbieram się na dół. Iść będę drugą ferratą prowadzącą na szczyt, czyli Gamsängersteig (B/C) - topo. Jest to najpopularniejsza droga na szczyt, więc bywa na niej tłoczno, czego trochę się obawiałem, bo będę szedł "pod prąd". W końcu jest wcześnie rano, a o tej godzinie idzie się w górę, a nie schodzi ;) Do tego dolna część narażona jest na spadające kamienie strącane przez idących wyżej. Dlatego zamierzam sprawnie zejść.

Z tym sprawnie to nie do końca mi wyszło, bo już w początkowej części drogi trafiam na taką ciekawą "pętlę" ze stalowej liny. Zszedłem lewą stroną i automatycznie poszedłem dalej w górę za ubezpieczeniem. Jakie było moje zdziwienie, gdy po chwili pojawiłem się w miejscu, w którym już chwilę temu byłem ;) Dzięki temu mogłem dwukrotnie zejść po lekko przewieszonej drabince. Poniżej tej "pętli" jest łatwy kawałek bez ubezpieczeń.

Kluczowym miejscem, które chciałem minąć zanim stworzą się korki, jest Jägerwand-Treppe. Trawers po wbitych w skałę klamrach, na których ciężko byłoby się minąć. Udało mi się jednak przejść ten odcinek i pierwszą podchodzącą osobę minąłem, jak czekała, aż zejdę z klamer.

Piarg pod ścianami Ellmauer Halt.

Kozice od rana przyglądają się moim poczynaniom.

W schronisku Gruttenhütte (1620 m n.p.m.) jestem wcześnie. Czas na coś do picia i zastanowienie się jak będę szedł do Stripsenjochhaus, w którym wczoraj zarezerwowałem nocleg. Mam dwa warianty, jeden dłuższy, drugi krótszy. Ostatecznie wybieram drogę przez przełęcz Ellmauer Tor (1980 m n.p.m.).

Jednym z powodów, który przykuł moją uwagę do tej drogi jest kształt żlebu otaczającego próg opadający z Ellmauer Tor na północ. Zanim jednak pojawię się na rzeczonej przełęczy, muszę do niej jakoś dotrzeć. Najpierw idę fragmentem ferraty Jubiläumssteig (A). Wiem, że będzie łatwo, ale sprzęt w razie czego zakładam. Jak się później okaże, zupełnie niepotrzebnie. Po drodze przechodzę jakąś drabinkę, parę trudniejszych miejsc z liną, a przez większość drogi idzie się łatwą ścieżką, ale z możliwością wpięcia się do liny asekuracyjnej.

Wychodzę na piarg prowadzący w górę i już do końca podejścia będę miał wygodną ścieżkę.

Dla urozmaicenia wycieczki odbijam na Goinger Halt (2242 m n.p.m.). Podejście bez trudności, a wyjście na górę umożliwia spojrzenie na szczyty bardziej na wschodzie.

Północnym-wschodzie.

Ellmauer Halt

Wracam na szlak prowadzący na przełęcz Ellmauer Tor, z której już widzę ostre wcięcie ograniczające ściany żlebu na północy. Mój obiektyw nie jest w stanie objąć tego widoku z tego miejsca.


Schodząc stromym progiem żlebu noszącego nazwę Steinerne Rinne cieszę się, że ferrata Eggersteig (A) pomimo niskiej wyceny ma stalową linę, bo to dużo pomaga. Gdyby iść tędy po mokrej skale, byłoby bardzo nieciekawie.
Ellmauer Tor widziana od dołu. Wg mnie jest to trasa godna odwiedzenia. Samo przejście przez przełęcz zapewnia sporo atrakcji, a dodatkowo można wejść na pobliski szczyt dla widoków na okolicę.
Na koniec czeka mnie jeszcze niedługie, ale męczące podejście do schroniska Stripsenjochhaus.

Tu chwilę musiałem poczekać zanim znalazła się osoba zarządzająca rezerwacjami. Zająłem sobie miejsce w laggerze, wziąłem prysznic w sąsiednim budynku i zacząłem świętowanie urodzin przy dobrym obiedzie i piwie :)

Poniedziałek, 27 września 2021

Stripsenjochhaus, 801, 815, Kleines Törl, 815, Bergsteigergrab, 823, Gruttenhütte, 823, Kaiser-Hochalm, 814, Vertskirche

W nocy padało, ale wg prognoz ma się rozpogodzić i w dzień powinno być ładnie. Dlatego też wybieram się na dłuższą wędrówkę, by ponownie pojawić się po południowej stronie pasma Wilder Kaiser.

Zaczynam od zejścia w chmury.

Po drodze mijam żleb Steinerne Rinne z przełęczą Ellmauer Tor. Dopiero z takiej perspektywy widać w pełni jego urok.

Niżej znikam w chmurach. W pewnym momencie odbijam szlakiem prowadzącym na Ackerlspitze, który jest moim celem. Zaczynam podejście doliną do kolejnej wysokogórskiej doliny.

Mijam zamkniętą chatę i dochodzę do rozwidlenia szlaków. W jedną stronę idzie na Ackerlspitze, w drugą stronę na przełęcz Kleines Törl.

Pogoda wygląda na dobrą, jednak zaczynają pojawiać się pojedyncze chmury. Niby nie wyglądają źle, jednak jakoś mnie niepokoją. Odpuszczam wejście na Ackerlspitze i kieruję się na przełęcz Kleines Törl.
W tym kierunku chciałem iść.

Zamiast tego idę w tę stronę.

Dolna część szlaku jest łatwa, jedynie łatwo zgubić przedeptaną ścieżkę. Za to górna część żlebu jest wąska i stroma, jednak wyposażona w stalową linę, która ułatwia wejście. Mógłbym się w nią wpiąć, jednak szedłem bez lonży, a gdy zobaczyłem ubezpieczenia, to teren już nie pozwalał na założenie uprzęży. Więc liny używałem na sposób tatrzański.
Stamtąd przyszedłem.


Kleines Törl (2102 m n.p.m.).

Gdy jestem na przełęczy, wszystko skryło się już w chmurach. Dobrze, że zmieniłem plany, bo nie wiem jak teren wygląda na tamtym szlaku, który opisywany jest jako trudny. Zresztą wejście na tą przełęcz także łatwe nie było.
Jednak dla mnie dużo gorsze było zejście. Szlak wiedzie wąską ścieżką wśród trawy na stromym zboczu. Miejscami ścieżka ma szerokość ciut większą niż but, a nie da się stanąć na trawie poza wydeptaną ścieżką. Utwierdzam się w przekonaniu, że wolę eksponowane, ale skaliste odcinki ;)


Gdy już zrobiło się łagodniej, szlak stał się wygodny i nudny. Strasznie mi się dłużyło zejście do szlaku idącego południowym podnóżem masywu. Muszę dojść do Gruttenhütte i mam na to dwie możliwości. Iść tak jak wiedzie Adlerweg, albo Wilder-Kaiser Steig, a później Jubiläumssteig. Wybieram ten drugi wariant, bo jego pierwszego fragmentu jeszcze nie znam, ale ważniejsze jest, że będę miał mniej podchodzenia i schodzenia niż Adlerwegiem.

Schronisko mijam zatrzymując się tylko na chwilę. Mam jeszcze sporo do przejścia dzisiaj, bo chcę znaleźć się w zachodniej części pasma.

Rejon hali Kaiser-Hochalm nie zawodzi mnie. Nadal funkcjonuje tam samoobsługowy bar, gdzie można nabyć piwo lub colę. Uzupełniam zapasy na wieczór i kieruję się w stronę Scheffauer, który chcę odwiedzić jutro.

Znajduję fajne miejsce na nocleg. Opuszczone pastwisko z małą budką. Zerkam na prognozę pogody, ma nie padać do jutrzejszego popołudnia. Jedynie niebo ma się zachmurzyć. W tej sytuacji rozważam nocleg pod gołym niebem, jednak ostatecznie rozkładam tarp. Okazało się to dobrym posunięciem, bo w nocy zaczęło kropić, a nad ranem całkiem konkretnie padać.

Wtorek, 28 września 2021

Vertskirche, 814, Steiner Hochalm, 823, Rehau, Egerbach-Schwoich

Opady nie były ciągłe, ale przychodziły falami. Udało się zobaczyć ładnie oświetlone niebo o wschodzie słońca.

Za to bardziej z południa idzie kolejna fala opadów.

Mój domek :)

Nie mam wielkiej ochoty na wędrówkę w deszczu, więc czekam. Wejście na szczyt już odpuszczam. Mokry wapień nie jest moim ulubionym podłożem ;) Pozostaje mi jedynie zejść na dół na nocleg. Planowałem dzisiaj nocować na kempingu w Kufsteinie, jednak ich strona internetowa jest od dawna nieaktualizowana, więc nie mam nawet pewności czy jest jeszcze otwarty. Dlatego, gdy okazało się, że będę schodził bardziej od południowej strony, postanawiam udać się na kemping Maier w Schwoich.

Część trasy idę jeszcze przy kropiącym deszczu, jednak z czasem się przejaśnia i mogę spojrzeć na Brandenberger Alpen.

Mały problem mam w przysiółku Rehau. Szlak okazał się zamknięty z powodu uszkodzeń po deszczach, więc musiałem obmyślić obejście. Ostatecznie nie nadrobiłem aż tak dużo, ale nie tego się spodziewałem, jak ruszałem w trasę.

Kemping jest mały, ale fajnie ulokowany. Gdy już się ogarnąłem z rzeczami i wziąłem prysznic, jadę autobusem do Kufsteinu, bo tam jest najbliższy sklep, a ja nie mam już dosłownie nic do jedzenia. Znajdę ewentualnie jakiś pojedynczy batonik. W końcu wyjazd, na którym dobrze wyliczyłem ilość zabieranego prowiantu ;) Jak już byłem w Kufsteinie, to poszedłem do knajpy na obiad, a później zakupy, by mieć na powrót do Polski.


Środa, 29 września 2021

Dzień powrotu. Pakuję rzeczy, jadę autobusem do Kufsteinu, skąd mam pociąg do Wiednia. A z Wiednia to już można bezpośrednio wrócić do Katowic czy Wrocławia. Ewentualnie użyć opcji z przesiadkami w Raciborzu i Opolu, która w przypadku podróży do Wrocławia jest szybsza i tańsza ;)

Mimo że końcówka wyjazdu była deszczowa i musiałem z części planów zrezygnować, to i tak wyjazd był bardzo udany. Nie przypuszczałem, że tak szybko po powrocie z Adlerwegu wrócę do Wilder Kaiser. Pobieżne spojrzenie na ten masyw z południa nie myliło i rzeczywiście jest wart głębszego zapoznania się z nim.
Dla mnie głównym punktem wyjazdu było wejście na Ellmauer Halt i nocleg w Babenstuberhütte, które wypadły w warunkach idealnych, czego więc można chcieć więcej? ;)

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/vq2bQVNwftHaGNsa7

Komentarze

  1. Piękny, urodzinowy wypad! Najlepszy jaki sobie można sprezentować. Ja po przejściu etapu Adlerweg w Wilder Kaiser też chciałabym powrócić w to pasmo górskie. Mam na uwadze "Żelaną Koronę Wilder Kaiser" - przez trzy dni trasa prowadzi po via ferrratach. Świetna ta Chata Babenstuberhütte, nie sądziłam, że takie obiekty/schrony w ogóle istnieją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieją i jest ich "parę" w Alpach. Niektóre są płatne, niektóre całkowicie darmowe. Cześć ma opis, że tylko nocleg awaryjny. Jedynie kwestia znalezienia info o nich, nie zawsze jest tak łatwo znaleźć o nich coś więcej.

      Usuń
    2. Chociaż pewnie to kwestia tego, że nie wiem gdzie tego szukać we włoskim czy austriackim Internecie.

      Usuń
  2. Warunek trafiłeś niemal idealny. Faktycznie, prezent na urodziny wymarzony.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz