Przez Wzgórza Oleszeńskie



Wzgórza Oleszeńskie wchodzą w skład Masywu Ślęży. Jest to około 6 kilometrowe pasmo wzgórz, biegnące w kierunku wschodnim od Ślęży. Nie są to wysokie wzniesienia. Najwyższe z nich nie przekracza 400 metrów, jednak wyraźnie odznaczają się w krajobrazie okolicy. Pomysł na ich przejście miałem już od bardzo dawna, jednak zawsze brakowało chęci na tą wycieczkę, albo pogoda zachęcała do dalszych wyjazdów. Teraz jednak początek marca był deszczowy i w dwudniowym oknie pogodowym, postanowiłem przejść się na Ślężę, przechodząc po drodze również Wzgórza Oleszeńskie.

Środa, 4 marca 2020

Jordanów Śląski, , Chatka na Raduni

Z Wrocławia jadę autobusem do Jordanowa Śląskiego, w którym rozpoczynam swoją wędrówkę. Nie idę niebieskim szlakiem, tylko drogą koło cmentarza, by później dojść do Glinic, gdzie wchodzę na niebieskie znaki. Jak się jednak okaże, nie na długo. Szlak powinien odbić w polną drogę, którą wiedzie do lasu i pierwszego wzniesienia.


Jednak polnej drogi nie ma, została zaorana, więc dochodzę do Tomic, skąd najpierw starą, brukowaną drogą kawałek wracam w stronę Gozdnika, a następnie idąc przez pola z rzepakiem i jakimś innym ozimym zbożem dochodzę do lasu porastającego Gozdnik.

Tu powinna być polna droga:


Na szczęście, mimo sporych opadów deszczu w poprzednich dniach, pola nie były aż tak bardzo mokre, jak się spodziewałem i szło się sprawnie. Teraz już wchodzę w las, który będzie mi towarzyszył do końca wycieczki. Szlak wiedzie takim przyjemnym lasem. Co pewien czas mijam pozostałości po silnym wietrze, który musiał tu jakiś czas temu wiać.



Na bezimiennym wzniesieniu koło Sulistrowickich Skał znajduje się niemiecki pomnik w formie kamiennego obelisku z 1913 roku. Został odbudowany w 1993 r. przez Towarzystwo Ślężańskie. Upamiętnia walki z wojskami Napoleona w roku 1813.





W tym rejonie trochę drzew zostało wyciętych, co odsłoniło widoki na najwyższą w okolicy Ślężę.


Szlak wiedzie łagodnymi wzgórzami. Nie ma tutaj wielkich i stromych podejść. Niestety widoków też za wiele się nie uświadczy.


Resztki kamiennych schodów pod Radunią.


Na Radunię nie wchodzę. Odbijam w drogę okrążającą szczyt od północy, by dojść do mojego zaplanowanego miejsca noclegowego, czyli chatki przy starym wyciągu narciarskim.


Tutaj zdziwiłem się, bo chatka jest wyremontowana. Widać, że ktoś o nią cały czas dba. Od czasu gdy tu byłem ostatnio, czyli października 2015 roku, pojawiły się drzwi, okna, został naprawiony dach. W środku jest stół, krzesła, łóżka, karimaty i trochę innego wyposażenia. Po prostu szacun dla ekipy, która się tym zajmuje.






Jedynie nie podoba mi się zachowanie niektórych odwiedzających to miejsce, ale na to niestety nie mam bezpośredniego wpływu. A mianowicie, zanim rozpaliłem ognisko, ogarnąłem jego okolicę z pozostałości po poprzedniej imprezie. Widać puste butelki i puszki, były już za ciężkie, by je znieść. Pomogłem, bo te pół foliówki śmieci zmieściło mi się do plecaka. Inna kwestia, to wycinanie okolicznych drzew. Na wyposażeniu chaty znajdziemy piłę i siekierę. Fajne to, zawsze można trochę pociąć drewno na ognisko. Jednak te kikuty drzew, sterczące na wysokość niemal metra jakoś tak kiepsko wyglądają. Zwłaszcza, że nie były to martwe drzewa, tylko całkiem żywe. I nie, nie jest tam problemem znalezienie drewna na opał. Będąc sam, w kilkanaście minut uzbierałem drewna na ponad czterogodzinne ognisko. Tak więc, to jedynie lenistwem niektórych jest spowodowane niszczenie drzew.

Gdy zabierałem się do rozpalania ogniska, przyszła rodzinka z dzieckiem i psem z Dzierżoniowa na popołudniowy spacer. Trochę porozmawialiśmy, posiedzieliśmy, ale musieli iść. Pokazałem im inną drogę powrotną do parkingu i rozstaliśmy się. Oni poszli, a ja przy ognisku i kiełbaskach spędziłem ponad cztery godziny. Niby mamy zimę, ale temperatura jest bardzo przyjemna, nad ranem było +5°C. Ale najbardziej wpływ na to miał brak wiatru. Deszcz mnie przez chwilę postraszył, nawet widać było jak nad Ślężą pada dosyć konkretnie, ale u mnie tylko lekko pokropiło, więc nie przeszkadzało mi w grzaniu się przy ognisku ;)

Czwartek, 5 marca 2020

Chatka na Raduni, , Przełęcz Tąpadła, , Ślęża, , Bialskie Rozdroże, (bez szlaku), Wiata przy czerwonym szlaku, , Sobótka

Po śniadaniu przez Przełęcz Tąpadła wchodzę na Ślężę. Podchodzę żółtym szlakiem, tak jak wiedzie droga dojazdowa na szczyt. Na górze siedzę krótko, robię kilka zdjęć i zaczynam schodzić.


Mniej więcej niebieskim szlakiem schodzę na Bialskie Rozdroże. Tutaj go opuszczam i nieznakowaną drogą idę do wiaty na czerwonym szlaku. Do Sobótki schodzę również czerwonym szlakiem, bo chyba jeszcze nim nigdy nie szedłem. Po drodze mijam Źródło Gustava Lustiga i kapliczkę.


Koło której można spotkać kwitnące krokusy. Czuć już wiosnę :)


Z Sobótki do Wrocławia wracam autobusem. Miałem szczęście, bo był spóźniony 10 minut, więc na niego zdążyłem i nie musiałem czekać godziny na kolejny ;)

Wycieczka bardzo przyjemna. Jeżeli ktoś szuka ciekawego pomysłu na chociażby jednodniowy wypad za miasto, to mogę polecić odwiedzenie Wzgórz Oleszeńskich. Nie są męczące, a przyjemnie idzie się tutejszym lasem. Można też odwiedzić rejon Raduni, która nie jest tak zatłoczona jak sąsiednia Ślęża.
Ja na pewno jeszcze nie raz się pojawię w tym rejonie, chociażby dla odwiedzin chatki :)

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/pnNKbwnFbCUkRWcp9

Komentarze

  1. Red, mnie też "oszukali" z pogodą :))

    Bardzo sympatyczna i inspirująca impreza. Byłeś w rejonach, w których bywam pobiegać, m.in. Tomice. Chatką pod Radunią jestem wniebowzięty, był czas kiedy postawiłem na niej krzyżyk z powodu syfu dookolnego. Ja również wykroję jakąś imprezę w Masywie Ślęży z lądowaniem na nocleg w w/w chatce. Superos!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna ta chatka, trzeba będzie wziąć ten lokal mocno pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż trudno uwierzyć, że taki wielogwiazdkowy metraż funkcjonuje gdzieś na uboczu głównych deptaków, co samo w sobie jest atrakcją nie mniejszą niż spacer po ciekawej okolicy. Wpisuję do notesu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że właśnie fakt, że jest trochę na uboczu, daje mu szansę na przetrwanie. Przy głównym szlaku mogłoby być z nim gorzej...

      Usuń
  4. W chatce na Raduni nocowałem już lata temu i pamiętam jeszcze czas, kiedy była już bez drzwi ale jeszcze ściany miała całe. Potem jacyś durnie zaczęli wyrywać deski ze ścian oraz wewnętrzną ściankę działową i palili tym w ognisku. Serce mi się kroiło. Teraz widzę ktoś o nią dba. Oby tylko ta ciężka praca została poszanowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, z tym poszanowaniem może być różnie. Byłem w niej tydzień temu i już nawet w zeszycie wpisów była o tym informacja. Ktoś inteligentny namalował sobie jakieś bazgroły na oknach ograniczając ilość wpadającego światła...

      Usuń

Prześlij komentarz