Michun wrzucił relację z wycieczki po jesiennych Karkonoszach w całkiem zimowych warunkach, to aż zacząłem mu zazdrościć. Żeby jednak nie było, że tylko zazdrość mnie zżera, to powiem, że zmotywowało mnie to do wrzucenia relacji z Karkonoszy, wręcz z takiej samej trasy, tyle, że... sprzed roku ;)
Sobota, 3 grudnia 2016
Szklarska Poręba, , Przełęcz pod Śmielcem
Porannym pociągiem wraz z Kasią dojeżdżamy do Szklarskiej Poręby. Tam ubieramy się w wyjściowe ciuchy i ruszamy. Najpierw w dół, do miasta, by następnie powoli zacząć zdobywać wysokość idąc do Kamieńczyka. Śnieg towarzyszy nam cały czas, jednak wraz z nabieraniem wysokości jest go coraz więcej.
Wędruje nam się przyjemnie. Śnieg jest ubity, słońce świeci, a odczuwalna temperatura nie daje po sobie poznać, że na termometrze jest ok. -8°C. Idealny przedsmak zimy :)
Podejście na Szrenicę, z widokiem na Góry Izerskie w tle.
Śniegu jeszcze nie ma dużo, ale przedsmak zimy już jest. Rakiet ze sobą nie braliśmy, bo z informacji zaczerpniętych w necie, nie było takiej potrzeby. I w sumie to się potwierdza.
W oddali, z ponad chmur wystaje spiczasty wierzchołek Jeszteda.
Jest i jeden z bardziej charakterystycznych budynków Karkonoszy - Stacja przekaźnikowa nad Śnieżnymi Kotłami.
Same kotły już ładnie ośnieżone i spowite cieniem. Taki ich urok, że zimą słońce mało kiedy tam zagląda.
Nasz dzisiejszy cel wędrówki już jest coraz bliżej. Dzieli nas od niego już w sumie tylko jeden konkretniejszy szczyt - Wielki Szyszak. Nie będziemy jednak na niego wchodzić, bo szlak poprowadzony jest jego zboczem i omija wierzchołek. Przechodzimy jeszcze letnim szlakiem, bo śniegu dużo nie ma i na zimowym trawersie byśmy utknęli w kosówce.
Po pewnym czasie jest i nasze miejsce dzisiejsze miejsce noclegowe.
Prawda, że klimat jest? A z plusów można dodać, że Czesi zamontowali nowe drzwi. Piszę nowe, bo przez dłuższy czas ta wiata była pozbawiona zamknięcia, bo komuś poprzednie drzwi się przydały. Nie wiem czemu, mam dziwne wrażenie, że tym kimś byli Polacy...
Widok sprzed wiaty nie jest zbyt rozległy, bo ograniczają go okoliczne zbocza, ale nie jest źle. Zachodzące słońce ładnie oświetla okolicę.
Kiedy słońce już znika całkowicie, wracam do wiaty. Tam czas na kolację, herbatę i kilka łyków metaxy na spędzenie miłego wieczoru ;)
Gdy nadszedł czas na sen, wspinamy się na stryszek, gdzie rozkładamy się ze swoimi rzeczami. W końcu ta wiata jest popularną miejscówką, więc ktoś może tu jeszcze przyjść. Po co ma nam przeszkadzać. Przewidywania spełniają się. Bo pojawiają się jeszcze co najmniej dwie grupy, które jednak tylko zachodzą do środka na chwilę i idą dalej. Tak więc dzisiejszej nocy będziemy tutaj spali sami :)
Niedziela, 4 grudnia 2016
Przełęcz pod Śmielcem, , Dom Śląski, , Karpacz
O wschodzie wychodzę zobaczyć jakie warunki szykują się na dzisiejszy dzień. Kilka delikatnych chmurek, mgły w dole. Jednym słowem wyż trzyma.
Jak już wspominałem, widok dosyć ograniczony, więc szybko wracam do śpiwora na śniadanie. Na dworze było w nocy jakieś -10°C, ale w puchu jakoś tego nie odczuwałem ;)
Po śniadaniu ruszamy w stronę Śnieżki. Droga znana, wygodna, ale mi nigdy się nie nudzi :)
Zbiornik Sosnówka, Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie, Góry Wałbrzyskie.
Przełęcz Karkonoska.
Tutaj też na chwilę zachodzimy do Odrodzenia. Coś tam trzeba przekąsić i czegoś się napić.
Nad Kotłami Małego i Wielkiego Stawu również idziemy letnim szlakiem, bo śniegu mało. Dopiero po przejściu tego odcinka śniegu nawiane jest trochę więcej.
Śnieżka na koniec wycieczki.
Na Śnieżkę tym razem nie wchodzimy i od Domu Śląskiego zaczynamy nasze zejście w dół do Karpacza. Z Karpacza jedziemy autobusem do Jeleniej Góry, skąd pociągiem do Wrocławia.
Tak oto minęła nam przyjemna wycieczka po Karkonoszach w warunkach wczesnozimowych. Słońce grzało, śnieg chłodził, więc było znośnie ;) Jednym słowem oby więcej takich wycieczek :)
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/mBXOivlJ9HYvQg2A3
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Widzę, że ta wiatka oprócz klimatu ma tę zaletę, że przenosi w czasie. Wycieczkę zaczęliście 2016 r. a zakończyliście w 2017 r. :)
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to bardzo fajny wypad i inspirujący do ruszenia czterech liter z domu.
Hehe, dzięki za czujność. Poprawiłem :)
UsuńMi brakuje teraz jakoś większych możliwości górskich, ale od stycznia może ponownie wrócę na właściwe tory ;)
Zimowa pora oferuje wspaniałe widoki. Warto było odbyć tę wycieczkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zimą widoczność jest najlepsza :)
UsuńPodobają mi się te zimowe zdjątka o zachodzie słońca. Na dole niby mróz, a na górze ciepłe odcienie czerwieni... Niezmiennie podziwiam spanie w takich warunkach :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZachód ładny, chociaż szkoda, że widoki mocno ograniczone z przełęczy były.
UsuńW śpiworze jest ciepło ;)
Hej!
OdpowiedzUsuń1. "Nie będziemy jednak na niego wchodzić, bo szlak poprowadzony jest jego zboczem i omija wierzchołek."
Właśnie w zimie ze względów bezpieczeństwa (lawiny) idzie się przez wierzchołek Wielkiego Szyszaka.
2. "Zapora Pilchowice, Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie, Góry Wałbrzyskie."
To nie jest Zapora Pilchowice tylko Zbiornik Sosnówka - sztuczny zalew, zbiornik wody pitnej koło miejscowości Sosnówka, oddany do eksploatacji w 2001 r.
3. Bardzo sympatyczna relacja. Zapraszam częściej w Karkonosze. :-)
Z górskimi pozdrowieniami
Liczyrzepa
Hej, dzięki za komentarz :)
Usuń1. Nie do końca, zimowy wariant szlaku jest otyczkowany i wiedzie przez południowe zbocze Wielkiego Szyszaka, w pewnym oddaleniu od wierzchołka. Letni szlak wiedzie po północnej stronie i tam zagrożenie lawinami występuje, dlatego zimą idzie się inaczej. Przez wierzchołek szlak nie wiedzie w żadnych okresie.
2. Dzięki, mój błąd.