Trzech Króli w mroźnym Beskidzie Żywieckim



Zima pięknie trzyma. Śniegu leży dużo, a do tego ostatnie opady jeszcze powiększyły jego warstwę. Jakby tego było mało, wszyscy spece od pogody przepowiadają mocne mrozy. Czy można z takich warunków nie skorzystać? No po prostu nie da się, tak więc bierzemy rakiety, namiot i jedziemy na wycieczkę :)

Piątek, 6 stycznia 2017

Zawoja, , Wełcza, , Jałowiec, , Las Czerniawa, , Beskidek

Tym razem na trasie będę wędrować z Michunem, z którym spotykam się w pociągu do Krakowa, skąd busem mamy dojechać do Zawoi. Podróż pociągiem mija sprawnie, jednak drugi etap, czyli przejazd busem na punkt startu wycieczki już tak komfortowy nie jest. Kierowca jest mocno na bakier z przepisami, a i jego opowieści świadczą, że pewnie długo prawkiem nie będzie się cieszyć. Ale najlepszy był, gdy już po wyjściu z busa w Zawoi, biorę plecak i staram się zamknąć bagażnik. No właśnie, staram się to słowo klucz. Bo w momencie gdy robię zamach by pchnąć drzwi, kierowca rusza i możemy jedynie podziwiać jak to śmiga drogą, a na jego tyle klapa drzwiowa to lata w prawo, to w lewo ;)

Zasiadamy na chwilę w wiacie przystankowej, jemy coś, przepakowujemy plecaki, przebieramy się w ciuchy górskie i ruszamy. Jest zimno, już na krakowskim dworcu było -10C, więc tutaj pewnie trochę chłodniej. Najpierw asfaltem idziemy do Wełczy, skąd ruszamy już na szlak niebieski. Rakiety zakładamy tuż po zejściu z asfaltu i poruszamy się w nich aż do powrotu na asfalt, który nastąpił w niedzielę. To się nazywa zimowa wycieczka :)

Śniegu nie jest może nie wiadomo ile, bo początkowo nawet do kolan nie sięga, ale w rakietach idzie się dużo wygodniej i stabilniej, więc czemu z tego nie skorzystać.

Czym byliśmy wyżej, tym śniegu więcej. Do tego padał nowy, chociaż nie była to regularna śnieżyca. Klasyczny zimowy klimat. No to czas na przerwę na batona ;)

fot Michun

Zima.


Na Jałowcu śniegu moc. Jest mróz, wiatr i świeży śnieg. Tacy zimowi trzej królowie :P




Mamy wrażenie, że z każdą chwilą śniegu coraz więcej, niestety jest to świeży, sypki śnieg, więc w rakietach nie idzie się super przyjemnie, ale na pewno dużo lepiej niż by było bez nich.


Nocleg robimy na Beskidku, na skraju polany niedaleko szczytu. Rozkładamy namiot, wbijamy się w puchówki i zaczynamy zastanawiać się nad jedzeniem.


My się zastanawiamy, a kartusz ani myśli dać nam tego potrzebnego gazu, gdyż zmarzło mu się. Michun chowa go do śpiwora, a my, w oczekiwaniu na jego rozgrzanie, przysypiamy. Potem coś udaje nam się ugotować, jednak szału nie ma. Kuchenkę posiadamy tylko jedną, bo mojej nie brałem, gdyż jest popsuta (kupiłem nową, ale ona również okazała się uszkodzona...) Muszę sobie jakąś fajną kupić, bo bez kuchenki to tak trochę słabo.

Ogólnie gotowanie to była tragedia, bo samo zagotowanie wody zajmowało kilkanaście minut, a stopienie śniegu, to już były wieki. I to korzystając z garnka z radiatorem. Mało więc zjedliśmy, jeszcze mniej wypiliśmy i poszliśmy spać.

Sobota, 7 stycznia 2017

Beskidek, , Przełęcz Brona, , Markowe Szczawiny

W nocy było zimno, nad ranem termometr wskazywał -22C. Kolejna zimowa granica osiągnięta. Teraz muszę polować na -25C :P

fot. Michun

Puch nie zawiódł, a i test czterosezonowego Thermaresta wyszedł pozytywnie. Gdyby go stosować wg zaleceń producenta do -10C byłby świetny :P Przy niższej temperaturze jednak lepiej wziąć zimową samopompę. Ale świąteczny prezent nie może leżeć w domu, trzeba go przetestować w terenie.

Ze śniadaniem idzie nam kiepsko, bo znów trzeba przerobić śnieg na wodę, a ją na wrzątek. Przebiega to wolno, a i tak śniadanie jest bardzo ograniczone. Za to widoki rewelacyjne.





Zwijamy namiot, pakujemy plecaki i idziemy na Przełęcz Klekociny. Jak widać niektórzy czekają tam na wiosnę.


Czas na leśny odcinek, który kończy się na Hali Kamińskiego. Tutaj już jest ładnie.




Kolejny leśny odcinek, a później podejście granicznym szlakiem na Małą Babią Górę. W słońcu jest przyjemnie, jednak w cieniu czuć ten mróz. Do tego wraz z nabieraniem wysokości, wzmaga się wiatr, który mocno wychładza.








Jak mocnym problemem był ten wiatr niech świadczy fakt, ze miałem na rękach 3 pary rękawiczek - cienkie, grube polarowe i membranowe, a i tak trzymając kijki czułem spory chłód.
Na Małej Babiej Górze wieje solidnie. Kilka fot i schodzimy na Markowe do schroniska, bo brak sprawnej i wydajnej kuchenki nas zniechęca od noclegu gdzieś na grzbiecie przy takim wietrze.


Nie mogło zabraknąć Tatr.


Mała Fatra.


Ogólne spojrzenie w stronę słonecznej Słowacji.


W promieniach zachodzącego słońca na tle Babiej Góry.


W schronisku najpierw dłuższe okupowanie kuchni turystycznej, a potem przenieśliśmy się do schroniskowej jadalni uzupełnić trochę płynów. Dłuższe posiedzenie i idziemy spać do pokoju.

Niedziela, 8 stycznia 2017

Markowe Szczawiny, , Zawoja

Rano za oknem spostrzegamy łanię.


Do Zawoi schodzimy szlakiem czarnym na Podryzowane. Śniegu ciągle jest dużo, więc na rakietach ruszamy spod samego schroniska, aż do asfaltu.


Jak zawsze fotka rakiet.






Z Zawoi jedziemy busem do Krakowa, gdzie rozchodzimy się do dwóch różnych pociągów i każdy swoim wraca do domu.

Podziękowanie za wycieczkę dla Michuna, bo pogoda była rewelacyjna. Szkoda, że drugi biwak się nie udał, ale brak kuchenki mocno nas ograniczył. Pogoda byłą super - pierwszego dnia taka zimowa szarówka, z opadem śniegu i chmurami, a drugiego już piękne słońce i błękitne niebo :)

Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/BHWUAExjkxuiqYxu7




Lubię wiedzieć, że moje wpisy są przydatne, albo chociaż miło się je czytało ;) Dlatego każdy komentarz cieszy (nawet krótki).

Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Komentarze

  1. Widoki zachwycają, ale na nocleg w takich warunkach to ja się nie piszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, każdy może znaleźć coś dla siebie w zimowej porze :)

      Usuń
  2. Niezły wypad. Szkoda, że tylko jeden biwak. Ale fakt przy problemach z gotowaniem nie ma co się napinać.
    W czym spałeś? W takim combo jak zawsze? Czy może miałeś coś nowego i bardziej odpowiedniego na takie temperatury?
    Ja także ostrzyłem sobie zęby na biwak tej zimy. Jednak nie znalazłem towarzystwa i odpuściłem. Nie mam odwagi w takich warunkach spać samemu w plenerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, spałem w tym combo co zawsze - dwa puchacze i było zupełnie komfortowo, bo nie budziłem się z zimna, jedynie trochę ciągnęło od śniegu, bo jednak karimata nie była przystosowana do aż takich zimowych warunków.

      Może następnej zimy się uda? Dla mnie w sumie nie ma różnicy czy będę miał towarzystwo, czy nie, bo biwak to biwak ;) Kwestia przekonania się :)

      Usuń
  3. Świetna fotorelacja :-) Zapraszamy do nas na Świat Gór - dziś ostatni dzień naszego urodzinowego konkursu, przygotowaliśmy kilka ciekawych nagród - http://www.swiat-gor.pl/urodziny-konkurs/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      Niestety na konkurs już nie zdążyłem, ale może następnym razem :)

      Usuń
  4. Powiało chłodem. :D Pogoda i warunki rewelacyjne, oby więcej takich zim. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, oby więcej takich zim, bo aż chce się w góry jechać :)

      Usuń
  5. Ja tam widzę pięciu króli: mróz, wiatr, śnieg i Dwóch Takich, Co Zimna Się Nie Boją ;) A widoki wspaniałe. Dwa lata temu przedreptane latem z moją Siostrzenicą. Uściski przedświąteczne! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zimą warto rozpatrzyć duży garnek (2l czystej pojemności) i palnik z zasileniem gazem w formie płynnej. Duży gar pozwala "raz gotować". Dla dwóch osób na kolację po 1l to już dużo. Gotowanie w naczyniu mniejszym powoduje, że gotujemy kilka razy. Wydłuża to całą i tak trwającą procedurę.
    Rano z kolei mamy po litrze na głowę i drugie gotowanie to wrzątek do termosów/butelek.
    Z kolei palnik z zasileniem gazem płynnym jest mało wrażliwy na przemarznięcie kartusza. Ważne by model miał jak najdłuższą linię podgrzewu paliwa. Czyli rurka transportująca płynny gaz, jak najdłużej była podgrzewana przez płomień palnika. Jest kilka takich konstrukcji na rynku.

    Z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam 1l gar, z radiatorem i sprawdza się ok. 2l to jak dla mnie trochę za duży. Tutaj z gazem i palnikiem były dodatkowe problemy, bo ja byłem bez palnika - popsuł się, a nie chciałem na szybkiego kupować czegokolwiek, tylko na spokojnie coś lepszego. Więc mieliśmy jeden palnik, do którego Michun wziął "trochę" zużyty kartusz, co przy takim mrozie robiło duże problemy.

      Osobiście nie używałem jeszcze palników na paliwo płynne, ale może będę miał okazję zobaczyć jak to się sprawdza.

      Generalnie z palników na gaz jestem zadowolony zimą, o ile mają w sobie trochę gazu przy niskich temperaturach ;)

      Usuń
  7. A Twoje combo z jakiego "wagomiaru" śpiworów się składa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimą sypiam w Cumulus LiteLine 300 oraz Volven Polaris 350g. Pierwszy to 850CUI, drugi 700CUI . U mnie się sprawdza, na razie w każdych warunkach.

      Usuń

Prześlij komentarz