Opalanie na Kościelcu i zachód z Zawratu, czyli powitanie wiosny



Początek wiosny, pogoda idealna, warunki dobre, więc trzeba wykorzystać okazję i jechać w Tatry. Trochę pochodzić, ale przede wszystkim się poopalać ;-)

Sobota, 29 marca 2014
Kuźnice, , Czarny Staw Gąsienicowy, Karb, , Kościelec, , Karb, , , , Murowaniec, , Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich

Kościelec miałem w planach jeszcze zimą, ale pogoda i warunki śniegowe nie zgrały się z wolnym czasem, dopiero w drugi weekend wiosny udało mi się pojechać w Tatry.
W piątek po południu jadę z Wrocławia PolskimBusem bezpośrednio do Zakopanego. U celu jestem po godzinie 23. i przez Krupówki idę do Kuźnic, pod znany mi już bar. Na ławce pod barem szybka kolacja i krótka drzemka, bo jednak warto przespać chociaż te dwie-trzy godziny.


Jeszcze w środku nocy ruszam w górę. Jaworzynki jakoś nie lubię. Byłem na niej chyba dwa razy i gdy nie muszę, nie wybieram tamtej drogi. Idę więc tradycyjnie przez Boczań. Szlak jest bardzo oblodzony, jeszcze w lesie zakładam raki. A po wyjściu na Boczań muszę je ściągnąć, tak samo jak buty, by zakleić duże otarcie pięty. Szedłem krótko, ale wystarczyło. Nie wiem o co chodzi, bo przecież w tych butach i skarpetkach chodziłem wiele razy i nic mi nie było. Cóż, takie uroki butów, w dalszej wycieczce będzie mi towarzyszyć ból pięty.

Wschód słońca zastaje mnie gdzieś za Murowańcem, ale widzę tylko promienie oświetlające okoliczne granie, bo tu na dole nadal jestem osłonięty wielkim masywem Żółtej Turni.


Do schroniska oczywiście nie zachodzę, nie mam potrzeby. Zajdę tam później, a teraz lepiej iść w górę, póki śniegi zmrożone i stabilne. A Kościelec tak przyciąga…


Nad stawem chwile stoję, oglądam żleb opadający z Karbu i zaczynam nim podchodzić. Czym jestem wyżej, tym robi się węziej i stromiej, ale cały czas idzie się dobrze. Plus jest taki, że nie można się tu zgubić, bo droga jest ewidentna :-P Na Karbie chwila odpoczynku i ruszam granią na szczyt. Tu moja droga pokrywa się ze szlakiem letnim. Generalnie jest w miarę łatwo, jedynie te pochyłe płyty stanowią spore wyzwanie. Śniegu jest mało w tym miejscu, praktycznie jedynie lód i cienka warstwa śniegu, co daje słabe oparcie dla raków. Tu jest bardzo czujnie, ale się udaje. Tu trzeba uważać, bo w przypadku poślizgnięcia można się zatrzymać dopiero nad stawem.


Na szczycie jestem sam, lansfota szczytowa i zaczynam podziwiać widoki.


A jest co oglądać, bo przez inwersję niżej została warstwa zanieczyszczeń, a tu jest tylko przejrzyste powietrze.
Giewont


Panorama od Żółtej Turni, przez Orlą Perć, po Mały Kozi Wierch.


Kozi Wierch, a w dale Rysy i Wysoka.


Na zbliżeniu fajnie widać Rysy i Wysoką, a po prawej wystaje Mięguszowiecki Szczyt.


Panorama na Tatry Zachodnie.


Na szczycie spędzam dużo czasu, słońce nieźle operuje, więc można się opalać. Co prawda muszę być w kurtce, bo inaczej jest zimno, ale i tak jest przyjemnie. Nikt mi nie przeszkadza. Tylko cisza i spokój. Schodzę na dół, a towarzyszy mi widok na Granaty.


Zejście również jest czujne na pochyłych płytach, ale nie przysparza problemów. Na Karbie siedzę jakieś 30 minut.

Spotykam tam pierwsze osoby, które też zamierzają iść na Kościelec. Pytają o warunki na szlaku. Przychodzi również jakiś młody facet, niepewnie zakłada raki spoglądając na moje. Niestety, nie do końca mu to wychodzi, więc pokazuję jak należy to zrobić poprawnie. Lepiej by nie spadły mu gdzieś na podejściu…
No, ale na mnie już czas. Rzut oka na wylot żlebu, którym tutaj rano przyszedłem i schodzę w stronę Zielonej Doliny Gąsienicowej.


Zejście jest łagodne, dużo łatwiejsze niż na drugą stronę. A i widoki inne ;-) Dość szybko znajduję się na wypłaszczeniu na dole, gdzie wiosnę widać już wyraźnie.


W pewnym momencie odwracam się do tyłu i widzę Kościelec i strome podejście z Karbu na niego. Z bliska tak to nie wygląda.


Teraz schodzę do Murowańca, gdzie jem obiad. Po posiłku ponownie podchodzę nad Czarny Staw Gąsienicowy. Droga ta sama co rano, jednak idzie mi się jakoś szybciej. Nie wiem czy to dlatego, bo mam ją świeżo w pamięci, czy to przez jasność jaka panuje. W każdym razie nad stawem rozkładam rzeczy i zaczynam długie opalanie. Oglądam oświetlony żleb opadający z Karbu:

Kurs zimowej turystyki wysokogórskiej ćwiczący chodzenie po lodowcu i skakanie nad szczelinami:


A także zamarznięty staw i obielone okoliczne szczyty.

Po pewnym czasie stwierdzam, że najwyższa pora ruszać, bo zachód się zbliża. Przechodzę środkiem stawu i zaczynam podejście. Najpierw nad Zmarzły Staw, by później podejść żlebem na Zawrat. To podejście strasznie mi się dłuży. Mam wrażenie, że męczę się dłużej niż rano i zajmuje mi to więcej czasu.


Ale idę. Podejście znów jest bezproblemowe, ścieżka widoczna, a cel ewidentny.
Na Zawracie jestem za wcześnie, więc ubieram polar i czekam. Za czasem robi się coraz bardziej pomarańczowo i wtedy w ruch idzie aparat.
Najpierw panorama na Tatry Wysokie.


Jest też Krywań.


Grań i widok w stronę jednego ze szczytów Liptowkich Kop.


Mięguszowiecki Szczyt Wielki i Cubryna, a w dole Szpiglasowy Wierch.


Rysy i Wysoka.


Gerlach i Niżnie Rysy.


Staroleśny Szczyt.


I wszystkie olbrzymy na jednym kadrze, czyli od lewej: Staroleśny Szczyt, Gerlach, Rysy, Wysoka, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Cubryna.


Następnie schodzę do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Zejście jest szybkie, a schronisko tłumne, jak to ma w zwyczaju. Udaje mi się jednak znaleźć ławkę tylko dla siebie i mogę się spokojnie wyspać. Na szczęście dzisiaj nie ma imprezowej ekipy, więc śpi się dobrze, a to nie zawsze jest takie oczywiste.

Niedziela, 30 marca 2014
Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, , Zadni Staw Polski, , Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, , Wodogrzmoty Mickiewicza, , Palenica Białczańska

Wczesna pobudka, jeszcze po ciemku, bo plany są ambitne. Jednak już pierwsze kilka kroków sprowadza mnie na ziemię i muszę zweryfikować zamierzenia. Chodzi oczywiście o piętę, która już wczoraj wieczorem wyglądała kiepsko, a teraz wygląda tak samo, tylko dodatkowo boli przy każdym kroku. Cóż, zdobywanie szczytów dzisiaj sobie odpuszczę, pochodzę za to po dolinie :-)
Podchodzę sobie w górę doliny, znajduję ładny kamień i zaczynam opalanie. Warunki dobre, trzeba korzystać :-P A przy okazji można pooglądać widoki na Liptowskie Mury.


Znajduje również fajny kadr na schronisko. Z tą ścianą w tle wygląda bardzo dostojnie, nie uważacie?


Staw, latem przeszkoda, którą trzeba obejść, zimą wygodna droga przejścia.


Później szykuję się do powrotu. Do schroniska nie zachodzę, nie mam potrzeby. Od razu idę w dół, w stronę asfaltu. To zejście strasznie mi się dłuży, dawno tędy nie szedłem i myślałem, że jest krótsze… Jednak nie jest, więc idę, idę, ślizgam się na kamieniach, idę, ślizgam i tak aż do asfaltu. Bo warunki były różne. Na części szlaku same kamienie, na innym lód, czy tez śnieg. Więc bez raków ślisko, a raków szkoda zakładać, bo zaraz znów jest odcinek bez śniegu.
Ale jakoś udało mi się bezpiecznie dojść do Wodogrzmotów, skąd już szybko asfaltem do Palenicy, gdzie czekam na busa w rytmie płynących z głośników najnowszych hitów góralskiej muzyki, z "Kasiu, Kasieńko" na czele. Mam okazję posłuchać również narzekań grupki pań o tym, jak bursiarz je oszukał, bo przecież miały dojechać tym busem do Morskiego Oka, a tu wysiadły na jakiejś Palenicy Białczańskiej, a do Moka jeszcze 9km ;-) Ostatecznie posiedziały na parkingu i wróciły do Zakopca kolejnym kursem. Każdy odpoczywa tak jak lubi :-P
Z Zakopca do Wro również wracam PB, więc mogę sobie odpocząć.

Jak widać pogoda była rewelacyjna, warunki śniegowe dopisały, więc jestem zadowolony z wyjazdu. Szkoda tylko, że zrobiłem sobie coś z piętą już na pierwszym podejściu i nie udało mi się zrealizować planów niedzielnych. No, ale nie uciekną, nadrobię je innym razem, może zimą? Kto wie ;-)

Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/TatryWysokieKoscielec2155M2930032014?noredirect=1

Komentarze

  1. To samo mi się stało na podejściu przez Boczań w lutym. To z tym podejściem musi być coś nie tak, że obdziera pięty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, zawsze to jakaś teoria ;-) Może ten szlak oczekuje zapłaty za możliwość przejścia? W każdym razie i tak wole go, niż Jaworzynkę...

      Usuń
  2. Różowe Tatry - kapitalne ujęcia, warte nawet tej obolałej nogi. Obyś szybko się wykurował.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoki były piękne, warto było się pomęczyć :-)

      A już się wykurowałem, bo wycieczka była wiosną, ale zeszłego roku ;-) W każdym razie pamiętam, że długo jeszcze miałem ślad po tym otarciu.

      Usuń
  3. Na tej zamarzniętej tafli stawu, ci kursanci to jak zombie wyglądają! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chodzili wyglądali tak samo :-P Przez dłuższa chwilę oglądałem jak smętnie snuli się po tym stawie, tylko od czasu do czasu skacząc - miało to imitować skok nad szczeliną.
      Ty na kursie też miałaś "skoki nad szczeliną"?

      Usuń
    2. Nie, nie miałam skoków nad szczeliną. Ćwiczyliśmy wychodzenie ze szcselin na kursie, czy samo chodzenie w związanym liną zespole.

      Usuń
    3. No to oni mieli dodatkowe atrakcje ;-) Ale wyglądało to komicznie wtedy, nie powiem.

      Usuń
  4. Cudownie pokazane uroki gór :) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za fotki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kościelec- moja pierwsza "górka" w Tatrach :) Też wejście od strony Karbu... w śniegu :) Sam byłeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszy raz byłem pod nią w 2010 roku, we wrześniu. I też miałem śnieg ;-) Piszę "pod nią", bo doszliśmy wtedy tylko do Karbu, bo śniegu było po kolana.

      Tak, tym razem sam pojechałem w góry, towarzystwa nie było, więc szkoda było siedzieć w domu w tak piękną pogodę.

      Usuń

Prześlij komentarz