Głównym grzbietem Gór Orlickich



Zapowiadał się dość ładny weekend, więc warto było gdzieś pojechać na ciekawą trasę. wpadł mi do głowy pomysł na zrobienie grzbietu Gór Orlickich. Więc oczywistym wyborem była Jiráskova cesta.

Sobota, 23 czerwca 2012

Duszniki-Zdrój, , Homole, , Lewin Kłodzki, , Kocioł, , Olešnice v Orlických horách, , Péticesti

Dojazd z Wrocławia pociągiem Regio do Kłodzka Masto o 7.24, a nastepnie przesiadka na autobus komunikacji zastępczej do Dusznik-Zdrój powoduje, że na starcie wycieczki, wraz z Pawłem (Leuthen), lądujemy planowo o 10.07.

Na początek czeka nas podejście do ruin zamku Homole. Koło ruin zatrzymujemy się na chwilę na śniadanie i oglądnięcie okolicy. Znajdują się tam resztki jakiejś wiaty, która obecnie nie zapewnia żadnej ochrony przed deszcze czy wiatrem, a jej części leżą nadpalone dookoła ogniska.


Następnie idziemy już w stronę granicy, mijając po drodze polską specjalność: nowo położony asfalt, a dopiero później kładzione rury przez jezdnię (remont ulicy jeszcze się nie skończył nawet). Ale pod granicą to jest dopiero wyczyn: nowy asfalt kończy się kilka metrów przed granicą, dalej jest pas starego, a dalej asfalt czeski, który leży ze 2m po stronie polskiej jeszcze. Wymyśliłem, że to jest taki pas, mający na celu spowolnienie wkraczania wojsk nieprzyjaciela na nasz teren w przypadku inwazji :-P


Dalej to tylko dojście do czeskiej miejscowości i powolne nabieranie wysokości w drodze na szczyt Orlicy. Po drodze wchodzimy na Ostružnik, na którym jest grupa skałek zapewniających widoki na okolicę. Sam szczyt Orlicy (Vrchmezí) (1084 m n.p.m.) nie zapewnia żadnych widoków, więc po zdjęciu na szczycie schodzimy na obiad na ławki przy szlaku.Następny postój wypadł koło Masarykovej chaty na Šerlichu. Tu wysłałem Pawła po kofolę, a wrócił z czymś co wyglądało i smakowało jak oranżada, chociaż przekonywał, że to jest ponoć kofola ;-)


Kolejnym punktem wycieczki była Velká Deštná (1115 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt pasma. Z samego szczytu nie ma widoków, jednak idąc kawałek na południe szlakiem wychodzi się na polanę z widokami na okolicę.

Idąc dalej dochodzimy do wieży widokowej, z której roztacza się widok na całą okolicę, a następnie mijamy Valinúv pramen, źródło, które okazuje się wyschnięte, więc ruszamy dalej w poszukiwaniu wody na kolację.

Wodę udało nam się uzupełnić w strumieniu płynącym poniżej Pod Homoli. W tym miejscu, zaczyna się najciekawszy, pod względem poprowadzenia szlaku odcinek. Jest dużo traw, jakieś torfowiska, kałuże – jednym słowem jest ciekawie. Na grzbiecie znajduje się Kunštátská kaple, oraz pierwszy dostrzeżony przeze mnie bunkier.


Po zejściu na Pěticesti zaczynamy szukać odpowiedniego miejsca na nocleg, które znajdujemy kawałek dalej koło szlaku. Tym oto sposobem, po 11h od wyruszenia na szlak rozbijamy namioty, a następnie staramy się zjeść kolację jak najszybciej, by sami nie zostać zjedzeni przez chmary latających owadów.

Niedziela, 24 czerwca 2012

Péticesti, , Kašparova chata na Adamu, , Międzylesie

Dzisiejszą trasę zaczynamy o 8.15 i idziemy dalej grzbietem. Po dojściu na Mezivrši, schodzimy na chwilę ze szlaku, by dojść do dużego bunkra, do którego prowadzi betonowa „ścieżka“.


Następną atrakcja na szlaku jest Bunkr „Prusek” oraz szczyt Anenský vrch z wieżą widokową i dwoma bunkrami na szczycie.


Grupę warowną Hanicka omijamy, bo nie chce nam się do niej specjalnie zbaczać ze szlaku, bo po drodze i tak zaraz będzie bunkier "Na Holém" R-S 74. Zresztą, czym jesteśmy niżej, tym więcej jest obiektów obronnych. W sumie to zrozumiałe, bo łatwiej jest się przedostać przez łatwiejszy teren niż przeprawiać wojsko przez najwyższe szczyty pasma.


Dalej szlak wiedzie zupełnie lasem, więc nie ma za dużo do oglądania, chyba, że bunkry w dużych ilościach ;-) Dopiero Zemská brána zapewnia ciekawsze widoki. Dalej to długi i nudny (chociaż na szczęście było trochę widoków na okolicę) asfaltowy odcinek aż do Kašparovej chaty na Adamu. W tym schronisku zatrzymujemy się na chwilę i tym razem sam idę po kofolę ;-) Spod schroniska są piękne widoki na całą okolicę


Podczas dojścia do Międzylesia odciskam swoje piętno na polskiej drodze, przez co muszę zająć się oczyszczeniem podeszwy butów, bo nie bardzo chcę chodzić z warstwą „czegoś” na moim Vibramie


Ostatnią ciekawostką na trasie był drewniany kościół św. Michała Archanioła w Kamieńczyku oraz kamienny krzyż z barokową figurą Jezusa ukrzyżowanego z 1733 roku, który chyba zawsze pojawia się na takich ujęciach


Na dworzec kolejowy dochodzimy o 17.05, Paweł zostawia plecak i idzie po pizzę. Po jej zjedzeniu myjemy się i przebieramy w dworcowej toalecie – darmowa i jest nawet ciepła woda! Chybga jeszcze nigdy nie wracałem tak czysty z wycieczki w góry :-P Teraz tylko wsiadamy do pociągu Regio i o 17.57 ruszamy w stronę Wrocławia, gdzie jesteśmy o 20.30.

Podsumowując była to świetna wycieczka, z rewelacyjną pogodą w miłym towarzystwie. Chociaż, w drodze powrotnej, Paweł narzekał na to, że za późno wyruszyliśmy na szlak w niedzielę i postoje były za długie podczas marszu(czy też było ich za dużo, nie pamiętam dokładnie, ale już mu obiecałem poprawę :-D).

Komentarze