Nadchodzi kolejny weekend z prognozowanym silnym wiatrem i opadem. Na szczęście nie mają być to wielkie wichury, których tej zimy nie brakuje. Jednak meteorolodzy i tak twierdzą, że lepiej nie kręcić się po dworze. Dlatego też Karkonosze odpuszczamy, bo wędrówka odsłoniętą granią nie będzie najlepszym pomysłem. W takim razie wybieramy Góry Izerskie, które w dużej części są zalesione, więc osłonią przed wiatrem. Dodatkowo liczymy, że śniegu nie zabraknie i uda się trochę porakietować.
Sobota, 5 lutego 2022
Szklarska Poręba Dolna, , Wysoki Kamień, , Łącznik, , , Smrk
Pracę kończę o 3ciej, a o 4:36 mamy z Kasią pociąg do Szklarskiej Poręby. W praktyce wyszło mi koło godziny na śniadanie, przebranie, przepakowanie i już mogłem położyć się spać w przedziale. Do 7:28 mam czas na sen ;)
Wysiadamy na przystanku Szklarska Poręba Dolna. Wędrówkę zaczynamy od podejścia na Wysoki Grzbiet, czyli najwyższy i najdłuższy grzbiet Gór Izerskich. Nie jest to łatwe, bo ja raczków nie zabrałem - przecież miał być śnieg ;) Owszem, wyżej był, jednak na stromym podejściu lodu też nie brakowało. Ostrożnie przebierając nogami i pomagając sobie kijkami, udaje mi się bezpiecznie wejść na górę. Tu mijamy Zbójeckie Skały oraz pobliską platformę widokową, jednak nie zatrzymujemy się, bo widoków brak.
Dłuższą przerwę robimy sobie przy odbiciu na Wysoki Kamień. Tu śniegu robi się jakby więcej, albo jest po prostu nieprzedeptany, co skłania nas do założenia rakiet.
Więc my już w rakietach, a to przecież dopiero początek trasy :)
Od Rozdroża pod Zwaliskiem, gdzie dołączają szlaki zielony i niebieski, znowu pojawia się przedeptana ścieżka, ale rakiety nie przeszkadzają.
Bohaterzy wycieczki ;)
Powoli zbliżamy się do byłej kopalni Stanisław. Z krążących pogłosek wynika, że właściciel chce uruchomić tu jakąś działalność turystyczną, więc może za jakiś czas, zamiast ciszy będziemy mieli okazję zjeść frytki i zamówić piwo? Pozostaje czekać i zobaczyć, czy z zamiarów coś wyjdzie.
Tutaj trochę wieje, jednak na razie nie przekracza to zimowej normy. Śnieg za to jest przewiany i rakiety w ogóle się nie zapadają.
Myślę, że latem ten kamieniołom będzie celem jednego z moich krótkich wypadów w tym rejonie.
Od kopalni do wiaty pod Wysoką Kopą ścieżka jest lekko przedeptana przez pieszych turystów.
Do wiaty oczywiście zachodzimy na drugie śniadanie i herbatę. Towarzyszy nam inna para, która po chwili rusza dalej.
Gdy my wychodzimy z wiaty, trochę się rozjaśnia.
Zastanawiałem się dlaczego nie ma wydeptanych śladów na szczyt Wysokiej Kopy, bo to wierzchołek zaliczany do KGP, więc popularny także i zimową porą.
Po chwili wszystko stało się jasne. Obecnie tabliczka szczytowa została przeniesiona w inne miejsce, około 400 metrów od wiaty, przy czerwonym szlaku. Powodem tego jest ochrona cietrzewia w rejonie wierzchołka Wysokiej Kopy, więc by ograniczyć przebywanie turystów w tym miejscu, postawiono tabliczkę szczytową przy szlaku. Teraz, mogę powiedzieć, że nowa fotka szczytowa na Wysokiej Kopie wpadła do kolekcji ;)
Wędrujemy przez nienaruszony śnieg. Widać jedynie zasypane ślady nart.
Nie przypuszczałem, że będziemy iść przez nienaruszony śnieg :)
Zmienia się to po dojściu do niebieskiego szlaku, który wiedzie przez Polanę Izerską. Jest on mocno przedeptany, gdyż jest popularny zarówno wśród turystów, jak i narciarzy. Właśnie ten wspólny odcinek pokonujemy bez rakiet. Na chwilę też zasiadamy w wiatce na czekoladę.
Odcinek do Łącznika (1059 m n.p.m.) jak zwykle się dłuży. Zapomniałem już, jaki on jest długi. Nadal idziemy w rakietach. Ściągamy je dopiero na przełęczy, gdy dochodzimy do dobrze przedeptanego szlaku na Smrk.
Wieje nadal niezbyt mocno, jednak niebo zasnuło się bardzo ciemnymi chmurami, tworząc ponury klimat.
Jak przed burzą.
Zostawiamy rzeczy w wieży i od razu zachodzimy na górę, zobaczyć jak prezentują się widoki na okolicę.
Ještěd
Stóg Izerski
W wieży, prócz nas, było czworo Czechów i pies. Więc akurat tyle, by każdy mógł znaleźć wolne miejsce do spania. Wcześniej gotujemy kolację, herbatę, coś słodkiego. Herbaty z rumem i sokiem malinowym na rozgrzanie także nie brakło.
Kładziemy się spać jako pierwsi. Poprzednia noc była dla mnie krótka, więc trzeba to nadrobić.
Początkowo temperatura wynosiła -4°C, jednak do rana wzrosła do +1°C.
Niedziela, 6 lutego 2022
Smrk, , , Łącznik, , Chatka Górzystów, , Orle, , Rozdroże pod Działem Izerskim, *żółty, Jakuszyce
Rano, po śniadaniu, ruszamy w drogę powrotną. Już pierwsze kroki po wyjściu nie są łatwe, bo widoczność słaba, a do tego wieje bardzo mocno. Jednak nie kłamali w prognozach.
Pokryte szadzią i lodem choinki tworzą oryginalne górskie rzeźby.
Schodzimy do Łącznika, a następnie idziemy żółtym szlakiem w stronę Chatki Górzystów. Od odbicia z czerwonego szlaku wędrujemy w rakietach. Na szczęście w większości w lesie, więc wiatr nie przeszkadza. Towarzyszy nam przez większość czasu prószący śnieg, który w dolnej części Rezerwatu Torfowiska Doliny Izery zaczyna się od razu topić po kontakcie z kurtką czy plecakiem.
Mały skrót po śniegu.
Na otwartym terenie już wieje konkretnie, a śnieg pada prawie poziomo.
Przy odbiciu niebieskiego szlaku w Dziczym Jarze zastanawiamy się czy nie iść dalej tym niebieskim. Nawet kawałek nim ruszamy, jednak jest zupełnie nieprzetarty, a dalej czekałby nas dłuższy wariant do Szklarskiej, albo do Jakuszyc przez wyratrakowaną trasę - jako że narciarzy staram się omijać, wybieramy standardową wersję przez Orle. Przy nim też ściągamy rakiety, bo tu droga jest ubita i idzie się sprawnie. Jako iż robi się coraz cieplej, bez problemu wyprzedzamy większość narciarzy, którym narty kleją się do śniegu, przez co niektórzy idą z deskami w rękach ;)
Zastanawiamy się czy zdążymy na pociąg do Szklarskiej, jednak to się nam nie udaje - widzimy jak czeski wagonik przejeżdża przez przejazd kolejowy, gdy mamy jeszcze kawałek do przystanku. Do następnego pociągu mamy sporo czasu, więc idziemy do restauracji, by poczekać w cieple, a nie w topniejącym śniegu. W połowie drogi mija nas autobus Powiatowej Komunikacji Karkonoskiej, linii 109 Jelenia Góra - Jakuszyce, jadący w stronę pętli. Szybkie sprawdzenie rozkładu w Internecie i zawracamy na przystanek autobusowy. Po kilku minutach siedzimy już w autobusie wiozącym nas na dworzec kolejowy w Jeleniej Górze. Tu mamy 5 minut i już jedziemy PR Kamieńczyk do Wrocławia. Z transportem powrotnym to nam się bardzo udało :)
Tak minął nam weekend w Izerach. Trasa dosyć klasyczna, ale padło 44 km w warunkach śnieżnych. Plusem na pewno była ilość wędrówki na rakietach, bo tego zawsze brakuje. Nocleg w wieży także można zaliczyć do udanych, bo towarzystwo trafiło się przyjemne, a pies bardzo przyjazny i zabawny ;) Jedynym minusem był topniejący śnieg w niedzielę, który sprawiał, że kurtki i plecaki był mokre.
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/CxCivyfBeqTsnQVo9
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Klasyka gatunku. Ale że "szczyt" Wysokiej Kopy przenieśli? Tam można tabliczkę postawić faktycznie wszędzie, płasko jest w promieniu kilkuset metrów.
OdpowiedzUsuńNo szczyt jest rozległy. Myślę, że większości osób to nie będzie przeszkadzać, a dla części będzie to miła niespodzianka.
UsuńJa tegoroczny sezon zimowy spisałem na straty. Mimo, że trasę jaką zapodaliście jest mnie znana, to i tak miło popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńMimo, że w zeszłym roku nie było idealnie, to jednak zima chyba lepiej wyglądała. Tegoroczna to rzeczywiście jakaś taka dziwna. I już raczej po zimie.
UsuńOj, to na WK już nie pójdę...a szkoda, bo miałem zamiar tam kiedyś połazić poza szlakami...
OdpowiedzUsuńŚwietne te oblepione śniegiem drzewa!
Wg informacji na tabliczce zakaz nie jest całoroczny i w jakimś okresie roku można tam iść. Aczkolwiek zalecają, by również w tym czasie odpuścić schodzenie ze szlaku w tym rejonie.
UsuńAch ta Wielka Kopa, przeze mnie nigdy nie odnaleziona w zimie... A widzę, że się znowu coś zmieniło. Większa tablica, budka z pieczątką...
OdpowiedzUsuńNie było pomysłu, by wybrać się na nią na nartach?
UsuńI do tego w innym miejscu oznaczenie szczytu, teraz już na szlaku.