Szlak Wygasłych Wulkanów rozpoczyna się w Legnickim Polu i idzie do Złotoryi głównie przez tereny Pogórza Kaczawskiego. Liczy ok. 95 km i przebiega przez wzniesienia będące niegdyś wulkanami. Część z byłych wulkanów jedynie mija się w pobliżu, bez wchodzenia na ich najwyższy punkt.
Ten szlak miałem już na oku od dłuższego czasu, ale wystarczał mi rzut oka na mapę, by nie był na mojej liście priorytetów. Wszystko dlatego, ponieważ na sporej części jest poprowadzony asfaltem, co nie jest najprzyjemniejsze podczas wędrówki. Zmieniłem zdanie w tym roku, gdy pojawił się u mnie rower i szlak wydał się bardziej interesujący.
Poniedziałek, 15 czerwca 2020
Legnica, Legnickie Pole, , Wąwóz Myśliborski
Wyjazd nie był planowany z wyprzedzeniem, można powiedzieć, że wyszedł przy okazji, bo chyba w sobotę napisałem do Skadi z Skadi na Grani, że mam 4 dni wolnego i coś można by podziałać. Tak się złożyło, że ona również miała wolne, więc na szybko padło na bliski nam Szlak Wygasłych Wulkanów.
Była to jednocześnie dla mnie pierwsza możliwość sprawdzenia się na rowerze na dłuższym dystansie, ze sprzętem noclegowym, tak modnie określane jako bikepacking ;)
Spotykamy się w Legnicy, skąd ruszamy do Legnickiego Pola, gdzie zaczyna się nasz szlak. Tam odnajdujemy początkową kropkę obok ładnej wierzby płaczącej.
Ruszamy przed siebie, a początkowo towarzyszą nam dosyć monotonne, płaskie widoki.
Po minięciu wsi Mikołajowice, po lewej stronie mijamy wzniesienie Łomnik. Znajduje się tam dawny kamieniołom bazaltu. Od strony drogi nie wygląda na wart odwiedzenia, jednak wystarczy zajść na jego teren, by zobaczyć, że minięcie go byłoby dużą stratą. Można zobaczyć tam ładnie odsłonięte słupy bazaltowe oraz zalane wyrobisko. Więcej o tym miejscu można przeczytać na Dzikie Sudety.
Pomiędzy Snowidzą a Jaworem szlak zmienił swój przebieg. O tym fakcie można dowiedzieć się widząc przemalowany stary szlakowskaz. Wcześniej szlak odbijał z asfaltu na polna drogę, obecnie idzie dalej drogą do Jawora.
Kiedyś prowadził tędy...
W Jaworze robimy dłuższą przerwę na obiad i uzupełnienie zapasów w sklepie. Powoli zbliżamy się do Pogórza Kaczawskiego, na którego terenie planujemy pierwszy nocleg.
Za Jaworem zjeżdżamy z asfaltu i przez najbliższy czas będziemy jechać nieutwardzonymi ścieżkami. Mijamy stary słupek szlakowskazowy z widocznym jeszcze niemieckim napisem.
Przed wjazdem do lasu oglądamy zachodzące słońce.
Oraz próbujemy dostać się do rosnących tu czereśni, ale są za wysoko, więc nic z tego nie wyszło.
Po ciemku rozkładamy się na nocleg powyżej Wąwozu Myśliborskiego. Pogoda ma być pewna podczas naszego wyjazdu, więc nie brałem namiotu, a Skadi zabrała ze sobą hamak i tarp.
Od Legnicy wyszło 42km.
Wtorek, 16 czerwca 2020
Wąwóz Myśliborski, , Zielonki
Przyjemnym szlakiem zjeżdżamy do Myślinowa, a potem polnymi drogami udajemy się pod Czartowską Skałę.
Droga pod Czartowską Skałę kojarzy mi się z drogami, jakich jeszcze całkiem niedawno było bardzo dużo. Obecnie dróg z takimi drzewami tuż przy poboczu jest coraz mniej.
Czartowska Skała (463 m n.p.m.) jest to powulkaniczne wzniesienie podcięte z dwóch stron wyrobiskami nieczynnych kamieniołomów, które mocno wyróżnia się od płaskiej okolicy.
Wejście na nią nie jest łatwe, ale wykonalne ;) Niestety podczas wejścia zaczepiłem tylną przerzutką o kamień i wygiął mi się hak, przez co później musiałem trochę pokombinować, by przełożenia wchodziły normalnie.
Z wierzchołka ładne widoki w stronę Karkonoszy.
Zjeżdżamy do Pomocnego, gdzie ponownie wracamy na dłuższy czas na asfalt. Kończy się on dopiero za Kondratowem. Po drodze mamy pierwsze widoki na Ostrzycę.
Na tym odcinku mamy lekkie problemy ze zlokalizowaniem szlaku, więc trochę trasy nadrabiamy kręcąc się po lesie, zamiast trzymać się asfaltu. Jednak ostatecznie pojawiamy się przy żółtych znakach, które prowadzą nas dalej ku kropce.
W okolicach Gozdnicy robimy przerwę na drugie śniadanie. Skadi serwuje kanapki z kremem ;)
Wieża widokowa na górze Zawada nad Gozdnem.
W samym Gozdnie można natrafić na pewną ciekawostkę, ale należy odbić ze szlaku i kawałek pójść asfaltem w lewo. Natrafimy wtedy na pomnik poległych w I Wojnie Światowej.
Widoki z okolic Organów Wielisławskich.
Skadi pod Organami Wielisławskimi.
Na obiad zajeżdżamy do Młyna Wielisław w Sędziszowej, koło którego przebiega szlak. Jako, że jesteśmy zaraz po długim weekendzie, a dodatkowo po dłuższym okresie zamknięcia wszelkich restauracji, to i menu jest mocno ograniczone, ale coś dla siebie znajdujemy.
Ostrzyca coraz bliżej.
W Sokołowcu mijamy ruiny pałacu, widać, że kiedyś był tu także staw.
Ostatnia prosta do Ostrzycy wśród zbóż.
Szlak na Ostrzycę nie prowadzi, jednak mija ją w bliskiej odległości. Jako, że jest to najwyższy szczyt Pogórza Kaczawskiego, a ja jeszcze na nim nie byłem, idę na górę. Skadi z rowerami zostaje na rozwidleniu szlaków, a ja po schodkach wchodzę na szczyt.
Ze szczytu roztaczają się bardzo ładne widoki na okolicę, więc nie żałuję wejścia.
Stąd już niedaleko mamy do naszego celu noclegowego, czyli stawu i wiaty w okolicach Zielonki.
Teren jest ładnie zagospodarowany, jednak szkoda, że nie ma tabliczki informującej gdzie trzeba do niego odbić ze szlaku. Bo gdy ktoś będzie szedł szlakiem i nie wie o tym miejscu, najpewniej nawet go nie zobaczy. A trzeba skręcić w prawo w drogę odbijającą od szlaku w pobliżu końca lasu, przed wioską Zielonki.
Dzisiejszego dnia wyszło 44km.
Środa, 17 czerwca 2020
Zielonki, , Złotoryja, Legnica
Przed nami ostatni odcinek do Złotoryi.
W Twardocicach mijamy ruiny kościoła ewangelickiego.
Widoki znad Twardocic.
Kamieniołom piaskowca na wzniesieniu Kopka.
Pomiędzy Nową Wsią Grodziską a Grodźcem natrafiamy na czereśnię z duża ilością owoców. Nie było innego wyjścia jak zarządzić dłuższą przerwę na drugie śniadanie ;)
W Wojcieszynie znajduje się kolejny pomnik poległych w I Wojnie Światowej. Niestety ten został mocno zniszczony, bo skute zostały nawet napisy na cokole...
Ostatni odcinek między Wojcieszynem a Złotoryją był dosyć uciążliwy. Szlak jest tam całkowicie zarośnięty, więc przez jakiś czas szliśmy polem, a dopiero później przez las wróciliśmy na lepszą drogę. Widać, że końcowy odcinek przed Złotoryją był w ostatnim czasie przecinany, bo dało się już go przejechać, ale po wyjechaniu na asfalt miałem wbite w rękę 4 kolce róży. Zresztą w oponie także jeden się znalazł, co kosztowało nas trochę więcej czasu, niż powinno ;)
Ale ostatecznie udało się dotrzeć do końcowej kropki w Złotoryi :)
Teraz pozostało nam jeszcze wrócić do Legnicy, by zamknąć pętlę, a potem pociągiem jadę do Wrocławia, gdzie mam jeszcze kawałek do domu.
Tego dnia wyszło wraz z powrotem 72km.
Szlak bardzo mi się podobał w wersji przejechanej na rowerach. Gdybym miał go przejść na piechotę, to pewnie nie byłbym tak zachwycony, bo są tam długie asfaltowe fragmenty, które odbierałyby przyjemność z wędrówki, a tak pozwalały przyspieszyć i łatwiej dotrzeć do kolejnego ciekawszego rejonu. Jednak z czystym sumieniem mogę polecić ten szlak na rower, bo bez problemu da się go przejechać, a zejść z roweru trzeba tylko na nielicznych odcinkach.
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/xRuar7SE7csFUxRJ8
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Graty za całość, trasa wygląda na przyjemną. Kanapki z Niveą mnie rozbroiły. :)
OdpowiedzUsuńChodzi mi po głowie ten szlak od jakiegoś czasu, ale biorąc pod uwagę Twoją relację i obserwację mapy, to odcinek Legnickie Pole - Jawor chyba sobie odpuszczę. Płaski asfalt jakoś nie nastraja mnie optymistycznie. ;)
Tak, był to bardzo fajny wypad :)
UsuńTen odcinek między Legnickim Polem a Jaworem rzeczywiście mało ciekawy i też bym się mocno zastanawiał nad celowością spaceru nim. Jednak wspomniany stary kamieniołom na Łomniku, juć warto zobaczyć.
Od Legnickiego Pola do Jawora szlaku nie znam. Część trasy od Jawora jest mi znana. Red, pod Czartowską Skałą był jak pamiętam "parking dla rowerów", kimaliśmy tam . Druga sprawa, wiaty pod Organami Wielisławskimi już nie ma?
UsuńNo i wiadomix, szacunek za całość, mnie to czeka z buta.
Pod Czartowską Skałą jest chyba jedynie taki płaski plac, na rozłożenie namiotów dobry. Żadnych konstrukcji nie kojarzę prócz tablic informacyjnych.
UsuńWiata jest pod Organami, ale woleliśmy na słoneczku usiąść. Zadaszona, bez ścian, ze stołem i ławkami.
Powodzenia :)
Bardzo fajny pomysł. Widzę, że coraz mocniej ciśniesz na dwóch kółkach:) Pogoda rewelacyjna na takie wypady i faktycznie szkoda tylko, że szlak nie został poprowadzony trochę sensowniej.
OdpowiedzUsuńJakoś ostatnio większość wyjazdów opieram o rower ;)
UsuńPogoda trafiła się idealna, nie było za gorąco, a i słońce przez sporą część jakoś tak nie paliło za mocno :)
Świetna relacja, a miejsce bardzo atrakcyjne. W swoim czasie przejechany przez nas szybko samochodem, z postojem pod Ostrzycą. Ale ro0werem, to już inna bajka, trochę zazdroszczę, że już takich wycieczek nie organizuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję :) Widok z Ostrzycy bardzo mi się spodobał, wart odwiedzenia jest ten szczyt.
UsuńCieszę się, że pozytywnie odebrałeś taki rodzaj turystyki. Rower daje nowe możliwości i powiew świeżości, nawet na górskich ścieżkach, które nie raz zdeptało się na piechotę. Do następnego! GSŚ czeka :D
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję za wspólny wypad :)
UsuńGSŚ czeka, ale chyba na jesień lub wiosnę musi poczekać, bo tamtejsze zasady nie sprzyjają obecności tam z rowerem w sezonie ;)