Szlak graniczny Beskidu Niskiego



Późna jesień to nienajlepszy czas na górskie wyjazdy. Krótki dzień, pogoda często kiepska, a ilość śniegu taka, że ciężko wybrać optymalny ekwipunek. Ja jednak nie zrażam się i gdy mam możliwość zrobienia sobie 7 dni wolnego biorąc 2 dni urlopu, to korzystam i ruszam w Beskid Niski, o którym do tej pory jedynie sporo słyszałem. Ponoć jest to pasmo mało uczęszczane, z małą infrastrukturą turystyczną, ale z niepowtarzalnym klimatem. Nadszedł czas by sprawdzić to osobiście.

Niedziela, 2 grudnia 2018
Komańcza, , Stredný hrb, , Rez. Haburské rašelinisko

Swoją wycieczkę zacząłem we Wrocławiu w sobotę o 22:08. Najpierw TLK do Rzeszowa, tam szybka przesiadka na pociąg do Jasła. Tutaj pojawiam się o 6:33 i mam czas do 7:30, kiedy to odjeżdża Regio do Komańczy. Tym oto sposobem pojawiam się na starcie mojej wycieczki o godzinie 9:48, dokładnie po 11h40min podróży. Przynajmniej mogłem się wyspać ;)

Początkowo szlak wiedzie asfaltową droga. Opuszczając Komańczę można zobaczyć jeszcze starą, białą tabliczkę z nazwą miejscowości.


Po pewnym czasie przechodzę przez Dołżyce. Tutaj też zasiadam na chwilę w wiacie przystankowej na drugie śniadanie. Posilony, powoli wchodzę w las. Jednak szlak w dalszym ciągu wiedzie asfaltem, a przy drodze można spotkać tablicę ostrzegającą przed niedźwiedziami. Dobrze, że jest już zimno, leży śnieg, to "misie" powinny już spać. Przynajmniej ten problem nie powinien występować.

Wszędzie leży śnieg. Jest sypki, świeży i nie przeszkadza w wędrówce. Niebo niestety zasnute chmurami, ale nie pada. Idzie się więc ogólnie przyjemnie. Zmienia się to na grzbiecie, gdzie wchodzę na czerwony szlak graniczny, którym będę już wędrował niemal do końca swojej wycieczki. Tutaj zaczyna wiać mocny, nieprzyjemny wiatr, ale przynajmniej śnieg nie przeszkadza w wędrówce.


Po wejściu na pierwszą wyraźniejszą górę na mojej trasie, Danowa(840 m n.p.m.), robię postój na zdjęcie.


Na Wielki Bukowcu natrafiam na wojskową wieżę widokową. Została ona wybudowana w 1943r. (wg informacji na tablicy, inne źródła twierdzą, że w latach trzydziestych) przez wojska niemieckie jako wieża obserwacyjna. Ma około 12 metrów wysokości. Została odnowiona w 2017 roku. Nie wchodzę na nią, bo widoków dzisiaj i tak nie będzie, a poza tym bardzo mocno wieje.

Idę dalej, a śniegu leży coraz więcej.


Szlak wiedzie lasem. Żadne to odkrycie, bo Beskid Niski nie jest generalnie wysokim pasmem. Małą przecinkę trafiam na szczycie Weretyszów (742 m n.p.m.).


Jako, że wszystko, co jest mi potrzebne na wyjeździe mam ze sobą, nie planuję schodzić ze szlaku po jedzenie czy w poszukiwaniu noclegów. Po prostu gdzie mi się spodoba, tam przenocuję ;) Na pierwsze takie miejsce trafiam przy Rezerwacie Huburské rašelinisko. Rezerwat utworzono w celu ochrony fragmentu podmokłych, zatorfionych łąk. Zaliczane są one do nielicznych już, zachowanych torfowisk grzbietowych w Karpatach Zachodnich.

Namiot rozkładam przy wieczornej szarówce, bo zawsze lepiej wybierać miejsce noclegowe za widnego. Gotuję kolację i idę spać.

Poniedziałek, 3 grudnia 2018
Rez. Haburské rašelinisko, , Brdo

W nocy było lekko na minusie. Gotując śniadanie zużywam resztę wody, którą miałem w butelce, więc plecak stanie się trochę lżejszy ;) Zanim jednak złożyłem namiot, spakowałem plecak na zegarze pojawiła się... godzina dziesiąta. Ale w końcu mam urlop, więc mogę odpocząć i dłużej pospać ;)


Przez najbardziej podmokłe części rezerwatu przechodzi się po drewnianych podestach. Ale poza nimi również nie jest źle, bo wszystkie kałuże są zamarznięte.

W rejonie szczytu Kamień natrafiam na cmentarze wojenne. Jest to element, który nieodłącznie kojarzy się z Beskidem Niskim. Przy szlaku natrafiam na kilka z nich, zarówno po stronie polskiej, jak i słowackiej. Spoczywają tutaj żołnierze rosyjscy i austriaccy, polegli podczas walk zimowych o główny grzbiet Karpat na przełomie 1914-1915.


Jak widać pogoda nie rozpieszcza. Prócz wiatru dzisiaj doszły również niskie chmury, w których przyjdzie mi wędrować cały dzień.


Dzisiejsza wędrówka mija na spokojnym marszu przez generalnie łagodne wzniesienia. Jedynie przejście przez Przełęcz Beskid nad Czeremchą bardziej odczuwam. Widoków brak, drzewa są zamglone, droga mija mi dość monotonnie.
Wieczorem schodzę na Przełęcz Dukielską (500 m n.p.m.). Jest to najniżej położona przełęcz w głównym grzbiecie Karpat. Natrafiam tutaj na działo, które pewnie ma przypominać o toczących się tutaj ciężkich walkach podczas II Wojny Światowej.


Przechodzę przez DK9 i zaczynam podejście na Brdo. Gdy teren się wypłaszcza, znajduję wygodny kawałek terenu i rozkładam namiot.

Jako, że wody już nie mam, kolację robię topiąc śnieg.

Wtorek, 4 grudnia 2018
Brdo, , Przełęcz Mazgalica

W nocy pada deszcz... Temperatura wynosi kilka stopni powyżej zera, więc wszystko robi się wilgotne. A i śnieg staje się po prostu mokry.
Nie chce mi się gotować, więc jem kanapki, pakuję plecak, zwijam mokry namiot i ruszam na szlak po dziewiątej.


Widoczność podobna jak wczoraj, ale w powietrzu jest więcej wilgoci, która osiada na wszystkim.


W mokrym śniegu zapadam się z każdym krokiem i już nie idzie się tak przyjemnie jak wczoraj. Niby nie ma go aż tak dużo, ale zapadanie się i wyciąganie nóg męczy.
Dlatego też, gdy natrafiam na wiatę przy granicy Magurskiego Parku Narodowego, zasiadam na konkretniejsze drugie śniadanie.


Topię śnieg, jem coś na ciepło, na deser robię kisiel i mogę dalej wędrować :) Do tego świeża herbata do termosu, by było co później pić.

Kolejny punkt programu to Baranie (754 m n.p.m.). Swoje pierwsze kroki na szczycie kieruję oczywiście do wiaty, by schować się przed wszechobecną wilgocią. Gdy zatrzymałem się, zauważyłem, że z drzew cały czas kapie osiadająca woda. Mało przyjemne warunki.

Znajduje się tutaj również drewniana wieża widokowa, jednak ma wymontowaną dolną drabinę, przez co nie można na nią wejść. Nie wiem czy tak jest tylko na okres zimy, czy ogólnie, ale teraz tego nie żałuję, bo i tak bym nic nie zobaczył.



Nie spędzam tutaj dużo czasu i ruszam dalej. Za dzisiejszy cel obieram Przełęcz Mazgalica. Jestem na niej dosyć wcześnie, ale i tak postanawiam tutaj przenocować. Na przełęczy znajduje się wiata, taka sama jak dwie poprzednie spotkane przeze mnie tego dnia, więc namiot mogę rozłożyć we wnętrzu wiaty ;) Ma to oczywiście swój cel, bo dzięki temu zabiegowi do rana powinien wyschnąć. A gdybym poszedł dalej, musiałbym rozłożyć go w ternie, przez co dalej byłby mokry, a dodatkowo nocleg w mokrym namiocie nie jest najprzyjemniejszy.


Szybko okazało się, że była to dobra decyzja. Bo jeszcze nie ugotowałem sobie kolacji, gdy zaczął padać deszcz.

Środa, 5 grudnia 2018
Przełęcz Mazgalica, , Obycz

Rano wita mnie brak mgły, a na niebie widać nawet jakieś błękitne miejsca! Aż chce się iść dalej. Więc przed dziewiątą jestem już na szlaku by przejść kolejny odcinek szlaku granicznego.


Większość dnia to ponownie marsz przez las, ale dzisiaj zaczęły pojawiać się jakieś widoki i odcinki polne. A dzięki przejaśnieniom dało się zobaczyć ładnie oświetloną okolicę.




Rejon Przełęczy Beskidek, widok na Jaworzynę.






Żeby jednak nie było, że wszystko jest dzisiaj idealnie, to w dalszym ciągu mokry śnieg utrudnia wędrowanie. Jedynie na odcinkach polnych, śniegu nie było w ogóle. W lesie mocno męczy zapadanie. Jak wiadomo, mokry śnieg nie jest obojętny dla butów, dlatego też moje już wczoraj zaczęły puszczać wilgoć do środka. Jednym słowem było mokro.
Śpiwór jaki wziąłem na ten wyjazd również nie był najlepszym wyborem. Używałem go pierwszy raz i okazało się, że przez wilgoć, która panowała, nie zapewniał komfortowego snu.

Powyżej Przełęczy Beskidek mijam Cmentarz wojenny nr 46. Pochowano na nim 303 żołnierzy poległych w styczniu i lutym 1915.


Tutaj też zakładam czołówkę, bo robi się ciemnawo i wchodzę w las. To część Beskidu Niskiego, gdzie kończą się łagodne podejścia, a zaczynają konkretne, strome przewyższenia. Na dzisiaj planuję jeszcze wejść na Jaworzynę i Obycz, by jutro mieć trochę mniej metrów do wchodzenia.

Na tym drugim szczycie rozkładam namiot i przy silnym wietrze szykuję się do snu.

Czwartek, 6 grudnia
Obycz, , Dzielec, , Huzary, , Krynica Zdrój

Budzę się o godzinie 3. Według początkowych planów resztę trasy, wraz z małym odbiciem na Słowację, miałem przejść w dwa dni. Jednak uwzględniając obecne warunki, moje mokre buty i nie najlepiej dobrany śpiwór, postanawiam skrócić wyjazd o jeden dzień i wracać do Wrocławia. Jednak żeby móc wracać, muszę dojść do Krynicy Zdrój.


Koło czwartej ruszam i początkowe prawie cztery godziny idę z czołówką. Podejście na Płaziny mocno dało się odczuć. Jednak był też plus wczesnej pory wyjścia. Śnieg, który wczoraj mocno dawał mi się we znaki przez swoja konsystencję, teraz jest zmrożony i niemal się nie zapadam. To przyśpiesza marsz i nie męczę się tak idąc.

Wschodzące słońce.




Podejście na Lackową nie było takie złe. Może dzięki temu, że naczytałem się o tym stromym zachodnim zboczu, więc gdy szedłem od wschodu, było ok ;)


Lackowa (997 m n.p.m.)

Na grzbiecie Lackowej spotkałem też pierwszą osobę na szlaku podczas tego wyjazdu. Był to biegacz przemieszczający w przeciwną stronę niż ja. Niestety, wraz z późniejszą porą, śnieg stawał się coraz bardziej zapadający, utrudniając wędrówkę.


Przyszedł też czas na zejście tą słynną, "zachodnią ścianą". I faktycznie, muszę przyznać, jest stromo. Schodząc cieszyłem się, że nie muszę tędy podchodzić.

A właśnie, podczas zejścia można dostrzec ładne widoki między gałęziami. Nie spodziewałem się zobaczyć Tatr na tym wyjeździe, więc gdy dostrzegłem te charakterystyczne szczyty, byłem mocno zaskoczony. Widać Sławkowski Szczyt, Gerlach i Łomnicę.


Szlak poniżej Dzielca to jedno wielkie lodowisko. Musiałem mocno uważać, by nie poślizgnąć się na lodzie. Ale jakoś udało się dojść do DK75. Tutaj miałem problem ze zlokalizowaniem dalszego przebiegu szlaku przez potok Muszynka, jednak po chwili udało mi się zlokalizować bród, którym przeszedłem w stronę Góry Parkowej.


Na Górze Parkowej już kiedyś byłem, więc nie zaskoczył mnie charakter tego miejsca. Po prostu jest to góra leżąca praktycznie na terenie Krynicy, z łatwym dostępem (kolejka, droga, trasy spacerowe) i duża ilością atrakcji (punkt widokowy, zjeżdżalnie, restauracje, park linowy, itp.).


Schodzę do miasta i odnajduję przystanek autobusowy (znajduje się na placu przed dworcem kolejowym). Mam jakieś 30 minut do autobusu, więc przebieram się, przepakowuję i zaczynam powrót do Wrocławia przez Kraków. Jeszcze przed północą melduję się we Wrocławiu.

Tym oto sposobem zakończyłem swoją pierwszą wycieczkę przez Beskid Niski. Tak, nie miałem wcześniej okazji jeszcze być w tym paśmie, ale mam wrażenie, że jeszcze się w nim pojawię, bo pasmo zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. I to pomimo, że większość czasu idzie się lasem, widoków za bardzo nie ma, ale jednak ten teren ma w sobie coś niepowtarzalnego. Także miłośnicy historii znajdą tu coś dla siebie. Wiadomo, rejon historycznie kojarzony jest z walkami podczas I i II Wojny Światowej, co nie dziwi patrząc na ilość cmentarzy wojennych, które można spotkać na szlaku. Dodatkowo podobało mi się, że szlak, którym szedłem nie jest mocno zagospodarowany turystycznie, co jak dla mnie jest dużym plusem.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/YUzmKnWxzRotDuTP9

Komentarze

  1. Piękna impreza, do tego ruszasz pasmo, które bardzo uważam. Red, zamierzam poszlajać się słowacką stroną mocy w terminie jesiennym a konkretnie w piździerniku. Mam w zanadrzu coś myślę, że ciekawego. I naturalnie w opcji dziad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę miał na uwadze, ale u mnie o termin mocno trudno. Ale będziemy w kontakcie, bo kto wie...

      Usuń
  2. Fajna impreza. Nigdy nie szedłem tym szlakiem. Również słabo znam Niski, ale w zakresie, który poznałem do tej pory, dolinki wydały mi się ciekawsze, bardziej widokowe od szczytów. Szkoda, że w warunki trafiłeś takie nieciekawe. Co za śpiwór miałeś na wyjeździe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, szczyty widokami nie grzeszą, ale jak na pierwszy raz miałem ochotę wejść na Lackową, więc połączyłem ją z jakimś szlakiem ;)

      Yeti GT 600

      Usuń
  3. Uwielbiam Niski, ale nie za szlaki tylko właśnie za pozostałości historii: dawne wsie, opuszczone cmentarze, pojedyncze cerkiewki, krzyże, nekropolie wojenne. Bo widokowo to jednak jest on dość średni, no i najciekawsze jest raczej jego wnętrze, a nie szlak graniczny (kilka krótkich odcinków nim szedłem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób uważa podobnie jak Ty, że ciekawsze są doliny. Poznam je na pewno przy kolejnych odwiedzinach tego pasma, bo na pewno kiedyś się tam pojawię ponownie. Ale od czegoś trzeba zacząć ;)

      Usuń
  4. Super trasa! Zdjęciu namiotu na śniegu, daje wyobrażenie o warunkach. Wieża fajna. Odbijałeś na szczyt Kamienia nad Jaśliskami, czy trzymałeś się szlaku? Część rejonu miałem okazję poznać i różni się od większości polskich pasm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymałem się szlaku, nie odbijałem nigdzie. Jedynie pokręciłem się po cmentarzach w okolicy szlaku w rejonie Kamienia.

      Mnie w warunkach zaskoczyło, że śniegu było jednak więcej niż się spodziewałem. Myślałem, że będzie go mniej.

      Usuń
  5. Trasa wraz z pogodą nastrajają kontemplacyjnie. Zapewne miałeś okazję "wejrzeć w głąb siebie" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dużo czasu na to, bo pogoda rzeczywiście była do tego idealna. Widoki nie rozpraszały ;)

      Usuń
  6. Wieża na Baranim jest w takim stanie, że opiekunowie zdecydowali się zdemontować drabinę. Już dwa lata temu gdy tam byłem ostatni raz brakowało niektórych elementów konstrukcji. Widać destrukcja postępuje i wchodzenie na wieże stało się niebezpieczne. Podobna sytuacja jest obecnie na Radziejowej.
    To fakt, że doliny Niskiego są najpiękniejsze, jednak to nie prawda, że nie jest on widokowym pasmem. Jest sporo takich miejsc na GSB lub w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Żeby tylko wymienić Wahalowski Wierch, Tokarnię, Przymiarki, Pasmo Polany, Grzywacką Górę czy Żabie. Także cergowa w ostatnim czasie zyskała solidną wieżę widokową. To kolejny cel na moją jednodniówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem tę wieżę na Cergowej. Wydaje się warto odwiedzenia.

      Rejon GSB w Beskidzie Niskim mam w planie odwiedzić w przyszłości. Co prawda nie wiem czy przy kolejnej wycieczce, bo doliny również mnie ciekawią, ale do listy dopisałem ;)

      Usuń
    2. To jeśli chodzi o doliny: Ciechania - uwaga na mandaty, to zamknięta dolina i są tam budynki parku, ale warta grzechu i ryzyka, Nieznajowa -uwaga dużo wody, mój nr 1 to Bieliczna.

      Usuń
  7. Wieża na Cergowej oferuje przyzwoite widoki, w odpowiednim waruneczku dobre miejsce na nocleg. Red, następną wizytą w BN odwiedź Jasiel w opcji na biwak, polecam, będzie Pan zadowolony. Z wieży widokowej na Grzywackiej Górze ładnie prezentują się Tatry w skromnym fragmencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapiszę w miejscach do odwiedzenia. Może przy kolejnej okazji.

      Usuń
  8. Bardzo mnie ciągnie w tą dzicz. Uwielbiam takie miejsca gdzie diabeł mówi dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam! Nie boisz się chodząc samotnie dzikich zwierząt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem do tej pory nieprzyjemnych spotkań ze zwierzętami. Zresztą moi znajomi również nieprzyjemności z nimi nie mieli. Bardziej bym się obawiał biwakowania blisko miast, niż zwierząt w lesie...

      Usuń
  10. Spędziłem w ubiegłym roku ponad dwa tygodnie w BN i powiem, że to pasmo bardzo mi się podoba pomimo, że nie jest tak widokowy ja żywiecki . Jednak jak poprawi się pogoda, to zaraz startujemy 😊 Super relacja. Wielki szacunek za noclegi pod namiotem w takiej dziczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście nie wiem czy 2 tygodnie w Beskidzie Niskim nie byłoby dla mnie trochę za dużo ;) Ale na pewno jeszcze tam wrócę, bo mam dwa pomysły na niego, w tym jeden, który bardziej mnie interesuje - słowacka część pasma.

      Nocleg w namiocie to jak dla mnie, najlepsza możliwość na to pasmo. Wtedy dopiero można poczuć klimat Beskidu Niskiego.

      Usuń

Prześlij komentarz