Milford Sound


Milford Sound, to miejsce, gdzie góry spotykają się z morzem i to w opcji na bogato. Jeżeli komuś podobają się norweskie fiordy, to ta okolica spodoba się równie bardzo, jeśli nie bardziej. Bo przecież w Norwegii nie ma kei ;)

Środa, 21 września 2016

Milford Sound, czyli Zatoka Milforda, znajduje się w południowej części Wyspy Południowej, w regionie Fiordland. Jest to rejon uformowany podczas ostatniej epoki lodowcowej przez lodowce, które wyżłobiły głębokie doliny. Zostały one później zalane przez Morze Tasmana, tworząc znane na całym świecie fiordy o stromych zboczach. A tym najbardziej znanym jest właśnie tytułowy Milford Sound oraz leżący nad jego wodami szczyt Mitre Peak.

Do tego fiordu można dostać się tylko jedną drogą (lądową), która jest długa i widokowa. Z Queenstown, więcej o tym mieście będzie w jednym z kolejnych wpisów, jest 290 km. Po drodze jest jeszcze Te Anau, z którego jest 120 km. My zatrzymujemy się w pierwszym z nich, skąd autobusem (www.intercity.co.nz) jedziemy nad fiord. Nowozelandzkie autobusy działają trochę inaczej niż te u nas. Bo nawet te między miastami są typowo turystyczne i kierowca jest jednocześnie pewnego rodzaju przewodnikiem i opowiada o mijanych atrakcjach, miejscach i ich historii. Co jakiś czas są nawet przystanki na zwiedzanie (jak w tym przypadku postój w Te Anau), czy w widokowych miejscach na zdjęcia (jak nad Mirror Lake).
Droga, którą jedziemy, nosi nazwę State Highway 94 i została otwarta w 1953 roku, gdy ukończono budowę tunelu Homer Tunnel. Jej budowa była mocno związana z Wielkim Kryzysem lat 30tych XX wieku. O ile pomysłu budowy drogi prowadzącej do Milford Soud powstały już w końcówce XIX wieku, to później brakowało decyzji o rozpoczęciu prac. Zmieniło się to dopiero w czasach wspomnianego już Wielkiego Kryzysu, który sprawił, że ludzie nie mieli pracy, a poziom życia ogólnie mocno spadł. W odpowiedzi na to, w Nowej Zelandii powstał program inwestycji/robót publicznych, które zapewniały pracę.

Jedziemy przez dolinę Hollyford River.



Po drodze zatrzymujemy się przy jeziorze o nazwie Mirror Lake (Lustrzane Jezioro). Jego nazwa ma nawiązywać do faktu, że przy spokojnej wodzie i ładnej pogodzie, w jego tafli odbijają się okoliczne szczyty. My tego nie zauważyliśmy, ale i tak okolica jest ładna ;)

Czym dalej w dolinę, tym widzimy więcej ośnieżonych szczytów o charakterze alpejskim. Nie mam pojęcia jak się nazywają, ale spojrzenie na mapę pozwala powiedzieć, że mają nawet powyżej 2200 metrów, a w dalszej części można znaleźć nawet jeden przekraczający 2700 m.







Zbliżamy się do przełęczy Homer Saddle (1375 m n.p.m.). Punkt bardzo charakterystyczny, bo pod nią poprowadzony jest tunel, który pozwolił wytyczyć tę drogę poprzez połączenie doliny rzeki Hollyford River na wschodzie i rzeki Cleddau River na zachodzie. Tunel ma długość 1270 metrów i ruch w nim sterowany jest światłami, bo jest na tyle wąski, że dwa autobusy się nie miną.

Po drugiej stronie dolina polodowcowa jest jakby głębsza. Skalna ściana opada stromo w dół. Stąd jest już niedaleko do zatoki, bo ok. 17 km.

Wysiadamy na parkingu nad Milford Sound i od razu jest co oglądać. Dominuje woda i góry ;)

Po lewej The Lion (1302 m n.p.m.). Po prawej ujście rzeki Harrison River. W głębi Mount Pembroke (2015 m n.p.m.).

Znad zatoki można wybrać się na piesze wycieczki po okolicy, ale także popłynąć na rejs statkiem po fiordzie. My decydujemy się na ten drugi wariant. Mamy do wyboru kilka firm i wersji rejsów, więc każdy może wybrać coś dla siebie.

Symbolem tego miejsca jest Mitre Peak (1692 m n.p.m.). Szczyt w formie piramidy, leżący nad wodami zatoki, na wprost od miejsca, gdzie jest parking. Jego nazwa została nadana przez załogę statku badawczego HMS Acheron i pochodzi od mitry biskupiej, którą kształtem przypomina.
Zdjęcia tego szczytu są jedną z wizytówek Nowej Zelandii.

Milford Sound, jak cały Fiordland, jest rejonem mocno deszczowym. Średnia roczna suma opadów wynosi 6412 mm i wg różnych źródeł, nie pada tam średnio co trzeci dzień. Mimo tych statystyk, to na wszystkich zdjęciach ludzi odwiedzających to miejsce, widziałem czyste niebo. Ale ponoć statystyka nie kłamie ;) Dlatego, jeśli ktoś chce się tam wybrać na jeden dzień na rejs, tak jak my, warto śledzić prognozę pogody.

W efekcie dużych opadów, do zatoki wpada dużo strumieni. Cześć z nich jest tymczasowa, ale niektóre są większe, więc i ilość spadającej wody robi wrażenie. W sumie można powiedzieć, że tamtejsze strumienie wpadają do zatoki jako wodospady, bo strome ściany nie dają możliwości utworzenia się klasycznego ujścia. Inna sprawa to wysokość tych wodospadów. Najwyższy spadający do zatoki na 162 m. Dla porównania można wziąć najwyższą w Polsce tatrzańską Siklawę, która ma 70 m wysokości.


Żeby nie było, że mnie nie było ;)

Płyniemy w głąb fiordu, a otaczające nas skalne ściany robią się coraz wyższe. W końcu leżące tuż nad woda szczyty mają nawet ponad 1500 metrów.



Jedną z atrakcji rejsu jest skała, na której wylegują się foki.










W drodze powrotnej mamy okazję zobaczyć keę. Endemiczny gatunek górskiej papugi. Widziałem je już podczas wcześniejszej wycieczki na Avalanche Peak. Ta jednak nie zaczepiała turystów, tylko szukała jedzenia wzdłuż drogi.



Milford Sound nosi miano jednego z najpopularniejszych miejsc Nowej Zelandii. Czy jest to określenie zasłużone? Patrząc na ilość odwiedzających to miejsce turystów, na pewno tak. A czy faktycznie warto się tam wybrać? Wg mnie tak, bo fiord jest duży, a jak wiadomo góry wyrastające prosto z morza są bardzo atrakcyjne wizualnie. Jeśli do tego dodamy szpiczasty wierzchołek Mitre Peak, to już w ogóle skala fajności się kończy ;) Dodatkowo już same widoki podczas dojazdu na miejsce są wystarczająco ciekawe, by nie nudzić się nawet podczas jazdy. W końcu to Nowa Zelandia, a co by o niej nie mówić, to krajobrazowo jest bardzo ładna.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/55znY9SuXCpqpRfZ7

Komentarze

  1. Przepiękne miejsce prezentujesz. Połączenie gór, wody i wodospadów robi wrażenie a połączenie tego z rejsem dodaje jeszcze dodatkowego smaczku. Obejrzałem i przeczytałem z przyjemnością i świadomością , że tam to już chyba nie dotrę. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że chociaż na zdjęciach miałeś okazję zobaczyć te miejsca :)

      Usuń
  2. Osz...moje marzenie. Ech przepięknie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz