W ostatnim czasie w Gorcach powstało kilka nowych wież widokowych, co było dobrym pretekstem, żeby się tam pojawić na majówkę ;) Gorce już kiedyś odwiedziłem, ale tylko na jednodniowej wycieczce przez Turbacz, więc poznałem tylko jeden grzbiet Gorców. A z Turbacza odbiega ich siedem. Warto więc pojawić się tam ponownie i poznać inne rejony, szczególnie mając do dyspozycji namiot. A żeby nie było nudno, trasę rozpoczynamy w Beskidzie Wyspowym.
Piątek, 29 kwietnia 2016
Dobra, , Mogielica
Z Wrocławia wyjeżdżamy rano do Krakowa, skąd o 13:10 wsiadamy do autobusu, którym dostajemy się do Dobrej, wsi w środku Beskidu Wyspowego. Tutaj zakupy w sklepie i ruszamy na szlak. Daleko nie idziemy i gdy tylko znajdujemy fajny kamień zasiadamy na nim i jemy obiad.
Posileni ruszamy dalej. Na początek wchodzimy na Łopień Zachodni. Podejście, jak to w Beskidzie Wyspowym, mozolne. Na górze przyjemna polana, ławki, mapa, punkt widokowy. Szkoda tylko, że unosząca się w powietrzu wilgoć znacznie ogranicza widoczność. Szybko schodzimy na Przełęcz Chyszówki czy, jak kto woli, Przełęcz Rydza-Śmigłego.
Wejście na Mogielicę, najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego o wysokości 1171 m, mija nadspodziewanie szybko. Gdy słońce zbliża się do zachodu, jestem na polanie podszczytowej. Robię tutaj kilka zdjęć i ruszam na szczyt.
Schody na wieże są tak strome, ze bardziej można by je nazwać drabiną, ale da się wejść na platformę widokową. A z niej obserwuję kiepski zachód. Warunki nie są idealne, ale chowająca się tarcza naszej gwiazdy była dobrze widoczna.
Po zachodzie zbieram drewno na ognisko, Kasia w tym czasie rozbija namiot. Ostatecznie z ogniska nici, bo strasznie wieje. Ale kolacja na ciepło i tak jest, bo kuchenka działa, jeszcze :P
A hotel to mamy pięciogwiazdkowy. Nawet lodówka jest w standardzie. Czego chcieć więcej?
Sobota, 30 kwietnia 2016
Mogielica, , Rzeki, , Gorc Kamienicki
Rano pobudka na wschód, ale nic z tego. Szczyt zasnuty jest chmurami, a do tego co pewien czas pada deszcz. Z tego też powodu wyjście na szlak trochę się przeciąga.
Ale zanim pójdziemy sobie dalej, obowiązkowe zdjęcie do kolejnego szczytu z KGP.
Przestało padać, namiot trochę przesechł, więc schodzimy na Polanę pod Mogielicą.
Na polanie widać, że dobrze zrobiliśmy zwijając się z Mogielicy. Przez jej szczyt cały czas przewijają się chmury, natomiast okolica jest już mniej chmurna i bardziej widokowa. Z polany idziemy na Jasień. Lekkie podejścia i zejścia, z widokami na okolice od czasu do czasu.
Zanim jednak wejdziemy na szczyt Jasienia, zatrzymujemy się na dłużej na Polanie Skalne. Jest tam kapliczka, niedaleko chatka, przy której zasiada sobie Piotr Gaj. O tym na razie nie wiem, ale przekonam się później, gdy odwiedzi nas przy naszym ognisku się przywitać.
A gięta się piecze i brązowieje ;) Z takich okazji trzeba korzystać.
Długo siedzimy, ale jednak trzeba się ruszyć. Przez Miznówke i Myszycę schodzimy do Rzek. Tutaj uwaga, bo w rejonie Myszycy trzeba pilnować szlaku, bo łatwo go zgubić. My spory odcinek idziemy bez niego i łączymy się z nim dopiero w rejonie Rzek. Całkiem możliwe, że zmianie uległ jego przebieg, bo wg tablicy informacyjnej przy drodze, miał on iść inaczej.
Asfaltem dochodzimy do niebieskiego szlaku, którym przekraczamy rzekę Kamienica i wkraczamy tym samym w Gorce, nasz główny cel wyjazdu.
Idziemy lasem, część szlaku wyłożona jest nawet drewnem. Ach te luksusy :P
Podejście na Polanę Świnkówkę to spokojna wędrówka lasem. Koło tej polany nabieram wody w źródle Do Smoka. By dojść do źródła trzeba koło tablicy informacyjnej wejść w las wydeptaną ścieżką, żeby po dotarciu w rejon po wiatrołomie zacząć szukać strumienia. Generalnie szedłem kilkadziesiąt metrów prosto, po poziomicy, by później delikatnie w dół.
Zachód z polany pod Gorcem nie zachwyca, więc nie czekając aż słońce całkowicie zniknie udajemy się do chatki na Gorcu Kamienickim.
Na nocleg zachodzimy do Bacówki, w której właśnie rozkładają się jej współwłaściciele z Warszawy. Okazuje się, że jutro ma pojawić się większa ekipa na imprezę, dzisiaj jednak jest nas ogólnie czwórka, więc problemu z noclegiem nie ma. Przygotowujemy trochę drewna, ogarniamy chatkę i czas na gotowanie obiadu. Do tego celu oczywiście służy nam piec, bo skoro i tak się pali, to szkoda zużywać gazu. Kilka informacji o tej bacówce można znaleźć na stronie internetowej: www.gorc.pl
Niedziela, 1 maja 2016
Gorc Kamienicki, , Gorc, , Jaworzyna Kamienicki, , , Schronisko na Turbaczu, , Kaplica Matki Boskiej Królowej Gorców, , Schronisko na Turbaczu, , Przełęcz Knurowska
Wstaję wcześnie, gdy wszyscy jeszcze śpią. Właściwie to Kaśka budzi mnie i wygania, żebym zrobił ładne zdjęcia wschodu, bo jej się nie chce :P A tam już pierwszy widok jest bardzo obiecujący:
A z każdą chwila było już tylko lepiej. Więcej słońca, więcej pomarańczowych odcieni na mgłach i szczytach. Widać było również Tatry, chociaż trochę zamglone i na zdjęciach nie wychodziły najlepiej, aczkolwiek było je widać ;)
Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na podziwianiu pięknego spektaklu wracam do bacówki. Tam jeszcze chwila do śpiworka i czas na śniadanie. I tutaj nastała niespodzianka, palnik padł! Dokładnie gwint się wyrobił i nie da się już nakręcić go na kartusz. No nic, rozpalam w piecu by mieć gorącą wodę.
Po posiłku pakujemy rzeczy i wychodzimy. A tam Tatry w całej krasie:
A oto i nasza miejscówka noclegowa. Wygląda konkretnie.
Pierwszym celem na dzisiaj jest nowa wieża widokowa na Gorcu. Nie jest do niej daleko, a widoki są rzeczywiście rewelacyjne! No i miejsce do spania na wieży też by się znalazło ;)
Tatry w pełnej okazałości:
Teraz ruszamy na Turbacz. Ale czeka nas długa droga. Po drodze było kilka przerw, bo noga Kasi trochę dokuczała. Ale nie narzekała za bardzo :P i szła dalej.
Niedaleko Polany Przysłop Dolny, jeszcze w lesie, znajduje się grób Władysława Pisarskiego ps. Piwonia – partyzanta IV batalionu 1 Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej, który poległ tu 20 października 1944 r.
Na wyżej wspomnianej polanie robimy przerwę. Jest gdzie usiąść, a widoki na Tatry zachęcają do odpoczynku. Widać także fakt zbliżania się do Turbacza, bo pojawia się coraz więcej ludzi, ale tłumów nie ma.
Idąc dalej, mój wzrok przyciąga wieża widokowa na Magurkach. Wieża niby niczym nie różni się od pozostałych, ale widok z tej perspektywy, z Tatrami w tle jest świetny. Niestety, tym razem nam na nią nie po drodze, ale przecież następnym razem też trzeba coś zobaczyć.
Po drodze ponownie są drewniane podesty, a dookoła nich pozostałości wiosennego śniegu.
Na rozdrożu w rejonie Jaworzyny Kamienickiej pojawiają się pierwsze krokusy, które są pięknym obiektem do fotografowania. I nie trzeba jechać w Tatry, by mieć krokusy :)
Idąc dalej odbijam krótkim łącznikiem na Halę Młyńską, skąd mogę zobaczyć Jezioro Czorsztyńskie.
Powracam do wcześniejszego szlaku i dochodzimy na Halę Długą pod Turbaczem. Tam ponownie królują krokusy i widoki na Tatry.
Znaleźć można również takie w wersji białej:
Zachodzimy do schroniska, długo jednak w nim nie siedzimy, bo akurat zbliża się godzina niedzielnej Mszy Św. (w niedziele są o godz. 8:00, 11:00 i 16:00, ale najlepiej upewnić się na ich stronie), więc zaczynamy zejście do Kaplica Matki Boskiej Królowej Gorców. Wybudowano ją w 1979 z okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, z inicjatywy Czesława Pajerskiego.
Po mszy wracamy do schroniska na ciepły obiad – kuchenka nie działa, więc z gotowania nici i następnie ruszamy w stronę Przełęczy Knurowskiej. Konkretnego miejsca na nocleg nie mamy wypatrzonego, chcemy się rozłożyć tam, gdzie będzie nam wygodnie i gdzie się będzie chciało. Idzie nam się jednak tak dobrze, że przy świetle czołówek dochodzimy do Przełęczy Knurowskiej i w jej okolicy rozkładamy namiot.
Poniedziałek, 2 maja 2016
Przełęcz Knurowska, , Lubań
Poranek jest pochmurny, ale nie pada.
Generalnie jak dla mnie odcinek z Przełęczy Knurowskiej na Lubań jest nudny. Las, widoków praktycznie nie ma. Taki odcinek, który trzeba przejść. Po drodze mijamy kilka usypanych kopców, które noszą dumne tabliczki:
Wieża, na widokach z której najbardziej mi zależało, niestety cała w chmurach. I to się niestety nie zmieni. Tatr nie widziałem, więc muszę tam wrócić.
Wcześnie rozkładamy namiot na terenie letniej bazy namiotowej, która obecnie jest opuszczona.
I zasiadamy przy ognisku ;)
Naszym jedzeniem na dzisiaj i jutro są 3 kromki chleba, kawałek sera i czekolada. Bo plan zakładał zostawienie na koniec jedzenia do zalania wodą i gotowania. Niestety, kuchenki nie ma, ale nie zrażam się, bo stwierdziłem, że pożyczę od kogoś na terenie pola namiotowego – w końcu na pewno ktoś tu będzie. Kasia się ze mnie nabija, że nikomu nie będzie się tutaj chciało przychodzić, ale jednak pojawia się ekipa ze Śląska. Nie są to ludzie często chodzący po górach, wręcz można by powiedzieć, że to bardziej taka ekipa jeżdżąca w góry na imprezę, ale zaskoczyli mnie pozytywnie. Pomimo swojego nastawienia na „imprezowe” spędzenie majówki, zachowują się normalnie i stosownie do miejsca. Czyli nie ma krzyków, hałasu, picia i śmiecenia. Za to mają już u mnie duży plus.
W trakcie rozmowy wychodzi, że ktoś z nich ma kuchenkę, więc pożyczam ją i zaczynam gotować obiad z prawdziwego zdarzenia. Czas na rosół! Do tego kisiel i duża ilość herbaty.
Korzystając z tego, że mam lepszy garnek niż oni, gotuję też wrzątek dla nich. Jest zauważalnie szybciej niż na standardowym aluminiowym garnku, który zna chyba każdy bywalec gór. A my od nich dostajemy po kiełbasie. Jest miło, chociaż widoków brak :)
Wtorek, 3 maja 2016
Lubań, , , Tylmanowa
O poranku chmury w dalszym ciągu wiszą na naszej wysokości. Nie zniechęca to jednak jakiejś patologicznej grupy na wyjście na wschód słońca z dołu aż na wieżę. Czemu patologicznej? No a jak inaczej określić ekipę, której nadejście przepowiadane jest głośnymi słowami na k i p, a ich przejścia anonsowane obrzuceniem mijanego namiotu kamieniami – na szczęście nie mojego, ale...
Po śniadaniu ruszamy w dół do Tylmanowej. Mokro wszędzie, ale nie pada.
A to już Beskid Sądecki za Dunajcem.
Pole pełne mleczy. Piękna wczesna wiosna :)
W Tylmanowej kończymy naszą wycieczkę. Na przystanku zaskakuje nas wiadomość, że nowo utworzona linia autobusowa jeździ bezpośrednio do Krakowa. Oszczędza to nam wariantu z przesiadką w Nowym Sączu. Zatem jedziemy do Krakowa, gdzie przesiadamy się na pociąg do Wrocławia.
Z majówki w Gorcach jestem zadowolony, chociaż mogło być lepiej. Brakuje mi widoków z Lubania, ale za to wschód spod Gorca był super. Były krokusy, namiot, ognisko, chatkowanie. Generalnie ładna pogoda, deszcz tylko pokropił. Do tego przyjemne szlaki z pięknymi widokami na Tatry. Czego chcieć więcej. Jeżeli ktoś szuka fajnego rejonu na powłóczenie się z namiotem (lub bez), to śmiało mogę polecić Gorce. Z pominięciem rejonu Turbacza nawet nie było dużo ludzi na szlaku.
Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/fGr6osmL4tphPbSX6
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
Fajny wpis. Takie wypady chyba są najbardziej klimatyczne.
OdpowiedzUsuńJa tę majówkę spędziłem w twoich okolicach, znaczy w Karkonoszach. I tam też miałem przyjemność spotkać przypadkowych turystów, którzy mimo fascynacji sportami wodnymi potrafili zachować się także w górach. Właściwie z rozmowy z nimi wyszło, że po raz pierwszy są na łikendowym samodzielnym wyjeździe górskim.
Ale na grzbiecie Karkonoszy spotkaliśmy także gościa, który był zaskoczony ilością śniegu, bo się nie przygotował na takie warunki. Cały czas miał chyba nadzieję, sądząc z pytań, że ten śnieg zaraz się skończy. Szedł na Szrenicę, a spotkaliśmy go nieco przed Odrodzeniem.
Różnych ludzi można spotkać, ale przyjemniejsze są te z tymi ogarniętymi. W sumie to jest oczywiste ;)
UsuńTakie kilkudniowe wędrówki z plecakiem na dłuższym dystansie mają swój klimat. Taki odpoczynek, rekreacja. Byle tylko pogoda była :)
Ja też od dłuższego czasu poluję na kilkudniowy wypad w Gorce. Zwłaszcza wieża na Lubaniu strasznie mnie kusi i wschodzik tamże, ale właśnie z uwagi na popularność tego miejsca, najchętniej pojawiłbym się tam w środku tygodnia ;/
OdpowiedzUsuńFajna majóweczka, a ten wschodzik na Gorcu naprawdę cacy :> Tylko Tatr brakuje ;P
No właśnie, wieża na Lubaniu prezentuje się świetnie. Więc nie ma co się dziwić jej popularności. Ale wschód z niej na pewno kiedyś zobaczę! Nie ma innej możliwości.
UsuńNo Tatry o wschodzie co prawda widziałem, ale były mocno zamglone, przez co słabo fotogeniczne. Też im zdjęcie zrobiłem, ale późniejsze warunki widokowe były lepsze, więc nawet zdjęcia nie umieszczałem. Ale później były całkiem ładne :)
Piękna relacja. Kilka zdjęć przywołało miłe wspomnienia jak nocleg w bacówce pod Jasieniem, czy w bazie namiotowej na Gorcu. Zdjęcia jak zawsze magiczne i świetny opis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki :) I fajnie, że rejon znajomy :)
UsuńGotowi do długiego lotu?:)
OdpowiedzUsuńTeraz już nawet po ;) Minął nadspodziewanie szybko, ale przed wylotem było sporo pakowania i szykowania się, więc trochę nie było czasu na neta jeszcze. Ale już na miejscu sobie urzędujemy :)
UsuńJak zwykle klimatyczna wycieczka :) Do tej pory nie spotykały nas żadne przykre sytuacje na szlaku, ale rzucanie kamieniami po namiocie to jakiś chory pomysł. Szkoda, że i tacy pojawiają się w górach.
OdpowiedzUsuńNiestety w górach można spotkać różnych ludzi, chociaż do tej pory było to zazwyczaj w dzień, bo jakoś tym mniej ogarniętym nie chce się chodzić po nocy :P Chociaż tych "niedostosowanych" też już trochę spotkałem w górach...
UsuńŚwietna wycieczka! Wspomnienia wracają... za górami zawsze człowiek tęskni.
OdpowiedzUsuńWieczorne ogniska, zachody słońca...
pozdrawiam! :)
Dzięki :) Fajnie, że ożyły wspomnienia :)
UsuńZazdroszczę wycieczki :) W pierwszy weekend lipca byłam w Gorcach (klasyczna trasa - Rabka-Turbacz-Nowy Targ) i już tęsknię za tą okolicą. Bardzo chętnie pochodzę również po szlakach, które tu opisałeś. Dzięki za inspirację :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńSuper, że trasa się spodobało. Na takiej klasycznej trasie jak Twoja też byłem. Ale to chyba 4 lata temu już :)
UsuńWorek ze wspomnieniami otwarłeś 😊
OdpowiedzUsuńMiło od czasu do czasu przypomnieć sobie wcześniejsze wyjazdy ;)
Usuń