fot. Hemli
O odwiedzeniu Jury mówiłem już od dawna. Łatwo mówić, gorzej zrealizować. Przecież to daleko, nie ma na to czasu, nieznany rejon. Acz prawda jest inna: nie jest tak daleko, bo przecież ile razy jeżdżę w Tatry, które leżą jeszcze dalej. Szczerze mówiąc, gdy już mam jechać w tamtą stronę, to wolę pojechać w Tatry, a nie w skałki. Ale Jurę każdy wspinacz musi zobaczyć, dotknąć i posmakować, nawet jeśli uważa, że najlepsza skała to granit ;)
Sobota, 27 czerwca 2015
Aby poznać świat jurajskich skałek, umawiam się z Wojtkiem i Hemli na wspólną wspinaczkę oraz wieczorny biwak, na którym pojawić ma się jeszcze Pedro z forum Górski Świat. Jako miejscowi są trochę obeznani z jurajskimi skałkami, więc jednocześnie będą robić za przewodników po okolicy.
Jako nasz pierwszy cel wspinaczkowy obieramy skałę o nazwie Psiklatka. Jest ona położona niedaleko drogi z Krakowa do Olkusza, a patrząc po wyglądzie i małym wyślizganiu skały, nie jest raczej bardzo oblegana.
Ostatecznie wspinać będę się tylko z Wojtkiem, bo Hemli wybiera bieganie po okolicy. Każdy wybiera to, co lubi ;)
Tym razem dokładnego spisu dróg, które przeszedłem podczas wyjazdu nie będzie, bo sam nie wiem gdzie byłem ;) Poczekam na Wojtka wersję relacji z weekendu, i wtedy uzupełnię swój notatniczek z drogami. Bo niby wiem, gdzie byłem i co na ścianie robiłem, ale nijak nie potrafię tego odnieść do topo na Portalu Górskim. Jakoś wolę normalne topo, gdzie widać większy fragment skały, niż tylko taki na dwie drogi.
Ze szczytu skałki są również widoczki na pobliską dolinkę.
Czasem trzeba było sobie zjechać.
Albo przejść drogą wiodącą wzdłuż łatwej rysy.
Niestety nasze wspinanie zostaje przerwane przez opady deszczu, więc zwijamy rzeczy i jedziemy zobaczyć Rezerwat przyrody Wąwóz Bolechowicki. Tam też są skałki, my jednak tylko popatrzymy na wąwóz.
Swoja drogą, skały tam mają konkretną wysokość. Nie są niskie jak te, na których byliśmy rano.
Wojtek i Hemli
Następnie wracamy do auta i przejeżdżamy do Doliny Kobylańskiej. Ale zanim ją odwiedzimy, zachodzimy do wiaty powyżej, by rozpalić ognisko i zjeść obiad.
A później to już zwiedzanie Doliny Kobylańskiej. W niej również jest wiele ciekawych skał.
My postanawiamy spróbować swoich sił z Żabim Koniem. Co prawda nie jest to ten słynny tatrzański, ale zawsze ;)
fot. Hemli
Przechodzimy kombinację Trawers Żabiego Konia IV + Direttissima Żabiego Konia VI. A przynajmniej taki jest zamiar. Ja prowadzę pierwszy wyciąg, aż do startu w Direttissimę.
fot. Hemli
Górną część prowadzi Wojtek i po dłuższej walce melduje się na wierzchołku, obok krzyża.
fot. Hemli
Ja próbuję pójść jego śladem, ale przewieszka na starcie mnie nie puszcza i omijam ją z prawej strony. Co prawda wierzchołek zdobywam, ale nie zamierzoną linią.
fot. Hemli
Po zjeździe kończymy część wspinaczkową, a zaczynamy część towarzyską. Pojawia się Pedro, więc zasiadamy we wcześniej wspomnianej wiacie i ponownie rozpalamy ognisko.
Czas na mały konkurs: Dlaczego Hemli boli głowa? I powiem, że nie jest to wina imprezy, a przynajmniej jeszcze nie teraz :P Podpowiem tylko, że warto zwrócić uwagę na te tablice informacyjne ;)
A oto i nasz pełen skład w komplecie, od lewej: Pedro, Red, Hemli, Wojtek.
Później w wiacie pojawia się jeszcze ciekawa para, która dzisiaj była i na kursie wspinaczkowym, i na pogotowiu. A teraz gość może pochwalić się ładnie założonym, białym gipsem na nodze. Ale jak widać nie przeszkodziło im to w spędzeniu weekendu na świeżym powietrzu, bo dzisiejszą noc przespali w namiocie obok wiaty. Nam nie chciało się rozkładać namiotów, więc spaliśmy na ławkach pod wiatą.
Niedziela, 28 czerwca 2015
To już jest tylko dzień powrotów. Ponieważ po południu muszę być już we Wrocławiu, wcześnie wstajemy i po 7 jestem już na dworcu PKP by wrócić do domu.
Jak widać był to krótki wyjazd, ale w świetnym towarzystwie. Do tego rozmowy o wszelakich planach górskich na pewno zaowocują ciekawymi wyjazdami w przyszłości.
Co do moich wrażeń po wspinaczce w Jurze… Wolę sokolikowy granit ;) Wapień jest śliski, nie ma tarcia (a przynajmniej nie takiego, do jakiego jestem przyzwyczajony), a bardziej popularne skały/drogi są tak śliskie, że noga wyjeżdża nawet wtedy, gdy nie powinna. Czy to oznacza, że nie pojawię się już na Jurze? Cóż, nie mam wielkiego parcia, by tam pojechać w najbliższym czasie. Jednak na pewno tam wrócę, to duży rejon, a ja zobaczyłem tylko jego mały kawałek.
Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/rLToUNTjqFFkwX4y5
Zawsze możesz też postawic kawkę :)
O, jest relacja ze skałek:)
OdpowiedzUsuńPrzeglądnę w domu zdjęcia i obadam na czym dokładnie wtedy chodziliśmy.
Artur, ja też uciekałem z direttisimy Żabiego Konia na boki, wprost nie dawałem rady:)
A i mi się granit bardziej niż wapień podoba. Tylko pod Krakowem go nie ma.
Dzięki za przesłanie tej listy dróg :)
UsuńBo granit, to granit. Zapraszam w "moje" Sokoły - chętnie pokażę kilka miejscowych klasyków :) Mam nadzieję, że w roku 2016 się wybierzecie w moje rejony ;)
Zapewne w następnym roku się postaramy wpaść - najlepiej na wiosnę, póki w górach słabo, a w skałach najlepiej.
UsuńWarto pojechać na Jurę, żeby bardziej doceniać Tatry :)
OdpowiedzUsuńTatry zawsze doceniam, zwłaszcza za czas jaki muszę poświęcić na dotarcie do nich :P No i to jednak unikatowe góry w Polsce :)
UsuńO tak granit to granit. Ja co prawda na Jurze nie byłam, ale słyszałam o tym tak zwanym "mydle", dlatego mi również nie spieszno by się tam pojawić, chociaż otoczenie tam jest bardzo ładne. Bardzo podobają mi się tamtejsze zamki :)
OdpowiedzUsuńJa nie miałem jeszcze okazji zobaczyć tamtejszych zamków, ale pewnie przy jakimś wyjeździe nadarzy się okazja. Ale w Jurę trzeba pojechać, zupełnie co innego niż nasz granit :)
UsuńWybraliście sobie Dolinę Kobylańską - jeden z najbardziej wyślizganych rejonów nie tylko pod Krakowem ale na całej Jurze, więc czego oczekiwaliście? ;)
OdpowiedzUsuńChoć również jestem wielkim fanem granitu, warto umieć odnaleźć się w każdego rodzaju skale, a Jura jest piękna zarówno pod kątem wizualnym (o czym pisze Skadi) jak i oferuje fantastyczne wspinanie.
Polecam wizytę w kilku rejonach Jury płd, śr i płn. przed wyciąganiem pochopnych wniosków ;)
ps1) określenie mydło jest dla słabych :P
ps2) Direttisima ŻK to piękna droga ale i bardzo wymagająca jak na VI ;)
Zgadza się, że Kobylańska jest wyślizgana, ale tam byliśmy dopiero na końcu, w sumie to na ognisko i spanie. Za główny cel wybraliśmy Psiklatkę, która nie zdążyła zostać "zużyta".
UsuńZgadzam się też odnośnie Direttisimy na Żabim Koniu - wydaje się to droga w górnej części trudniejsza, niż jej wycena.
Początek dnia był na Psiklatce, gdzie skała nie jest taka śliska jak na Żabim Koniu w Kobylańskiej. Ale i tak nie ma takiego tarcia jak w Sokołach ;) Ale będąc na Jurze trzeba zobaczyć i tą słynna Kobylańską, bo to znany rejon.
UsuńWiadomo, że będąc w sumie w dwóch miejscach nie mogę powiedzieć o Jurze jako całości, bo jej w praktyce nie poznałem. Po prostu takie jest moje wrażenie po wizycie w tych rejonach.
Co do Twojej opinii o Direttisimie, to się z nią zgodzę :)
Często bywam na Jurze i chyba Kobylańska i Bolechowicka, to dwie najbardziej spektakularn3e doliny :)
OdpowiedzUsuńJa Jurę mało poznałem, ale miałem w planach w tym roku pojawić się tam na dłużej, jednak pogoda była bardzo niesprzyjająca i wyjazd przeniosłem na przyszłość.
Usuń