Veľká Fatra ponad chmurami



Główna część wyjazdu majowego przebiegła pod znakiem deszczu, burz i chmur, na szczęście przez sporą część czasu te chmury były poniżej nas, przez co widoki były wspaniałe.

Czwartek, 2 maja 2013

Koliba nad Kráľovou studňou, , Kráľova studňa – prameň, , Ploská, , Južné Rakztovské sedlo

Wstajemy po siódmej, pakujemy się i przechodzimy do Kráľovej studňi – prameň, gdzie myjemy się w tym wydajnym źródle i jemy śniadanie. Po dwóch godzinach w końcu ruszamy na trasę w stronę Krížnej, na szczycie której znajduje się ogrodzony nadajnik, chyba wojskowy. Na szczęście ze szczytu widać również dalsze szczyty Wielkiej Fatry, więc rozkładamy się na kilkanaście minut by pooglądać krokusy grzbietowe


Kolejny etap zakłada wejście na najwyższy szczyt tego pasma, czyli Ostredok, po drodze do którego trzeba przejść przez Frčkov




Warto również zerknąć do tyłu, by zobaczyć szczyty w płatach śniegu, którego na grzbiecie nie ma już w ogóle.


Chwila lansu na dachu Wielkiej Fatry i zejście do Salašu pod Suchým vrchom, bo po drodze i zbiera się na deszcz ;-) Po drodze było trochę fatrzańskich połonin


W szałasie najpierw chwila odpoczynku i czekanie na deszcz, następnie gdy nie chciał przyjść to poszukałem źródła i zjedliśmy obiad, a podczas zmywania brudnych naczyń zaczęło kropić. Cóż było robić, trzeba się było przenieść do środka chaty i podziwiać jej wystrój. Fakt, że po 5 minutach przestało kropić wcale nie sprawić, szybszego wyjścia, wszak trzeba było się upewnić, że zaraz nie lunie, więc kolejne 30 minut minęło na czytaniu kroniki :-D Tym oto sposobem po ponad 3h można było ruszyć w dalszą trasę, a w tyle, lekko pobielony, prezentował się Suchý vrch, pod którego zboczami leży bardzo urokliwa chatka


Po wejściu na Ploską, która jak sama nazwa wskazuje jest strasznie płaska, niczym nasz Śnieżnik, tyle, że większa, a co za tym idzie, stojąc na szczycie trudno zrobić fajne zdjęcie, więc dopiero w trakcie zejścia na sedlo Ploskej fotografuję ładnie prezentujące się Nízke Tatry


Dalej jest trawers Čierneho kameňa, na którym leży śnieg, płynie wiele strumieni i jest to teren strasznie podmokły. Ale przynajmniej można uzupełnić wodę przed planowanym biwakiem na Jużnym Rakytovskim Sedle. Sama przełęcz prezentuje mega widoki na Nízke Tatry, szczególnie oświetlone zachodzącym słońcem




Rozkładamy namiot i idziemy spać, towarzyszą nam burze, które trwają praktycznie bez przerwy gdzieś do godz. 3 rano.

Piątek, 3 maja 2013

Južné Rakztovské sedlo, , Salaš pod Nižné Šiprúnske sedlo

Pobudka o 5, bo przecież nie po to przyjechałem w góry by długo spać ;-) Wychylam głowę przez „okno“ i już tam zostaję. W końcu trzeba złapać za aparat i sfocić kilka ujęć, by potem mieć czym się pochwalić wśród ludzi :-D


Ale najlepsze jeszcze przed nami, bo to dopiero wschodzące słońce ukazuje pełnię piękna takich chwil.


Był nawet Veľký Choč


Druga strona przełęczy prezentowała się słabo, w porównaniu z tą, z widokami na Nízke Tatry


Za to namiot, nad morzem mgieł prezentował się zacnie ;-)


W trakcie robienia śniadania przychodzi pierwsza i druga poranna burza, tak więc dopiero o 9 :15 wychodzimy na trasę, jednak dochodzimy tylko do połowy podejścia na Rakytov i już ponownie sprawdzamy, czy namiot ładnie stoi, bo przyszła kolejna burza. Jak widać, w tym miejscu również prezentuje się przyzwoicie :-P


A widoki, jak to po burzy, są piękne




Na samym szczycie widoki są czasowe, zależnie od tego na ile wiatr przewieje chmury. My tym czasem idziemy jak najszybciej do przodu, bo od strony Niżnych Tatr widać i słychać kolejną burzę, która jak się później okaże, przeszła bokiem. Ale lepiej nie być na najwyższym szczycie w okolicy, w trakcie ewentualnych piorunów. Teraz fajne zejście w dół, a później bardzo śnieżny trawers Skalnej Alpy, skąd idziemy do hotelu Smrekovica, który oglądamy z zewnątrz i udajemy się do hotelu/restauracji w Smrekovicy. Po rozłożeniu się z rzeczami na restauracyjnym ogródku, wysyłam Kasię po kofolę, jednak ona po chwili wraca bez niej i tylko mówi, że w środku jest za ładnie i ona tam nie wejdzie, bo nie chce brudzić dywanów i ładnie wypastowanych paneli swoimi mokrymi i brudnymi butami. Cóż, ja nie mam takich skrupułów i już po chwili siedzimy z kofolą na ogródku. W końcu pogoda do tego wręcz idealna: niskie chmury, zimno i pada :-D Tylko niektórzy ludzie, którzy podjeżdżają samochodem pod hotel dziwnie się na nas patrzą. Zupełnie ich nie rozumiem, czy nigdy nie widzieli osób w rękawiczkach pijących kofolę podczas deszczu, gdy w środku ciepła sala restauracyjna z kominkiem czeka i zaprasza? :-D Ale za to możemy odpalić nasze kuchenki i ugotować obiad. Ogólnie wypijamy po litrze kofoli i po jakichś 3 godz. w końcu ruszamy dalej. Akurat chwilowo przestało padać. Po drodze rezerwat Jánošíková kolkáreň prezentuje się bardzo przyjemnie w takich niskich chmurach


Niestety już po chwili zaczyna kropić deszcz, który niebezpiecznie przybiera na sile, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko przetestować tą miejscówkę pod względem przydatności do biwakowania ;-)


Po, na szczęście krótkim deszczu, idziemy na Vyšné Šiprúnske sedlo, pod którym znajduje się szałas, w którym postanawiamy podsuszyć rzeczy i się dzisiaj przespać.


W trakcie robienia kolacji, przy świecach ;-) zaczyna mocniej padać deszcz, co w połączeniu z wiatrem daje rozpryski wody przenikające przez ściany, a po chwili również kapanie z dachu. Nie pozostaje więc nic innego jak rozbicie namiotu, w celu ochrony przed zmoczeniem podczas snu.


Już po zmroku wychodzę na zewnątrz i okazuje się, że jest tak gęsta chmura, że wystarczy odejść na 10m od namiotu, by już go nie widzieć. Gdybym w takich warunkach miał szukać tego szałasu, do którego nia ma żadnej wydeptanej ścieżki z przełęczy, to najpewniej rozbiłbym namiot gdziekolwiek w okolicy i dopiero rano dowiedział się, że mam go „na wyciągnięcie“ ręki.

Sobota, 4 maja 2013

Salaš pod Nižné Šiprúnske sedlo

Budziki standardowo ustawione na wschód słońca, jednak rzut oka na zewnątrz skutecznie daje do zrozumienia, że można jeszcze z czystym sumieniem pójść spać. Przejaśnia się dopiero po 9, my wstajemy po 10 i robimy śniadanie, po którym czas na umycie się w pobliskim bardzo wydajnym źródle. Mycie głowy przy +5st i w lodowatej wodzie z potoku, to bardzo ciekawe doświadczenie, którego Kasia się nie podjęła :-P


Potem trzeba było poczekać aż włosy wyschną, zjeść obiad, na który został podany kuskus z sosem bolognese, kiełbasą myśliwską i serem pleśniowym, jednym słowem pełen luksus :-D Więc nie było już sensu iść do wcześniej obmyślonego Hotelu Choč. Pod wieczór zaczęło się przejaśniać, co zaowocowało przyjemnym zachodem słońca


A w nocy piękne, bezchmurne i gwiaździste niebo zachęcało do obserwacji.
Więc jak widać, pomimo, że w ten dzień chyba nie przeszedłem nawet 1 km, to dzień był owocny ;]

Niedziela, 5 maja 2013

Salaš pod Nižné Šiprúnske sedlo, , Vlkolínske lúky, , Ružomberok

Budzik po raz kolejny budzi nas po piątej i trzeba wejść na pobliskie wniesienie, w celu zaobserwowania wschodzącego słońca. A tam takie piękne widoki na całą okolicę:
Babia Góra i Veľký Choč


Od prawej Oravská Magura (Minčol, Paráč), Malá Fatra (Lysica), Beskid Żywiecki (Mała i Wielka Rycerzowa), Beskid Śląski (Skrzyczne, Barania Góra), Veľká Fatra (Šíp)


Tatry Zachodnie i Wysokie


Poludnica (Nízke Tatry)


Widok w stronę Małej Fatry ze Stohem i Veľkým Rozsutcom


Nízke Tatry, nie można o nich zapomnieć




Tak więc minął poranek, po którym trzeba było zjeść śniadanie i udać się do Ružomberoka na pociąg. Jednak w drodze powrotnej, póki byliśmy jeszcze ponad chmurami, Krivánska Mała Fatra kusi


Później wchodzimy w chmury, więc widoków zero, dopiero niżej, w okolicach ośrodka Malinne pojawiają się ciekawsze skałki


Dalej, to zejście do miasta, zakupy w lokalnym supermarkecie 10 litrów znanego napoju zza południowej granicy, zakup biletów i tak odpowiednio obciążony wracam pod górę do kościoła na niedzielną mszę.


Następnie powrót na dworzec, skąd o 12.33 jest pociąg do Żyliny, skąd o 13:48 przesiadka na skład jadący Zwardonia, gdzie po chwili jest szynobus KŚ do Katowic i ostatnia przesiadka na REx do Wrocławia, który standardowo jest opóźniony, tym razem 40 minut i już o 22.30 melduje się we Wrocławiu.
Bilety powrotne na część słowacką trasy kosztowały 7.54€, w tym 2€ przejściówka przez granicę. W tej cenie było 107km. Po stronie polskiej było do przejechania 292km.

A podsumowując wyjazd, to był on bardzo udany, szczególnie pogodowo, bo te widokowe wschody i zachody były możliwe dzięki dużej dozie szczęścia, bo najczęściej kilkanaście/dziesiąt minut później niebo powrotem zasnuwało się chmurami. Jak już mówiłem, jak majówka, to tylko za granicą :-D

Komentarze

  1. Nie ma to jak kofola na podładowanie energii :) W niektórych słowackich schroniskach podają ją w takich kuflach jak po piwie - wtedy najlepiej zaspokaja pragnienie ;)

    Poranek ostatniego dnia po prostu powala. Szczególnie tutaj ->https://lh5.googleusercontent.com/-hKwR9Rf6VfA/UY0-dK5vYsI/AAAAAAAAoZg/C-MyNBUG7QE/s620/P1160504.jpg cudna gra chmur i światła. Ale się Wam udało :)

    Bardzo fajna opcja na Wielkiej Fatrze z tymi noclegami w szałasach - my się o tym dowiedzieliśmy dopiero właśnie podczas majówki, jak pierwszy raz na Wielką Fatrę przyjechaliśmy. A Wy zrobiliście trasę (przez Rakytov, Alpę, Nizne Siprunske Sedlo), którą my mieliśmy w planach na trzeci dzień, ale odpuściliśmy właśnie... z powodu burz, których się strasznie boję :) Super za to obejrzeć zdjęcia, jak tam wtedy było, ale jak czytam relację, to z drugiej strony myślę, że dla moich nerwów jednak dobrze zrobiliśmy :D Za to może wtedy byśmy Was gdzieś na szlaku spotkali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kofola w firmowym kuflu smakuje jakoś lepiej :-P

      Dzięki, mieliśmy szczęście do widoków.

      Co do tych szałasów i utulni, to na Słowacji w wielu górach jest możliwość takiego noclegu, warto jednak wcześniej poszukać o tym informacji w necie by móc lepiej zaplanować trasę jeśli chce się opierać wyjazd o noclegi w tego typu przybytkach. Ostatnio przeszedłem grań główną Niżnych Tatr i w tym paśmie również można przejść całość korzystając z darmowych miejscówek (tylko jeden nocleg wyjdzie wtedy płatny). Polecam tego typu wyjazdy. Zaoszczędzone pieniądze lepiej wydać na kofolę :-D

      Może jeszcze będzie okazja się spotkać na szlaku :-)

      Usuń
  2. Jestem na Twojej stronie z powodu chorobowego w pracy i jestem nia zafascynowana:) a juz w ogole te pomysly noclegow w gorach to jest cos na co sobie nigdy nie pozwole (wszystkie horrory na ktore patrzylam napewno by mi sie przypomnialy ze zdwojona moca). Naprawde szacun do Ciebie/Was:) bede tu zagladac czesto, a i mam nadzieje ze kiedys sie spotkamy na szlaku! Pozdrawiam i oby wiecej takich zapalencow na tym szarym swiecie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. L4 umożliwia wiele rzeczy, bo ma się duzo czasu wtedy ;-)
      Miło mi, że blog się podoba :-)

      A co do noclegów w górach, to zachęcam bardzo, bo potwory z horrorów zostają za szklanym ekranem :-P A widoki o poranku bywają piękne, więc biwak tym bardziej się spodoba.

      Usuń

Prześlij komentarz