Śnieżnik ledwo ponad chmurami



W planach był biwak na Śnieżniku ze wschodem i zachodem słońca, niestety niskie chmury przeszkadzały trochę w podziwianiu widoków. Jednak wcześniejsze widoki na chmury od góry, w zupełności mogą zakwalifikować wyjazd jako udany pod względem widoków.

Piątek, 1 marca 2013

Jodłów, , Horní Morava PL-CZ

Pisałem się na wyjazd w Jeseniki, ale wyszedł Masyw Śnieżnika, trudno, jakoś przeżyłem. A jeszcze kilka godzin przed wyjazdem dzwoni menel i wypytuje o to, jaki biorę namiot, jaki ma stelaż i czy ma fartuchy, po czym oświadcza, że nie ma sensu brać dwóch, więc… on nie bierze swojego :-D Swoją drogą na szablach śnieżnych też oszczędzał, co podsumował tylko przy rozbijaniu namiotu słowami, że następnym razem musi zabrać więcej, bo zabrakło ;-)
A co się tyczy samego dojazdu, to wyjazd spod sklepu we Wro w okolicach 17, skąd Dagmara zawiozła nas do Jodłowa, skąd ruszyliśmy do przełęczy pod Trójmorskim Wierchem, w okolicach której przespaliśmy się do rana. Po drodze była przerwa na wypicie kilka kubków wody ze źródła Nysy Kłodzkiej.

Sobota, 2 marca 2013

Horní Morava PL-CZ, , Śnieżnik

Rano wstajemy i o 9 ruszamy na szlak. Pierwsze widoczki pojawiły się już na podejściu na Trójmorski Wiercc

A po wejściu na wierzchołek widać było nawet Karkonosze oraz dużo bliższych gór


Na następnym odcinku trasy menel założył rakiety, bo zapadał się w śniegu, ja poradziłem sobie bez nich, jedynie 3 razy wpadłem w śnieg do Przełęczy Puchacza, a tak szedłem bez zapadania się, więc było dobrze ;)


Na wspomnianej przełęczy zrobiliśmy postój, podczas którego wymieniliśmy sms’y z tomasz7], który w tym czasie urzędował w Karkach i chwalił się swoją pogodą :P
Na podejściu na Goworka początkowo śnieg również był dobrze zmrożony, jednak chwilę po wykonaniu tego zdjęcia miałem przyjemność rozpocząć serię kilku „sprawdzeń głębokości śniegu”. Do szczytu jeszcze to kilkukrotnie powtórzyłem. Ale ogólnie nie było źle.


Wraz z nabieraniem wysokości nasze widoki stawały się coraz bardziej „samolotowe”


Na szczycie lub w jego okolicy menel wypatrzył ambonę, pewnie sam powie coś więcej o niej, ja tylko wrzucę jej zdjęcie.

Nie zabrakło też oczywiście zdjęcia szczytowego: Menel Pierwszy „Zdobywca” :D


Później już nie było tak dobrze, gdzieś zgubiliśmy szlak i idąc przez las, a potem jakąś leśną droga wyszliśmy na szlak niebieski, którym musieliśmy długo iść do połączenia z zielonym. Niestety był to wariant nieprzetarty, więc szło się nienajlepiej. Jednak od momentu wejścia na prawidłowy szlak, tempo marszu wzrosło, bo ścieżka była tak przedeptana, niczym autostrada. Po drodze, w lesie, minęliśmy również platformy pod 3 namioty, widać ktoś tam nocował.


Po dojściu do schroniska ulokowaliśmy się w strefie VIP, czyli kanapie, która na dwa dni stała się naszym miejscem obserwacyjno-gościnnym :D Początkowo pooglądaliśmy uczestników jakiegoś kursu/szkoły przetrwania, dowiedzieliśmy się teorii na temat kopania jam śnieżnych – był pokaz ze „slajdami” ;-) oraz pytania prowadzącego skierowane do uczestników o ich śpiwory i czy się nadają do noclegu na dworze w warunkach zimowych. Na koniec był podział na grupy (była możliwość spania w jamie śnieżnej, namiocie (rozbili je pod ścianami schroniska) oraz, tylko dla prawdziwych twardzieli, nocleg w pokoju wieloosobowym, zwanym werandą), po czym poszli kopać jamy.
W tym czasie pojawił się również diler menela], który załatwia mu różne towary zza naszej zachodniej granicy. Oczywiście ponarzekał, że dawno nic od niego nie kupował :-P Swoją drogą nie był sam, dla niepoznaki była z nim również jego lepsza połówka ;)
Mniej więcej w tym samym czasie do schroniska przybyła grupa moich znajomych, którzy byli tu na rajdzie studenckim, więc trochę czasu zostało spożytkowane towarzysko.
Jednak nie chciało mi się tam siedzieć do nocy, więc po wielu namowach udało mi się wyciągnąć menela] na szczyt, co uczynił niezbyt chętnie, co prezentują panujące wtedy warunki :-D


Jak jednak widać, moja argumentacja, że pogoda na pewno się poprawi zadziałała i ruszył do góry, skąd było można podziwiać piękny zachód słońca ;)


Potem rozbiliśmy namiot, a następnie wykorzystując wykopane przez jakiegoś wcześniejszego, samotnego biwakowicza bloki śnieżne, ułożyliśmy dookoła namiotu mały murek chroniący dodatkowo przed wiatrem, który w nocy był na tyle silny, że czułem, jak stelaż „pracuje” zginając się trochę w moją stronę.


Niedziela, 3 marca 2013

Śnieżnik, , Hala pod Śnieżnikiem, , Międzygórze

Rano menel śpi dalej, a ja podziwiam wschód słońca. Pojawił się nawet fragment jakichś gór, które przyjmuję za Jeseniki ;-)


Później to już tylko zwinięcie namiotu i zejście do schroniska na śniadanie. Oczywiście i tu nie mogło obyć się bez ekscesów, bo gdy doszedłem do schroniska po menelu], on już stał w drzwiach i podrywał jakiegoś „schroniskowicza” autorską metodą „na bieliznę” :-D Jednak nic z tego nie wyszło, więc później zmienił metodę „na rakiety”, jak i obiekt zainteresowań na płeć przeciwną :P
Ogólnie w schronisku przesiedzieliśmy jakieś 5 godzin na naszej kanapie :-D W tym czasie, prócz mojej znajomej grupy rajdowiczów studenckich, spotkaliśmy sonara] ze znajomym, którzy nocowali w jamie śnieżnej oraz wysłuchaliśmy dalszych zajęć kursu/szkoły przetrwania. Tym razem było o szybkim i lekkim pakowaniu plecaka oraz o nawigacji GPS.
Dużo później, około 12 zaczęliśmy schodzenie do Międzygórza. Tym razem dla lansu założyliśmy raki i raczki, które początkowo były zbędne, jednak na końcu zejścia okazały się niezastąpione: strome, wyślizgane zejście oraz zupełnie zalodzona droga leśna. Gdyby nie te kawałki metalu, byłoby ciekawie.


W Międzygórzu po 5-10 minutach pojawiła się Dagmara i odwiozła nas do Wro, gdzie rozdzieliliśmy się tradycyjnie pod sklepem :P
To by było na tyle jeśli chodzi o moją wersję wydarzeń i czekam na jakieś fotki od menela]. Dzięki za wyjazd :-)

Komentarze