Skalne labirynty we mgle



Ponieważ pogoda nie zapowiadał się źle na weekend, więc postanowiłem wybrać się w szeroko rozumiane Góry Stołowe, by samemu zobaczyć zachwalane Broumovské stěny. I oczywiście się nie zawiodłem, a niskie chmury zakrywające skały trzeciego dnia tylko dodawały im uroku.


Piątek, 2 listopada 2012

Polanica-Zdrój, , Batorów, , Krzywa Droga, , Schronisko PTTK "Pasterka", , Machovský Křiž

Jednak już sam dojazd był dla cierpliwych, jednak tym razem nie z powodu pociągów, ale autobusu ;-) Najpierw pojawiłem się w Kłodzku Mieście o 8:24 pociągiem Regio, poczekałem na Kasię, która przyjechała KD o 9:21 i pozostało tylko czekanie na PKS o 10:00. Jednak po drodze się zepsuł i musieliśmy czekać na kolejny, tym oto sposobem w Polanicy byliśmy po 11.
Ruszyliśmy więc w górę niebieskim szlakiem, gdzie nad Borowiną zatrzymujemy się w wiacie na śniadanie, a następnie szlak wiedzie wzdłuż krawędzi Gór Stołowych, co gwarantuje kilkunastometrowe widoki w dół i czasami kilkudziesięciokilometrowe widoki w dal, w miejscach, w których las się przerzedza.


Idąc dalej, gdzieś w okolicy Tylnej Borowej Kopy, od niebieskiego szlaku odchodzi łącznik znakowany niebieskimi trójkątami, który prowadzi przez malownicze skałki na dobry punkt widokowy na okolicę. Jedna z tych skałek tak mi się spodobała, że aż musiałem na nią wejść ;-)


Niedługo później wchodzimy do PNGS, który tradycyjnie wita nas tabliczką z informacją o tym, że teren jest monitorowany. Idziemy szlakiem mijając różne mniejsze i większe formy skalne, jednak największe wrażenie zrobiła na mnie skała przypominająca byka, w której wnętrzu kryje się „jaskinia” łącząca trzy jego boki. Jest ona na tyle duża, że można spokojnie do niej wejść, a przy odrobinie wysiłku i chęci ubrudzenia wyjść z innej strony.


Ponieważ powoli zaczęła zapadać noc, uzgodniliśmy że nie ma sensu chodzić po ciemku wśród skalnych grzybów, więc szlakiem rowerowym udaliśmy się w kierunku Pasterki, uzupełniając po drodze wodę. Szczeliniec Wielki również minęliśmy bokiem, bo nocą nie zobaczymy nawet słynnego Małpoluda. Od Pasterki pozostał już nam tylko prosty odcinek do wiaty na Machovským Křižu, przy której rozbiliśmy namiot. Po zjedzeniu kolacji, nie było jeszcze aż tak późno, więc znalazłem nawet chwilę na zabawę światłem ;-)


Sobota, 3 listopada 2012

Machovský Křiž, , Panův kříž, , Nad Slaným, , Ú Ovčína, , Modrý kámen, ,Nad Hájkovou roklí, , Hvězda, , Ostaš, , Skalní bludiště

W dalszą drogę ruszamy o 9 i idziemy na Božanovsky Špičák, na którym można spotkać m.in. Nosorożca, Wiewiórkę, Kotkę, Kaczkę oraz inne zwięrzęta. Są również wąskie przejścia między skałami, a na szczycie punkt widokowy.


W tej okolicy pochodziliśmy również trochę poza szlakami, a następnie udaliśmy się na Korune, z której ładnie widać jak Broumovské stěny opadają kuestą do Broumovské kotliny.


Stąd niedaleko jest do Velké kupy, gdzie znajduje się Kamenná brána, czyli skalna brama z pięknym widokiem na Kotlinę Broumowską i polskie góry.


Kawałek niżej natrafiliśmy na źródło, jednak było suche, więc wodę musieliśmy nabrać z płynącego kawałek od niego strumienia. A chwilę później przeoczyliśmy skręt szlaku i zeszliśmy na sam dół, czyli prawie do tamtejszej miejscowości (Martínkovice). Gdy zorientowaliśmy się o naszym błędzie, ponownie weszliśmy na grzbiet. Tym oto sposobem 4,5l wody w moim plecaku zdobyło swoja pierwszą górę :-P
W drodze na Broumovská vyhlídke natrafiliśmy na niezaznaczone na mapie odbicie na punkt widokowy, z którego widać wielbłądy.


Natomiast idąc dalej na wspomnianą powyżej wyhlidke można spotkać skalne grzyby, zobaczyć dużo okolicznych skał, a schodząc ze szlaku pochodzić po wąwozach i wąskich skalnych grzbietach.


Idąc kawałek dalej czerwonym szlakiem dochodzimy do żółtego odbicia na Modrý kámen, którym poprzez wielkie bagna można dojść na punkt widokowy, a następnie dojść z innej strony do głównego szlaku grzbietowego. Stąd już niedaleko do Skalní Divadlo, na które trafiliśmy akurat w chwili zachodu słońca, co gwarantowało piękne widoki.




Stąd już tylko kilka kroków do Hvězdy, kaplicy oraz schroniska w stylu szwajcarskim z ładnym wystrojem wewnątrz. Zatrzymujemy się w nim na dłuższą chwilę, podczas której jem zupę (nie pamiętam nazwy, ale było to połączenie żurku z zupą grzybową) i pijemy pewien czeski napój ;-)
Gdy opuściliśmy schronisko było już ciemno i z małymi problemami nawigacyjnymi, przez Bukovice, doszliśmy do szczytu Ostaša, gdzie rozbiliśmy namiot przy skałach.

Niedziela, 4 listopada 2012

Skalní bludiště,
, Ostaš, , Odb. ke Kočičímu hradu, , Sluj Českých bratří, , Kočičí hrad, , Klučanky udolí, , Teplice nad Metují, , Teplice nad Metují, , Verněřovická studánka, , Kříž smíření, , , Mieroszów

Rano, po przebudzeniu słyszymy uderzające o tropik krople deszczu, jednak był to tylko bardzo przelotny opad i w momencie gdy byliśmy już spakowani przestało padać. Pozostały tylko niskie chmury dające wrażenie tajemniczości podczas zwiedzania górnego labiryntu.


Zaskoczeniem była dla mnie skrzynka z apteczką zaraz przy wejściu do labiryntu. W Polsce ukradli by nie tylko całą zawartość, ale pewnie i samą szafkę spalili w ognisku… Sam labirynt jest duży, szlak początkowo wiedzie między skalnymi ścianami, by po chwili przejść przez stworzoną przez zapadnięte skały jaskinią, a w końcowym etapie wyjść na górę skalnych baszt na punkty widokowe, z których ponoć bardzo ładnie widać okoliczne góry. My jednak nie mogliśmy się o tym przekonać, bo chmury pozwalały jedynie podziwiać bliskie twory natury. Chociaż i tak nie ma co narzekać, bo było co oglądać








Po wyjściu z labiryntu zeszliśmy do restauracji „Chatová osada Ostaš”, gdzie spędzamy chwilę przy kofoli. Mogę w tym miejscu powiedzieć, że jest to dość tani lokal, na pewno tańszy niż odwiedzana dzień wcześniej Hvězda. Z niego udajemy się do dolnego labiryntu, gdzie najpierw zwiedzamy Sluj Českých bratří


a następnie idziemy do Kočičí hradu, oglądając po drodze różnego rodzaju Kočičí skály, również te znajdujące się poza szlakiem. Najbardziej przypadła mi do gustu pozaszlakowa skałka, pod którą można wejść i oglądać świat spomiędzy podtrzymujących ją filarów.


Sam Kočičí hrad, jest to zwarte skupisko wysokich skał, miedzy którymi można przemieszczać się wąskimi szczelinami. Niby nic nadzwyczajnego, a i tak było ciekawie.


Ponieważ nie starczyło by nam już czasu na zwiedzenie kolejnych skalnych atrakcji w okolicach Teplic, idziemy najkrótszą drogą przez Mieroszowskie Ściany do Mieroszowa, skąd busem jedziemy do Wałbrzycha i pociągiem Regio o 19:52 lądujemy we Wrocławiu. Po drodze na Mieroszowskich Ścianach przeobrażam się w człowieka kultury zbieracko-łowieckiej, wyciągam reklamówkę i zbieram grzyby, których w 15 min uzbierałem tyle, że starczyło na dwa obiady dla rodziny ;-) Więc tym razem nie mogli narzekać, że tylko jeżdżę w góry, bo również coś przywiozłem :-P

Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/PolickaVrchovina0204112012#

Komentarze