Straszą pogodą w Górach Bialskich


Pierwotnie chciałem odwiedzić Śnieżnik, by zobaczyć w końcu świat z nowej wieży widokowej, jednak prognozy mnie zniechęciły. Ostatecznie ruszyłem w Góry Bialskie na krótką wycieczkę, ale z dużym zapasem jedzenia niesionym w plecaku. W końcu jak nie będę chodzić, to chociaż sobie pojem ;)

Czwartek - piątek, 23-24 marca 2023

Z Wrocławia jadę pociągiem KD do Stronia Śląskiego. Najpierw pociągiem do Kłodzka Miasto, a później skomunikowanym autobusem Zastępczej Komunikacji Autobusowej. Nazwa może być trochę myląca, bo linia kolejowa jest zamknięta, ale województwo chce uruchamiać tam pociągi, jednak na przeszkodzie stoją kwestie prawne - chyba nie mogą się dogadać do kogo dokładnie należą tory, więc Województwo Dolnośląskie nie może ich przejąć w celu remontu...

Chciałem odwiedzić Śnieżnik, jednak wszystkie przeglądane prognozy pogody straszyły ciągłym deszczem, silnym wiatrem i całkowitym zachmurzeniem. Do tego nie jestem pewien jak wygląda kwestia leżącego śniegu, który na pewno by utrudniał wędrówkę, więc ostatecznie wybieram wycieczkę w dużo łagodniejszym wariancie. Krótszy niż w przypadku Śnieżnika spacer, wejście na wieżę widokową na Czernicy i rozłożenie się w wygodnej chacie, która zapewni schronienie przed wiatrem i deszczem. Jako że ma zacząć lać popołudniu, ruszam wcześnie, by mieć czas posiedzieć przy ognisku.

Całość trasy jest już mi znana z poprzednich wyjazdów, jedynie w różnych konfiguracjach.

Jest ciepło. Idę w samej koszulce, bo chociaż faktycznie wieje mocny wiatr, to jest on bardzo ciepły.
Warunki na trasie zmienne. Miejscami zupełny brak śniegu, a miejscami śniegu aż nadto. Najwięcej było go na odcinkach bezszlakowych wśród drzew, gdzie nie raz zapadałem się powyżej butów.


Na szczycie Czernicy (1083 m n.p.m.) widzę nawet częściowo błękitne niebo.


Patrzę w stronę Masywu Śnieżnika i trochę żałuję, że jednak tam nie pojechałem. Śniegu co prawda trochę widać, jednak widoki z wieży by były. No nic, wieża chyba nie ucieknie i poczeka na kolejną okazję.



W lesie mijam dużą dziuplę zrobioną przez dzięcioła. Robi wrażenie wielkością.
Rozgaszczam się w chacie i ruszam po drewno na ognisko i później do pieca.

Ogień rozpalony, czekam, aż powstanie żar, by zająć się przygotowaniem jedzenia, a w tym czasie gotuję herbatę. Przy okazji mogę potestować swój nowy zakup, czyli Jetboila. Jako iż podczas lotu do Nowej Zelandii mój garnek Primus Eta Pot "trochę" się uszkodził, po 9 latach użytkowania musiałem pomyśleć o czymś nowym. Garnek był w bagażu głównym, który musiał zaliczyć porządny upadek. Pokrywka rozpadła się całkowicie (chociaż akurat o to było nietrudno, bo była z bardzo słabego materiału), jednak by wygiąć metalowy garnek, to już trzeba się postarać. W każdym razie nowy Jetboil gotuje szybko, w teście terenowym niedużo dłużej niż czas deklarowany przez producenta.

Z ogniska leci kiełbasa i karkówka.

Siedzę przy ognisku i czekam na te zapowiadane deszcze. Siedzę, czekam i dalej czekam. Z tego czekania zgłodniałem i leci kolejna porcja karkówki ;) A deszcz nie przyszedł, za to ja się schowałem do chaty, bo zaczęło robić się zimno.
Po 22giej przyszła na salony jeszcze dwójka wędrowców z wielkimi plecakami. Takiej szafy na weekendową wędrówkę nie ma nawet menel ;) Byłem pełen podziwu, że chce im się tyle nosić. Chociaż nie obyło się dla nich bez strat podczas nocnego dojścia do chaty. Gdzieś w lesie pozostał czteropak piwa, który zgubili. Tak więc wędrując w okolicach Czernicy można odnaleźć w leśnej kniei prezenty ;) Mimo wszystko okazali się fajnym towarzystwem do rozmowy, choć i tak szybko poszedłem spać. Chociaż mieli co pić do późnej nocy, to nie przeszkadzali ;)

Po śniadaniu schodzę do Stronia Śląskiego. Nawet przez chwilę coś pokropiło, jednak tylko przez chwilę, więc można powiedzieć, że podczas wycieczki nie padało. A tak spece od pogody straszyli słabymi warunkami. To już kolejna tego typu sytuacja. Albo modele prognozy się pogorszyły, albo rzeczywiście pogoda stała się trudniejsza do przewidywania...

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/hj3nhNcmfHZ1t4wx9

Komentarze

  1. Przedostatnia focia jest mmmmmmm :)) Dla samego grilla warto było jechać :)). Dawno nie byłem w G. Bialskich, trza to będzie z czymś połączyć, może faktycznie z wieżą na Śnieżniku? Też nie byłem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że odkąd poprawił się dojazd w ten rejon Sudetów, to nie ma już wymówek co do wyboru tego pasma za cel wyjazdu ;)

      Usuń
  2. Dla mnie ten rejon zrobił świetne wrażenie - wiem, że będę chciał tam wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i smaka zrobiłeś tym grillem :)

      Usuń
    2. Dla mnie wiosna i jesień to najlepsze okresy na takie grillowanie. Wieczory są długie, i można przyjemnie posiedzieć przy ogniu :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. To też ciekawa historia była ;) Zaczęło się od tego, że jedna z puszek przedziurawiła mu się w plecaku i piwo wyciekło. Nastał czas na ratunkowy przepak plecaka i jeden czteropak już jakoś nie chciał się zmieścić w środku, więc niósł go w ręce. Jednak niesienie ciężkiego plecaka i czteropaka w ręce męczy, więc po którymś postoju w lesie ruszyli dalej, ale zapomniał, że miał chwilę wcześniej piwo w ręce. A, że minęło już trochę czasu od tej przerwy w środku lasu, to już nie wiedzieli gdzie on leży. I tak już został.

      Usuń

Prześlij komentarz