Beskid Śląski jesienią


Beskid Śląski był ostatnim polskim, karpackim pasmem, którego jeszcze nie odwiedzałem. Wielokrotnie byłem już w nieodległym Beskidzie Małym i Żywieckim, więc widok na Śląski miałem doskonały. Nawet planowałem wyjazd w to pasmo w zeszłym roku. Miałem opracowaną trasę, lecz plany popsuła pogoda. Wtedy nic z tego nie wyszło, ale w tym roku warunki zapowiadały się idealne, więc nie było co dłużej czekać. Trasę jednak zmodyfikowałem, bo zależało mi na noclegu w Chacie pod Baranią Górą.

Piątek, 6 listopada 2020

Milówka, Kamesznica, , Wierch Wisełka, , Barania Góra, Chatka pod Baranią Górą

Przez Katowice jedziemy do Milówki. Tam o 21:45 wysiadamy z pociągu Kolei Śląskich i ruszamy przez mgłę do Kamesznicy. Po drodze jeszcze długa wizyta w sklepie dla uzupełnienia prowiantu (na mięsnym była wielka kolejka spowodowana promocją na żeberka, ja akurat chciałem tylko kaszankę...) i już bez przeszkód idziemy na Baranią Górę. Z Kamesznicy szlak przez długi odcinek wiedzie jeszcze asfaltem, potem znika w lesie, ale często można spojrzeć na okolicę. Towarzyszy nam bardzo jasny księżyc, który oświetla drogę i okoliczne pasma.

Jedynie końcową część wędrówki uprzykrza silny wiatr, który najmocniej daje się we znaki w rejonie Baraniej. Dzisiejsza trasa zaskoczyła mnie tym, że podejście było łagodne, więc nie męczyło. Nastawiałem się, że na jakimś odcinku może być stromo i męcząco, a tu miła niespodzianka :)

Za to zejście z Baraniej zaskoczyło mnie nastromieniem. Jest stromo, bardziej niż przypuszczałem. Ale do chatki zostało nam już niedaleko i pojawiamy się tam po 23. Nikogo nie ma, więc zajmujemy najlepsze miejsca ;) Potem czas na kolację, coś do picia i idziemy spać. Po godzinie 1. w nocy przybywa czteroosobowa ekipa z Łodzi. Oni idą spać na strych, ale jest to nadzwyczaj cicha ekipa, bo nie pamiętam nawet kiedy wszyscy się rozłożyli, bo zasnąłem. Oby wszyscy przygodni współtowarzysze byli tacy.

Sobota, 7 listopada 2020

Chatka pod Baranią Górą, , Skrzyczne, , Barania Góra

Na wschód wychodzę przed chatę. Niebo czyste, w dolinie snują się mgły, a słońce wstaje znad Beskidu Małego. Widać nawet Tatry.

Na śniadanie wracamy do środka, jemy, zwijamy rzeczy i idziemy na wycieczkę na Skrzyczne. Mimo, że planujemy tu wrócić, rzeczy zabieramy ze sobą, jedynie butelki z wodą zostawiamy, by niepotrzebnie nie nosić.

Jakby ktoś szukał wody, to niedaleko jest źródło. Znajduje się przy samotnym drzewie, w niższej części polany. Łatwo zobaczyć drzewo ;)
Teraz wieje już zdecydowanie słabiej niż w nocy, słońce świeci, więc wędruje się bardzo przyjemnie. Do tego te widoki.

Ukazuje nam się charakterystyczna piramida Babiej Góry.

Beskid Śląski jest bardzo widokowym pasmem z powodu braku wysokich drzew na grzbiecie i zboczach gór. Spowodowane jest to przez huraganowe wiatry, które wiały w listopadzie 2004 roku. Następnie swoje dorzucił do tego kornik, który zaatakował pozostałe, osłabione świerki. Obecnie widać już odrastające drzewa, jednak jeszcze musi minąć kilka lat, by móc powiedzieć, że las wrócił na swoje miejsce. Jednak do tego czasu, wędrując grzbietem Beskidu Śląskiego, można podziwiać rozległe panoramy.

Wędrując wśród niskich drzewek.

Z Babią Góra w tle.

Ładna przejrzystość powietrza. Wyraźnie widać poszczególne grzbiety w stronę Babiej.

Chwilę przerwy robimy na Malinowskiej Skale. Tu też spotykamy dużo turystów. Widać, że miejsce jest popularne, zwłaszcza jako cel wędrówki od strony Skrzycznego, który też widać - to ten szczyt z anteną.

Widoczny zbiornik na wodę przy stacji narciarskiej na Hali Skrzyczeńskiej.

A z Małego Skrzycznego to już rzut beretem na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, którym jest Skrzyczne (1257 m n.p.m.).
Robimy pamiątkowe zdjęcie i schodzimy usiąść pod schroniskiem z widokiem na Tatry.

Na drugie śniadanie wpada rogal świętomarciński, bo 11 listopada już niedługo, a staram się co roku zjeść jakiegoś oryginalnego rogala w okolicy dnia św. Marcina, taka moja tradycja. Skorzystałem z okazji, że poprzedniego dnia byłem w Poznaniu i przywiozłem dwie sztuki :)

Dzisiaj odbywa się tu jakiś półmaraton i co chwilę mijaliśmy przemieszczających się biegaczy. Jedni szybciej, inni wolniej, ale wszyscy kierowali się w stronę Skrzycznego, gdzie była meta jakiegoś wariantu. Wydaje mi się, że było kilka wariantów, bo zawodnicy pojawiali się z dwóch stron. Siedzimy tu dosyć długo, bo po prostu jest ładnie, a nam się nie śpieszy. Jednak nawet w takich okolicznościach przychodzi czas na powrót, więc zbieramy się i ruszamy w drogę powrotną tak samo, jak tu przyszliśmy.

Tatry Zachodnie przyciągają uwagę.

Słońce zbliża się ku zachodowi.



Ładne światło padające na Beskid Mały i Tatry w tle.

Ładny widok sprzed chaty.

Sama chata także prezentuje się godnie. Jest po prostu ładna.

Dzisiaj już z daleka widzieliśmy, że w chacie nie będziemy sami, bo widać dym z komina. Co prawda jak się później przekonaliśmy, w chacie było jeszcze więcej dymu niż na zewnątrz, bo piec dymi wszystkimi szczelinami. Na szczęście, wraz z zastanymi osobami dużo czasu spędzamy przed chatą siedząc przy ognisku. W sumie było 8 osób z 4 grup + rozstawiony w dolnej części hali namiot. Jako, że trochę jedzenia mamy, to możemy zacząć rytualne gotowanie. Najpierw na szybko leci zupka, a potem już z ogniska kiełbasa, kaszanka, cukinia, chleb. A na deser tradycyjna wymiana przyniesionych napojów przez różne osoby ;) Do mnie najbardziej przemówiła porterówka.

Siedzimy sobie, a tu niespodziewanie zrobiło się całkiem ciemno, a niebo pokryło gwiazdami. Jak się okazało, jedna z dziewczyn mocno interesuje się astronomią, więc mamy okazję posłuchać, co widać na niebie. Po pewnym czasie ekipa zmarzła i chowają się do chaty. My też na chwile tam zachodzimy, ale dosyć szybko udajemy się na nocleg na Baranią Górę. Zadymiona chata nie jest moim ulubionym miejscem do spania.

Na szczycie trochę wieje, jednak znajdujemy osłonięte miejsce, gdzie rozkładamy się na noc. Nad ranem jest koło 0°C, miejscami lekko poniżej, bo kałuże zamarzły.

Niedziela, 8 listopada 2020

Barania Góra, , Przełęcz Kubalonka, , Wisła

Ponad 1,5 godziny przed wschodem na wieżę przychodzi głośna ekipa, która już od pewnego czasu rozgrzewała się wewnętrznie. Cóż, gdyby byli trochę ciszej, to byłoby ok... Ale udaje mi się mimo tego jeszcze na trochę przysnąć i śpiwór opuszczam dopiero przed wschodem.

Spojrzenie na Tatry.

Jest i Babia, Beskid Mały, kawałek Tatr i wschodzące słońce.



Mała Fatra

Babia Góra

Ładny wschód dzisiaj się trafił.

Mała Fatra

Tatry Wysokie i Zachodnie



Wracamy spakować śpiwory i zjeść śniadanie. Takie noclegi są tymi najbliżej natury ;)

Ostatnie spojrzenie na Tatry i zaczynamy zejście.

Po drodze mijamy tereny podmokłe, które dla wygody turystów zostały wyłożone drewnianymi belkami. Na niektórych odcinkach wręcz unosiły się na wodzie i podczas przejścia po nich zanurzały się.

Niżej natrafiamy na Schronisko PTTK na Przysłopie. Obecny budynek z 1979 roku nie przypomina schroniska, bardziej jakiś ośrodek wczasowy, który możemy spotkać nad morzem. Mówiąc szczerze, przynajmniej z zewnątrz, jest brzydki.

Ze schroniska schodzimy do Doliny Czarnej Wisełki, jednak szybko odbijamy na grzbiet po drugiej stronie. Tym grzbietem dochodzimy do Stecówki i tamtejszego Kościoła Matki Bożej Fatimskiej, który został odbudowany w 2016 roku po pożarze z roku 2013.

Kolejny odcinek do Dorkowej Skały to małe bagno. Mokro, błotniście, a miejscami po postu stoi woda - przemoczyłem sobie na tym odcinku buty. Przy Skale robimy postój na drugie śniadanie. W okolicy przełęczy Kubalonka trochę się motamy i początkowo schodzimy w stronę Istebnej. Na szczęście w porę orientujemy się, że coś jest nie tak i już poprawnie idziemy do Wisły. Stąd przez Bielsko-Białą i Katowice wracamy do Wrocławia.

Weekend w Beskidzie Śląskim był bardzo udany. To pasmo górskie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło widokami. Co prawda na szlakach spotkaliśmy dużo turystów i rowerzystów, co oznacza, że w sezonie wakacyjnym na pewno jest tam tłocznie. Jednak wiosną czy jesienią na pewno jest to rejon godny uwagi. Ja będę się starał pojawić się tam zimą, bo wydaje mi się, że może być bardzo przyjemnie. Mam już nawet pewien pomysł na taki wariant wyjazdu. Żałuję, że nie poznałem tego pasma wcześniej, bo jest bardzo ciekawe.

Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/n4J9SntfCyW6BsFP6

Komentarze

  1. Beskid Śląski bardzo ładny jest, tylko ludzi dużo. Byłem swego czasu w długi weekend bożocielny, ruch jak w Tatrach czy Karkonoszach. Co to za śpiwór na zdjęciu z chatki obok twojego Panyama?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu pasmo ma mocno rozbudowaną infrastrukturę, to i turystów dużo. Położenie pomiędzy popularnymi miastami również ma na pewno wpływ na łatwość dostania się na grzbiet.

      Ten drugi to Lite Line 400.

      Usuń
  2. Kilka spraw. Budynek schroniska PTTK na Przysłopie jest tak obrzydliwy , że aż... ciekawy :)), za to obsługa schroniska była w porzo, to moje wrażenia. Red, byłeś w schronisku na Stecówce? Mnie ten lokal ogromnie rozczarował. Chatka pod Baranią gustowna. Niestety, nie dane mnie było w niej się raczyć. Mam już nieco szerszy jej ogląd. Co do pasma, Beskid Śląski jest najmniej uczęszczanym przeze mnie pasmem Beskidów i muszę jednak wprowadzić dla siebie jakiś pakiet naprawczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schronisko na Stecówce jedynie mijałem. Z zewnątrz mi się podobało. W środku nie byłem, bo z powodu pandemii było całkowicie zamknięty.

      Zgłaszam się na ochotnika do realizacji pakietu naprawczego ;)

      Usuń
    2. Faktycznie, zapomniałem o pandemii, mimo wszystko, nie masz czego żałować :))

      Usuń
  3. Tęsknię za takimi wędrówkami, spaniem w schroniskach, poznawaniem nowych ludzi, z którymi spędzasz miły wieczór przy ognisku, a potem każde rozchodzi się w swoją stronę, ale wspomnienia pozostają.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku wszystko jest inne... Pozostaje czekać i mieć nadzieję, że w przyszłym roku będzie normalnie.

      Usuń
  4. To zacznę od końca:
    Dużo turystów bo jedne z najpopularniejszych szczytów zdobywaliście, a Śląski nie zalicza się do dzikich gór;)
    Te bele unoszące się na wodzie dobrze pamiętam, fajna sprawa... Nie to co schronisko na Przysłopie. Chociaż nawet tam nie wchodziłem tak mnie poraziła uroda od zewnątrz.
    Widoki mieliście lepsze niż w Bieszczadach :D
    Pamiętam, że lata temu z tego wzniesienia z którego robiłeś zdjęcie Małego Skrzycznego i Skrzycznego mogłem zaobserwować Sudety, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wtedy miałem chyba najlepszą przejrzystość powietrza jaka trafiła mi się w górach.
    Fajnie, że postawiłeś nogę w nowym miejscu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, warun był idealny :)

      Jestem świadomy, że to było samo serce Beskidu Śląskiego, więc i popularne. Tego się trochę spodziewałem, jednak spotkana ilość turystów mnie trochę zaskoczyła.

      Z tego co się orientuję, to Sudety można zobaczyć przy dobrych warunkach. W końcu między Śląskim, a Sudetami już nie ma nic wysokiego :)

      Usuń
  5. Kurde, nawet nie wiedziałem, że pod Baranią jest taka chatka! Zapisuję sobie na listę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto mieć ją na swojej liście. U mnie chyba 3 lata była, zanim nadszedł czas odwiedzin ;)

      Usuń

Prześlij komentarz