Kraina karkonoska w listopadzie



Przyszła jesień, za oknem często robi się ponuro i pochmurno. Bardzo często są to tylko niskie chmury, które uprzykrzają życie w mieście, ale wystarczy pojechać w góry, by nagle zobaczyć błękitne niebo i pełne słońce. Tak też było pod koniec listopada, gdy nad Polską przez kilka dni panował wyż i była inwersja. A do tego spadło trochę śniegu. Aż żal było tego nie wykorzystać :)

Piątek, 27 listopada 2015

Karpacz, , Dom Śląski, , , Śnieżka

Z Wrocławia do Karpacza jadę BlaBlaCarem, dzięki temu o 19:30 wysiadam na krzyżówce przy przystanku PKSu Karpacz Biały Jar, skąd mam bezpośrednie wyjście na czarny szlak. Najpierw idę chodnikiem wzdłuż drogi robiąc duże półkole. Za plus trzeba wziąć leżący wszędzie śnieg – można się poczuć jak w filmowe święta. Do tego jest spory mróz, bo policzki szczypią, a ręce momentalnie marzną. Aż zapomniałem kiedy ostatnio miałem przyjemność iść w takich warunkach :) Dochodzę do odbicia czerwonego szlaku, ubieram dodatkowego buffa, zakładam czołówkę i już mam iść w las, gdy dostrzegam, że na drzewie jest czerwona farba, a nie czarna. Chwila skontrolowania sytuacji z mapą i już wiem, że to nie tu. Muszę jeszcze kawałek podejść do mojego odbicia. Co też czynię i po pewnym czasie maszeruję już prawidłową leśną drogą. Idzie się szybko, śniegu nie jest dużo, miejscami tylko robi się trochę ślisko.
Na niebie oczywiście ani jednej chmurki, za to księżyc świeci bardzo jasno, dzięki czemu powyżej Strzechy Akademickiej gaszę czołówkę i aż do Śnieżki idę tylko przy naturalnym blasku księżyca.

Przy Domu Śląskim decyduję wejść na Śnieżkę niebieskim szlakiem, czyli szeroką i łagodną drogą dojazdową. Zakosami jest szybciej, ale tamtędy chodzę zawsze, czas na jakąś odmianę, skoro mi się nie śpieszy.

Na górze rozkładam swoje rzeczy przy wejściu do restauracji. Swoją drogą, obecnie lokal jest zamknięty, bo będzie prowadzony w nim remont. I fakt zamknięcia ma pewien wpływ na moje miejsce noclegowe – pierwotnie planowałem przespać się w przedsionku knajpy, jednak teraz jest cały zawalony śniegiem i lodem, bo nie odśnieżają go regularnie. Pozostaje mi więc znaleźć sobie wygodne miejsce gdzieś obok ;)


Jem coś na szybko, piję herbatę z termosu, trochę smsuję ze Skadi, która jednak odpuszcza jutrzejszy wyjazd i po 23:30 idę spać.

Sobota, 28 listopada 2015

Śnieżka, , Česká budka, , U čtyř pánů

Noc mija mi komfortowo, na termometrze jedynie -6 °C, jedynie nad ranem trochę wieje, więc osłaniam się folia NRC od wiatru. Ktoś wchodzący o 6. na szczyt budzi mnie. Przez chwilę zastanawiam się, czy nie zaspałem, ale szybki rzut oka na zegarek mówi mi, że do wschodu jeszcze jakieś półtorej godziny. Próbuję jeszcze pospać, ale przychodzi coraz więcej ludzi, do tego wieje, a ktoś nawet błyska mi fleszem po oczach. Ehh, czy spanie w śpiworze, jest aż takie dziwne? :P No to wstaję, ubieram się, pakuję plecak i idę popatrzeć na budzący się nowy dzień. A widowisko szykuje się całkiem niezłe.
Najwyżej położona poczta w Czechach:


W dole trochę chmur:


Jeden z tych najwyższych zachmurzonych kopców to Wielka Sowa.


Kaplica św. Wawrzyńca i mój plecak ;)


Słońce coraz wyżej:


A w dole chmury robią się coraz bardziej pomarańczowe.


Černá hora w chmurach. Po lewej widać wieżę widokową, a na środku z chmur przebija się nadajnik telewizyjny umiejscowiony na szczycie.


W dole ciągle kolorowe chmurki.


Chmury powoli się podnoszą, zasłaniając Czarną Górę. Nie widać już nawet wieży widokowej. Jest za to piękne morze chmur.


Czarna Kopa, Czoło na pierwszym planie.
Drugi plan, te mniejsze górki: Łysa Góra, Wieżowa, Szczodra.
Ostatni plan: Grębosz, Strzelnica, Chełmiec.
Tło: między Gręboszem a Chełmcem majaczy zarys Ślęży.


Chmury w stronę słońca nadal żółte.


Czas mija, słońce coraz wyżej, ale chmury również. Tak prezentuje się osamotniona góra na lewo od Czarnej Góry. Wcześniej cały wierzchołek był ponad chmurami. Obecnie zakryła go kołderka chmur.


No, ale czas leci, a pogoda nie jest mi dana do końca dnia. Wg prognoz o 13. chmury mają się podnieść na taki pułap, że cały grzbiet ma zniknąć we mgle. Do tego może zacząć padać. Trzeba więc iść, by jeszcze jak najwięcej zakosztować jesiennych Karkonoszy w zimowym klimacie :)

Zejście do Śląskiego Domu zakosami, jeszcze nie wyślizganymi, więc idzie się dobrze. Czasami bez raków/raczków ciężko przejść ten odcinek inaczej, niż trzymając się kurczowo łańcuchów.
Po drodze mijam krzyż. Chwila refleksji nad tegorocznymi zdarzeniami tatrzańskimi, które skończyły się tragicznie. Ktoś pojechał na zwykłą weekendową wycieczkę i już nigdy nie wróci do domu… Warto pamiętać i mieć świadomość, że niewiele potrzeba.


W Domu Śląskim śniadanie i wychodzę na pięknie zaśnieżony Grzbiet Główny. Śnieżka stąd prezentuje się bardzo ładnie.


Zimowy wariant szlaku nie wiedzie nad urwiskami kotłów, tylko odbija w lewo wzdłuż tyczek. Jak widać, przedeptane są obie wersje, chociaż bardziej wariant letni.


Ja również idę szlakiem letnim, dzięki czemu mogę rzucić okiem na Strzechę Akademicką i Samotnię nad Małym Stawem. Zimą lepiej jednak trzymać się tyczek, bo nad krawędzią kotłów tworzą się nawisy, które mogę być niebezpieczne.


Jesień, a może już zima?


Idzie się bardzo przyjemnie, śnieg na szlaku letnim nie przeszkadza, nie ma go dużo i jest przedeptany. Widoki rewelacyjne, pogoda super. Jednak, gdy dochodzę do Przełęczy Karkonoskiej, to się zmienia. Przez przełęcz przechodzą chmury. A nad wszystkim góruje Wielki Szyszak.


Jak łatwo się domyślić, gdy schodzę niżej robi się chmurnie i ponuro. Do tego zaczyna mocno wiać. Generalnie niezbyt przyjemnie.


Na szczęście, gdy wchodzę na Ptasi Kamień, ponownie jestem powyżej chmur i mam błękitne niebo nad sobą. Jednak to tylko chwila, bo koło Petrovej boudy ponownie znikam w chmurach, a do tego idąc zimowym wariantem szlaku już nie jest tak wygodnie i zapadam się średnio powyżej butów.

Idąc grzbietem przez Śląskie i Czeskie Kamienie ciągle jestem na granicy chmur. Raz się chowam, raz ponownie pojawiam. Ośnieżone kamienie ładnie się prezentują.


Moim aktualnym celem jest wiata na Czarnej Przełęczy. Można się w niej schować przed wiatrem i spokojnie przygotować obiad.


Tak też robię. Przebieram się w swoją nowa kurtkę puchową i zaczynam gotować. Chwaliłem już się swoim nowym zakupem, dzięki któremu nie zmarzłem nawet podczas długiego fotografowania rano? Jeszcze nie? Więc czas na odpowiednią fotkę ;)


Na obiad przygotowuję rosół i nową porcję herbaty. Przegotowuje całą wodę jaką mam, bo nie ma sensu jej niepotrzebnie nosić. Dostałem nawet propozycję, od jednego z przybyłym tu turystów, odkupienia porcji zupy. Widać lepiej nosić kuchenkę niż zimne kanapki ;)
Gdy wychodzę po odpoczynku na zewnątrz widoczność jest słaba, mocno wieje, do tego pojawił się opad marznącego śniegu. Dlatego też aparat chowam w plecaku, a sam ruszam na ostatni etap mojej dzisiejszej wędrówki.
Najpierw obchodzę zimowym szlakiem Wielki Szyszak. Ten odcinek jest męczący, ze względu na zapadający się śnieg. Wariant zimowy wiedzie częściowo wśród kosówek, które lubią utrudniać życie. W tym miejscu żałuję, że nie zabrałem ze sobą rakiet, ułatwiłyby marsz na tym fragmencie. Od stacji przekaźnikowej do Czeskiej Budki szlak jest przejeżdżony, więc wygodny. Zmienia się to w momencie, gdy odbijam w żółty szlak do źródeł Łaby. Nie jest jeszcze źle, ale już teraz zapadam się trochę powyżej butów. Zastanawiam się jak będzie tutaj jutro, ale cóż robić, trzeba iść. Przy źródle pamiątkowa fota, biorę 1,5 litra wody do butelki i idę do wiaty na U čtyř pánů.


Jest to wiata w najlepszym karkonoskim stylu, ze szczelnymi ścianami i stryszkiem, na który jednak nie ma drabiny i trudno się tam dostać, dlatego ja, wraz z dwoma Czechami spać będziemy na dole. Przed zachodem zachodzą tutaj również dwie młode Czeszki, które w planie mają nocne dojście na Śnieżkę i jutrzejszy wschód z niej. Życzę im powodzenia, ale nie wróżę im ani porannych widoków, ani wygodnej drogi nocą. Ja pod koniec dnia miałem widoczność na dwie tyczki do przodu i trzy w tył, a w nocy będzie pewnie gorzej.

W wiacie rozkładam rzeczy i czas na kolację przy świecach.


Czesi (Dawid i Łukasz z Pragi) częstują mnie Metaxą 5*, oczywiście nie odmawiam ;)

A tak wygląda moje miejsce noclegowe w pełnej krasie, jak widać czasem zawiewa do środka trochę śniegu.


Niedziela, 29 listopada 2015

U čtyř pánů, , Česká budka, , Szklarska Poręba

Rano nie śpieszę się z pobudką, w końcu dzisiejszy plan zakłada jedynie dojście do Szklarskiej Poręby. A widoki na zewnątrz są słabe, wszędzie chmury.


Ale w końcu zbieram rzeczy i idę. Zgodnie z przewidywaniami, powrót na grzbiet nie jest łatwy. Szlak jest zawiany, brodzenie w śniegu do połowy łydki to standard, powyżej źródła Łaby przez kilkadziesiąt metrów brnę po kolana. Rakiety byłyby bardzo przydatne, niestety nie zabrałem ich ze sobą.

Przejście grzbietem do Hali Szrenickiej, to przecieranie szlaku. Od wczoraj wyratrakowana droga została niemal całkiem zasypana i teraz muszę przecierać szlak, na szczęście nie jest tak źle i idzie się w miarę sprawnie. Poniżej Schroniska na Hali wchodzę już w las, więc przestaje wiać, ale zamiast tego pojawia się opad śniegu. Czym jestem niżej, tym robi się coraz cieplej, a śnieg coraz bardziej mokry.
W Szklarskiej Porębie zachodzę na zakupy do Lidla, a potem na dworzec kolejowy, skąd o 13:14 mam pociąg TLK do Wrocławia.

Tym oto sposobem zakończyłem swoją jesienną wycieczkę po Karkonoszach. Chociaż patrząc na warunki, można by powiedzieć, że była to wycieczka bardziej zimowa, ale kalendarz nie kłamie ;) Mimo sobotniego załamania pogody, jestem z niej bardzo zadowolony. W końcu wiedziałem w jakie warunki jadę, ale priorytetem był dla mnie ładny wschód słońca ze Śnieżki. I ten cel osiągnąłem. Teraz tylko czekam na pełnię zimy, by móc wybrać się na jakieś porządne rakietowanie :)

Komentarze

  1. Śnieżka Cię ugościła, nie ma co gadać. Taki poranek - marzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, warunki w pełni się sprawdziły z wcześniejszą prognoza i było co rano oglądać :)

      Usuń
  2. zazdroszczę wschodu słońca. cudny.
    A.K. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co zazdrościć, tylko jechać samemu :) Zapraszam następnym razem ;)

      Usuń
  3. Bardzo ładny wschodzik Ci się trafił :D Tak, zastanawiam się czy nie zrobić tej zimy grani Karkonoszy, ile to może zająć z Przełęczy Okraj do Jakuszyc?
    Fajna kurtka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przy dobrych warunkach pogodowych i śniegowych, przy spokojnym tempie 3 dni bym liczył. Chociaż, gdybyś miał rakiety lub narty i mocno pocisnął, to pewnie i w jeden się uwiniesz, ale to będzie długi dzień ;-) Na spokojnie 2-3 dni. O ile nie nawali mnóstwa śniegu, a chmury i wiatr nie będą chciały Cię wywiać ze szlaku.

      Usuń
  4. Piękne warunki na Śnieżce, zazdraszczam. :) Może kiedyś uda mi się zamienić zimowe Tatry na Karkonosze, jednak w tym roku znowu będą te pierwsze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto kiedyś pomyśleć nad zimowymi Karkonoszami, bo widoki z nich są piękne przy ładnej pogodzie. Ale faktycznie, porównując z Tatrami mogą wypaść trochę blado, jednak trzeba pamiętać, że to jednak góry o innym charakterze. Ale na nudę tam narzekać nie będziesz :)
      Oby kiedyś udało się tu pojawić :)

      Usuń
  5. Hehehe :D Jakby ktoś Cię tak sfocił w Tatrach, to możliwe, że szybko stałbyś się "gwiazdą" w jednej z grup na FB ;)
    PS. Świetna wyrypa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, Karkonosze są jednak mniej medialne ;) Czy to dobrze czy źle? Raczej dobrze :)

      Dzięki :)

      Usuń
  6. Akuratnie jakbym się wdrapała na grzbiet Karkonoszy to bym się załapała już tylko na "zadymkę". Do twarzy Ci w tej kurtce :P Oby w tym sezonie zimowym udało się w końcu spotkać! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, byłabyś pewnie chwilę przed pojawieniem się chmur na grzbiecie.

      Oby, bo lodospady czekają, albo mam nadzieję, że będą czekać ;)

      Usuń
  7. Powiem krótko: świetne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Absolutnie podziwiamy Cię za to ulubienie zimna ;) Nocka "w śniegu" to chyba tylko w sytuacji ostatecznej. Jakoś wolimy kiedy temperatura przynajmniej oscyluje w okolicach zera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę temperaturę zdecydowanie poniżej zera, bo jest mniej wilgoci, więc jest wtedy przyjemniej :)

      A na prawdziwą zimę to nadal czekam ;)

      Usuń
  9. Ładna wycieczka, generalnie to dobrze się czyta o Twoich wyprawach. Inspirują :)

    A jak kurtka się sprawdziła? Sam obecnie czegoś szukam, więc każda wskazówka mile widziana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wycieczki inspirują :)

      Kurtka super. Wystarcza koszulka+puchówka i jest ciepło. Nie potrzeba polarów, czy grubej koszulki na postoju, by nie zmarznąć. Dla mnie rewelacja. Ze wskazówek, to napiszę, że dla mnie sens mają tylko kurtki z kapturem - bo gdy ja chodziłem po sklepach, to było bardzo dużo modeli swetrów puchowych, ale one nie miały kapturów. Ja zakupiłem Regatta Summitsphere Wmns, była dobra cena, więc jestem zadowolony :)

      Usuń
  10. Fantastyczne widoki! :) Ogólnie podobają mi się Twoje wyprawy, mają charakter takiej prawdziwej przygody. Trochę zazdroszczę, ale może kiedyś uda mi się podpatrzeć coś w moim zasięgu:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Nie ma co zazdrościć, tylko spakować plecak i ruszać na szlak na jakąś ciekawą wycieczkę ;)

      Usuń
  11. Piękny wschód słońca :-) świetne zdjęcia. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha, prawdziwe góry ponad chmurami :) Fantastyczna relacja. Myślę o Karkonoszach na następny rok, byłby to dla mnie powrót do miejsc, od których zaczęło się to moje wędrowanie. Mapę już zakupiłam, teraz muszę czekać do lata ;) Pozdrawiam przedświątecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wyjazd dojdzie do skutku i pogoda dopisze :)
      Będziesz mogła zobaczyć, czy Karkonosze zmieniły się w porównaniu do tego, jak je pamiętasz sprzed lat. Ciekawe czy będzie to zmiana na lepsze, czy niekoniecznie?
      Również pozdrawiam tak prawieświątecznie :)

      Usuń
  13. Piękny poranek na szczycie Śnieżki. Warunki ekstremalne, ale nie dla tak wytrawnego i przygotowanego turysty jak Ty. Świetne zdjęcia i ciekawy post.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Warunki w sobotę popołudniu i niedzielę faktycznie nie były najlepsze, ale ekstremalne na szczęście też nie. Przynajmniej ja tak to oceniam ;)
      Cieszę się, że wpis się podobał.

      Usuń
  14. Godne pozazdroszczenia widoki :) Na coś takie właśnie liczyłam, jadąc kiedyś w Karkonosze. Niestety, wtedy się nie udało ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz