Sudety Wałbrzyskie na spokojnie



Plan na weekend początkowo był zupełnie inny, jednak ostatecznie musiałem pojechać sam, więc jako cel obrałem dawno nie odwiedzane Góry Kamienne. Pewien czas temu od Piotra Blachnika dowiedziałem się o istnieniu wieży w rejonie Dzikowca, więc przyszła pora sprawdzić co słychać w tym temacie.

Piątek, 20 czerwca 2014

Boguszów-Gorce, , Dzikowiec

Dojazd z Wrocławia do Boguszowa-Gorce upłynął pod znakiem rozmyślań gdzie zacząć swoją wędrówkę. Czy początkiem będzie Boguszów-Gorce czy może jednak Wałbrzych? Ostatecznie wybór padł na ten pierwszy i chwilę przed zachodem słońca wysiadam na stacji. Początkowo idę wzdłuż dobrze znanej drogi aż do lasu, gdzie zaczyna się Park Krajobrazowy Sudetów Wałbrzyskich. Tu się trochę zdziwiłem, bo nie było ciszy, która zawsze mi tu towarzyszyła. Jest za to głośna muzyka puszczana z auta. No nic, trzeba iść, a w lesie szybko tracę z zasięgu uszu najnowsze radiowe hity.
Podejście na Dzikowiec to niedługi marsz, więc na szczycie jestem szybko.

Tu mała uwaga co do wieży. Nie znajduje się ona na szczycie Dzikowca, ani przy szlaku turystycznym. By do niej dojść, trzeba iść zielonym/niebieskim szlakiem aż do miejsca, w którym skręca on w prawo. Nie należy jednak iść zgodnie z jego przebiegiem, tylko iść dalej do wyciągu narciarskiego na Sokółce.

Pomimo, że się już ściemniało, wchodzę jeszcze na górę i oglądam okolicę. Początkowo planowałem rozbić się pod samą wieżą, jednak przed 22 w dalszym ciągu ktoś się kręcił przy stacji kolejki, więc wróciłem się do drewnianej platformy startowej dla rowerów w okolicach Dzikowca.

Wieczorem jeszcze kolacja, pokaz fajerwerków nad Boguszowem i mogę iść spać :-)

Sobota, 21 czerwca 2014

Dzikowiec, , Lesista Wielka, , Mieroszów, , Mieroszowskie Ściany, , Nowe Siodło, Vižňov, , Ruprechtický Špičák

Budzik miałem nastawiony wcześnie, bo w planach był wschód słońca. Jednak budzę się jeszcze wcześniej, bo o 2:40. A dokładniej zostałem obudzony przez jadący motor! Jak widać moda na jazdę po górach przyszła i tutaj. Tylko czemu w środku nocy? Zanim ponownie zasnąłem wyjrzałem z namiotu, by zobaczyć czy jest szansa na wschód. Bezchmurne niebo mówi, że jest ;-) Jednak gdy zadzwonił budzik okazało się, że wschodu nie będzie. Całe niebo pokryte jest chmurami, więc ze spokojnym sumieniem mogę iść dalej spać :-P Gdy już się obudziłem, okazało się, że szlakiem obok wiodła trasa „Setki z Hakiem”. Tak więc nocni zawodnicy mieli trochę demotywujący widok – przejście koło namiotu gdy jest się zmęczonym i śpiącym działa deprymująco :-P


Po śniadaniu ponownie zachodzę na wieżę, z której fotografuję okolicę z nowej, dla mnie, perspektywy.






Sama wieża zapewnia trochę widoków, jednak szkoda, że jest taka niska. Część okolicy zasłaniają drzewa, lub będą zasłaniać jak trochę podrosną.
Długo tu nie siedzę i po krótkiej rozmowie z jednym z uczestników zawodów, zaczynam schodzić niebieskim szlakiem w dół.
Wejście na Lesistą to standard, trochę w dół, trochę w górę (więcej w górę :-P). Pod koniec niebieski szlak odbija w lewo, by na szczyt wejść dookoła od lewej strony. Ja jednak nie lubię tego fragmentu i idę leśną drogą prosto na szczyt z wiatą. Niestety cała wiata i okolica zajęta przez jakąś ekipę w strojach „militarnych”, pewnie też od Setki, więc bez zatrzymywania się idę dalej. Teraz to już tylko długie zejście do Mieroszowa, gdzie zachodzę do sklepu po ciastka na drugie śniadanie.
Po drodze mam rewelacyjne widoki na Góry Stołowe, szczególnie ich czeską część.


Następną częścią wycieczki było przejście zielonego szlaku przez Mieroszowskie Ściany. Same Mieroszowskie Ściany już znałem, ale odcinek za nimi był mi jeszcze nieznany. Przejście nimi to spokojny spacer między krzakami jagód, z przepaścią po lewej stronie.

Za to zejście z nich, to już poważne wyzwanie. Ścieżka zejściowa jest bardzo stroma, tatrzańskie szlaki by się nie powstydziły. Na szczęście nie było błota, bo wtedy byłoby nieciekawie. Jedyny minus jaki zauważyłem na tym zejściu, to ślady kół po motorach. Już były widoczne, a gdy pojeżdżą tędy po deszczach, to będzie jedna wielka wyślizgana koleina.
Za to polno-leśny odcinek granicznego szlaku, to już dzicz. Rzadko chodzony, ścieżka w niektórych miejscach niemal niewidoczna, ale ma to swój klimat. Podobał mi się :-)


Jednak zmienia się to po przejściu na drugą stronę drogi krajowej. Tam za fundusze unijne został zmieniony przebieg szlaku, który obecnie jest wyasfaltowany do granicy w Nowym Siodle.


Trochę się niemiło zdziwiłem, ale przynajmniej mogłem usiąść koło wiaty by zjeść resztę ciastek ;-)


Teraz zostało mi już tylko końcowe podejście na Ruprechtický Špičák. Postanowiłem wejść na niego od czeskiej strony, bo tamta trasa jest mi zupełnie nieznana. A i inna perspektywa na wierzchołek, to coś ciekawego. Gdy dochodziłem do Vižňova, zaczęło padać. Na szczęście po dwóch minutach schowałem się już na przystanku autobusowym, więc nie zmokłem. A deszcz padał momentami mocno, a ogólnie jakieś 20 minut. W ten sposób miałem 30 minutową przerwę w marszu.
Za miejscowością taki widok na mój cel:


Niebieski szlak wiedzie leśną drogą, więc nie jest męczący. Na przełęczy spotykam palącego ognisko Piotrka. Jak się później okazało, również jest z Wrocławia. Przyłączam się do niego, piekę tosty i dłuższy czas rozmawiamy. Później razem wchodzimy na szczyt, gdzie się rozdzielamy. Ja zostaję na górze w oczekiwaniu na zachód słońca, a on idzie do Andrzejówki na nocleg.

Ja za to przygotowuje odpowiednie miejsce na sen na szczycie, bo własny namiot to podstawa ;-)


Gdyż mam jeszcze sporo czasu, otwieram przywiezionego z Wrocławia „Jędrzeja” i po zajęciu ławki podziwiam okolicę.


No, ale czas na zachód.
Najpierw przebłyski słońca.


Rzut oka w stronę Karkonoszy.




Na Góry Sowie.




I same słoneczko.


Następnie wracam do namiotu, bo pora spać :-)

Niedziela, 22 czerwca 2014

Ruprechtický Špičák, , , Schronisko PTTK "Andrzejówka", , , , Borowa, , Wałbrzych

Rano pobudka przed wschodem, ale całe niebo zakryte chmurami, więc wracam spać. Wstaję po 7, jem śniadanie, wychodzę na chwilę na wieżę widokową i siedzę pod wieżą. Moje samotne oglądanie widoków przerwało przybycie grupy Czechów przed 9, więc zacząłem schodzić do Andrzejówki.
Po drodze ponownie spotykam Piotrka, który po informacji którędy idę, postanawia pójść wraz ze mną. Dzięki temu mamy okazję znowu miło pogadać na szlaku. Ciekawszym miejscem po drodze są ruiny zamku Rogowiec, który jest najwyżej położonym zamkiem w Polsce. Dodatkowo daje ładne widoki na Góry Wałbrzyskie.


Zejście z niego mija szybko, jednak przy zejściu na asfalt zagadujemy się i przeoczamy znaki, przez co trochę kręcimy się bez szlaku, po czym zielonym rowerowym dochodzimy na Ptasie Rozdroże, gdzie spotykamy niebieski szlak. Tam jemy drugie śniadanie, po czym wchodzimy na Borową, będącą najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich. Ponieważ mamy trochę czasu, to czas na ognisko :-)


W międzyczasie przychodzi starsza para z Wałbrzycha i mówi, że na szlaku podejściowym leży kamienny słupek, który wcześniej był na szczycie i czy byśmy nie pomogli im go wnieść. Efekt jest taki, że mogę strzelić sobie fotę szczytową z wniesionym kawałkiem skały.


W 4 osoby nie było nawet tak źle. Później zejście na pociąg do Wałbrzycha mając po prawej Zamkową Górę.


W Wałbrzychu odwiedziny sklepu i wsiadamy do pociągu i to jakiego! Dawno nie jechałem piętrowym :-) Oczywiście siadamy na górze, bo tam są najlepsze miejsca ;-)

Jak widać był to bardzo spokojny weekend, ale czasem takie są potrzebne :-) Ja jestem dość zadowolony, chociaż zabrakło tego oczekiwanego wschodu ze Špičáka. Może za trzecim razem się uda.
Dziękuję również Piotrkowi za towarzystwo i rozmowy przy ogniskach jak i w czasie powrotu. Zapisał sobie adres bloga, więc jest szansa, że i to przeczyta :-)

Komentarze

  1. Duma mnie rozpiera, żem się w samym wstępniaku znalazł! W sobotę szedłem z Teplic n. M. na Lesistą przez Mieroszowskie Ściany. Widać niewiele do spotkania brakło.
    Nie rozumiem jak można nie przepadać za niebieskim w lewo na Lesistą, toż to poezja! Za to zejście zielonym ze ścian, które Cię ujęło, omijam z daleka jak tylko moge :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiście niewiele zabrakło by się spotkać. Może kiedyś się uda wpaść na siebie gdzieś na szlaku :)
      Jak widać każdemu podoba się coś innego ;)

      Usuń
  2. Fajny wypad :) Tak jak piszesz, takie lajtowe też są potrzebne :) I mogą być całkiem przyjemne :) No i masz powód, żeby tam wrócić, skoro wschód nie udał się tak jak powinien. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie mi się czyta, bo akutat dzisiaj kręciliśmy się po opisywanych miejscach, tyle że dolinkami. Musiałem wreszcie dotrzeć do Chełmska Śląskiego, bo kiedyś pominąłem tę miejscowość zwiedzając rejon Gór Kamiennych.
    Pozdrawiam, fajne wieczorne ujęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chełmsko jest fajne, kilka razy przez nie przechodziłem będąc w okolicy. Pewnie punktem obowiązkowym było "Dwunastu Apostołów" ;-)
      Dzięki, mi też podobają się wieczorne zdjęcia. Światło dopisało :-)

      Usuń
  4. Tak... przejście z Boguszowa przez Kamienne, do Wałbrzycha... bardzo ciekawa trasa... kiedyś trzeba będzie to powtórzyć w jakimś innym wariancie. Piotrek spotkany ba szlaku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto tam jeszcze wrócić, sam bywam tam dość często :)

      Miło, że wpadłeś tutaj :)

      Usuń
  5. No. Nowy adres bloga na liście u nas wprowadzony :)
    Sympatyczny weekend miałeś. Czasami fajnie jest się powłóczyć po górskim lesie (ten graniczny odcinek też mnie urzekł), a z biwakiem i koniecznie ogniskiem to już prawdziwa atrakcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasem warto, byle nie za często :-P Bo widoki też są ważne :) Najlepiej połączyć spokojny spacer z jakimiś polanami/wieżami widokowymi. Wtedy jest idealnie :)

      Dzięki za zaktualizowanie ;)

      Usuń
  6. fajny wypad, zazdroszczę tych wschodów i zachodów :) mój men godzi się tylko na jednodniówki, o namiocie i innych atrakcjach mogę zapomnieć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, a to zazwyczaj kobiety nie zgadzają się na namiot, bo komary, pająki i inne robactwo :P Ale widać zdarza się również odwrotnie ;-)

      Usuń
  7. Tereny zupełnie mi obce więc z ciekawością i przyjemnością przeczytałam relację i zobaczyłam zdjęcia :) Masz lekkie pióro - fajnie się czyta :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa wycieczka... Mimo braku rewelacyjnych (jak zwykle u Ciebie) wschodów słońca to zdjęcia z zachodu też są niczego sobie :-)
    Oj... w Kamienne też muszę się w końcu wybrać :-)
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, ostatnio coś nie mam szczęścia do wschodów słońca. Na tej wycieczce nie było odpowiednich warunków rano, same chmury. Ale zachód też mi się podobał :)

      Usuń
  9. Ślady po kołach motoru są także na dalszym ciągu szlaku zielonego, nawet na stromych podjazdach np. pod Zaworę. Wopiści czy co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej miłośnicy górsko-leśnej jazdy na motorach. Ponoć ich sporo w tych rejonach się pojawiło ostatnimi czasy.

      Usuń

Prześlij komentarz