Kilka słów o ekwipunku



Nawiązując do kilku pytań dotyczących sprzętu, jakiego używam podczas swoich biwaków i noclegów, postanowiłem zamieścić wpis poruszający tę tematykę. Może podsunę komuś jakiś pomysł, albo pokażę, że można inaczej ;-)

1. Śpiwór
No to na początek śpiwór, jako że jest to najważniejszy czynnik, jaki ma wpływ na przespaną noc. Wiadomo przecież, że gdy jest nam zimno, sen jest słaby, albo nie ma go w ogóle.

Od prawie dwóch lat (początek 2012 roku) jestem posiadaczem puchowego śpiwora Cumulus LiteLine 300. Jest to śpiwór 3-sezonowy, a jego minimalna temperatura komfortu wg producenta wynosi -2°C, wg mnie -4°C. Pozwala to na spokojny sen wiosną czy jesienią, gdy temperatura spada w okolice zera stopni, a jednocześnie komfortowy nocleg w zapiętym śpiworze przy +20°C. Wszystko to dzięki właściwościom puchu, który ma dużą tolerancję temperaturową. Wiadomo, że przy +30°C jest już za gorąco i wtedy rozpiętym śpiworem tylko się nakrywam, ale i tak, jaki syntetyk ma taką samą rozpiętość komfortu snu?
Kolejną ważną kwestią jest jego waga. Całość waży 630g, z tego 300g to puch gęsi 850 cuin.
Dodając cenę jaką za niego zapłaciłem, czyli 290zł od znajomego, któremu nie podpasował jego krój, uważam, że to jeden z moich lepszych zakupów.

Zimą natomiast używam połączenia śpiworów Cumulus LiteLine 300 oraz Volven Polaris. Są to dwa śpiwory puchowe, mające odpowiednio 300g 850CUI i 350g 700CUI wypełnienia. Spałem w tym zestawie przy temperaturze -20°C  na zewnątrz namiotu i było komfortowo, czyli bez budzenia się w nocy z zimna. Nie wiem czy to jego minimum dla mnie, ale nie miałem jeszcze okazji trafić na niższą temperaturę w nocy pod namiotem ;-) Wadą takiego zestawu jest fakt, że trzeba włożyć jeden w drugi, co czasami jest uciążliwe. No i wychodzenie z niego jest czasem problematyczne, ale ciepło jest :-)


Chociaż jadąc na Zimową Grań Główną Tatr Zachodnich udało mi się pożyczyć śpiwór stricte zimowy Małachowskiego. I moje wrażenia po 5 noclegach w nim są takie, że komfort snu w nim jest dużo lepszy niż w moim combo, ale tego się można było spodziewać po śpiworze z temp. komf. -19°C. Co prawda temperatura nie spadała poniżej -9°C, ale i tak nagrzewał się bardzo szybko i dawał natychmiastowe uczucie ciepła.


Kiedyś na pewno kupię jakiegoś puchacza zimowego, ale to w dalekiej przyszłości, bo ich ceny powalają. A na razie muszę sobie radzić z tym, co mam.

2. Karimata, folia, czyli na czym śpię
No i tu już jest bardziej skomplikowanie, bo to, na czym śpię, zależy od pory roku, długości wyjazdu, przewidywanej pogody czy też od planowanego miejsca noclegu. Ale po kolei.

Zacznę od wiosny i jesieni, bo wtedy jest łatwo. Wybieram zwykłą karimatę piankową o grubości 8mm. Jest to nabytek z roku bodajże 2006, zakupiony w Tesco za 20zł. Jednak w dalszym ciągu spełnia swoje zadanie pomimo kilku dziur i wgnieceń. Waży 336g, ale zapewnia wystarczającą izolację od zmrożonego/wychłodzonego podłoża, dzięki czemu nie ciągnie od dołu zimnem.

Za to lato jest pełne komplikacji ;-)
Generalnie staram się używać alumaty. Jest cienka i lekka, waży 133g. Śpiąc w namiocie czy pod gwiazdami w wystarczającym stopniu oddziela mnie od podłoża, które nie jest już tak zimne jak po zimie.

Jednak posiada też wady, dlatego czasami wybieram karimatę. Ma to miejsce, gdy przewiduję noclegi w wiatach, na glebie w schronisku, czy też w innym miejscu z twardym i równym podłożem. Po prostu alumata jest tak cienka, że nie niweluje twardości płaskich powierzchni. Na trawie czy ziemi nie stanowi to takiego problemu, zawsze można się jakoś dopasować ;-) Niestety na równej ławie trudno się w nią "wbić". Tę opcję używam również podczas dłuższych wyjazdów, bo jednak komfort snu na karimacie jest większy i to w różnych warunkach, na jakie mogę trafić na szlaku. W końcu nigdy nie wiadomo, gdzie przyjdzie mi rozłożyć namiot ;-)


Kolejnym wyborem podczas pakowania się na wyjazd jest całkowita rezygnacja z karimaty czy też alumaty. Na taki ruch pozwalam sobie podczas krótkich, weekendowych wyjazdów, podczas których nie planuję noclegów pod namiotem czy wiatą, tylko gdzieś pod chmurką. Zawsze to trochę lżej i wpisuje się w modną filozofię Light&Fast :-P
Najczęściej używam tego podczas krótkich wyjazdów w Tatry, bo jednak tam każdy gram się czuje podczas długich i stromych podejść, a dodatkowo w terenie pozaszlakowym, gdzie przytroczone przedmioty utrudniają marsz zaczepiając się o skały, lepiej ich nie mieć po prostu ;-) W takim wypadku śpię jedynie na folii NRC i pod śpiwór (ale na folię) wkładam spodnie, kurtkę i polar, bo przecież i tak w nich nie śpię. Wiadomo, że czasem może być twardo, ale doświadczenie uczy, że zawsze można znaleźć taką pozycję, że da się wygodnie wyspać.

A sama folia najczęściej służy mi do podłożenia pod karimatę i śpiwór gdy nie śpię pod namiotem. Wtedy mam kawałek czystej przestrzeni do położenia rzeczy dookoła siebie. Inaczej byłyby od razu całe brudne od kurzu czy ziemi. w końcu nie każde miejsce noclegowe jest czyste.
Co prawda taka folia łatwo się rwie czy przebija, ale 10zł na rok, to nie jest duży wydatek. Szczególnie jak weźmie się pod uwagę, jak chroni nasze rzeczy przed wybrudzeniem. A przecież i tak każdy powinien ją mieć w plecaku na wypadek jakiegoś nieprzewidzianego zdarzenia. W końcu nie nazywa się folią ratunkową przypadkowo.

Zimą natomiast, śpiąc pod namiotem, używam jednocześnie alumaty i karimaty w celu izolacji od śniegu. Nie jest to niestety rozwiązanie idealne, bo bywa, że czuć chłód od dołu, ale na razie nie posiadam maty samopompującej, ani specjalnej karimaty zimowej. Planuję jednak tej zimy pożyczyć samopompę i wtedy będę miał porównanie, o ile jest lepsza od mojego zestawu.


Tak jak pisałem wyżej, pożyczyłem na wyjazd zimowy matę samopompującą Therm-A-Rest Trail 4 reg. Spałem na niej 5 nocy na śniegu i po tym czasie mogę powiedzieć tylko jedno - samopompa na zimę, to jest to! Nic nie ciągnie od dołu, nie ma również uczucia chłodu pod sobą. Nawet gdy siedziałem bezpośrednio na macie, to nie czułem chłodu, jak ma to miejsce przy zwykłej karimacie. A warto zaznaczyć, że nie jest to samopompa typowo zimowa, tylko tzw. 4-sezonowa. Z typową zimówką efekt pewnie byłby jeszcze lepszy. Jej waga wynosi ok. 500g, co nie jest wartością o wiele większą, niż w przypadku używania karimaty+alumaty, czy też dwóch karimat, a izolacja dużo lepsza. Dlatego też, jeżeli ktoś planuje więcej biwaków zimowych, to polecam samopompę.

3. Namiot, wiata i inne miejscówki, czyli gdzie śpię
Ciekawą kwestią są same miejsca noclegowe, w których śpię. Ponieważ lubię wschody i zachody słońca, a je trudno oglądać w lesie czy głębokiej dolinie, bardzo ważną dla mnie częścią planowania wycieczki jest znalezienie miejsca z dobrym widokiem na okolicę.


Dlatego podstawowym miejscem noclegowym jest namiot. Dodatkowo zapewnia on dużą niezależność podczas planowania wycieczki. Szczególnie w gorszych warunkach pogodowych, kiedy nie można rozłożyć się "pod najbliższym drzewem".
Gdy chodzę na samotne, wiosenno-letnio-jesienne wycieczki, zabieram Jack Wolfskin Gossamer. Jest to jednoosobowy, lekki (1675g) namiot. Niestety nie jest to konstrukcja samonośna, tzn. do prawidłowego rozłożenia musi być porządnie zamontowany w podłożu. Czyli nie da się go rozłożyć na piasku czy śniegu.


Natomiast, gdy jeżdżę we dwie osoby, moim domem jest Hannah Serak S AL. Jest to konstrukcja dwuosobowa, samonośna, o wadze 2835g. I jak dla mnie jest wystarczająco przestronny do nawet całodziennego przekiblowania wewnątrz w razie potrzeby.


Zimą natomiast, niezależnie czy jadę sam czy z kimś, biorę wspomnianego wyżej Seraka S AL, ponieważ jest to konstrukcja samonośna i posiada stelaż aluminiowy. I tu mała porada: namioty ze stelażem z włókna szklanego nie nadają się na zimę, ze względu na to, że włókno szklane lubi pękać na mrozie. A co do tego namiotu, to nie jest to konstrukcja typowo zimowa, jedynie określana jako czterosezonowa, jednak spełnia swoje zadanie nawet na większym mrozie i silniejszym wietrze (chociaż stelaż trochę się ugina).


Na wyjazd na Zimową Grań Tatr Zachodnich zabraliśmy ze sobą Marabuta Komodo Plus XL, gdyż jest to namiot ekspedycyjny, więc bardziej nadający się na ciężkie warunki jakie panują zimą w wyższych partiach gór. Jego waga wynosi 3,6kg, co jest dość sporą wartością, jednak namiot jest dużo bardziej odporny na wiatr niż wspomniany wyżej Hannah.


Niestety, nawet ten namiot nie wytrzymał spotkania z halnym wiejącym w porywach do 90km/h. I po 13h stawiania czoła jego podmuchom, połamał się w nim stelaż. Na szczęście, pomimo tego uszkodzenia, dalej stał dość stabilnie. Wpływ na to miało z pewnością jego porządne okopanie śniegiem.
fot. Ronc

A sam stelaż wyglądał tak:
fot. Ronc

Jednak, jak niektórzy wiedzą, nie ograniczam się jedynie do namiotu. Często korzystam z dobrodziejstw wszelkiego rodzaju wiat, chatek (utulni), czy wież widokowych.
Ich zaletą jest przestrzeń dostępna w środku. Nie trzeba w nich siedzieć, czy też leżeć podczas robienia posiłku, przebierania się, czy pakowania plecaka. Najczęściej są to przybytki chroniące przed wiatrem i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi.
Planując nocleg w jednym z tych miejsc warto zabrać ze sobą świeczki. Po pierwsze oszczędza się baterie w latarce, a po drugie kolacja przy świecach ma swój urok ;-) W namiocie trudniej zapalić świeczkę - trzeba uważać na śpiwory i tropik.

Podobną kategorią jest nocleg w różnego rodzaju ruinach, czy opuszczonych budynkach. Ich zalety są niemal takie same jak noclegów w wiacie, jedynie czasem trzeba się przemóc i uznać, że bałagan i trochę śmieci nam nie przeszkadzają (oczywiście w granicach rozsądku).

Jeżeli wiemy, że w nocy nie będzie padał deszcz, to zawsze możemy położyć się gdzieś bezpośrednio pod gwiazdami, Taki nocleg, szczególnie w miejscach oddalonych od źródeł światła, zapewnia niezapomniane widoki na niebo pełne gwiazd. Trzeba tylko znaleźć miejsce osłonięte od wiatru.

4. Plecak, czyli w co się pakuję
Jak wiadomo, w coś trzeba te niezbędne na wyjeździe rzeczy spakować. W tym celu posiadam trzy plecaki: Vaude Rock 25 Ultralight, Treksport Netron 30 oraz Wisport QuickPack 65.

Vaude Rock 25 Ultralight używam na jednodniówkach oraz jako plecak szturmowy podczas długich, stacjonarnych wyjazdów, ze względu na to, że jest bardzo lekki i da się go zrolować do jego własnej komory na klapie. Niestety przy pakowaniu trzeba uważać jak się wkłada rzeczy, gdyż nie posiada utwardzonych pleców i wszystko czuć na sobie.

Treksport Netron 30 jest najczęściej przeze mnie używanym plecakiem. A to ze względu na bardzo dobrą pojemność. Wystarcza na weekendowy wyjazd z całym sprzętem biwakowym. Na 4-5 dni również można się do niego spakować i to mieszcząc w środku całe niezbędne jedzenie na ten okres. Jednak wtedy jest nieźle wypchany, ale to ze względu na to, że mój aparat Panasonic FZ-50 wraz z pokrowcem Lowepro Nova Mini AW zajmuje sporo miejsca w środku, a ja zawsze muszę mieć możliwość włożenia aparatu do plecaka na wypadek deszczu. Dlatego też, następny plecak będzie miał ok. 35l.

Wisport QuickPack 65 to już gracz wielkiego kalibru. Zmieści się w nim wszystko i jeszcze trochę. Często używam go jako plecaka transportowego - przewieźć rzeczy z miejsca A do B i tam zostawić. A na wycieczkach górskich, nie udało mi się go jeszcze w pełni wypchać rzeczami. Nawet jadąc na dwutygodniowy trekking z całym jedzeniem, miałem w nim wolne miejsce. Jednak najczęściej używam go podczas zimowych wyjazdów z namiotem (sprzęt zimowy jest większy i cięższy niż letni) oraz ponad 5 dniowych wyjazdów w inne pory roku, ze względu na to, że trudno mi spakować niezbędne jedzenie do małego plecaka. A poza tym, zawsze lepiej mieć luz w plecaku, niż gdy jest on wypchany "na ścisk".

5. Zakończenie
To by było na tyle, jeżeli chodzi o ten najważniejszy sprzęt, używany przeze mnie na wyjazdach różnego typu. Mam nadzieję, że komuś ten wpis się przyda i pomoże inaczej spojrzeć, czy to na dobór sprzętu, czy wybór miejsca noclegowego podczas wyjazdu.

Jeżeli ktoś miałby jakieś pytania dotyczące tego wpisu czy też aspektów w nim nie poruszanych, proszę śmiało pytać w komentarzach, na pewno odpowiem :-)

Ostatnia aktualizacja: 3.04.2015r.

Komentarze

  1. Nie wiem czy zdecydowałabym się spać w niektórych z tych miejsc... Żadne stworzenie nie postanowiło nigdy zaatakować w nocy? :) Dobytek imponujący i cenny (te kosmiczne ceny...) - pozazdrościć :)

    Mówisz, że pytania zadawać można, więc ja skorzystam, bo widzę, że zasób namiotów u Ciebie dość spory, a ja mam z moim problem, albowiem nagminnie łamią się w nim maszty z włókna szklanego w miejscach łączenia. Nigdy nie miałam w rękach stelaża aluminiowego (a widzę, że dysponujesz namiotem z takim właśnie i namiot ma formę igloo, jak mój) i nie wiem jaka jest jego elastyczność i czy istnieje jakaś szansa powodzenia, gdyby tak zmienić rodzaj materiału stelaża? Bo coś czuję, że jak znów zamówię włókno to znów się posypie i będę musiała robić prowizoryczne wzmocnienia z patyczków... :) i szukam jakiejś alternatywy, a wiedza moja niestety mała.

    Pozdrawiam, C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego pisałem, że czasem trzeba się przemóc ;-) Mi na szczęście nie przeszkadzają różne, nawet najdziwniejsze warunki.

      Nie, jedynie raz miałem przygodę z dzikami kręcącymi się dookoła namiotu, ale z perspektywy czasu uważam to, za ciekawe doświadczenie :-P Krótko jest to opisane tutaj: http://goryponadchmurami.pl/ceske-stredohori/.

      A ceny, no cóż, trochę to potrafi kosztować, jednak szukając różnych promocji i mając trochę szczęścia do okazji, można trafić na naprawdę super oferty (np. śpiwór za 200zł zamiast za 700zł, które kosztował wtedy u producenta). A poza tym, taki sprzet kompletuje się latami.

      Masz na myśli, że stelaż pęka Ci w miejscach, w których jego składane odcinki się ze sobą łączą? To może pomoże, bo stelaże alu są bardziej odporne na uszkodzenia mechaniczne niż z włókna szklanego. Jednak włókno szklane jest bardziej elastyczne niż stelaż alu.

      Usuń
    2. wpogonizapieczatka.pl02 lipca, 2014 01:45

      Zdecydowanie bałabym się, że obudzę się bez butów albo nowa forma życia postanowi się w nocy do mnie przytulić, ale kto wie, może kiedyś się przemogę (; Baby takie delikatne... :D

      Tak, pęka w miejscu składania i to już drugi komplet, który zrobił to samo (z McKinleya) i to raczej słabe, kiedy dach wali się na głowę... (: Dzięki za (p)odpowiedź, będę drążyć temat.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Samopompa na zimę to bardzo kiepski pomysł.
      Jak dziabniesz rakiem, ogniskiem, nożem, kamieniem to nie masz jak zasnąć i musisz czekać do rana. Zwłaszcza jak się ma śpiwór puchowy.
      O klejeniu zimą na śniegu to można zapomnieć (chyba, że znajdziemy dziurę i mamy pewność że innych nie ma - ale to też loteria czy klej chwyci przy -15*C)
      Karimaty termarestu dają radę Solar i Solite. Nie trzeba się męczyć z dodatkowymi NRC i alumatami. ich minusem jest wielkość. Ale są lekkie.

      IMHO mata zimowa musi być odporna by można było usiąść na niej przy ognisku. Samopompy się do tego nie nadają.

      Usuń
    4. Dla mnie inaczej, mata na zimę musi być przede wszystkim dobrze izolująca, dlatego samopompa jest najlepszym rozwiązaniem. Wiadomo, że nie jest niezniszczalna i można ją przedziurawić, ale wystarczy uważać i przy normalnym przebywaniu w namiocie ryzyko jest minimalne.

      Masz rację, że karimaty Therm-a-rest mogą być wystarczające na zimę, jednakże samopompy, to wyższy komfort. Może będę miał okazję kiedyś potestować dłużej jakąś karimatę z wyższej półki i wyrobię sobie o nich opinię.

      Dla mnie możliwość siedzenia na macie zimą przy ognisku nie jest potrzebna. Ważniejszy jest komfort snu. Dlatego wybieram samopompę.

      Jednym słowem wszystko ma swoje plusy i minusy. Grunt, żeby być świadomym tych ograniczeń sprzętu przy zakupie i dobrać go względem swoich oczekiwań.

      Usuń
  2. Dokładnie - ceny takich śpiworów powalają ;) Nie mogę sobie podarować, jak na woodstocku 4 lata temu zgubiłam puchowy śpiwór mojego brata - może i też stary, ale na pewno by mi się teraz wiele razy przydał. Dobrze, że on już go wtedy nie potrzebował - w innym wypadku bym pewnie wisiała :P
    Bardzo fajne, że organizujesz sobie wypady z noclegiem gdzieś w terenie - to jest dopiero frajda :) Pewnie niejednokrotnie powrócę jeszcze do tego wpisu. W tym roku planujemy jakiś beskidzki, zimowy biwak. Może w troszkę lepszej pogodzie, niż się Tobie trafiła na tym zdjęciu - https://lh4.googleusercontent.com/-j4r7jhYjCN8/URpTG_zOKgI/AAAAAAAAlmg/vkZ7l-lTk_c/s620/P1140067.JPG :D Więc jak najbardziej rady nam się przydadzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, zgubić śpiwór, to dopiero ciekawe zdarzenie :-P Też bym nie mógł sobie tego wybaczyć...

      No to powodzenia w rozpoczęciu przygody z zimowymi biwakami. Oby Wam się spodobało, bo opierając o nie swoje wyjazdy, można robić dużo ciekawsze trasy, niż z noclegami w schroniskach.
      Zawsze to trochę więcej czasu na wędrowanie w dowolnym rejonie, a nie tylko w tych najpopularniejszych.

      Usuń
    2. Pewnie, że tak :) A poza tym daje to więcej czasu - można po południu wybrać się w jakieś miejsce, a potem zerwać się o świcie, pozbierać i od razu jest się na szlaku :)

      Usuń
  3. Świetny wpis! Przeczytałam z ogromną ciekawością :) My jak do tej pory na wschody słońca z reguły drałowaliśmy po nocy, tak, by na słońce czekać jak najkrócej... Ale coraz bardziej kusi mnie Twoja wersja takich wypadów, czyli połączona z noclegiem np. gdzieś pod skałką... Może w przyszłym sezonie uda się tak zaliczyć jakiś tatrzański :) Warto polować na różnego rodzaju promocje i chwytać okazje, bo dobry sprzęt służy latami... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i cieszę się, że się podobał :-)

      Również życzę powodzenia w planowaniu i realizacji wschodu w przyszłym sezonie. Oby się w pełni udał :-)

      Usuń
  4. Świetny artykuł, o taką odpowiedź mi chodziło. Bardzo szczegółowo opisałeś tematykę wyposażenia na tak ekstremalne wyprawy. Na zimowe eskapady to w moim wieku już chyba za późno, ale jesienna porą może jeszcze kiedyś spróbuję. Dziękuje za post, myślę, że będzie miał wielu czytelników.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że mogłem pomóc :)

      Ogólnie nigdy nie jest za późno (znam ludzi w wieku 40-50 lat, co śpią zimą pod namiotem) ;-) Ale fakt, czasem, można uznać, że coś jest nie dla nas, w końcu każdy jest inny.

      Usuń
  5. Witam, odświeżę trochę temat:)
    Wkrótce w Tatrach na dobre pojawi się już śnieg, a zima zbliża się coraz większymi krokami. W Beskidach pewnie wystarczą kijki trekkingowe ale chciałbym w tym roku spróbować pochodzić zimą trochę wyżej i przydałyby się czekan i raki. Całe kompletowanie sprzętu dopiero przede mną:) Widzę, że dosyć aktywnie spędzasz zimy więc chciałbym Cię zapytać o pewną kwestię. Czy raki koszykowe (przegubowe) będą pasowały do butów trekkingowych o niezbyt sztywnej podeszwie? Może masz jakieś doświadczenie w tej kwestii:)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima to moja ulubiona pora roku, więc miło mi, że mogę pomóc w tym temacie :)

      Generalnie w Beskidach, po popularnych szlakach. spokojnie da się pochodzić z samymi kijkami. Gdy jednak będzie się chciało przejść jakimś mało popularnym wariantem, albo po świeżych opadach śniegu, to trzeba się nastawić na torowanie albo mieć ze sobą rakiety śnieżne.

      Co do samego pytania, to raki koszykowe generalnie da się założyć na miększe-letnie buty trekkingowe, bo takie jest ich główne przeznaczenie. Zazwyczaj są wtedy mniej dopasowane do podeszwy niż gdy masz buty zimowe (przynajmniej takie jest moje doświadczenie). Da się w nich pochodzić po łatwiejszych szlakach, jednakże już podejście jakimś stromym żlebem, np. na Rysy, byłoby męczące. Bo buty nie dałyby wystarczającej sztywności.
      Ogólnie wszystko się rozchodzi o to, jak miękkie są te buty. Bo nie muszą być całkiem sztywne, jak buty pod automaty, ale nie mogą być zupełnie miękkie jak miejskie adidasy.

      Usuń
    2. Dzięki za wskazówki! :) W takim razie trzeba będzie po prostu wybrać się do sklepu i przymierzyć. W Beskidach faktycznie na uczęszczanych szlakach raki są zbędne ale kiedyś trzeba spróbować czegoś nowego:) Dzięki, pozdrawiam.

      Usuń
    3. Do miękkich butów nie zakłada się raków!
      Wbrew temu co mówią producenci etc.

      Miękkie buty są wygodne ale w rakach bardzo niebezpieczne.

      But do raków (koszykowych/paskowych, automatów, półautomatów) musi mieć na tyle sztywną podeszwę, że nie będziemy jej w stanie zgiąć w rękach.. a im sztywniejsza tym lepiej. Dlaczego?
      Dlatego, że skoro podeszwa buta pracuje to i raki będą pracowały a nie są do tego przystosowane w większości. Na płaskim to bez różnicy, ale najmniejsze podejście, nawet pod nasyp kolejowy, może skończyć się pęknięciem łącznika w rakach i jeśli będziemy gdzieś w wyższych górach nieprzyjemnym (lub co gorsza - niespodziewanym) osunięciem a w najgorszych wypadkach lotem.

      Do miękkich butów tylko raczki (w Beskidy i Karkonosze wystarczą), rakiety (one mają zęby).
      Jak się chce chodzić w rakach to trzeba zainwestować w sztywne buty. W sieci są opinie że ktoś chodzi w butach o twardości A, B i jest ok, ale raz na jakiś czas komuś te raki pękają i słychać w telewizji o kolejnym wypadku.
      Nie kupować raków CT (można znaleźć w sieci zdjęcia połamanych koszyków, zwłąszcza zeszłoroczne serie pękały w dużej ilości i były wycofywane ze sklepów).

      Pozdrower

      Usuń
    4. wymienne, "elastyczne" łączniki do raków to utopia i zbyt kruchy temat.

      Jak kończy się nieumiejętne posługiwanie rakami pokazała ostatnia tragedia na Broad Peaku, gdzie jednemu z uczestników rozsypały się raki.

      Niech to będzie przestrogą.

      Usuń
    5. Myślę, że napisaliśmy mniej więcej to samo, bo pisałem wcześniej "Ogólnie wszystko się rozchodzi o to, jak miękkie są te buty. Bo nie muszą być całkiem sztywne, jak buty pod automaty, ale nie mogą być zupełnie miękkie jak miejskie adidasy.".

      "Nie kupować raków CT (można znaleźć w sieci zdjęcia połamanych koszyków, zwłąszcza zeszłoroczne serie pękały w dużej ilości i były wycofywane ze sklepów)." - Nie demonizowałbym tego aż do tego stopnia. Felerne serie produktów zdarzają się niemal wszystkim producentom sprzętu wspinaczkowego. I akcja wymiany nie dotyczyła zeszłorocznej serii, tylko 7/12 roku: <a href="http://4outdoor.pl/news/15454/wa%C5%BCna-informacja-dotycz%C4%85ca-rak%C3%B3w-climbing-technology-z-koszykami-plastikowymi-z-serii-nr->Wymiana raków CT</a>. Nie bronie raków CT, każdy podejmuje własną decyzje przy zakupie. Ja i sporo moich znajomych jesteśmy po prostu zadowoleni z raków tej firmy.

      Usuń
  6. Macie Wy te pomysły na noclegi:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy to jeszcze ktoś przeczyta ale mam pytanie do ciebie jak ty się pakujesz, nie inaczej co ty pakujesz do plecaka w zimę że 65l to zadurzy. Ja używam deutera 75+10 i zawsze pełny a pakuje śpiwór syntetyczny komfort do -3 ja spałem dobrze w nim przy -13 namiot 3 osobowy hannah, trzy osobowy większy komfort i mniejsza kondensacja pary, palnik, jedzenie, statyw, menażkę i przybory toaletowe. Karimaty biorę dwie 12mm zapięte na zewnątrz plecaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie biorę tylko to, co potrzebne. Czyli zimą dwa małe śpiwory puchowe (oba do ok. 0st), kuchenka i sprzęt do gotowania, ubranie na zmianę na noc, jedzenie.Namiot i karimatę zawsze troczę na zewnątrz. W środku bez problemu mieszczę też raki i aparat. Plecak z zewnątrz wygląda na wypchany, ale wolne miejsce zawsze w nim jest.

      Trochę gorzej z wolnym miejscem w środku jest, gdy muszę wziąć jeszcze linę, uprząż i resztę sprzętu wspinaczkowego. Ale i to wszystko mieści się w środku - jedynie 60m lina ląduje pod klapą i wystaje po bokach, W takim przypadku chyba mogę powiedzieć, że ten plecak jest akurat :)

      Usuń
  8. Ciekawie napisane zestawienie. Można mieć spokojnie sprzęt całoroczny, ale Twój podział też daje radę.
    Zdarzyło Ci się korzystać z wkładek do śpiwora? Jeśli nie, to polecam, to wygodniejsze wyjście niż pakowanie się w dwa śpiwory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Wiadomo, da się mieć sprzęt całoroczny, jednak wygodniej jest mieć, przynajmniej te istotniejsze rzeczy, bardziej dostosowane do konkretnych warunków. Zawsze to trochę wygodniej - większy komfort zimą, a mniejsza waga latem.

      Co do wkładki, to nie spałem, ale słyszałem. Wygodniej na pewno, jednak nie jestem przekonany, czy zapewni mi możliwość spokojnego snu w takich warunkach, jakie umożliwia mi połączenie dwóch śpiworów z komfortem ok. 0st. Bo wydaje mi się, że tu będzie cieplej, bo jednak łącznie tego puchu trochę się zbiera.

      Usuń
    2. Jednak po tej zimie powinienem mieć bardziej prawdziwą i popartą realnym doświadczeniem opinię o wkładkach do śpiworów, bo mój znajomy własni8e w ten sposób chce spędzić nocleg w warunkach poniżej temp. komf. dla swojego śpiwora. Może za rok sam sprawdzę to rozwiązanie, jeżeli uzyskam pozytywną opinię od znajomego.

      Usuń
  9. Ile dzwigasz na 5-6 dni jesienia - bez mozliwosci zakupow, czyli cale zarcie na placach?

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajna stronka. Podoba mi sie bo dajesz praktyczne porady i nie piszesz o tym niepotrzebnych i drogich gadzetach, ktorych jest pelno w sklepach i katalogach, i dla niektorych sa aboslutnie konieczne nawet na spacer po parku zdrojowym.

    Ale mi brakuje u Ciebie jednego tematu, a mianowicie: Kijki. Sam posiadam ich wiele, tanie, drogie, lekkie, ciezkie - i mam do nich wszystkich jedna uwage. Wszystkie sa do d...y. Rzadko pomagaja i czesciej przeszkadzaja. Ale wygladaja superowo.

    " lata temu w Himalajach (trekking, zadne Mont Everesty) zauwazlylem, ze juz nie mam 25 lat, a moje wspoltowarzyszki na ogol maja ponizej 35 lat, czyli polowa mojego wieku. Jako "kierownik wycieczki" powinienem dochodzic pierwszy do schroniska, a dochodze 1-2 godziny po tych mlodych (i lekkich) kozicach. Podejscie przyprawia mnie o bole kolan. Zejscie - duzo gorzej. Nawet z kijkami. Rentgen mowi - stawy kolanowe i biodrowe - do wymiany. I co? mam sie dac rznac jakiemus rzeznikowi, i to bez gwarancji, ze kiedykolwiek bede chodzil, nie mowiac juz o nartach i skiturach. Mam zrezygnowac z 60 lat fascynacji gorami? Wszystkimi - od Gubalowki po Annapurne?

    W jakims supermarkecie - pomiedzy maslem i podpaskami znalazlem cos, czego sie nie spodziewalem. mianowicie - kule. Takie dla inwalidow i innych chodzacych trupow. Kosztowaly - grosze, wygladaly na solidne - wiec kupilem. WYprobowalem na pagorkach wkolo domu. Dzialaly. Wlasnie sie wybieralem na trekking do Annapurna Base Camp. Myslalem, pewnie ostatnia wyprawa w gory. nie dam rady - dam sobie spokoj i bede jezdzil do Turcji nad morze z all inclusiv. Trudno. Kiedys trzeba powiedziec stop. Zanim wyruszylem, dorobilem sobie 2 stalowe wkrecane ostrza. Zaleta, jesli jezdzi sie tanimi liniami z bagazem w kabinie. Kije niektore security zabieraja, bo "niebezpieczna bron". ALe w moich kulach sa ukryte w rurze. A inwalida kazdy ma prawo byc.

    Pojechalem. I nawet wrocilem. Lekki plecak - dzienne marsze krotsze od standardowych. 4-5 godzin marszu i to z wypoczynkami, czasem na zdjecia itd. Himalaya Light.

    A co z kulami? REWELACYJNE. Glownie ta solidna pozioma rekojesc. Krotkie pzry podejsciu - dlugie przy zejsciu. na trasie byl odcinek z 3200 schodami. Morderstwo dla kolan. A ja - leciutko. odziazaja ponad 50%. Pracuja ramiona, piersi, brzuch - nie tylko nogi.

    A jak stawy kolan i bioder? Po raz pierwszy od wielu lat - nie odczyuwam zadnych bolow.
    Zaraz biore sie do polepszania konstrukcji. Bedzie rewolucja w trekkingu dla starszych, otylych wloczegow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, widzę, że kule też da się zmodyfikować pod bardziej wymagające warunki. Znajomy po wypadku pewien czas chodził ze zwykłymi kulami po łatwiejszych górach, dawał radę. Więc kwestia dostosowania szlaku do możliwości :)

      Co do tych "gadżetów", to niektóre rzeczywiście ułatwiają lub uprzyjemniają wędrówkę, ale nie są niezbędne do tego, by móc cieszyć się spokojna wycieczką.

      Kije rzadko pomagają? Mam wręcz odwrotne spostrzeżenie. Są bardzo pomocne, bo nie raz uratowały mnie przed upadkiem, ułatwiły przejście wśród głębokiego śniegu, czy też nie wpadnięcie do strumienia gdy skakałem po kamieniach. Trudno mi powiedzieć czemu masz takie złe wrażenie z ich używania. Może chodzi o błędne założenie co do ich zastosowania?

      Usuń
  11. Witaj Arturze!

    Chciałbym kupić śpiwór Volven Polaris, ale mało info na jego temat można znaleźć.
    Mógłbyś udzielić opinii?
    Jak się sprawuje sam w warunkach jesiennych?
    Przy jakiej najniższej temperaturze spałeś i jakie były Twoje odczucia?
    Jak z jakością tego śpiwora?
    Jaki czas, jak intensywnie go używałeś i czy stracił przez ten czas swoje właściwości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć.

      Coś mogę napisać, chociaż ja śpię w nim tylko zimą jako drugi śpiwór, w pozostałe pory roku śpi w nim Kasia.

      Śpiwór spokojnie daje radę do temperatury kilku stopni na plusie. Prze zerze czasem można zmarznąć, zależnie od warunków - zmęczenia i wilgotności. Na minusie muszą być odpowiednie warunki zewnętrzne by było komfortowo.

      Jakość jest ok, chociaż sporo puchu z niego wychodzi. Zauważalnie więcej niż z Cumulusa. Nie daje to jednak zauważalnej róznicy w komforcie spania. Wychodzenie puchu z puchówek jest zjawiskiem normalnym. Materiał jest ok, minusem jest tylko zamek, który się zepsuł - na necie znalazłem info, że zamek zepsuł się również komuś jeszcze, więc może to być jakiś problem z tymi śpiworami - naprawili w ramach gwarancji, więc spoko.

      Śpiwór jest w sumie używany cały rok. Ja spię zimą jako dodatkowy śpiwór, Kasia w pozostałe okresy roku - nadal daje radę.

      Ogólnie śpiwór mogę polecić, jak będzie jakaś promocja. W regularnej cenie, mocno bym się zastanowił.

      Usuń
  12. Red, co do wkładki. Jest to tylko zabieg higieniczny, który stosuję gdy jest ciepło, czyli powyżej 5 stopni w plusie. Czasami nie ma się gdzie wykąpać a iść trzeba.. Wkładeczka/stosuję jedwabną-stać mnie/ sprawdza się . Natomiast zimą o ile nie stać mnie na jeden "porządny", to kombo śpiwór w śpiwór jest godnym polecenia patentem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kapitalny wpis, dziękuję! Temat survivalu interesował mnie od dawna, ale nigdy nie byłem ekspertem odnośnie potrzebnego sprzętu, a tu jest istna kopalnia wiedzy! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też kocham zimę i zawsze czekam na nią. Sam planuje kiedyś taki wyjazd w góry zimą. Choć człowiek już nie za młody a żona kocha cieplutko, liczę, że spełnię swoje małe marzenie. Takie wskazówki, zawsze są pomocne, człowiek mniej głupot narobi. Super artykuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa :) Marzenia są po to, by je spełniać, więc... czekaj na zimę i jedź ;)

      Usuń

Prześlij komentarz