Tatry w lekko zimowej odsłonie, cz II - Wierchy ponad chmurami



Dolina Pięciu Stawów Polskich, to taka zimowa klasyka. Wielu tutaj zaczyna swoje zimowe przygody z Tatrami Wysokimi w zimowej odsłonie. A duża popularnością cieszą się zwłaszcza wyjścia na Kozi Wierch czy Zawrat. A wiadomo, Kozi jest lepszy, bo to szczyt :P, do tego niedaleki od schroniska, ze stosunkowo łatwym podejściem i z pięknymi widokami. Dla mnie najistotniejsze były widoki, bo przecież dla nich chodzę po górach :)

Wtorek, 29 grudnia 2015

Dolina Pięciu Stawów Polskich, , , Kozi Wierch, , , Szpiglasowy Wierch, , Morskie Oko, , Wodogrzmoty Mickiewicza, , Roztoka

Wieczorem poprzedniego dnia poznałem warszawską ekipę (Aneta, Asia, Mateusz), z którą trochę pogadałem. Rozmowy oczywiście na tematy około górskie, plany na jutro i wypytanie o aktualne warunki na szlakach. Czyli taki standard. Ja pomysły miałem różne, ale ostatecznie skusiłem się na ich pomysł z wejściem na Kozi Wierch. Oczywiście nie żałuję, bo warun dopisał :)

Po dobrze przespanej nocy na korytarzu schodzę na śniadanie do jadalni. Tam od razu uderza we mnie cieplejsza atmosfera tego miejsca – dlatego wolę spać gdzieś poza jadalnią ;) Za oknem piękne słońce, zachęca do wyjścia, ale jednocześnie uprzyjemnia siedzenie za stołem. W pewnym momencie wychodzę do kuchni, wracam, a tu za oknem mleko totalne. Mój humor od razu się pogarsza, wychodzę nawet przed budynek, żeby zobaczyć to „na własne oczy”. I ta wizyta sprawiła, że jednak dzień zapowiadał się pozytywnie – widać słońce przez chmury, czyli to tylko cienka warstwa chmur – jest świetnie :)

Ubieramy raki i nieśpiesznie ruszamy. Najpierw wzdłuż Przedniego Stawu Polskiego, potem przez most koło Wielkiego Stawu Polskiego. Czyli standard. Jednym słowem idziemy przed siebie i nic nas nie rozprasza, bo nic nie widać :P

Dochodzimy do szlakowskazu pokazującego miejsce odbicia czarnego szlaku na Kozi Wierch. Tu chwila przerwy i ruszamy, A kawałek wyżej: „Co to? Coś widać!”.

Jest pięknie. Chmury zostały w dole, a my coraz wyżej.


Nad granią Miedzianego pojawia się słońce. Myślicie, że można to uznać za wschód? ;)


Ten Gładki Wierch wcale nie jest najważniejszy na tej fotografii. Kto wie o co chodzi?


Samo podejście nie jest trudne – śnieżny, szeroki żleb. Trzeba jednak uważać, bo obecnie śnieg jest bardzo twardy i jest go mało, dlatego też jest sporo wystających kamieni.


Wychodzimy na grań kilkadziesiąt metrów na prawo od właściwego szczytu. Zanim jednak przejdziemy na wierzchołek, czas na przerwę i foty. Widoki są rewelacyjne, aż szkoda ich nie wykorzystać na zrobienie kilku ujęć.


Tatry Zachodnie też są pokryte śniegiem.


A to i nasz szczyt – Kozi Wierch i ostatnie metry grani prowadzące na jego szczyt.


Przejście graniowe w takich warunkach – rewelacja. W tle Tatry Bielskie.


Na szczycie ubieram puchówkę i można podziwiać piękne widoki. Wiatru nie ma, słońce świeci. Można stać i stać.
Niżne Tatry i Liptowskie Kopy.


Tatry Zachodnie


Wielka Koszysta


Giewont i Kasprowy Wierch


Zdjęcie szczytowe z Tatrami Bielskimi w tle. Widać również Jagnięcy, Kołowy, Baranie Rogi, Durny Szczyt, Lodowy, Pośrednią Grań. Z prawej strony załapał się Sławkowski i Staroleśny. Jednym słowem zdjęcie w doborowym towarzystwie :)


Rzut oka na Mur Hrubego i Krywań.


Murań, Hawrań, Płaczliwa Skała, Szalony Wierch, Skrajne Jatki, Jagnięcy Szczyt.


Miło się siedzi, ale trzeba schodzić. W dół idziemy tą samą trasą, którą podchodziliśmy. Tylko szybciej ;)


Tatry Bielskie z innej perspektywy.


W Dolinie Pięciu Stawów Polskich chmury ponownie się pojawiły. Fajnie wygląda grań Liptowskich Murów wystająca ponad chmury.


Na granicy chmur.


Nim jednak doszliśmy do rozgałęzienia szlaków, chmury z doliny ponownie zniknęły i nad nami było błękitne niebo. Chmury zostały niżej.


Na tym rozwidleniu się rozdzielamy. Warszawska ekipa schodzi dzisiaj do Zakopca, ja jeszcze planuję wejść na Szpiglasowy Wierch. Najpierw muszę podejść jeszcze kawałek w głąb doliny, by następnie odbić w lewo. Podejście jest fajne, śnieżne. Ale przez to, że skryte jest w cieniu, jest dużo zimniej.
Rzut oka na Kozi Wierch, na którym niedawno byłem.


Kołowa Czuba


Trudniej robi się pod koniec, w miejscu gdzie są łańcuchy. Ale to tylko kilka kroków z ułatwieniami, więc mija szybko i melduję się na Szpiglasowej Przełęczy.


Widok w stronę Morskiego Oka.


Ale najlepsze widoki dopiero przede mną. Najpierw granią wchodzę na szczyt, a tam mogę oglądać widoki na Tatry Zachodnie.


Hawrań, Płaczliwa Skała, Szalony wierch, Szeroka Jaworzyńska.


Granie wśród chmur.


Kozi Wierch i okolice.


Teraz nie jest już jednak tak przyjemnie jak na Kozim. Wieje mocny wiatr, który dosyć skutecznie wychładza. Więc schodzę.


Na Szpiglasowej Przełęczy spotykam takiego oto tubylca, który zwraca na siebie mój wzrok.


Czerwone Wierchy ponad Liptowskimi Murami.


Hawrań, Płaczliwa Skała, Szeroka Jaworzyńska.


Niżnie Rysy i Rysy o zachodzie słońca.


Zejście do Roztoki minęłoby jak zwykle nudno, gdyby nie mocno oblodzony asfalt. Warstwa lodu była tak duża, że mogłem spokojnie ubrać raki i w nich iść. Wywoływało to zazdrosne spojrzenia wśród innych schodzących turystów, którzy z trudem schodzili ośnieżonym poboczem drogi. A mimo ich dużej uwagi upadki nie były wcale rzadkością.

W Roztoce udaje mi się dostać łóżko i po kolacji idę spać. Spotykam jeszcze poznanego wcześniej w Roztoce gościa, który od jutra zaczyna kurs turystyki wysokogórskiej w Murowańcu.

Środa, 30 grudnia 2015

Roztoka, , Wodogrzmoty Mickiewicza, , Palenica Białczańska

Planów na ten dzień wielkich nie mam, a największą atrakcją jest odcinek leśnego szlaku wyprowadzający do asfaltu przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Wszystko przez oblodzenie, więc ten fragment pokonuję w rakach. Dużo wygodniej, chociaż czasami nie są niezbędne.
Z Palenicy bus do Zakopca, skąd wracam do Wrocławia.

Tym oto sposobem kończę swój przedsylwestrowy pobyt w górach. Chciałoby się dłużej, ale nie tym razem. No cóż, i tak jestem zadowolony. Co prawda drugi dzień pobytu, ten podczas którego byłem na Zawracie, był beznadziejny pogodowo, ale następny wynagrodził to w pełni. Pierwotne plany były wtedy ambitniejsze, ale jak już kiedyś wspominałem, góra nie ucieknie :)

Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/nrJTuQxYgFbBGDdc9

Komentarze

  1. Świetna fotorelacja. Uwielbiam takie widoki i zdjęcia gór z mgłą w dole :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Foty miazga! Od dawna poluję na taki warun w Tatrach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był warun, to i foty są świetne ;)Chociaż z tym krukiem to miałem szczęście.

      Ja już miałem taki kilka razy. Trzymam kciuki, żeby Ci się udało kiedyś trafić.

      Usuń
  3. Tym razem zdjęcia jak ulał pasują do tytułu bloga. Co będę się rozpisywał. Rewelacja, gratuluję udanej wycieczki. Zdjęcia pierwsza klasa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naszemu znajomemu taki "tubylec" (a może i nawet ten sam) rozsznurował pozostawiony na Szpiglasowej Przełęczy plecak, zaczął w nim grzebać wywalając na zewnątrz między innymi portfel. Znajomy pędem gonił ze szczytu w dół.

    Tak więc radzę uważać:)

    Pogoda do zdjęć i wędrówek wyśmienita!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też słyszałem o inteligencji tych ptaków w tej okolicy ;) Nauczyły się, że w tych "zamkniętych pojemnikach" można znaleźć jedzenie, więc szukają :P

      Pogoda była faktycznie rewelacyjna :)

      Usuń

Prześlij komentarz