Wiosenne Sokoliki, czyli odwalanie Chały



Wiosna w pełni, w niższych górach śniegu już brak. W wyższych jeszcze jest, ale już niezbyt przyjemny, bo mokry i zapadający. Jest to więc najlepszy okres na spędzenie czasu gdzieś niżej i podziwianiu ładnie wyglądających, ośnieżonych szczytów. Nasz wybór pada na Sokoliki. Oczywiście w opcji wspinaczkowej, bo ze względu na swoją budowę, są to idealne skały do wspinaczki na własnej asekuracji, na której teraz mi najbardziej zależy. Sprzęt mam, więc trzeba i jakiś czas na wspin znaleźć ;)

Sobota, 11 kwietnia 2015

Do Trzcińska dojeżdżamy porannym pociągiem. Spod stacji idziemy dobrze znanym szlakiem na Przełączkę pod Krzyżną Górą, skąd idziemy dalej prosto, nieznakowaną ścieżką, pod Jastrzębią Turnię. Rozkładamy sprzęt, wybieramy drogę i ruszamy. Na początek zaczynamy przejście od drogi Przez Ząb III+ (TRAD). Droga nie wyprowadza na szczyt turni, jedynie do wielkich półek nazywanych Tarasami. W przewodniku Kajcy zaznaczone jest, że znajduje się tam stanowisko, nam jednak nie udaje się go odnaleźć i zjeżdżamy ze stanowiska umiejscowionego na niższym wierzchołku Jastrzębiej Turni. Ten wierzchołek zdobyłem „po ringach”, ale też obita droga tam wiodąca ma jakieś VI.2, więc jak dla mnie zdecydowanie za dużo. Dziwne jednak, że nie zlokalizowaliśmy tego stanowiska, bo Tarasy wyglądają na dość popularne miejsce kończenia dróg.
Z góry rozciąga się ładny widok na wciąż ośnieżone Karkonosze.


Dzisiaj są trochę zamglone, jednak i tak widoczność jest dobra.
A same Tarasy są duże i płaskie. Jest tam sporo miejsca by móc spokojnie usiąść i spoglądać na Karki.


Tutaj spotykamy Grzegorza z Warszawy wraz z dziewczyną, którego spotkaliśmy w Nowy Rok w schronisku na Łysej Polanie. Świat jest mały ;)
Pooglądaliśmy również okoliczne drogi i przenieśliśmy się na Bukowe Skały od strony szlaku. Są to niewysokie skałki, ale mające dużo łatwych, tradowych dróg. Na początek przeszliśmy Rząd Marcinkiewicza III (TRAD). Drogę tę w zeszłym roku robiliśmy na wędkę. Tym razem udało nam się przejść ją od dołu. Droga fajna jako trad, uważać jednak trzeba na mech, który po deszczu będzie bardzo śliski.

Kasia zbiera sprzęt po pokonaniu drogi.

Po zjechaniu, przenosimy się na sąsiedzkie Kursowe Zacięcie III (TRAD). To jest nieznana nam droga, jednak nazwa zachęca, a i wycena nie jest wysoka ;) Ogólnie o tej drodze mogę powiedzieć, że jest łatwa, prócz końcówki, gdzie miałem największe problemy, ale puściły. Asekuracja bardzo dobra, również z taśm na drzewkach. Na górze stanu brak, ale można zjechać z drzewa lub zwyczajnie zejść ;)
Skoro pisałem o wcześniejszym spotkaniu, to napiszę również, iż pod Bukowymi Skałami spotkaliśmy Jerzego i Marię z Wrocławia wraz z siostrzeńcem. Kiedyś już ich poznaliśmy w Sokołach ;)

Teraz czas na obiad, a potem wchodzimy na Krzyżną Skałę, skąd oglądamy Krzywą Turnię i Sukiennice.


Wcześniej, przechodząc z Jastrzębiej pod Bukowe, zwróciłem uwagę na Sokolec. Fajną skałę, ale bez stałego stanowiska na niższym wierzchołku. Teraz jednak na wierzchołku była pozostawiona pętla, więc warto było skorzystać z takiej okazji. Jako naszą drogę wejścia wybieramy Przez Przełączkę III (TRAD). Początkowo jest bardzo łatwo, trudniej robi się pod koniec, gdy musimy wyjść z przełączki na wierzchołek.

Jak wspomniałem, na górze jest pozostawiona pętla, do której dokładam również swoją „na wszelki wypadek” i zaczynam ściąganie Kasi. Stan z mojej perspektywy wyglądał tak:

A z perspektywy drugiego wierzchołka tak. Myślę, że ta perspektywa jest ciekawsza ;)


Czujny asekurant :P

Kasia po wejściu na szczyt aż przysłoniła słońce ;)

Na zakończenie dnia robimy jeszcze bardzo krótki Krótki Kancik III (TRAD) na Smoczej Baszcie. Ta droga ma jakieś 6 metrów. Nie jest to zbyt ciekawa propozycja, jednak można ją zrobić, gdy jest się w okolicy.
Na koniec dnia idziemy na zachód słońca na Krzyżną Skałę, skąd oglądamy kiepski zachód słońca oraz padający deszcz nad Karkonoszami. Obserwujemy jak ściana deszczu zbliża się w naszą stronę, jednak gdzieś po drodze nad Kotliną Jeleniogórską zanika. Dzięki temu skała nie zmokła i następnego dnia wszystko nadal było suche.
Namiot na rozkładamy w znanym nam już miejscu i szybko idziemy spać.

Niedziela, 12 kwietnia 2015

W nocy potężnie wiało, ale było dość ciepło, bo termometr wskazywał 8 st. Ale atrakcje były innego rodzaju, bo wiatr złamał gałąź, która spadła na przedsionek namiotu. Na szczęście obyło się bez szkód.


Po śniadaniu schodzimy w dół, a potem podchodzimy na Sokolik Duży, gdzie znajduje się platforma widokowa. Tego dnia widoczność jest super! Dużo lepsze niż poprzedniego dnia, bo znikła wilgoć, która wczoraj utrudniała oglądanie okolicy. Widać to m.in. na Karkonoszach.


No, ale nie planujemy wspinać się na tej skale, tylko na sąsiednim Małym Sokoliku. Wysokościowo nad poziom morza jest on niższy, ale wygrywa rozmiarem ściany - te są wyższe na Małym Sokolik.

A czemu akurat ta skała? Bo przykuwała wzrok już od dłuższego czasu, ale do tej pory było mi na nią nie po drodze. Głównym powodem był fakt, że najłatwiejsza obita droga prowadząca na szczyt, ma wycenę VI.1+. To dla mnie za dużo, więc gdy pojawiły się u mnie kości, naturalne było skierowanie swoich kroków pod tą skałę.
Pierwszą naszą drogą będzie Słoneczny Komin IV (TRAD+ST). Ta droga co prawda nie prowadzi na szczyt, ale kończy się w ciekawym i charakterystycznym miejscu. Każdy kto miał w ręce przewodnik po Sokolikach M. Kajcy od razu rozpozna balkonik, na którym kończy się ta droga oraz pionową ścianę powyżej.

A miejsca na stanowisku nie jest tak mało, jakby się mogło wydawać. Dwie osoby mogą spokojnie stać.

A co do samej drogi, to jest spoko. Końcówka jest trudniejsza w asekuracji, gdyż w rysie, która tam jest, nie siada nawet hex BD #11 – jest za mały. Można za to znaleźć starego haka, który jest już mocno wygięty, ale jest.

Gdy Kasia zjeżdża z drogi, ja siedzę na tarasie widokowym Sokolika Dużego i fotografuję okolicę. Jak już wspominałem, widoczność jest dobra. Bardzo wyraźnie widać Góry Kamienne.


Śnieżkę.


Góry Kaczawskie.


Ale trzeba w końcu iść na naszą drogę-cel tego dnia. Jest nią najłatwiejsza droga prowadząca na szczyt Sokolika Małego, a mianowicie Chała (Droga Klasyczna) III (TRAD). Wg przewodnika była to droga znana przed rokiem 1920, więc z dużym prawdopodobieństwem jest to wariant, którym wchodził na szczyt Günter Oskar Dyhrenfurth w roku 1903. Dokładny opis tamtej wspinaczki można przeczytać w Taterniku 3/2008, w artykule Pawła Kukurowskiego.
Obecnie jest to droga 3 wyciągowa, ale my przeszliśmy ją na dwa w sposób nie zamierzony. Moje zdziwienie na górze było ogromne, gdy wychodzę zza ścianki i jestem już na szczycie. Spodziewałem się raczej kolejnych metrów wspinania ;)




Stanowisko po pierwszym wyciągu zakładam z drzewa na wygodnej półce. W tle mam Sokolą Lalkę, na którą wejściówka w dolnej partii prowadzi tak samo jak nasza droga.


Sama droga nie jest trudna, w dolnej części największą trudność sprawia mech i trawa, które porastają start. Potem już nie ma takich atrakcji.
Wierzchołek jest duży i płaski. Jest dużo miejsca na wylegiwanie się, a także na lans foty ;)




Spędzamy tutaj sporo czasu oglądając widoki i po prostu siedząc. W końcu nie tak łatwo jest tutaj wejść ;)


Potem zjeżdżamy z wykorzystaniem stanowiska pośredniego na Słonecznym Kominie. Istnieje również opcja zjazdu od razu na dół, ale gdy inny zespół tamtędy zjechał, to nie byli w stanie ściągnąć liny, było za duże tarcie. A jadąc z przesiadką nie mieliśmy tego problemu.
Później podeszliśmy jeszcze w rejon Sukiennic na opalanie i drugie śniadanie, jednak już się nie wspinaliśmy. Następnie zeszliśmy do Trzcińska na pociąg i wróciliśmy do Wrocławia.

Jak widać nie było w trakcie tego wyjazdu ani wysokiej cyfry, ani trudnych dróg. Była za to przygoda, ćwiczenie zakładania własnej asekuracji oraz miło spędzony czas :) W planie na ten rok mieliśmy spędzenie kilku letnich weekendów w ten sposób, jednak późniejsze tatrzańskie wydarzenie, ten zamysł bardzo zmieniło. Ale łatwe, sokolikowi drogi nie uciekną i poczekają ;)

Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/Sokoliki1112042015

Komentarze

  1. Red, dlaczego na górnym stanowisku, ściągając do siebie partnera/partnerkę, autoasekurujecie się z lonży ( z taśmy)?
    Przecież najlepszym, najszybszym, najbezpieczniejszym sposobem na to jest auto z końca liny( na wyblince) do której jesteś przywiązany kończąc wyciąg. Lonża tylko przy zjazdach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem robię tak, czasem tak. Zależnie od tego jak wyjdzie. Gdy wiszę w stanowisku lub je obciążam, to wtedy używam lonży, bo jest szybciej. Gdy stan jest mniej wygodny, nie obciążam go, lub długość lonży nie jest wygodna - wtedy robię wyblinkę na linie.
      Tutaj akurat stan na Chale pokazuje coś innego - siedzę na wysokości punktu z luźną taśmą, byłem tego świadomy, ale jakoś nie zrobiłem auta z wyblinki.

      Wiem, że na pętli nie wychodzi się ponad stan i dlaczego tego nie wolno robić. Ale gdy i tak wiszę w stanie w skałach, to lonża jest wygodniejsza zazwyczaj.

      Usuń
  2. Wreszcie się doczekałem relacji z reklamą mojego artykułu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Skałki juz nie dla mnie, ale oglądac i fotografować wspinających się - bardzo chetnie;)
    Nie pamietam, czy juz Ci pokazywałam, jakby co, przepraszam, a jak nie, to zerknij tutaj:
    http://klimaty.blox.pl/2010/10/na-skalce-czyli-tlok-na-Sokoliku.html

    Najpierw robiłam zdjęcia, potem, już z komentarzy, dowiedziałam się, że mistrzowi, czyli Kudłatemu;
    robi wrażenie:)
    (Zdjęcia sa przeskalowane przez blox z mniejszych na większe, ale coś widać)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś już pokazywałaś ten link :)
      Widać, widać. Fajne zdjęcia. Generalnie zdjęcia wspinaczkowe są fajne, szczególnie takie robione od góry, albo zupełnie z boku, ale z poziomu wspinacza - widac wtedy tą skalę i przestrzeń.

      Usuń
  4. Gdy po raz pierwszy stanąłem na tej platformie i zobaczyłem w koło wianuszek gór, zakochałem się w tym miejscu. Byłem potem kilka razy i wciąż nie umiem się odkochać. To miejsce ma swoja magię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla takich widoków warto się wysilić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz tam jest spokojnie. Przyjdą święta i weekendy i się zapełni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) To bardzo popularne rejony, więc i tłumy są, ale nie ma co się dziwić, bo jest co oglądać. A wspinacze mają gdzie się wspinać :)

      Usuń

Prześlij komentarz