Z ponowną wizytą na Bobrowych Skałach


fot. Tomek

Z Tomkiem na wspin w tym terminie umawiałem się już od dawna. Powodem był fakt, że on właśnie robił kurs wspinaczkowy w Sokolikach, a że jest z Lublina, ciężko inaczej zgadać się w skały, niż wykorzystując okazję bycia w pobliżu ;-)

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Górzyniec, bez szlaku, , Bobrowe Skały, , bez szlaku, Górzyniec

Jeszcze tego samego dnia, w którym wróciłem ze wspinaczki w piaskowcach, zdzwaniam się z Tomkiem i umawiamy się na poniedziałek, a jako cel wybieramy Bobrowe Skały. Początkowo chciałem zaproponować mu Krucze Skały w Karpaczu, ale Tomek chciał wieczorem wracać do domu, więc wybraliśmy miejsce korzystniej skomunikowane z Wrocławiem.

W poniedziałek rano jadę z Jawora autobusem do Jeleniej Góry, przemieszczam się na dworzec PKP, gdzie w pociągu spotykam się z Tomkiem. Dalej już wspólnie jedziemy do Górzyńca, z którego początkowo bez szlaku idziemy w stronę Bobrowych Skał.
Po dojściu do nich, pierwsze kroki kierujemy na oficjalnie zamkniętą, platformę widokową, by zerknąć na Karkonosze:


Ostrzycę na Pogórzu Kaczawskim:


Zamek Chojnik na tle Karkonoszy:


Jak widać widoczność tego dnia była średnia. Po pierwsze w powietrzu było dużo wilgoci, po drugie chmury zasłaniały słońce.

No nic, tym razem jednak nie przyszliśmy podziwiać widoków, tylko skałę. Jako pierwszy cel wybieramy Filarek IV+ (5R+ST). Jak nazwa wskazuje, jest to droga wiodąca wyraźnym filarem, o niezbyt wysokiej wycenie. Jednak rzeczywistość zmienia nasze zdanie o tej drodze. Nie jest wcale łatwo, wręcz można powiedzieć, że jest trudniej niż sugeruje wycena. Pierwszy ring wysoko, trzeba ostrożnie iść, bo jest gdzie się poobijać.
fot. Tomek

A czemu mówię, że jest trudno? Głównie przez końcówkę, która wymaga wyjścia na końcową półkę, a ilość chwytów w tym miejscu jest dość ograniczona.


Choć to może nie jest aż tak trudno, tylko ja nie przywykłem do wspinaczki z klinowaniem dłoni? Polecam sprawdzić osobiście.

Drogę przechodzę, z jednym lotem tuż pod końcem. Głównie przez chwilę zawahania czy dłoń mnie utrzyma. Gdy uwierzyłem, wytrzymała :-P
Po mnie Tomek męczy się z tym samym miejscem. Niestety nie daje rady go pokonać i zjeżdża ze słowami „Gdzie Ty mnie zabrałeś, że nawet IV-ki są takie trudne!” ;-)

Nie zrażając się tym niepowodzeniem idziemy na coś innego, a mianowicie na Podkowę V+ (6R+2RZ). Jak widać wycena poszła w górę, w końcu trzeba dawać sobie wyzwania. Ta droga okazuje się dla mnie dużo łatwiejsza. Początek to fajne zacięcie, z którego wychodzi się na pochyłą rynnę(?), by nią pójść już ukośnie do stanowiska. Trudnością jest oczywiście wyjście z zacięcia

Tarcie jest, to i wyjście się udaje. Lubiącym rajbungi się spodoba.

Po mnie idzie Tomek, zakłada na górze stanowisko i ściąga mnie do siebie. Czemu idę ponownie ta samą drogą? Bo chcemy spróbować przejść Górną część Pottera V+ (3R+2RZ). Znalazłem gdzieś w necie, że ten fragment wyceniany jest na V+, więc czemu nie spróbować.

Wygląda dość wymagająco, nie widać dobrych chwytów, ale jest dużo małych występków i tarcie.

Okazuje się, iż rzeczywiście ten fragment jest wymagający, ale do zrobienia. Na górze satysfakcja jest :-) Szczególnie, że to moja pierwsza droga wielowyciągowa - ale to brzmi w stosunku do tak krótkiego odcinka :-P


Na górze oczywiście pamiątkowa fota i w dół.

Nie zabrakło również zabaw w stylu: „Nie trzymam liny, a wiszę” ;-)


Na koniec wbijam się w Tablice VI+ (2R+2RZ). Droga krótka, ale fajna. Co prawda nie udaje mi się przejść jej w całości, ale popróbowałem poszczególne ruchy. Teraz pozostaje mi połączyć to w dynamiczną całość i droga będzie moja przy kolejnej wizycie tu :-)

fot. Tomek

Na tym zakończyliśmy nasz wspinaczkowy dzień. Pozostało już jedynie zejść na stację PKP w taki sam sposób jak tu przyszliśmy, po czym wsiąść do pociągu Regio do Wrocławia. A tam wspólne piwo w oczekiwaniu na autobus i się rozstajemy. Może w przyszłym roku uda się gdzieś spotkać w górach.

Dzień był krótki, ale ciekawy. Może i nie zrobiłem dużej ilości dróg, ale dowiedziałem się od Tomka kilku ciekawych rzeczy, które były na kursie. Może się przydadzą w przyszłości, bo osobiście kursu wspinaczkowego nie planuję robić.

Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/BobroweSkaY25082014?noredirect=1

Komentarze

  1. Dzięki za dzień w skałach oraz za możliwość utrwalenia sobie zdobytych na kursie umiejętności, już w warunkach niekursowych :) Do zobaczenia następnym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dziękuję za miło spędzony dzień w skałach :) Też się czegoś dowiedziałem o tym co tam na kursie uczą.
      Myślę, że uda się spotkać w przyszłym roku gdzieś.

      Usuń
  2. Przyjemna wycieczka. Osobiście bardzo lubię widok na Karkonosze z Bobrowych.
    Ładnie sobie poczynaliście wspinaczkowo; pozostaje życzyć sukcesów przy nastepnych odwiedzinach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Emocjonujące ujęcia. Podziwiam ludzi, którzy potrafią się nie pogubić pośród tych wszystkich lin i uprzęży. Osobiście wolę wygodniejsze ścieżki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, to tak skomplikowanie wygląda tylko na zdjęciach, w rzeczywistości jest wszystko logiczne i łatwe do ogarnięcia :)

      Usuń
  4. Zdecydowanie bardziej pewnie czuję się na ziemi. Szacun za odwagę i krzepę podczas wspinaczki. Ja zostanę na ziemi i swoich dwóch kołach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę albo wspinaczkę, albo dwie nogi. Do roweru jakoś się nie przekonałem ;)
      Ale widzę, że Twoje wyjazdy są ciekawe, będę musiał je przejrzeć w wolnym czasie :)

      Usuń

Prześlij komentarz