Lipcowe Sokolikowe wspinanie i zamku zwiedzanie


Korzystając z wakacji, wolnego czasu i paru dni zapowiadaniej ładnej pogody postanowiliśmy kolejny raz odwiedzić Sokoliki i potrenować swoje umiejętności wspinaczkowe.

Poniedziałek, 21 lipca 2014

Do Trzcińska dojechaliśmy pociągiem późnym popołudniem, ale zamiast pójść od razu w skały, tym razem udaliśmy się na znany kemping 9UP. Spowodowane było to faktem, iż w oddali widać było wiszące nad Sokolikami ciemne chmury. Dookoła wszystko było mokre, a od czasu do czasu jeszcze kropiły reszki deszczu. Ładna pogoda miała być, ale zdaję się, iż dopiero od wtorku... Skoro byśmy już dzisiaj nie podziałali, a tylko przemoczyli buty, więc wybraliśmy najkorzystniejszą opcję, jaką było odwiedzenie kempingu.
A sam kemping wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Można do niego dojechać również autem, ale dojście od PKP w Trzcińsku również nie przysparza problemów.
Musze tylko ostrzec przed pospiesznym rozkładaniem namiotu: trzeba spokojnie wybierać miejsca na jego rozłożenie, ponieważ można trafić na dość krzywy teren ;-)


Wtorek, 22 lipca 2014

Rano wstajemy dosyć wcześnie, jemy śniadanie i idziemy w stronę Szwajcarki. Tam decydujemy się, że rozpoczniemy dzień od Zamkowych Skał, toteż podchodzimy jeszcze kawałek i udajemy się na Krzyżną Górę.
Tam chwila na przejrzenie przewodnika i zaczynamy wspinaczkę na Globusie V (4R+ST). Droga wiedzie fajną rysą, a w swojej górnej części przechodzi się w rajbung.
Następnie atakuję Rozpoczęcie sezonu VI (5R+ST). Coś trudniejszego, ale tylko w dolnej części.Najtrudniejszy fragment drogi, to sam start. Można powiedzieć za przewodnikiem, że jest trikowy. Ale gdy już odkryje się, w jaki sposób sobie z nim poradzić, jest do zrobienia ;-) Czym wyżej się idzie, tym robi się łatwiej, a na samej górze wchodzi się w łatwy rajbung.


I tu ciekawostka. Pod skałami mijają nas trzej wspinacze. Patrzą się na mnie i pada pytanie, czy nie jestem przypadkiem z Wrocławia, bo kojarzą mnie chyba z kościoła ;-) Jak widać świat jest mały :P

Jako kolejny cel obieramy Bukowe Skały. Tym razem, jednak porobimy drogi na wędkę, bo nie ma tu łatwych, obitych dróg, a my kości jeszcze nie posiadamy. Skała jest łatwo dostępna z boku, więc problemu z założeniem stanowiska z drzewa nie ma żadnego.

Na początek przechodzę Rząd Marcinkiewicza IV. Łatwa droga, ale zarośnięta mchem, więc trzeba uważać przy stawianiu stopy, żeby nie wyjechała wraz z zielonym „podkładem”.
Ciekawszą drogą jest za to Fuga IV. Nie jest to pionowa ścianka, ale jak widać również lekko zielona. Na początku witają nas małe, lecz wygodne stopnie i chwyty, którymi wychodzi się na półkę. Od niej do „szczytu” wiedzie trudniejsze zacięcie. Droga mi się podobała, warto spróbować wg mnie.

Zwijamy sprzęt, jemy drugie śniadanie, po czym wchodzimy na platformę widokową na Krzyżnej Górze by zobaczyć jak prezentują się Karkonosze. Są trochę zamglone i pod słońce (uroki południa), dlatego lepiej wygląda widok w stronę Gór Izerskich z Jastrzębią Turnią na pierwszym planie.


Ale trzeba coś porobić, nad widokami posiedzimy wieczorem ;-)
Idąc w stronę Bukowych Skał ponownie spotykamy moich "parafian" ;-). Chwila rozmowy i okazuje się, że podobnie jak my, planują jutro wracać do Wrocławia. Wymieniamy się numerami telefonów i umawiamy się na wspólny powrót.
Na Bukowych Skałach próbuję swoich sił z drogą Zimowy Okap VI (4R+ST). I kwestia próbuję jest tu kluczowa. Zrezygnowałem z drogi, bo startuje ona z półki i w razie odpadnięcia nie dość, że zlecę do półki, to jeszcze polecę niżej. A pierwszy ring jest wysoko, po trudniejszym fragmencie. Po prostu nie chciałem ryzykować, ale na pewno jeszcze tam wrócę, ale z jakąś kością do dołożenia przed pierwszym ringiem. Zobaczę jak wtedy droga pójdzie.

Teraz przechodzimy pod Sokolca. Byliśmy tam już przy którejś z poprzednich wizyt i dostrzegłem wtedy, że pewna ładna, tradowa droga, zyskała nowe stanowisko. Z własną jej co prawda nie przejdę, ale na tyle mnie kusiła, że postanowiłem założyć na niej wędkę i zobaczyć jaka okaże się w rzeczywistości.
Chodzi oczywiście o Juliet V. W przewodniku również oznaczona jest jako droga warta polecenia, więc musi być ładna nie tylko zewnętrznie. I rzeczywiście tak jest. Wiedzie ładnym zacięciem, wzdłuż szerokiej rysy. Polecam.


Skoro już mamy tu stanowisko, to przy okazji przechodzę również Romeo V+. Biegnie ona/on;) na prawo od Julii, ale stanowisko jest wspólne. Ta droga już mi się tak nie podobała, ale można ją przejść przy okazji robienia Juliet. Trzeba tylko mieć na uwadze, że jest porośnięta porostami, które odpadają przy postawieniu na nie nogi. Trzeba uważać.

Słońce świeci, czas na chwilę odpoczynku, połączonego z opalaniem ;-)

Następnie przechodzimy Zajęcze Serce V+ (5R+drzewo). Tak, drzewo, bo na półce, na którą ona wyprowadza nie ma stanowiska, a zjazd odbywa się z drzewa. Sama droga jest długa, ma dużo podchwytów i odciągów, a początkowo tarciowy fragment. Co mnie zaskoczyło, to fakt, że w ścianie było mniej ringów niż w przewodniku.
Na zakończenie wspinaczkowego dnia przechodzę Szklaną Pułapkę VI (7R+ST). O tej drodze mogę powiedzieć, że jest fajna i ze sporą ilością podchytów.

Później to już tylko wchodzimy na Sokolec by pooglądać zachodzące słońce. Na tym też zakończyliśmy ten dzień, bo pozostało już tylko zejście do namiotu.




Środa, 23 lipca 2014

Poranny standard, czyli wschód spod Krzyżej Skały:

I idziemy na Kancik Jastrzębiej V+ (8R+1S+ST). Wg przewodnika, jest to klasyk rejonu. I rzeczywiście coś w tym jest. Droga o dobrym tarciu i stopniach.

Skała spora, jedna z większych w Sokolikach i przez to wystaje ponad las. Będę musiał kiedyś się na niej pojawić o zachodzie słońca. Musi tam być klimatycznie w takim pomarańczowym świetle…

Następnie przechodzimy na Sukiennice by zrobić Szare Zacięcie VI- (5R+ST). Najtrudniejsze miejsce drogi znajduje się między pierwszym, a drugim ringiem. Później to już tylko przyjemne wspinanie.

Gdyż zmęczyłem się na tej poprzedniej drodze, a poza tym, słońce tak daje, że trzeba szukać czegoś ocienionego, uderzamy na jeszcze ocienione Solarium. Tu nie jestem pewien, czy drogi, które pokonaliśmy, to na pewno te co w przewodniku, bo łatwe tradowe propozycje doczekały się obicia.
I tak przeszliśmy Kryształy Kwarcu III (4R+ST) oraz Nieznane Zacięcie IV+ (4R+2RZ).

Nazwa pierwszej drogi odnosi się oczywiście do kwarcu, który można spotkać podczas przejścia. A druga z nich wiedzie przez kilka lekkich przewieszek. Generalnie Zacięcie bardzo mi się spodobało.


Jak widać ktoś musi sklarować linę ;-) Jeżeli ktoś nie wie, to powiem, że przemachanie 60 metrów, ważącej 4 kg, liny trochę wysiłku wymaga.

Na koniec przeszedłem jeszcze polecaną mi przy wcześniejszych wyjazdach Chatkę Puchatka VI- (1R+4S+ST).

I na tym zakończyliśmy przygodę wspinaczkową na ten dzień. Pozostało nam już tylko zejście do Szwajcarki i wraz z poznaną wczoraj ekipą wrócić do Wrocławia.
Po drodze zajechaliśmy jeszcze zobaczyć XV-wieczny zamek Niesytno w Płoninie. Aktualnie to jeszcze ruiny, ale prace remontowe trwają. Widać już ile zostało zrobione w celu przywrócenia świetności temu miejscu. Oficjalnie zwiedzanie nie jest możliwe, bo to plac budowy, ale przy pewnej dozie samozaparcie da się co nieco zobaczyć. Nam udało się pochodzić nawet po jego wnętrzu ;-) Chętnie poczekam na zakończenie remontu i możliwość jego zobaczenia w pełnej okazałości, bo będzie co oglądać :-)

Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/Sokoliki2123072014?noredirect=1

Komentarze

  1. Dużo tych szóstek i piątek. Porządnie się wzięliście widać za ćwiczenia wspinaczkowe, gratuluję wytrwałości!

    Czy te drogi V+, VI, nie są u Was wyślizgane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Fakt, Kilka tych szóstek się zebrało na tym wyjeździe, ale to był jakiś dobry dla mnie okres :-)
      Niedługo wrzucę podsumowanie mojej zeszłorocznej działalności w skalach, to będziesz mógł zerknąć jak to wyglądało w ogólności.

      U nas w granicie nic nie jest wyślizgane. Dobre tarcie jest niemal wszędzie :)

      Usuń
    2. To super, że możecie pochodzić po dobrych skałkach. Do tego granit!:-)

      W podkrakowskich wapiennikach trzeba dobrze poszukać, żeby nie musieć łazić po wymydlonych stopniach. Strasznie to denerwujące, zdarzają się i drogi do V stawiające przez to poważne wyzwanie. W wyższych trudnościach niż VI, VI+ chyba jest lepiej, ale to już nie dla mnie:-)

      Usuń
    3. Słyszałem o tym legendarnym jurajskim mydle. Będę musiał się tam przejechać i sprawdzić jak to wygląda w rzeczywistości. Może w tym roku się uda? Kto wie...

      Usuń
    4. Dajcie tylko znać kiedy, to się zgadamy i pobiwakujemy w dolinkach w któryś weekend.
      Da się też znaleźć w okolicach skały całkiem "szorstkie". Ale lepiej o nich głośno nie pisać, bo długo takie nie będą:P

      Usuń
    5. Na pewno damy znać :-) Bo miejscowy przewodnik jest niezbędny po nieznanych rejonach skalno-wspinaczkowych :-) Byle się tylko cieplej zrobiło...

      Usuń
  2. Pamiętam pierwsze moje spotkanie z tymi górami, byłem zachwycony ich formą i walorami widokowymi, Do tego była cudowna jesienna słoneczna pogoda. Na tle skał pięknie wyglądały biało złote brzozy. Oczywiście zdobywałem je tradycyjnie, ale pamiętam, że sporo osób wspinało się po skałkach.
    A widok na Śnieżkę przepiękny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudawy/Sokoliki spacerowo też są piękne, szczególnie właśnie jesienią, jak Ty miałeś :-)
      A widoki najładniejsze są oczywiście w stronę Karkonoszy, bo to jednak najwyższe okoliczne góry.

      Usuń
  3. Rudawy/ Góry Sokole są chyba godne polecenia dla każdego- spacerowiczów, rodzin z dziećmi, nordic walkingowców czy wspinaczy. I dojazd tam jest super :-) Tylko w sezonie trochę tłumnie...

    A co Ty takiego w kościele wyprawiasz, że tak ludziom zapadasz w pamięć? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tłumnie w sezonie, bo bardzo popularne ;-) Coś za coś. Ale tragedii jeszcze nie ma.

      Pozwól, że posłużę się linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=BgQh41v5-Io&feature=youtu.be&t=2m53s :-P

      Usuń

Prześlij komentarz