Sokolikowy wschód słońca



Tydzień po ostatniej wizycie w Sokolikach, ponownie zawitałem w tym rejonie wspinaczkowym. Tym razem jednak na dłużej, bo z biwakiem i porannym widokiem na zasnute mgłą doliny.

Piątek, 30 maja 2014

Trzcińsko, , Przełączka, , , Krzyżna Góra

Dojazd do Trzcińska popołudniowym pociągiem Regio. W pociągu nudy, bo co tu robić, więc tradycyjnie idę spać ;-) Gdy się przebudzam za oknem pada deszcz. Jakoś bardzo się tym nie przejąłem, bo taka była prognoza na ICM’ie, który twierdził również, że szybko przestanie. Tak też się stało, bo gdy wysiadaliśmy z Kasią w Trzcińsku, to o minionym deszczu świadczyła jedynie mokra trawa. Dzisiejsze podejście jest krótkie, jednak nam zajęło trochę więcej czasu niż normalnie. A wszystko z powodu pomylenia koloru szlaku, który nas interesował. I zamiast za mostem skręcić w prawo w łąkę, poszliśmy w lewo asfaltem. Przez to musieliśmy się później wrócić kawałek. Reszta podejścia na Krzyżną Górę minęła bez problemów.

Na platformę widokową dochodzimy po 20 i zaczynamy oglądać zachodzące słońce. Co prawda niebo częściowo zasłonięte jest chmurami, jednak dzięki wcześniejszym opadom wilgoć fajnie prezentuje się w powietrzu.




Karkonosze ze Śnieżką również wyglądają ciekawie.


Ostatni rzut oka na zachodzące słońce.


Później postanawiamy przejść jakąś prostą drogę w okolicy, by trochę się rozruszać. W tym celu zakładam stanowisko na Krzyżnej Skale i na wędkę przechodzimy kombinację dróg Ściana Południowa + Kursowe Warianty IV.


Wyszła z tego łatwa, ale ciekawa droga. Pojawił się nawet prosty i krótki rajbung.


Później znajdujemy płaskie miejsce pod namiot i szykujemy się spać. Nie mogło oczywiście zabraknąć kolacji i studiowania przewodnika w celu wyboru celów na następny dzień.
Tym oto sposobem przed północą zasypiamy.

Sobota, 31 maja 2014

Budzik dzwoni o 4:30. Więc co robić, trzeba wstawać. A jak już wstałem, to zaszedłem na punkt widokowy. A tam powoli robi się coraz jaśniej, co oczywiście uwieczniam na zdjęciach. Największym atutem dzisiejszego wschodu są mgły w dolinach, które są bardzo fotogeniczne. Ale nie będę pisał co widać, po prostu to pokarzę ;-)


Jelenia Góra


















I żeby nie było, „pomarańczowa kula” na niebie też była :-P


Następnie zeszliśmy ponownie do namiotu na szybkie śniadanie, po czy spakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy pod pierwszą tego dnia skałę.


Swoją drogą, sprzed samego namiotu widoki na Karkonosze również były niczego sobie.


A naszym pierwszym celem tego dnia była skała Sokolec i droga Walka z Drzewem V (5R+ST). Droga wiedzie ładnie wyglądającą formacją, przez pochyłe płyty z wieloma pęknięciami. W przewodniku droga oznaczona jest gwiazdką i oczywiście się na niej nie zawiodłem.


Po mnie przechodzi ją Kasia, po czym oglądam rejon i stwierdzam, że następnym razem więcej czasu spędzimy w tej okolicy. Na teraz starczy i przechodzimy na Dużego Michała. Tutaj spotykamy grupę młodzieży z opiekunami w koszulkach wrocławskiego SAS’u. Jak widać oni są wszędzie ;-) Na początek przechodzimy łatwe Schodki do Nieba III+ (4R+ST). Droga krótka i nie zachwyciła mnie.


Niestety, gdy następnie chcieliśmy zrobić jakąś inną drogę na Michałach, to niemal wszystko co nas interesowało było już zajęte przez wcześniej wspomnianą grupę. Nie pozostało nam więc nic innego jak przenieść się pod kolejny cel, Chatkę. Tu zaciekawił mnie polecany w przewodniku Wariant Chatki war. Light IV+ (3R+ST). Tradycyjnie nie zawiodłem się.


Z góry zjechaliśmy, tak jak i na wcześniejszych drogach, bo zjazdy trzeba trochę poćwiczyć. Nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą ;-)


Następnie przeszliśmy na sąsiednią Stodołę. Drogę Rodeo V+ (3R+ST) przeszedłem tylko ja, Kasia zrezygnowała po obserwacji mojej próby. W mojej ocenie droga ma trochę siłowy charakter, ale w połowie jest świetna półka do odpoczynku przed najtrudniejszym na niej, lekko przewieszonym, małym zacięciu(?). Podobnego zdania była pewna dziewczyna, które również zmierzyła się z tą drogą.

Kolejną skałą którą chcieliśmy zobaczyć z bliska była Krzywa Turnia. Na początek wszedłem w Smak Żubra V+ (4R+ST). Chociaż to za dużo powiedziane, bo po wpięciu się do pierwszego ekspresa utknąłem. Najprościej mówiąc nie wiedziałem jak przetrawersować do miejsca, z którego mógłbym iść wyżej do drugiego ringa. Wiedziałem co zrobić z nogami, ale nie umiałem użyć rąk do przytrzymania się dla równowagi. No cóż, musiałem się wycofać, ale następnym razem spróbuję poSmakować Żubra :-)
Daleko jednak nie odeszliśmy, bo Krzywa Turnia dalej czekała na poznanie. Przeszliśmy jedynie kawałek w bok, by spróbować swoich sił z Grzbietem Żubra V (5R+ST). Jest to najładniejsza droga, którą zrobiłem tego dnia. W sporej części wiedzie rysami/szerokimi pęknięciami. Górna część to w ogóle odpęknięty wielki blok, na którym można usiąść jak na koniu. Przy przejściu warto zastosować technikę Dulfera, tak więc jeżeli ktoś chce ją poćwiczyć, jest to idealna do tego celu droga.


Po mnie z drogą zmierzyła się Kasia, również z pozytywnym skutkiem.
Więc teraz zakończyliśmy wspinaczkę w tym rejonie i przenieśliśmy na Zipserową Czubę, gdzie Kasia przeszła, znany mi z sprzed tygodnia Gardening IV+ (4R+ST).


Ja chciałem spróbować innej drogi na tej skale, ale niestety była zajęta. Więc poszliśmy na Ptaka. A tam moim celem padł Kant Brzętysława V+ (6R+ST). Droga ciekawa, chyba najtrudniejsza ze wszystkich dzisiejszych. Trochę zajęło mi jej przejście, ale ostatecznie się udało. Gdzieś w połowie na chwilę zatrzymał mnie trawers w prawo, a już na górze również utknąłem na dłużej. Jednak było to spowodowane nieświadomą próba przejścia drogi w wariancie wycenianym na VI-, co niestety mnie przerosło. A ten fakt zobaczyłem dopiero w domu przy pisaniu relacji :-P Co prawda nie wiem czy ostatecznie by mnie nie puściło, ale znalazłem łatwiejszy wariant, który pokonałem przy pierwszym podejściu do niego. W przyszłości spróbuję tej VI- :-)


No i na tym by był koniec wspinaczkowego dnia, bo czas pociągu się zbliżał. Zejście do Trzcińska minęło szybko i bez problemów, ale z atrakcjami. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć kilka samochodów jadących 29 Rajd Karkonoski.

Więcej zdjęć: https://picasaweb.google.com/100322683368167953190/Sokoliki3031052014?noredirect=1

Komentarze

  1. Cut mniut focisze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest widok,który znam tylko ze zdjęć, niestety, nie stac mnie na tak poranne wstawanie;( szkoda, bo widoki przepiękne, dzięki wielkie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy się raz przemogniesz i zobaczysz taki wschód, to później będzie już łatwiej ;-) A śpiąc niedaleko szczytu, wcale tak dużo wcześniej nie trzeba wstawać - tzn na pewno wcześniej niż w domu, ale przynajmniej nie trzeba łazić nocą :P

      Usuń
  3. Ale piękne te poranne mgły, przez co zdjęcia bardzo klimatyczne :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bartłomiej Morga04 czerwca, 2014 12:13

    Super, ekstra widoczki :) Rzeczywiście, niesamowity klimat dają mgiełki nad tymi pagórkami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mgły zawsze dodają uroku o wschodzie, szczególnie gdy są podświetlone przez wschodzące słońce :)

      Usuń
  5. Widzę, że na maksa połknęliście wspinaczkowego bakcyla! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie tak :-) Jest sprzęt, to trzeba go wykorzystywać :-P

      Usuń
  6. Mgły przepiękne, warte pobudki o tej koszmarnej, wydawałoby się, porze ;)

    Z dróg o których piszesz, a które robiłem - w moim odczuciu - Rodeo (nic specjalnego), Kant Brzętysława, z kolei jedna z ładniejszych w tej wycenie w Sokolikach.
    Poniżej VI poleciłbym Ci jeszcze m.in.: Zieloną Płytę V-(Okienna), Kancik Jastrzębiej V+ (Jastrzębia) no i koniecznie zajrzyj w Rudawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że było warto wstawać.

      Zajrzę na tą Okienną, a Jastrzębią na razie omijałem, bo na niej będę musiał pobawić się w stworzenie ekspresów z HMS'ów ;-) Tak to jest jak ma się ich tylko 6, a droga ma 8 ringów ;-P
      Ale i tak ją kiedyś odwiedzę.
      Rudawy na razie były poza moim zainteresowaniem, bo nie mam ich topo. Jak kiedyś je zdobędę, na pewno się z nimi zapoznam.
      A Twoje spostrzeżenia widzę są podobne do moich.

      Usuń
  7. Bajkowe te poranne widoczki. Pięknie pokazałeś magię tej chwili.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam mgły na zdjęciach :)
    Rodeo ma V+? stąd te emocje pod koniec! ;)
    Grzbiet Żubra fajny, ale górny fragment robiliśmy inną techniką... Wasza wydaje mi się teraz tą właściwą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma, ale ta droga ma taki trochę siłowy charakter. Mnie osobiście nie przypadła do gustu. Zupełnie inaczej, niż wspominany Grzbiet Żubra, który jest bardzo fajny.
      Wy klinowaliście się w tej szczelinie?

      Usuń
    2. Karo z Zielińca02 lipca, 2014 01:46

      Ja jestem zwolenniczką długich dróg, na których mogę sobie wyobrażać, że jestem w górach ;)))
      Co do Grzbietu Żubra – lepiej! Trawersowaliśmy z póły lekko w lewo, trzymając się „Grzbietu” i na tarcie!
      Chyba zrobimy ją jeszcze raz….

      Usuń
  9. "Dojazd do Trzcińska popołudniowym pociągiem Regio. W pociągu nudy, bo co tu robić" - a ja to czasem nawet wolałem jechać regio niż samochodem by poczytać sobie dobrą księgę co to mnie wprowadzała w górski/wędrówkowy nastrój :-) Za oknem świt, krajobraz się przesuwa, dobra kawka na stoliku a ja czytam takiego Wilka, Thubrona czy Stasiuka i zero problemów z nudą :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można i tak :-)
      Ja najczęściej przesypiam większą część podróży, więc też wykorzystuję ten czas pożytecznie :-P

      Usuń
  10. Przeurocze zdjęcia ze wschodem słońca. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajna zajawka - tzn. sama wspinaczka mnie nie pociąga, ale wschód słońca już tak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać każdy znajdzie coś dla siebie ;-) Ale masz rację, wschód tego dnia był bardzo ładny.
      Taki trochę bardziej wiosenno-jesienny niż letni przez te mgły w dolinach.

      Usuń

Prześlij komentarz