Masyw Śnieżnika i słynna Borówkowa


O propozycji wyjazdu w Masyw Śnieżnika dowiedziałem się we wtorek popołudniu wsiadając do busa na Polanie Chochołowskiej, wracając po pięciu dniach spędzonych na wędrówce po Tatrach Zachodnich. Pomysł mi się spodobał, jednak od razu zastrzegłem, że ja nie biorę namiotu, więc noclegi opieram o zastaną infrastrukturę noclegową ;-)

Niedziela, 7 lipca 2013

Międzylesie, , Pisary, , Mały Śnieżnik, granica, , Ruiny schroniska księcia Lichtensteina

O propozycji wyjazdu w Masyw Śnieżnika dowiedziałem się we wtorek popołudniu wsiadając do busa na Polanie Chochołowskiej, wracając po pięciu dniach spędzonych na wędrówce po Tatrach Zachodnich. Pomysł mi się spodobał, jednak od razu zastrzegłem, że ja nie biorę namiotu, więc noclegi opieram o zastaną infrastrukturę noclegową ;-)

Tak więc w niedzielę, przed południem pojawiam się na dworcu PKP we Wro, gdzie zajmuje miejsce w pociągu i czekam na przyjazd Hoffiego z Poznania. Jak się okazało, po peronie wędrował sobie również Gryf, ale on nie jechał z nami, chciał tylko zadbać, żebyśmy wsiedli do odpowiedniego pociągu :-P Po dojechaniu do Międzylesia z przesiadką w Kłodzku udajemy się do sklepu spożywczego w celu zjedzenia śniadania, a następnie ruszamy w stronę granicy i naszego zielonego szlaku mając po lewej stronie takie widoki.


Pierwszy postój robimy już w Pisarach, bo Hoffiemu nie idzie się dzisiaj najlepiej, a jego ciężki plecak nie ułatwia mu wędrówki. Później wychodzimy na grzbiet i czerwonym szlakiem wchodzimy na Trójmorski Wierch, z którego tradycyjnie można obserwować nasz wieczorny cel wędrówki.


Po krótkim postoju i wejściu na wieżę widokową idziemy na Mały Śnieżnik, gdzie odbijamy ze szlaku i graniczną ścieżką dochodzimy do czeskiego czerwonego szlaku idącego na Śnieżnik. W sumie na tym odcinku było kilka fajnych polanek na biwak, a potem dość spore i strome zejście w dół do szlaku.


Na szczycie jesteśmy trochę za szybko, bo planowaliśmy oglądać zachód słońca, więc ubieramy się we wszystko co mamy i chowając się przed zimnym wiatrem przeczekujemy dłuższą chwilę. A potem czas na kilka zdjęć w promieniach zachodzącego słońca, bo samego zachodu nie widzimy ze względu na chmury przy linii horyzontu.




Następnie zwijamy rzeczy i nabierając wody w źródle Morawy udajemy się do ruin schroniska księcia Lichtensteina, gdzie ja zajmuję pomieszczenie VIP’owskie, a Hoffi rozbija namiot za murem, częściowo osłonięty przed wiatrem.

Poniedziałek, 8 lipca 2013

Schroniska księcia Lichtensteina, , Śnieżnik, , Hala pod Śnieżnikiem, , Lądek-Zdrój, , Borówkowa

Rano pobudka o 4:30 i idę budzić Hoffiego, który chciał wstać na wschód. Jednak z namiotu dochodzą mnie tylko słowa mówiące, że nigdzie nie idzie, więc nie pozostaje mi nic innego, jak sfotografować słonia na tle wschodzącego słońca.



Następnie wracam do śpiwora, by po 8 ponownie budzić towarzysza wędrówki. Tym razem skutecznie ;-)


Przez szczyt w drodze do schroniska przechodzimy szybko, a samo schronisko miło nas zaskoczyło, bo od mojej poprzedniej w nim wizyty remont posunął się daleko do przodu. Zarówno wewnątrz jak i z zewnątrz obiektu.


Odcinek do Czarnej Góry mija dość szybko, na szczycie robimy dłuższy postój, podczas którego jest czas na jedzenie, podziwianie widoków jak i na kilka telefonów. Następnie schodzimy na Przełęcz Puchaczówkę i dalej do Przełęczy pod Chłopkiem, gdzie kończy się znany mi kawałek trasy. Idziemy dalej czerwonym szlakiem aż do Lądka-Zdroju, przed którym mijamy sortownię śmieci i trochę widoków na Góry Złote.


W mieście szybkie zakupy, oglądanie starego dworca kolejowego i szlakiem spacerowo-rowerowym idziemy na Borówkową. po drodze mając jakieś tam widoki, głównie na drzewa, chociaż stado owiec też się znalazło.


Po dojściu na szczyt zajmujemy miejscówkę w wiacie, zbieramy drewno na ognisko i idziemy na szczyt by zobaczyć zachodzące słońce.


Później chwila na ognisko z obowiązkową kiełbasą i idziemy spać.


Wtorek, 9 lipca 2013

Borówkowa, , Lądek-Zdrój

Godzina 4:30, budzik dzwoni jak wczoraj, jednak tym razem Hoffi bez problemów wstaje. Mówi, że się już wyspał :-D Idziemy na wieżę widokową, a tam jeziora i wschodzące słońce.


Sama wieża w promieniach porannego słońce też prezentuje się niczego sobie.

Po zejściu z wieży krótka sesja foto miejsca noclegowego i czas na śniadanie.


Po śniadaniu zwijamy rzeczy i ruszamy w dół na autobus do Kłodzka, by Hoffi zdążył wrócić do Poznania przed pracą. A ja jeszcze szybko spoglądam na Masyw Śnieżnika, na którym spaliśmy wczoraj.


W dół szliśmy ta samą trasę, którą wczoraj podchodziliśmy, więc generalnie nic ciekawego, szczególnie, że spora jej część wiedzie asfaltem. Ciekawszym miejscem jest stara kapliczka z roku 1820 znajdująca się na terenie nie istniejącej już wsi Wrzosówka.


W Lądku odnajdujemy przystanek autobusowy, chwilę czekamy na transport do Kłodzka, skąd pociągiem wracamy do Wro.
Tak skończyła się krótka wizyta na Ziemi Kłodzkiej, jednak była to wizyta bardzo owocna w piękne widoki i super pogodę, która dopisała. Dziękuję też Hoffiemu za towarzystwo i zaproszenie do wyjazdu. Liczę na jakieś w przyszłości :-)

Komentarze

  1. Takie spontaniczne wyjazdy w dobrym klimacie i ze wschodem słońca są najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajny spontan :) Podpasowała Wam pogoda na te wschody słońca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pogoda była rewelacyjna na tym wyjeździe, szczególnie, że termin był zdeterminowany wolnym Hoffiego.

      Usuń
  3. Bajeczne spektakle słońca, zazdroszczę! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Borówkowa warto sie wybrac zimą - co prawda nie mozna wejść na wieże, ale widoki są, zwłaszcza jak się schodzi do Wrzosówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, wieżę zamykają na zimę? No to trochę lipa. Na szczęście w "okolicy" są jeszcze inne widokowe szczyty :-)

      Usuń
  5. stara kapliczka bardzo ciekawa, ale nie mogliśmy niestety dostać się do jej środka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest niestety przeważnie zamknięta, bo inaczej by zostało szybko zniszczona.

      Usuń

Prześlij komentarz